Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


27 gru 2016

Pięć

Różyczka, 5 lat i 1 dzień

Z małej okrągłej kluski, o takiej

Wyrosła nam panna krzepka, energiczna, cwana i posiadająca wiele mądrości życiowej, która nie do końca wiadomo skąd się wzięła. Mądrość, nie panna.
Wczoraj skończyła 5 lat i to jest jakieś oszustwo, bo ona była zawsze. Roześmiana, zawsze stawiająca na swoim, łypiąca filuternie oczami i będąca w stanie wcisnąć każdemu jakąkolwiek ściemę bez jednego mrugnięcia.
Sama udekorowała swój tort, potem tylko miała niejakie problemy ze zdmuchnięciem świeczek z powodu dzioba zatkanego ciasteczkiem z konfiturami.






24 gru 2016

Listy

Lilka, 7 lat i prawie 2 miesiące
Rózia, 5 lat za 2 dni

Wczoraj Lila nie mogła zasnąć, więc powiedziałam jej, żeby pomyślała, jakie życzenia złoży każdemu przy łamaniu się opłatkiem. Lila podeszła do zadania bardzo rzetelnie i metodycznie, kiedy weszłam do niej późnym wieczorem, już spała, a przy łóżku na krzesełku leżała kartka:


Dziś dorobiła jeszcze listę życzeń. Swoich i Rózi. Aniołek niespecjalnie się nią przejął, bo dobrze wie, że to bardziej zapis strumienia świadomości niż rzeczywistych potrzeb i pragnień. Uznał, że wie lepiej - i miał rację, dziewczynki bardzo cieszyły się z książeczek o Florce i sprytnej plasteliny.


Na koniec jeszcze całkiem samodzielnie spisane Róziowe życzenia. Zdrowia i spokoju dla Taty. Dla Aniołka tego samego. Plus, oczywiście, grzecznych dzieci, które można obdarować. I jeszcze moc prezentów dla Adeli. 


15 gru 2016

Gdzieś dzwonią

Lilka, 7 lat i 1,5 miesiąca
Róża, 5 lat bez 11 dni

- "Niech pan spojrzy na pawiana, co za małpa, proszę pana!" - cytuję córuchnom wieszcza, nie pamiętam już czy w celu edukacyjnym czy prześmiewczym. - Dziewczyny, a kto to napisał?

Cisza.
- Ok, to podpowiedź. Ten wiersz napisał Jan...
- Paweł Drugi! - krzyczy Rózia.
- Niee.. Jan...
- Trzeci Sobieski! - olśniewa Lilkę.
- A o Brzechwie słyszałyście?
- Aaa, no tak - entuzjazm klapnie, zagadka rozwiązana.
- A mamo! - przypomina sobie Lila - w tym filmie "W głowie się nie mieści", tam ta dziewczynka, eee, Riley, wiesz, jak ona miała na nazwisko?
- Nie wiem, jak?
- Andersen! Jak ten znany polski kompozytor!

4 gru 2016

Nadal o poezji

Lilianka, 7 lat i miesiąc

Lila w zakresie poezji nie pozwoli sobie być gorsza od siostry. Pomyślała, popisała i przedstawiła mi takie oto dzieło. No mucha nie siada.


Jeszcze o poezji

Rózia, 5 lat bez 22 dni

Rózia ewidentnie ostatnio rozkminia różne terminy literackie, z różnym skutkiem.

- Mamo, a czy "jajko" i "kupa" się rymują?
- Yyy, nie.
- No. - tonem mentora podsumowuje Rózia - to jest biały wiersz.

Potem zaczyna gadać coś od rzeczy, tak bardzo od rzeczy, że nie byłam w stanie spamiętać i powtórzyć.

- A to co jest, Róziu?
- To jest czarny wiersz.
- A czym on się różni od białego.
- Kolorem - objaśnia cierpliwie młoda poetka.

O stałych porach posiłków

Rózia, 5 lat za 22 dni

Rózia wczoraj po południu położyła się z podwyższoną temperaturą i zasnęła. Odetchnęliśmy z ulgą, bo o ile Róża z wysoką gorączką jest elokwentnym i radosnym partnerem rozmów o życiu (szkoda, że toczonych na ogół głęboką nocą), to Róża ze stanem podgorączkowym zamienia się w potwora, któremu przeszkadza nawet grawitacja.

4:00 Tak, nad ranem. Róża mnie woła, bo przypomniała sobie, że nie umyła zębów i co to będzie. Musi wstać i umyć. Wstajemy i myjemy. Nieprzytomna wracam do łóżka.
5:00 Róża mnie woła, bo przypomniała sobie, że NIE JADŁA KOLACJI! A miała jeść rosołek z makaronem, dobrze pamięta. Wyciągam rosół z balkonu, podgrzewam, czekam, aż Rózia spróbuje trzech łyżek i powie, że więcej nie zje, bo makaron jej nie smakuje. Wracamy do łóżka.
Modlę się przed zaśnięciem, żeby Rózia nie przypomniała sobie, że po rosole nie umyła zębów.

Zamotanie level master

Rózia, 5 lat bez 22 dni

- A ja się bardzo smucę, że Adelka jest chora.
- Róziu, ale przecież Adela jest zdrowa. To ty jesteś chora.
- No ja wiem, tylko mi się imia pomyliły.


Takie jest pokłosie konsekwentnie przez lata prowadzonej polityki mylenia imion dzieci przez rodzicielkę. W dodatku jest to procedura z tradycją pokoleniową.





3 gru 2016

Test ze słówek

Adelka 9,5 miesiąca


- Adelko, powiedz "mama".
Adela najpierw kilka razy bezgłośnie kłapie paszczą, jak rybka bez wody, po czym wydobywa z siebie coś między "mama" a "baba".
- A powiesz "tata" też?
- Tata teś - uprzejmie powtarza Adelka.




2 gru 2016

Zajęcia z poetyki albo o wyższości teorii nad praktyką

Rózia, 5 lat za 24 dni

Podsłuchuję, jak Róźka gada do siebie:

Beksa lala pojechała do szpitala,
a w szpitalu powiedzieli,
takiej beksy nie widzieli
Iju iju i pojechali, i wyrzucili ją,
tak jak niebo z chmury,
i lata jak szalona

- Ło, Róziu, co to za wiersz jest!
- To jest biały wiersz - z godnością odpowiada Rózia.

Nic dodać. 

1 gru 2016

Generation gap

Lila, 7 lat i miesiąc
Rózia, 5 lat bez 25 dni

- Myjcie porządnie zęby - napominam dziewczyny - bo inaczej będą się wam psuły. Jak byłam mała, to mi się nie zawsze chciało myć i potem miałam dziury i musiałam chodzić często do dentysty.
- A prawda - pyta Lila - że jak wy z tatą byliście mali, to jedliście dużo słodyczy, bo ludzie jeszcze nie wiedzieli, że one są takie niezdrowe? Bo tata mi opowiadał, że kiedyś jadł dużo więcej słodyczy niż teraz...
- No, chyba prawda - odpowiadam bez przekonania, bo jednocześnie usiłuję sobie wyobrazić, czy w ogóle da się jeść jeszcze więcej słodyczy niż ta ilość, którą obecnie jest w stanie pochłonąć Tatuś Kochany, bez - nota bene - żadnej szkody dla sylwetki, co - nota bene numer dwa - powinno być objęte jakimś paragrafem.
- Mamo, bo jak ty byłaś mała, to to był zupełnie inny świat! - z emfazą objaśnia Różyczka. - My teraz też żyjemy w innym świecie. A ten twój i taty to był inny świat. Taki stary świat.

30 lis 2016

Andrzejki

Lilianka, 7 lat i miesiąc

Lila bardzo żałowała, że jelitówka uniemożliwiła jej uczestnictwo w klasowych andrzejkach, więc obiecałam jej, że powróżymy sobie w domu.
Na parapecie już rozpływała się parafina w tealightach, a tymczasem poleciłam Lilce napisać na grubej kartce nazwy różnych zawodów, z których metodą losowania miał się objawić ten najodpowiedniejszy dla obecnej pierwszoklasistki.
Po chwili wracam i co widzę na kartce wypisane pracowicie ołówkiem? Otóż delicje. Cytuję kolejno:

LOTNISTWO, SZYCIE, TEATR, FARMA, PŁYWACTWO, WETERYNARCWO, SZPITALSTWO, BIBLIOTECTWO, BUDOWLARTSWO

Dopisałam jeszcze kilka i ostatecznie Lili wróżona jest kariera na poczcie. Czyli pocztarstwo, moi państwo. Do zobaczenia przy okienku!


5 lis 2016

O problemach dykcyjnych i o tym, do czego przydają się kabelki

Lilka, 7 lat i 3 dni
Rózia, 4 lata i 11 miesięcy
Adelka, 8,5 miesiąca

Lila: Tata, puścisz nam "Madagaskar"?
Rózia: Tak, tato, musisz puścić nam gama..., maga.... Musisz nam puścić to, co Lila mówiła!

A co do kabelków - lekcja żucia dystansowego albo nitkowania zębów metodą wzdłużną. Prezentuje Adela:


28 paź 2016

O tym, że szczęściu trzeba pomagać

Rózia, 4 lata i 10 miesięcy
Lila, prawie 7
Adela, 8 miesięcy z kawałkiem

- Ja chcę oglądać "W głowie się nie mieści"! - krzyczy Lila.
- A ja "Małych Einsteinów" - kłóci się Róża. - Rzućmy monetą!
- Nieee! Tylko nie to! Bo ja zawsze przegrywam!

Po jakimś czasie dziewczynki przychodzą i proszą o puszczenie filmu wybranego przez Lilkę.
- Co, Lila wygrała? - pytamy. Bo to prawda - Lila w losowaniu na ogół ma pecha. Albo raczej - Róża szczęście.
- No, cztery razy rzucałam, żeby wypadła reszka - wyznaje Rózia.


A poza tym.
Długo nie pisałam.
Lila poszła do szkoły.
Przeprowadziliśmy się na większe.
Przeżyliśmy cyklinowanie prastarej farby olejnej z sosnowych desek. Z manelami. Z dziećmi. Pył z cyklinowania pewnie zamieszkał z nami na zawsze.
Duchowo przygotowujemy się do dalszych remontów.


I jeszcze kilka staroci z facebooka:


Wieczór. Rózia czekała na kanapie, aż wrócę z bułkami na kolację. Zasnęła tak mocno, że nie obudziła się nawet wtedy, kiedy wespół z Tatusiem Kochanym ("ty łap nogi, a ja resztę") przenosiliśmy ją do łóżeczka. Rano tata ją budzi i relacjonuje, co się działo. Rózia: Ojej, nie jadłam kolacji?! To teraz muszę zjeść dwa śniadania!


 I o Różowych porywach serca. Zawsze obstawiałam, że ona będzie tą pierwszą zakochaną spośród moich córek:

- Mamo, a Michał był już dzisiaj dla mnie milszy.
- A co to znaczy?
- Powiedział "czy możesz przestać!?"
Nie wyobrażam sobie, co mówi Michał, kiedy jest niemiły.

- Róziu, a czemu ten Michał tak do ciebie mówił? Przeszkadzałaś mu w czymś? Nie dawałaś mu spokoju?
- Tak. Bo ja tego Michała kocham.
Mamo, a ja ci powiem, jak się zakochałam w Michale. Bo on mnie gonił z kolegami. I on rządzi innymi chłopakami i się bawi w wojnę, a ja lubię takie złe rzeczy. I ja z Dominiką bawimy się teraz w same chłopakowe zabawy.

Wyciągnęła mnie potem do sklepu, wysupławszy ze skarbonki wszystkie monety, i kupiła Michałowi prezenty. Nie wiem, czy jej mówić, że ten sposób raczej nie działa :)

Jeszcze Adela. Adela rośnie. Rosną Adeli zęby, rośnie apetyt i mądrość życiowa. Wczoraj rozstała się definitywnie z krabem z karuzelki i zaczyna nowy etap w życiu.




8 sie 2016

Asertywność

Różyczka, 4 lata i 7 miesięcy


- Róziu, posprzątaj to.
- Nie.
- Posprzątaj, PROSZĘ!
- Powiedziałam przecież "nie".

- Różyczko, czy możesz już iść się myć?
- Pytasz mnie: "czy możesz". Nie, nie mogę.

Wszystko tonem swobodnej konwersacji. Elegancko. Rózia się nie wzburza. Rózia wyjaśnia.


Mam nadzieję, że to oznacza również skuteczne opieranie się negatywnym wpływom rówieśniczym za 10 lat.
Mówio.


31 lip 2016

Varia

Lilka, 6 lat i prawie 9 miesięcy
Rózia, 4 lata i 7 miesięcy
Adelka, 5,5 miesiąca

Dobra, przyznaję się - są wakacje i mi się nie chce. Zebrałam rozproszone wpisy facebookowe z ostatniego miesiąca. Jakoś tak się stało, że zdecydowanie zdominowała je Panna Środkowa:

- Mamo, chyba musisz mi kupić małe skrzypce. 
- Taak, a po co? - udaję głupią, bo, mimo że uważam wykształcenie muzyczne za bardzo ważne, rzępolące dziecko to ostatnia rzecz, której chcę słuchać popołudniami.
- Bo ja chcę się uczyć grać.
- To może zacznij się uczyć na jakimś instrumencie, który mamy w domu: na pianinie albo gitarze?
- Na pianinie już umiem.


Dziewczyny oglądają Małą syrenkę. Rózia jest głodna.
- Hurra!! - woła Rózia.
- Ale Róziu - tłumaczy Lila - nie ciesz się, przecież książę żeni się z tą złą wiedźmą!
- Ale ja sie cieszę, bo tata mi zrobi jajko - odpowiada z politowaniem w głosie młodsza.


- Mamo, ta ciocia wyglądała na sto lat.
- Ile? Jesteś pewna!?
- No. Wyglądała jak na-sto-latka.


- A takie drzewo, na którym rosną żołędzie, to się nazywa domek.


Pojechałam z dzieciakami do kooperatywy, pakować pomidorki i inne. Właśnie ważyłam ogórki, kiedy doszedł mnie głos mojego dziecka:
- Zaraz się posikam, zaraz się posikam.
Biegnę, młoda stoi i jęczy pod damską toaletą, w której ktoś jest.
Ciągnę ją do męskiego.
- Ale, ale tam jest taki znaczek, że tam wchodzą chłopcy...
- Chcesz wejść tam, gdzie chłopcy, czy się posikać?
- No dooobra.
- I co, zdążyłaś?
- Tak.
- Uff. Czyli majtki suche.
- Mokre.
- No to trudno. Ściągaj. Będziesz chodziła bez.
- Ale jak ja przeżyję bez majtek!
- Normalnie. Wiesz, kiedyś dzieci latały bez majtek i jakoś przeżywały.
- I były wesołe i szczęśliwe?
- Na pewno były. Ale wiesz co, nie pokazuj nikomu, że nie masz majtek, ok?
- Nawet Lili?!


W domku jest zapalona mała lampka i świetlówka pod kredensem.
Róża: tato, daj mi latarkę, bo w moim łóżku jest strasznie ciemno i nie wiem, w którą stronę się mam położyć. Bez latarki w tym łóżku NIE WYTRZYMAM!

- Dzieci, natychmiast wypuśćcie tę dżdżownicę na trawkę!
- Ale tato, ale ona ma urodziny, musimy jej dać prezent!
- Wypuśćcie ją, ona sie boi.
- Nie boi się, bo ona nie ma oczu.
- Boi! I w tej chwili ją wypuśćcie!
- No dooobra. Lila, a zrobimy jej takie okno w ziemi, żeby mogła patrzeć na świat?
- Najpierw ją musimy nazwać. BĘDZIESZ SIĘ NAZYWAĆ PATRYCJA!

Dziewczyny łapią mrówki i wkładają do wiaderka.
Róża: Teraz im musimy znaleźć jakiegoś mrówkojada.

Lilka:
"Mamo, powiedzieć ci, jak wyglądała sytuacja?! Rozmawiam sobie z Adelką i właśnie byłyśmy w środku rozmowy, a tu przyszła Rózia i też zaczęła rozmawiać z Adelką! No tak nie może być!"

Oglądamy mecz.
- Mamo, a którzy są dobrzy, a którzy źli?


Na działkę przyjechał wujek. Rózia leci do lodówki i przynosi mu butelkę piwa.
- Oo, kto ci powiedział, że mam ochotę na piwo?
- Ja sama myślę - dumnie i z właściwą sobie godnością odpowiedziała zapytana.


Adelka ma problem z zaśnięciem. Tymczasem dziewczyny szaleją pod drzwiami.
Piotr wkurzony wychodzi i każe im być cicho. Zero reakcji, as usual.
- Zachowujesz się okropnie - mówi w końcu do Róży.
- To ty się zachowujesz okropnie - odparowuje czterolatka.
- Nie bądź bezczelna - tatusiowi puszczają nerwy.
- Jesteś głośniejszy ode mnie - z zimną krwią kpi Różyczka.


A tymczasem Adelce... nie wystarcza już krab z karuzelki. Teraz zjada karuzelkę. CAŁĄ! DUŻO, DUŻO!! 


A kiedy już zje, bawimy się w dementorów.

20 lip 2016

Trzy panny wesołe

              Lilka, 5 miesięcy
                                                        Rózia, 5 miesięcy
                                                                                                           Adelka, 4 miesiące


13 cze 2016

O samodzielności

Lilka, 6 lat i 7 miesięcy

Uparła się, żeby pójść samodzielnie na plac zabaw.
- Może z Rózią? - zagajam, bo chyba bardziej zaufaniem darzę zgrany team cwanej czterolatki twardo stąpającej po ziemi i eterycznej sześciolatki, która niby rozsądna, ale jest w stanie zapomnieć, po co wyszła z domu. Puszczenie Lili solo pachnie mi kłopotami.
Jednak Rózia się nie kwapiła, a Lilianka twardo i z wyraźną ekscytacją nastawała na uzyskanie pozwolenia samodzielnego opuszczenia budynku.
- No dooobrze - zgodziliśmy się w końcu, choć miałam w żołądku spory kłębek strachu, bo to i samodzielnie, i przez przejście dla pieszych (ze światłami, ale ulica to ulica). Kazałam młodej szybko wracać, bo nie wiem, jak długo potrafiłabym siedzieć w domu i na nią czekać.
Lila wyszła, za chwilę ruszył za nią Tatuś Kochany na przeszpiegi - niby to po piwo na meczyk, ale przy okazji zerknie.
Spotkali się w drodze powrotnej - Lilka już zmierzała do domu, pomna obietnicy.

Potem zwierzała mi się tonem śmiałka, który udziela wywiadu po samodzielnym zdobyciu Czomolungmy. Na wózku. Podczas burzy. Z ręką w gipsie.
- Ja wróciłam szybko, bo pamiętałam, że ci obiecałam, że wrócę szybko. I wiesz, jak szłam tak sama, to się czułam taka odważna. I pomyślałam, że chcę dalej iść tą drogą.

Ach. Moja mała-duża córeczka.





A tymczasem Adelka:

24 maj 2016

O czasie. Tym czasie.

Adelka, 3 miesiące i 5 dni

Musiałam poodkurzać - Adel lubi takie atrakcje, więc posadziłam dziecko w leżaczku, niech się uczy.
Dziecko prezentowało się nieco smętnie (prorokuję jej taki sam stosunek do porządków, jak reszty mojej rodziny...), zatem w ramach uatrakcyjnienia czasu wolnego odpakowałam grzechotkę, którą dostało niedawno.
Dziecko nie okazało grama zainteresowania, nadal smętnie patrzyło w dal, na próby włożenia grzechotki do łapy (sama jeszcze nie potrafi chwycić zabawki) zareagowało anemicznie, robiąc rybią dłoń i natychmiast wypuszczając grzechotkę.
- Trudno, kiciu, widać to jeszcze nie ten czas - powiedziałam na pocieszenie, wspominając jak dwumiesięczna Lilka-hero dzierżyła krzepko grzechotki i zagadywała do nich uprzejmie - i wyszłam z pokoju przynieść odkurzacz. Nieinteresującą grzechotkę położyłam gdzieś przy nóżkach Adelki.

Po powrocie zastałam widok. Widok mnie zaskoczył:

Ale co tak patrzysz? Chyba mogłam, nie?




12 maj 2016

O prostocie


Adelka, 2 miesiące i 3 tygodnie

Wchodzę kilka dni temu do pokoju, gdzie zostawiłam małego Adela fikającego na dywanie, a tam nad młodą wisi Róźka i śpiewa jej własnego pomysłu piosenkę z refrenem "Adelko mała, jesteś doskonała".

Można docenić poetyckie zapędy czterolatki, można nie doceniać - ale nie sposób nie zgodzić się z treścią. Adelka jest wcieleniem tej słodkiej, uroczej dziudziusiowatości z reklam kremu do pupska czy innych niemowlęcych utensyliów, a przy tym jest dziecięciem tak niekłopotliwym, że z obawą czekam na moment, kiedy wyjdę sama na spacer, bo zapomnę, że mam w domu jakieś niemowlę.

Młodsza siostra Lili i Rózi ochoczo przygarnęła sztandarowe cechy szczególne obydwu, dbając jednakowoż o to, żeby nie szarżować, jak siostry, i nie imponować nikomu ani niepohamowaną żarłocznością, jak malutka Różyczka, ani umiłowaniem snu na granicy somnolencji, jak młodziutka Lilianka.
Adelka wirtuozersko wyważa wszelkie niemowlęce zachowania, jedząc chętnie, aż będzie syta i ani trochę dłużej, zasypiając wtedy, kiedy jest zmęczona i śpiąc do chwili, aż się wyśpi albo znów jest głodna, a w międzyczasie rozdając zniewalające bezzębne uśmiechy.
Jest nieprzeciętna w swojej przeciętności, perfekcyjna w działaniu według planu, niespotykanie przewidywalna, jest podręcznikowym modelem niemowlęcia, niewystępującym w naturze.

I oby nie była potem podręcznikowym modelem zbuntowanej nastolatki, bo sobie z Tatusiem Kochanym nie poradzimy. Amen.


Tu Adelka rozkminiająca nową zabawkę. Gra - cieszymy się. Nie gra - czekamy, aż zagra. Proste? Proste.



11 maj 2016

Dyplom

Lilianka, 6,5 roku

Tatuś Kochany skomentował "Kiepsko trochę, żadnego postępu od zeszłego roku".


Finały. Liliana o mało co nie weszłaby na scenę, ponieważ - pochłonięta duszą i ciałem konsumpcją ciastka - przeoczyła fakt, że wyczytano jej nazwisko. Stąd podczas występu na gali rozdania nagród była nieco rozkojarzona.
Jakie szczęście, że w czasie samego konkursu dzieci nie były niczym częstowane! Lila przepadłaby z kretesem, pokonana przez podstępne węglowodany i tłuszcze.

Jak widać, panie wypisujące dyplomy od dwóch lat ignorują fakt, że Liliana ma tylko jedno "n" w imieniu. Trudno, przeżyjemy.

27 kwi 2016

Konkurs recytatorski 2

Lila, 6,5 roku

Rok temu było tak. I tak.
W tym roku Lilka znowu startuje w konkursie. Dzisiaj był występ. Wyniki wkrótce.

Tu filmik wykonany trzęsącą się ręką matki. Zdecydowanie nie do Oscara, ale coś tam widać.

Trochę artystkę rozpraszają katar i za duże butki (cudem znalezione dziś w pawlaczu, bo matka, kompletując strój, zapomniała kompletnie o dołach i mało brakło, a Lilka poszłaby się prezentować w czystych inaczej adidaskach), ale nieśmiało uważam, że jest moc.

Zapewne duży w tym udział pożyczonej na tę okazję sukienki wizytowej, którą Lila jest zachwycona i która dodaje jej otuchy. Latała dziś w niej po domu od 8 rano i zadawała szyku. Całe szczęście udało mi się ją namówić, żeby do śniadania założyła fartuszek.





22 kwi 2016

A ten szczypiorek ma być gruby czy cienki?

Lilka, 6 lat, 5 miesięcy 

Ile razy słyszeliście od rodziców "Wynieś śmieci!"? Rodziców, żon, mężów...
A kto pamięta, kiedy był ten pierwszy raz?
Lilka weszła dziś do pokoju Adelki (a raczej "pokoju z Adelką", bo swojego własnego młoda się jeszcze nie dorobiła i kto wie, czy to kiedykolwiek nastąpi), pociągnęła noskiem i skonstatowała, że wyczuwa coś jakby nikły fetorek. "Nikły fetorek" jest tu określeniem odnarratorskim, nie przeceniajmy sześciolatki. Tym niemniej - woniało. Kosz na pieluchy zawieszony na łóżeczku, niezależnie od tego, jak szczelną ma klapę, jest wynalazkiem tyleż wygodnym, co wymagającym bardzo regularnej obsługi.

Już w czynie społecznym podnosiłam się z wyrka, na którym spędzałam właśnie z Adelką przemiłe tête-à-tits, kiedy zaświtała mi zrodzona z lenistwa myśl, że Lilka jak na najstarszą córkę ma coś za mało obowiązków:

- Lilcia, wyniesiesz te pieluchy na śmietnik, co?
- Ale jaaa? - młoda osłupiała i od razu zaczęła się bronić - Nie, ja nie wyniosę! Ja się boję!
- Czegóż się boisz niebogo? Śmietnika czy pieluch?
- Boję się sama wyjść z domu.
Oj, niedobrze. Upupiłam dziecko.
- Słoneczko, przecież to tylko na podwórko i z powrotem, dasz radę. Wyjdziesz, wyrzucisz, wrócisz. Zajmie ci to minutkę. Tata może patrzeć z balkonu.
Lila z wahaniem przyznała mi rację, a pocieszająca myśl o tacie na balkonie dodała jej otuchy.

Do wyprawy przygotowała się rzetelnie. Buty, kurtka, czapka, szalik (tak, proszę Państwa, mamy kwiecień, ale Lila dba o siebie).
Podobnie do śmieciowego show przygotowuje się Różyczka, gotowa kibicować wyczynowi siostry z wyżyn balkonu.
- No, Różyczko - poważnie uświadamia Lila młodszą siostrę - ja teraz na chwilę wyjdę. Nie bój się, jak mnie nie będzie, pójdę tylko wyrzucić śmieci i zaraz wrócę.

Lila wyszła.
Werble.
Za chwilę wróciła:
- Mamo, ale daj mi jakąś gumkę, dobrze?
- Po co ci gumka?
- Żeby mi się drzwi nie zamknęły.
No tak, drzwi na podwórko się zatrzaskują, wprawdzie da się je przytrzymać kawałkiem sznurka zahaczonym o klamkę i hak na ścianie, sznurek ten jednak regularnie ginie i co chwilę trzeba wieszać kolejny.
- Myszko, jak ci się zatrzasną, to wejdziesz drzwiami od ulicy. Otworzysz sobie kodem.

Zaniepokojona zwiększającą się trudnością misji Lila trwożliwie zgadza się na rozwiązanie z kodem do domofonu.

Wyszła.
Na balkon wkracza Tatuś Kochany (cały w bieli) z kamerą. Nie, nie żartuję.
Tatuś Kochany nagrywa unikalny dokument, na którym uwiecznione jest, jak jego pierworodna:
1. Maszeruje dziarsko w kierunku kontenerów na śmieci.
2. Wraca i pyta, do którego z nich ma wrzucić worek. Po uzyskaniu odpowiedzi, maszeruje ponownie.
3. Wraca i oznajmia, że ten kosz jest za wysoki i ona nie potrafi wrzucić tam śmieci. Po uzyskaniu porady, żeby zrobiła to umiejętnym rzutem zza główki, znika za murkiem.
4. Po sekundzie wraca, pytając, czy ma te pieluchy wyrzucić z workiem, czy bez worka.
5. Po uzyskaniu wyjaśnienia dopełnia misji i nie doznając uszczerbków na ciele i umyśle pokonuje drogę śmietnik-mieszkanie, po drodze dzielnie radząc sobie z domofonem.

Po powrocie dzieli się jeszcze refleksją, wygłoszoną z poważną miną i filozoficznym zaśpiewem:
Ja tak sobie pomyślałam: "nigdy tego nie robiłam, ale przecież kiedyś muszę się nauczyć".

Łzy wzruszenia, oklaski, kurtyna.





15 kwi 2016

Opiekunka

Lilka, 6 lat, 5 miesięcy i 2 tygodnie


Lila przynosi mi kubeczek:
- Proszę, OTO kubeczek po rodzynkach Rózi.
- Macie już budyń - mówię.
- Dziękuję, ale na razie nie. Musimy dokończyć nasze zajęcia plastyczki-chorzyczki.
- Co!?
- Bo Rózia jest chora, więc jej zorganizowałam zajęcia plastyczne, żeby się nie nudziła. Potem przyjdę na budyń, a dla Rózi wezmę jeden na wynos.

Wchodzę, warsztat na łóżku rozłożony, animatorka dwoi się i troi, chora zachwycona.





A tymczasem Adelka...

14 kwi 2016

Adelka - niespieszne i mało interesujące doniesienia z frontu.

Adelka, 8 tygodni

Nie jest źle w domu z trójką, powiem Wam. Jeszcze nieźlej jest wtedy, kiedy starsza dwójka, albo choćby 50% tej dwójki spędza czas w przedszkolu i nie budzi najmłodszej atakami wylewnej prezentacji siostrzanych uczyć. Ani w ogóle niczym, amen. Ale wszystko do przeżycia. Tak że ten - niezdecydowanych w kwestii powiększania rodziny nieśmiało zachęcam.

Przez tych 8 tygodni zdążyliśmy mieć w domu dwa bardzo potężnie zakatarzone małe noski i jedną ospę (Lila). Najmłodsza, pasiona mlekiem z przeciwciałami, na razie nietknięta żadną zarazą - i niechże tak zostanie.
Pasienie przeciwciałami ma też dodatkowy efekt - trudno stwierdzić, czy uboczny, choć przy tym tempie nabierania masy chyba już tak. Adel rośnie nam w oczach, wczoraj popędziłam do sklepu po pieluchy "3" (3!), bo dwójkom zdarza się już czasem wypuścić górą bogatą zawartość.
Nawiasem mówiąc, "3" to rozmiar, na którym zakończyła swoją przygodę z pieluchami Lilka w wieku dwóch lat.

- A wiesz, mamo, Adelka ma trzech najlepszych kolegów - zagaja Rózia ostatnio.
- Tak? A kto to jest?
- Krab z karuzelki, cycuś i drugi cycuś.

Aha. W sumie racja. Z krabem przegrywamy wszyscy - jego jedynego Adela adoruje ostentacyjnie i bez umiaru. Warunkiem sprzyjającym jest położenie dziecka na przewijaku, najwyraźniej krab od dołu, czyli oglądany z łóżeczka, traci większość powabu.


Kąpiel była problematyczna, ba!, była niemożliwa dopóki nie pożyczyliśmy wiaderka do kąpania niemowląt. Adelka w wiadrze jest kwiatem lotosu.

Adoracja kraba. Krab z offu.

Tak tatuś hoduje sobie małego melomana.

Lilka jest ukochaną zabawką Adelki (drugą po krabie, rzecz jasna). Dobrały się idealnie: Lila może mówić, mówić i mówić niestrudzenie, w tym czasie Adelka bardzo uważnie się jej przygląda i słucha jak zaczarowana.

A tu już Adelka adoruje Adelkę. Lusterko przyjacielem każdej kobiety.

4 kwi 2016

I'm a dreamer...

Lilka, 6 lat i 5 miesięcy

Wychodzi z balkonu, gdzie stała, podziwiając okoliczności przyrody, i żali mi się smętnym głosem:
- Mamo, a Rózia mi nie pozwala spokojnie pomarzyć.
- Jak to? - pytam ostrożnie, nie bardzo kumając, o co jej chodzi.
- Bo ja bym sobie tak chciała popatrzyć na te kwiatki, na ptaszki, a ona mi ciągle gada i gada!

3 kwi 2016

O tym, jak Rózia nie została wegetarianką

Różyczka, 4 lata, 3 miesiące


- Mamo, co będzie dzisiaj na obiad? - spytała Rózia, dziecko głodne przez większą część życia.
- Kurczak i ryż z warzywami.
- To ja chcę tylko ryż.
- O, dlaczego?
- Nie będę jeść kurczaka - smutka minka mode on. - On kiedyś żył, mi jest szkoda kurczaczka, nie będę go jeść.
- Ale to nie jest taki mały żółciutki kurczaczek. To wieelki kurczak - mówię i obłuda tłumaczenia nawet mnie samą lekko zniesmacza, więc omal nie dodaję, że to wredne i głupie ptaszysko, które biło kolegów, pluło na chodnik i wyrażało się obelżywie o niepełnosprawnych. Czego nie robi matka, żeby nie musieć zmieniać planów obiadowych...
- Dużego też nie chcę. Ja w ogóle chcę jeść kurczaków! Ani innych zwierzątek. Nigdy!
Nie można zaprzeczyć, dziecko ma rację, empatia mu się włączyła, nie zamierzam walczyć z faktami, choć, szczerze mówiąc, bardzo nie mi się chce bawić w dietę wegetariańską czterolatki, skoro reszta rodziny jest mięsożerna - umiarkowanie mięsożerna, ale jednak. Tym niemniej - szanuję wybór małoletniej:
- Dobrze, kochanie, nikt ci nie każe jeść kurczaka, zjedz ryż.

Na to wchodzi Tatuś Kochany, wyjaśniam mu pokrótce, w czym rzecz. Tatuś, jedyny naprawdę zdeklarowany mięsożerca w naszym gronie, spogląda na mnie z lekkim politowaniem.
- Nie chcesz jeść kurczaka, tak? - upewnia się, kierując pytanie w stronę młodej adeptki wegetarianizmu.
- Nie chcę.
- A mięsko zjesz?
- Taaak! - rozpromienia się Rózia i ochoczo siada do obiadu.

Kwestie dietetyczno-etyczne zostają niniejszym odroczone do odwołania.

24 mar 2016

Z zabaw i gier dziecięcych

Lila, 6 lat i 5 miesięcy
Rózia, 4 lata i 3 miesiące

"Ja jestem ludzikiem, a ty mapą" - mówi jedna do drugiej.
W co bawią się moje dzieci? W Google Streetview...



Lila: ...i teraz się bawimy, że miałaś złamaną rękę - idź sobie znajdź jakiś gips. A ja byłam pielęgniarką, ale kotkiem, więc wcale mnie nie rozumiałaś, miau, miau.




Tu należy się słowo wstępu. W zeszłym roku zmieniłam imię. Oficjalnie, w papierach, na to, którego faktycznie używam. A wczoraj podsłuchałam taki dialog-zabawę:

Róża: Moja mama ma na imię Ida.
Lila: A moja Karolina.
 - Bo to jest ta sama mama.
- Nie, nie ta sama, one tylko tak samo wyglądają.
- No, mają takie same włosy i oczy...
- Ale pójdziemy na spacerek z moją mamą, ok?
- Z moją też.
- Nie, tylko z moją, bo twoja mama nam pozwoliła, żebyśmy szły z moją. Bo twoja jest w pracy. 


I obrazek.
Porządne cienie do powiek, 150 zł. Radość dziecka, bezcenna.

16 mar 2016

O hojności

Różyczka, 4 lata, 2 miesiące i 3 tygodnie

Dziewczyny dostały w niedzielę słodycze od Lilowej chrzestnej - po paczce czekoladek kinder, a dodatkowo Lilka wzbogaciła się o sześć jajek-niespodzianek i pozwolenie na zjedzenie jednego dziennie.

Dzisiaj Rózia, która siedzi w domu ze mną i Potężnym Katarem, wymyśliła, że przygotuje Lili niespodziankę: kiedy byłyśmy na spacerze, wyszukała dwa białe kamyczki (ostatnio znalazły sobie po jednym i chciały je pomalować, ale Lilka swój zgubiła tuż przed wejściem do domu i potem rozpaczała) - w domu włożyła kamyki do pudełeczka, dorobiła karteczkę "Dla Lili" i podekscytowana pobiegła do mnie:
- Mamo, ja tam chciałabym jeszcze coś dołożyć. Weź moją czekoladkę, dam Lili.
- Na pewno?
- Tak!
- Ale wiesz, że Lila ma swoje? I to nawet więcej niż ty. Nie będziesz żałować?
- Niee, ja przecież dla wszystkich jestem dobra.

No jest.

10 mar 2016

Tatuś Kochany

Lila, 6 lat i 4 miesiące
Róża, 4 lata i 2 miesiące
Adelka, 2 tygodnie
Tatuś Kochany, 4 razy tyle, co wszystkie córki naraz 

Lila urodziła się 2 listopada. Potrafiła przespać 6 h z rzędu i była wybitnie niekłopotliwa. Ale pierwszy raz wyszłam z domu bez dziecka 20 grudnia, żeby kupić prezenty świąteczne. Uwinęłam się z wszystkimi w 1,5 h, to był mój życiowy rekord podarunkowy (raczej niechlubny, bo niespecjalnie miałam czas na kreatywność), no, może porównywalny z obrobieniem wszystkiego w Dzień Darmowej Dostawy w grudniu 2011, kiedy leżałam w ciąży z Rózią.

Trzecie to jednak inna bajka. Luzik. Kąpanie co trzeci dzień, jak się akurat przypomni. Ubieranie body przez głowę jedną ręką. Brak dylematów typu "czy aby się najada" (jasne, że się najada, żre jak smok i sika jak drugi smok). Machnięcie ręką na hałas w domu (śpi to śpi, zbudzi się, to będzie obudzona). Unoszenie brwi na hasło "dieta matki karmiącej" i błyskawiczne wychodzenie na spacery, z przekonaniem, że jeśli się czegoś zapomni, to na pewno nie będzie to na tyle niezbędne, żeby się przejmować.

No i na scenę wkracza Tatuś, cały w bieli.
Niby siedział tam od początku, ale mimo wszystko jakoś tak nieśmielej. Może to moja wina, że wcześniej za bardzo chciałam być ekspertem od własnych dzieci i w Tatusia nie wierzyłam dostatecznie.
Tymczasem teraz został niepostrzeżenie ekspertem od Adelki.
I jakiś hormon mu się zaktywizował, dzięki któremu to on słyszy, że dziecko płacze. I on je potrafi uspokoić. Uśpić bez cycka. Odłożyć do łóżeczka.
Mogę nakarmić i pójść w długą, a nieustraszony Tatuś Kochany zostaje na posterunku, bawi, tuli i usypia.
Na trzecie dziecko to on namawiał mnie, ale kto wie czy - jeśli trend się utrzyma - na czwarte nie namawiałabym kiedyś ja jego. Oczywiście czysto hipotetycznie, bo wiadomo, że jestem już matczynym matuzalemem i, doprawdy, nie przesadzajmy z tą prokreacją.




3 mar 2016

Artystki

Lila, 6 lat i 4 miesiące
Róża, 4 lata i 2 miesiące


Dziewczyny, chore, trzeci tydzień spędzają ze mną w domu. Szukając pomysłów na rozrywki lepsze niż oglądanie bajek na youtube, odważam się na coraz ryzykowniejsze propozycje spędzania czasu.
Ta była sporym zagrożeniem dla moich farbek i pędzli - całe szczęście dziewczynki ambitnie potraktowały moje uwagi o konieczności mycia pędzelków i niemieszania kolorów wprost w słoiczkach - wszystkie materiały wyszły więc z przygody cało.

A tutaj dzieła:



23 lut 2016

W czapce urodzona

Lila, 6 lat i 3,5 miesiąca
Rózia, 4 lata i prawie 2 miesiące
Adelka, 4 dni

Nie poprawiajcie. Nie w czepku. W czapce. Nie zdążyłam zdjąć nawet czapki: odkąd przyjechałam na izbę przyjęć i zległam ostatkiem sił na szpitalnej kozetce, minęło jakieś 5 minut i już miałam Adelkę na brzuchu. Całą, zdrową i uroczą. Więc jeśli Wam mówią, drodzy Czytelnicy i drogie Czytelniczki "nie dajcie się nabrać, porody nie wyglądają tak jak w filmach, to musi potrwać" to, tego, nie zawsze wierzcie. Różnie bywa.

A teraz już nasza Ścichapęk Adela odżywia się zdrowo, nabywając przeciwciał broniących ją przed katarem obu siostrzyczek, a mama trenuje cierpliwość, pisząc niedominującą ręką na klawiaturze komputera.
Siostrzyczki nie mogły się doczekać najmłodszej, Róża zrobiła książeczkę "dziecko rodzi się bardzo łatwo" z wklejonymi wydrukami zdjęć noworodków - jak widać instrukcja okazała się pomocna - natomiast Lila przygotowała rysowaną książeczkę zdrowia z namalowanym m.in. syropem na kaszel i ciasteczkiem na odporność (widzę tu nową drogę dla marketingu farmaceutycznego). Oprócz tego po powrocie zostałam zasypana portretami swoimi i Adelki oraz bukietami kolorowych kwiatów wyprodukowanych techniką pasteli olejnych i upiększone sztuką zwijania w wachlarze-harmonijki.




Zdjęć Adeli w zasadzie nie ma potrzeby publikować, bo wygląda jota w jotę jak Róża.

O:





Cóż dodać? Jest super. Wszystkie trzy są do zacałowania. 
Idźcie i rozmnażajcie się, bo warto :*

18 lut 2016

Wymądrzale

Lilka, 6 lat i 3 miesiące


W radiu słychać reklamę jakiegoś specyfiku dla dzieci na przeziębienie.
Lila: My tego nie potrzebujemy.
Ja: Dlaczego? Przecież jesteście przeziębione. Tu Lila, nieodrodna córa swojego taty, zaczyna mi wyłuszczać:
Lekramy są potrzebne tylko tym, co w nich mówią. Jakby im też ktoś ciągle puszczał lekramy, toby wiedzieli, że są niepotrzebne. Chorym osobom nie są potrzebne lekramy, bo chore osoby mogą zapytać doktora.

17 lut 2016

Sposobem

Rózia, 4 lata i 2 miesiące


Lila próbuje kręcić hula-hop, nie wychodzi jej zupełnie, a Rózia na to:
- A ja już umiem. W przedszkolu się nauczyłam!
- I nie spada ci?
- Nie. Tylko muszę je trzymać.

10 lut 2016

Niedaleko pada jabłko

Lila, 6 lat i trzy miesiące z kawałkiem

Lila czyta na głos tytuł książeczki:
- "Sto obrazków dla maluchów". Ale tam nie jest sto, tam jest więcej.
- Skąd wiesz?
- Liczyłam. Ale już nie pamiętam ile, policzę znowu... Jest sto dwadzieścia siedem!

9 lut 2016

Znów o jedzeniu

Lila, 6 lat, 3 miesiące i tydzień
Róża, 4 lata i 1,5 miesiąca


Dziewczyny przekrzykują się po wejściu do domu:
- Mamo, dziś był pyszny obiadek w przedszkolu!
- Przepyszny, dostałam dokładkę klopsika!
- A podwieczorek to już w ogóle!
- No, ja zjadłam trzy dokładki!
- Trzy!? - wykrzykuję - Róża! I nie bałaś się, że pękniesz?
- Nie. Ale pani też się bała, że pęknę.

29 sty 2016

Starotki

Zbieram hurtem z ostatnich dni. Więcej jest Róziowych, bo przez zeszły tydzień siedziała ze mną w domu cały czas.

Rózia, 4 lata i miesiąc 
Lila, 6 lat i 3 miesiące

1. Moje dzieci oznajmiły mi, że będą się teraz bawić w tulanki-chowanki. Jest to ich autorska zabawa w chowanego, która polega na tym, że jedna tuli się do kota i - póki kot nie ucieknie - druga ma czas, żeby się schować.

2. Dziewczyny leżą w łóżkach po długich, męczących staraniach Tatusia Kochanego, żeby je tam wreszcie umieścić. Jeszcze chcą książeczkę (Tatuś Kochany czyta), jeszcze zegar ścienny "sam spadł" (Tatuś Kochany wiesza i strofuje dziewuchy), jeszcze "tato, wody" (Tatuś Kochany się irytuje) i "tato, zapal światło" (Tatuś Kochany zaraz wybuchnie). A na końcu desperacki akt - mimo wyraźnego zakazu Róża wyłazi z łóżka i biegnie do mnie... Tatuś za nią, nieźle zdenerwowany... Róża gorączkowo szepcze "mamo, tylko się szybko przytulę i już sobie idę, ok?". Przytulam, ale każę jej przeprosić tatę za wyłażenie z łóżka.
- Przepraszam, tatusiu - cichutko przymila się Róźka i wracają razem do jej pokoju. Tatuś Kochany zamyka drzwi, zza których dobiega triumfalny okrzyk: MISJA SKOŃCZONA, PRZYTULIŁAM SIĘ!!

3. - Mamo, a ostatnio w przedszkolu było takie picie i dla mnie ono było za słodkie! Tylko dla mnie było za słodkie!
- Kochanie, kiedy tak się zdarzy, zawsze możesz powiedzieć o tym pani i poprosić, żeby ci dolała wody.
- Ale wiesz, ono nie było aż tak bardzo za słodkie... Tak naprawdę to było pycha.

4. Rózia przerywa zabawę z siostrą w kotki, żeby do mnie podbiec: - Ja mówię po ludziemu, żeby ty mnie zrozumiałaś - głęboki wdech - kocham cię tak mocno, że chyba zawsze będę cię słuchać.

5. - Aaa, zmoczyłaś mi warkoczyki! - marudzi Rózia, którą Lila polewa wodą z prysznica.
- Warkoczyki są ważniejsze czy ty? - pyta retorycznie Lila, przejęta misją wykąpania młodszej siostry.

6. - Mamo, puść mi bajkę o pieskach.
- Już dziś jedną widziałaś, wystarczy.
- Ale puść mi tę bajkę!
- Możemy porobić coś innego.
- Chcę bajkę!
- Nie.
- To cię nie zaproszę na występ!
- Trudno.
Rózia przez chwilę milczy, po czym mruży oczy i cedzi przez zęby:
- Nie poddam się.

6 sty 2016

Dojrzałość

Rózia, 4 lata i 12 dni

Róża: Mamo, napisz to koleżankom, że już umiem wszystko jak dorosła!
- A co na przykład?
- Zapinać zamek w bluzie.
- To trochę mało. Coś jeszcze potrafisz?
- Obierać marchewkę. I dmuchać nos tak mocno, mocniutko jak dorosła. I napisz "umie pisać ta zdolna Róża"!

No, trochę umie pisać. Na przykład dzisiaj napisała to, ale z pomocą mamy, która podpowiadała kolejne literki. Tata był zachwycony.



A Rózia po robocie lekko, yyy, zatuszowana.