Kilka dni temu Lila postanowiła urządzić Adelce koci dzień.
Zaczęła od przewieszenia przez cały pokój pracowicie sklejanej girlandy z kotami (zdjęcie zrobione kapciem, sorry) i przygotowania kociej nakładki na Adusiowe krzesełko do karmienia.
Potem była szalona zabawa kocią piłeczką, sporządzoną przez Misstress of Ceremony ze zgniecionej kartki sklejonej taśmą.
Adela aż piała z radości, ganiając za piłką.
W programie jeszcze - Lila w stroju superkota, w kociej masce, kocie jedzenie (rodzynki zawinięte w papierki jak cukierki), wreszcie - kocia kanapka (tutaj akurat mój wkład był największy).
Dzisiaj powstał jeszcze wielki papierowy stojący kot z otwieranym pyskiem, do którego można włożyć udko z kurczaka (sklejone z dwóch połówek, z wyjmowaną kością i kawałkami mięska w środku!), a po jedzeniu - umyć zęby dołączoną kocią szczoteczką.
Chapeau bas, córeczko!