Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


22 kwi 2016

A ten szczypiorek ma być gruby czy cienki?

Lilka, 6 lat, 5 miesięcy 

Ile razy słyszeliście od rodziców "Wynieś śmieci!"? Rodziców, żon, mężów...
A kto pamięta, kiedy był ten pierwszy raz?
Lilka weszła dziś do pokoju Adelki (a raczej "pokoju z Adelką", bo swojego własnego młoda się jeszcze nie dorobiła i kto wie, czy to kiedykolwiek nastąpi), pociągnęła noskiem i skonstatowała, że wyczuwa coś jakby nikły fetorek. "Nikły fetorek" jest tu określeniem odnarratorskim, nie przeceniajmy sześciolatki. Tym niemniej - woniało. Kosz na pieluchy zawieszony na łóżeczku, niezależnie od tego, jak szczelną ma klapę, jest wynalazkiem tyleż wygodnym, co wymagającym bardzo regularnej obsługi.

Już w czynie społecznym podnosiłam się z wyrka, na którym spędzałam właśnie z Adelką przemiłe tête-à-tits, kiedy zaświtała mi zrodzona z lenistwa myśl, że Lilka jak na najstarszą córkę ma coś za mało obowiązków:

- Lilcia, wyniesiesz te pieluchy na śmietnik, co?
- Ale jaaa? - młoda osłupiała i od razu zaczęła się bronić - Nie, ja nie wyniosę! Ja się boję!
- Czegóż się boisz niebogo? Śmietnika czy pieluch?
- Boję się sama wyjść z domu.
Oj, niedobrze. Upupiłam dziecko.
- Słoneczko, przecież to tylko na podwórko i z powrotem, dasz radę. Wyjdziesz, wyrzucisz, wrócisz. Zajmie ci to minutkę. Tata może patrzeć z balkonu.
Lila z wahaniem przyznała mi rację, a pocieszająca myśl o tacie na balkonie dodała jej otuchy.

Do wyprawy przygotowała się rzetelnie. Buty, kurtka, czapka, szalik (tak, proszę Państwa, mamy kwiecień, ale Lila dba o siebie).
Podobnie do śmieciowego show przygotowuje się Różyczka, gotowa kibicować wyczynowi siostry z wyżyn balkonu.
- No, Różyczko - poważnie uświadamia Lila młodszą siostrę - ja teraz na chwilę wyjdę. Nie bój się, jak mnie nie będzie, pójdę tylko wyrzucić śmieci i zaraz wrócę.

Lila wyszła.
Werble.
Za chwilę wróciła:
- Mamo, ale daj mi jakąś gumkę, dobrze?
- Po co ci gumka?
- Żeby mi się drzwi nie zamknęły.
No tak, drzwi na podwórko się zatrzaskują, wprawdzie da się je przytrzymać kawałkiem sznurka zahaczonym o klamkę i hak na ścianie, sznurek ten jednak regularnie ginie i co chwilę trzeba wieszać kolejny.
- Myszko, jak ci się zatrzasną, to wejdziesz drzwiami od ulicy. Otworzysz sobie kodem.

Zaniepokojona zwiększającą się trudnością misji Lila trwożliwie zgadza się na rozwiązanie z kodem do domofonu.

Wyszła.
Na balkon wkracza Tatuś Kochany (cały w bieli) z kamerą. Nie, nie żartuję.
Tatuś Kochany nagrywa unikalny dokument, na którym uwiecznione jest, jak jego pierworodna:
1. Maszeruje dziarsko w kierunku kontenerów na śmieci.
2. Wraca i pyta, do którego z nich ma wrzucić worek. Po uzyskaniu odpowiedzi, maszeruje ponownie.
3. Wraca i oznajmia, że ten kosz jest za wysoki i ona nie potrafi wrzucić tam śmieci. Po uzyskaniu porady, żeby zrobiła to umiejętnym rzutem zza główki, znika za murkiem.
4. Po sekundzie wraca, pytając, czy ma te pieluchy wyrzucić z workiem, czy bez worka.
5. Po uzyskaniu wyjaśnienia dopełnia misji i nie doznając uszczerbków na ciele i umyśle pokonuje drogę śmietnik-mieszkanie, po drodze dzielnie radząc sobie z domofonem.

Po powrocie dzieli się jeszcze refleksją, wygłoszoną z poważną miną i filozoficznym zaśpiewem:
Ja tak sobie pomyślałam: "nigdy tego nie robiłam, ale przecież kiedyś muszę się nauczyć".

Łzy wzruszenia, oklaski, kurtyna.