Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


15 cze 2009

Długi weekend

Jedna z najbardziej wrednych niespodzianek, jaka może się zdarzyć w pierwszy dzień wolnego: znienacka obudziłam się z takim bólem gardła, jakbym przez sen jadła szaszłyki z kolczatek.
Znaczy ten ból znienacka, bo obudziłam się całkiem normalnie, w końcu wolne to wolne i nikt się nie będzie bawił w zrywanie skoro świt (owszem, Bazylia uwielbia tę zabawę, ale staramy się ją ignorować na tyle, na ile pozwalają nam nasze bębenki. Uszne). A poza tym wszystko jedno, czy tych psich, czy tych, w które się włazi w Morzu Śródziemnym. Kobiety w ciąży podobno są chaotyczne, nie zauważyłam.
Właśnie chciałam sobie zrobić mleko z miodem i cytryną. Na gardło. Chociaż tak naprawdę został mi już tylko katar. Gardło to była uwertura. Na katar mam też wodę morską w sprayu z apteki. Za 23 złote. Wrażenia mniej więcej takie, jak kiedy człowiek się podtapia w morzu. Dołożyłabym cztery razy tyle i mogłabym naczerpać sobie z Bałtyku, ile wlezie. Ale bez sprayu. Tylko ktoś musiałby mi powrót zasponsorować. Bo za dwie stówy to już wolę mieć katar.

A Akrobata mi się przyczepił do kręgosłupa i mało wystaje z przodu.
Akrobata na kręgosłupie wygląda tak: