Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


5 lut 2012

Działo się

A ponieważ się działo, nie bardzo mi się chciało siadać i o tym pisać, bo jakoś tak.

Panna Lilcia dwa tygodnie temu postanowiła się ogrzać w mroźny styczniowy wieczór bardzo gorącą kawą, w związku z czym pobiłyśmy własny rekord częstotliwości odwiedzin gabinetów lekarskich, bo wykwalifikowana i profesjonalna służba medyczna codziennie musiała Lilutowi zmieniać opatrunek na rączce - i chwała Bogu, bo matka by się pewnie przy tym zapłakała, a już na pewno nie potrafiłaby wiązać bandaża w tak wykwalifikowaną i profesjonalną kokardkę, jak służba medyczna.
Ale było minęło, możemy teraz już z autopsji potwierdzać, że na dziecku się goi jak na psie albo nawet lepiej. Lila dziś rano chwaliła się wszem, wobec i wielokrotnie, że ślupek już odpadł, że loćka się wygoiła i że teraz jeśt lósiowa, ale za niedługo będzie taka siama - i tu pokazywała drugą, nietkniętą przez napoje kofeinowe.

Poza tym Lilianka w czasie tych dwóch tygodni nauczyła się mówić non stop z przerwami na sen (bo na jedzenie już nie) i pewnie kiedyś nas to zmęczy, ale na razie jesteśmy zachwyceni Liliną kreatywnością w tworzeniu niekończących się monologów.

Zapałała także uczuciem do rozgwiazd (!), każe je sobie pokazywać na googlowych obrazkach, a kiedy, korzystając z odejścia Lili od kontemplacji morskich stworzeń na moim monitorze  (o! łaaał! cio to jeeeeś?! Lośjaśdy cy nie? A popać! Iiiii, tu jeś taka s oćkami lośjaśda!) włączę w przeglądarce coś dla normalnych, Lila przybiega, zerka mi przez ramię i z oburzeniem napomina sce lośjaśdy psecies!! 
Przy mojej ostatniej próbie urozmaicenia sobie rozkosznych chwil z dziewczątkami (jedna wisi na cycku, druga zmusza do wgapiania się w rozgwiazdy) digitalną rozmową z mężem, Lilka zaczęła zdrapywać paluchem z monitora i tak już zmniejszone do absurdu i zepchnięte w sam róg okienko komunikatora, tłumacząc mi, że tam taką kalką* się zahaciły te lośjaśdy...

* kartką 

A Rózia? Rózia rośnie, okrągleje, o ile większe zokrąglenie jest jeszcze w ogóle możliwe i - proszę Państwa! - pięknie się uśmiecha. Świadomie. Choć na razie z rzadka, więc albo jeszcze nie wytrenowała dostatecznie nowej umiejętności, albo po prostu uznała, że nie ma po co, bo świat jest zimny i gra w kółko tę samą kołysankę Brahmsa, a żarcie monotonne i pryska po oczach.