Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


24 mar 2016

Z zabaw i gier dziecięcych

Lila, 6 lat i 5 miesięcy
Rózia, 4 lata i 3 miesiące

"Ja jestem ludzikiem, a ty mapą" - mówi jedna do drugiej.
W co bawią się moje dzieci? W Google Streetview...



Lila: ...i teraz się bawimy, że miałaś złamaną rękę - idź sobie znajdź jakiś gips. A ja byłam pielęgniarką, ale kotkiem, więc wcale mnie nie rozumiałaś, miau, miau.




Tu należy się słowo wstępu. W zeszłym roku zmieniłam imię. Oficjalnie, w papierach, na to, którego faktycznie używam. A wczoraj podsłuchałam taki dialog-zabawę:

Róża: Moja mama ma na imię Ida.
Lila: A moja Karolina.
 - Bo to jest ta sama mama.
- Nie, nie ta sama, one tylko tak samo wyglądają.
- No, mają takie same włosy i oczy...
- Ale pójdziemy na spacerek z moją mamą, ok?
- Z moją też.
- Nie, tylko z moją, bo twoja mama nam pozwoliła, żebyśmy szły z moją. Bo twoja jest w pracy. 


I obrazek.
Porządne cienie do powiek, 150 zł. Radość dziecka, bezcenna.

16 mar 2016

O hojności

Różyczka, 4 lata, 2 miesiące i 3 tygodnie

Dziewczyny dostały w niedzielę słodycze od Lilowej chrzestnej - po paczce czekoladek kinder, a dodatkowo Lilka wzbogaciła się o sześć jajek-niespodzianek i pozwolenie na zjedzenie jednego dziennie.

Dzisiaj Rózia, która siedzi w domu ze mną i Potężnym Katarem, wymyśliła, że przygotuje Lili niespodziankę: kiedy byłyśmy na spacerze, wyszukała dwa białe kamyczki (ostatnio znalazły sobie po jednym i chciały je pomalować, ale Lilka swój zgubiła tuż przed wejściem do domu i potem rozpaczała) - w domu włożyła kamyki do pudełeczka, dorobiła karteczkę "Dla Lili" i podekscytowana pobiegła do mnie:
- Mamo, ja tam chciałabym jeszcze coś dołożyć. Weź moją czekoladkę, dam Lili.
- Na pewno?
- Tak!
- Ale wiesz, że Lila ma swoje? I to nawet więcej niż ty. Nie będziesz żałować?
- Niee, ja przecież dla wszystkich jestem dobra.

No jest.

10 mar 2016

Tatuś Kochany

Lila, 6 lat i 4 miesiące
Róża, 4 lata i 2 miesiące
Adelka, 2 tygodnie
Tatuś Kochany, 4 razy tyle, co wszystkie córki naraz 

Lila urodziła się 2 listopada. Potrafiła przespać 6 h z rzędu i była wybitnie niekłopotliwa. Ale pierwszy raz wyszłam z domu bez dziecka 20 grudnia, żeby kupić prezenty świąteczne. Uwinęłam się z wszystkimi w 1,5 h, to był mój życiowy rekord podarunkowy (raczej niechlubny, bo niespecjalnie miałam czas na kreatywność), no, może porównywalny z obrobieniem wszystkiego w Dzień Darmowej Dostawy w grudniu 2011, kiedy leżałam w ciąży z Rózią.

Trzecie to jednak inna bajka. Luzik. Kąpanie co trzeci dzień, jak się akurat przypomni. Ubieranie body przez głowę jedną ręką. Brak dylematów typu "czy aby się najada" (jasne, że się najada, żre jak smok i sika jak drugi smok). Machnięcie ręką na hałas w domu (śpi to śpi, zbudzi się, to będzie obudzona). Unoszenie brwi na hasło "dieta matki karmiącej" i błyskawiczne wychodzenie na spacery, z przekonaniem, że jeśli się czegoś zapomni, to na pewno nie będzie to na tyle niezbędne, żeby się przejmować.

No i na scenę wkracza Tatuś, cały w bieli.
Niby siedział tam od początku, ale mimo wszystko jakoś tak nieśmielej. Może to moja wina, że wcześniej za bardzo chciałam być ekspertem od własnych dzieci i w Tatusia nie wierzyłam dostatecznie.
Tymczasem teraz został niepostrzeżenie ekspertem od Adelki.
I jakiś hormon mu się zaktywizował, dzięki któremu to on słyszy, że dziecko płacze. I on je potrafi uspokoić. Uśpić bez cycka. Odłożyć do łóżeczka.
Mogę nakarmić i pójść w długą, a nieustraszony Tatuś Kochany zostaje na posterunku, bawi, tuli i usypia.
Na trzecie dziecko to on namawiał mnie, ale kto wie czy - jeśli trend się utrzyma - na czwarte nie namawiałabym kiedyś ja jego. Oczywiście czysto hipotetycznie, bo wiadomo, że jestem już matczynym matuzalemem i, doprawdy, nie przesadzajmy z tą prokreacją.




3 mar 2016

Artystki

Lila, 6 lat i 4 miesiące
Róża, 4 lata i 2 miesiące


Dziewczyny, chore, trzeci tydzień spędzają ze mną w domu. Szukając pomysłów na rozrywki lepsze niż oglądanie bajek na youtube, odważam się na coraz ryzykowniejsze propozycje spędzania czasu.
Ta była sporym zagrożeniem dla moich farbek i pędzli - całe szczęście dziewczynki ambitnie potraktowały moje uwagi o konieczności mycia pędzelków i niemieszania kolorów wprost w słoiczkach - wszystkie materiały wyszły więc z przygody cało.

A tutaj dzieła: