Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


26 gru 2013

Dwulatka

Rózia, równo dwa

- Róziu, a wiesz, co dzisiaj jest? Masz uro...
- ...dzinki. Dzie jeś mój tolt?



A tu solenizantka przy torcie. Widoku tortu Wam oszczędzę, ale smakował lepiej niż wyglądał, co nie znaczy, że doskonale :)





19 gru 2013

Jasełka w przedszkolu

Najpierw występ - Lila na scenie, Róźka na widowni - potem wspólne prace plastyczne. Obie dziewuszki dawały z siebie wszystko.


Intymność

Rózia, za tydzień skończy dwa lata


Rózia wchodzi za mną do łazienki.
- Ja paciem - informuje uprzejmie.
- Widzę, kochanie - odpowiadam również uprzejmie, choć bez entuzjazmu.
- Kaćka teś paćsi - oznajmia Rózia, pokazując mi gumową kaczuszkę, którą trzyma w rączce. Nasłuchuje:
- O, siusiu! Bawoo!! - Rózia klaszcze z rozmachem, po czym każde mi szybko się odsunąć, bo musi przecież spuścić wodę ("Ja pućsić!!").
Teraz oglądamy bajki, bo kaczka chciała.

13 gru 2013

Mamo, mam nowego przyjaciela

Rózia, dwa lata bez 13 dni

Ostatnio Rózia przy obiedzie zapragnęła nakarmić kotka. Ponieważ prawdziwy z niespecjalnym entuzjazmem podszedł do faszerowania go ryżem ze szpinakiem, ofiarą opiekuńczych instynktów młodej padł święty kotek z obrazka fundacji Kocie Życie (nieodparcie kojarzy mi się z tymi rozdawanymi przez księży chodzących po kolędzie).
Rózia bardzo sprawiedliwie dzieliła - łyżeczka dla niej, łyżeczka dla kotka.
Następnego dnia okazało się, że opieka nad płaskim sierściuchem nabrała charakteru stałego i kotek był namiętnie częstowany mandarynkami i pojony z plastikowego klocka mającego imitować butelkę.
Może kupić Rózi lalę, co?






9 gru 2013

Mistrz szukania

Różyczka, rok, 11 miesięcy i dwa tygodnie

Rózia jeździ ze mną po sklepie wózkiem na zakupy, wcina bułę i narzeka, że chce jej się pić.
- Czekaj, zaraz poszukamy jakiegoś picia.
- Piciu, dzie jećteś?! Piciu, tu jećteś? Piciu!!

6 gru 2013

O miłości

Rózia, rok, 11 miesięcy i 11 dni

Poszliśmy z dziewczynami na mikołajki do firmy Tatusia Kochanego. Lila i inne przedszkolaki występują, deklamują, śpiewają, w tym czasie Rózia albo przykleja mi się do pleców, kiedy kucam, uśmiercając tym samym stabilizację obrazu w moim obiektywie, albo domaga się cycka, albo podnosi sobie bluzeczkę po szyję i prezentuje zebranym, jak bardzo okrągły ma brzuszek - jednym słowem: nudzi się, jest jej źle i domaga się uwagi. Wreszcie wyczekiwany moment - rozdanie prezentów. Panie przedszkolanki wnoszą gigantyczne torby z wielkimi maskotkami w środku. Wiemy, bo Róźka zrobiła już rekonesans. Nie da się jej odciągnąć od toreb. Podbiega albo podkrada się na brzuchu i usiłuje zawłaszczać pluszowe zwierzaki, a kiedy bierzemy ją na ręce, wyrywa się, wije i urządza brewerie.
Uspokajamy, że zaraz dostanie swój.
I nagle konsternacja.
Dla Róźki nie ma prezentu.
Jakimś cudem nie dotarł do nas mail o tym, że powinniśmy zgłosić nasze dziecko do mikołajkowej paczki. Lila, jako firmowy przedszkolak, dostanie prezent z automatu (uff), ale Róża nie.
Biegnę, wyciągam z torebki skitraszone tam na czarną godzinę jajko-niespodziankę, pakuję do małej torebeczki, podpisuję "Rózia" i podrzucam Mikołajowi.
Po kolejnych minutach wrzasków Róźka dostaje swój prezent, radośnie odpakowuje to biedne czekoladowe jajko, połowę zjada.
- Rózia, jeszcze masz drugą połowę. Zjedz! - poganiam, zniechęcona widokiem rozmaślającej się na ciepłych paluszkach czekoladki.
- Nie! Lili! - woła Różyczka i przeciska się z czekoladką w wyciągniętej łapce przez tłumek oczekujących jeszcze na prezent w poszukiwaniu siostry.
Wróciłam do domu z wielkim pluszowym kocurem i dwiema najukochańszymi siostrzyczkami, jakie znam.


Mikołajki

Lila, 4 lata, miesiąc i 4 dni
Rózia, rok, 11 miesięcy i 11 dni


Reakcja Lili na mikołajowe prezenty "Mamo, Mikołaj jest bardzo miły! Te prezenty są DOSKONAŁE!"
Reakcja Rózi "Moje! Moje! Moje! Moje! Moje!"

5 gru 2013

Lekoman

Rózia, rok, 11 miesięcy i 10 dni

Róźka po kąpieli wychodzi z brodzika, patrzy na apteczkę, pokasłuje wymownie, patrzy na mnie. Nie reaguję. Kaszel wzmaga się na sile, po czym urywa i samozwańcza pani doktor ordynuje: "ilopku Józi dać".
- Róźka, nie dostaniesz syropku, ty udajesz, wcale nie jesteś chora.
- Józia ola. Tyci-tyci ola. Ilopku daj.