Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


27 cze 2013

Thriller

Lilka, 3 lata, 7 miesięcy i 25 dni
Rózia, 1,5 roku

Podsłuchane z kuchni. Rózia - jak zwykle entuzjastycznie. Lila - rzeczowo i bez emocji:

- Lala!
- To nie jest "lala", tylko Pamtur.
- Lala!
- Oj, ktoś tu przezywa Pamtura. Chyba będę ci musiała włożyć patyk do oka. Nie bój się, to boli tylko trochę.

25 cze 2013

Blond Mata Hari, vol. 2

Kilka dni temu:

Tatuś Kochany: Lila, i co kupiłyście z mamą w sklepie?
Lila: Czekoladki dla ciebie na Dzień Ojca.
TK: I to pewnie miała być tajemnica, nie?
Lila: Noo...

24 cze 2013

Bajecznie

Lilka, 3 lata, 7 miesięcy i 3 tygodnie

- Lila, chodź, uczeszę cię.
- Nie, ja dziś chcę być rozpuszczona. Bo ja dziś chce być sarenką.
- Yyy?... A może syrenką?
- A, no tak.


23 cze 2013

Krajobraz (po bitwie) z urwiskiem w tle

Róźka, 1,5 roku za 3 dni

O Róźce będzie. Bo Róźka jest urwisem. Okropnym. I gdyby nie te loczki, słodkie oczka, dzióbek wysunięty do całowania i maślano-chlebkowy zapach, którym emanuje, zwłaszcza o poranku, bo potem jest już na ogół wysyfiona i zapach zostaje przytłumiony przez inne, mniej rozkoszne... gdyby nie to, dawno już wisiałaby na tablica.pl w kategorii "Oddam za darmo lub wymienię".


Do wpisu zainspirowało mnie dzisiejsze wydarzenie: piękne czekoladki kupione dla dziadka z okazji Dnia Ojca nie zostały w porę usunięte poza zasięg tłustych łapek i opakowanie zostało sprawnie zdemolowane, a czekoladki upstrzyły dywan, niezbyt, zauważmy ze skruchą, czysty.

Zaczęłam w myślach inwentaryzować Rózine przewinienia ostatniego tygodnia i wyszło mi, że to musiałby być najdłuższy post tego blogu. Z barwniejszych:
- Rozwinięcie całej rolki papieru toaletowego reklamowanego jako najdłuższy. Reklama prawdę Ci powie, ale cóż z tego, kiedy Róźka woli przekonać się na własne oczy. Ze sto metrów ma ta rolka, przysięgam. Na zdjęciu poniżej dodatkowo karmi papierem bidet.


- Wybieranie łyżką do lodów (sic!) wody z klozetu (sic!) i wlewanie jej do kociej kuwety (sic!).
- Proces odwrotny: narzędzie to samo, naczynia te same, ale tym razem trociny wędrują do kibelka.
- Każdy poranek Rózia zaczyna zdrowo od niewielkiej porcji royal canina dla kotów sterylizowanych. Kiedyś jeszcze na naszą prośbę wypluwała, teraz ucieka, żeby skonsumować w kąciku.
- Włazi na duży stół w salonie i próbuje jeździć na koronkowej serwecie.
- Na parapet też się gramoli. Sprytnie jej to idzie, lepiej niż Lilce.


- Po każdym posiłku na podłodze lądują najpierw ewentualne resztki jedzenia, następnie widelczyk/łyżeczka i talerzyk/kubeczek. Z im większym hukiem, tym lepiej. Przestawiliśmy się na plastik, ale od biedy arcoroc daje radę, tylko kiedy czasem nie wytrzyma Rózinego impetu, jest ból, bo rozpada się na paskudnie małe i kłujące kawałki.
- Regularnie przekrada się do łazienki, żeby potem zostawić odkręconą wodę w bidecie i mokry chlew dookoła.
- A ostatnio urwała mi zausznik z okularów, o.

I jest, wyobraźcie to sobie, tak słodka, że się jej to natychmiast wybacza i jeszcze sporo naddatku zostaje po bilansie strat i zysków. Ech.




17 cze 2013

Współczesna młodzież, ta

Rózia, 1,5 roku za 9 dni
Lila, 3 lata, 7 miesięcy i 15 dni

Róźka włazi mi do pokoju, jak mnie tam nie ma, szybko odpala kompa, potem gramoli się na krzesło, rozsiada się, klika myszką i z rozmachem wali łapami w klawiaturę (coś jakby Rachmaninow w wersji na małe rączki i shift). A na to jeszcze wparza Lila, próbuje siłą ściągnąć Róźkę z krzesła i krzyczy "Już dość, idź, teraz ja będę mamą!". Ciężko ma człowiek w tym XXI wieku, mówię wam...

16 cze 2013

Edukacja domowa

Rózia, 1,5 roku za 10 dni

Dziadek odwiedził dziewczynki i prowadzi konwersację z młodszą:
- Rózia, a jak robi krówka?
- I-ooo, i-ooo!
- Hmm, nie, to osiołek. A krowa? Kto daje mleko? - drąży dziadek.
- Mama! - radośnie wykrzykuje Różyk.

14 cze 2013

Dziecko techniki

Lila, 3 lata, 7 miesięcy i cóś
Róźka, prawie 1,5 roku

Wracałyśmy razem autem z przedszkola Lilki. Starsza prowadzi ożywiony dialog z młodszą:
- Rózia, a powiedz "kotek".
- Jaja.
- A jak robi króliczek?
- [Róźka paszczą symuluje chrupanie marchewki]
- A powiedz "piłka".
- Bam.
- A jak robi piesek?
- ...
- No, jak robi piesek!?
- ...
- O, Rózia się zawiesiła. Jak tablet.

13 cze 2013

O oswajaniu lęków

Lilka, 3 lata, 7 miesięcy i 11 dni

Dużo można o Lili powiedzieć, ale na pewno nie można zarzucić jej brawury. Łagodnie mówiąc. Przemilczmy, po kim to odziedziczyła, ale po kimś musiała. Na drabinki nie wlezie, bo za wysoko, a jak przez pomyłkę wlezie, to nie zejdzie, bo za wysoko. Z wysokiej zjeżdżalni - tak, ale za rączkę. Na basenie - owszem, ale tylko do kolan. Na rowerku hamuje nogami, kiedy jej się wydaje, że jest za szybko... Trzeba jednak przyznać, że strach rzadko kiedy silniejszy jest od ciekawości, więc nawet jeśli mała ostatecznie spanikuje, nie można powiedzieć, że nie próbowała.

A teraz do sedna. Od miesiąca Tatuś Kochany popyla do roboty na rowerze. Głównymi ideami patronującymi przedsięwzięciu były: a. nabranie krzepkości, hartu, kondycji, mocy i wigoru, b. zaoszczędzenie na paliwie. I o ile punkt pierwszy, jak i jego realizator, powoli nabierają kształtów, o tyle punkt drugi był dotychczas wstydliwie pomijany z racji tego, że paliwa zmarnowaliśmy przez ten okres dwukrotnie więcej: podczas gdy Tatuś Kochany nabierał krzepkości, hartu et caetera, ja zawoziłam Liliankę do przedszkola i po nią przyjeżdżałam, chociaż mieści się ono piętro niżej niż pokój, w którym pracuje Tatuś. Trasa robiona dotychczas samochodem dwa razy dziennie, teraz była pokonywana x 4. W związku z rażącym marnotrawstwem zdecydowaliśmy się przekonać Liliankę do jeżdżenia z tatą na foteliku rowerowym. I tu zaczęły się schody.

Lilianka stanowczo odmówiła. Po pierwszej próbie - przyznaję, trochę na siłę - połowa mieszkańców tej ulicy, której bloki mają balkony z widokiem na nasze podwórko, wyległa do okien z ciekawości, któż tak maltretuje biedne dziecko, że owo drze się wniebogłosy i nie pozwala oglądać "Rozmów w toku". Tak. To my.
Druga próba wyglądała następująco:

- Lilusiu, ale czego ty się boisz?
- Bo tu jest wy, wy, wysooko!! - wykrzyczała Lilusia między jednym spazmem a drugim.
- Ale popatrz, kiedy tatuś trzyma cię na rękach, jest dużo wyżej, a się nie boisz.
- Ale tu się ki, kiiiiwaa...
- Popatrz: będziesz przypięta, możesz nawet trzymać się taty, tyle dzieci jeździ z rodzicami, masz taki piękny nowy kask...
- Nie, nie, nie!
- Lila, ale chociaż usiądź!
- A, a, ale jak nie będziesz je, je, jechać...
Wsiadła, ryknęła, kazała się natychmiast zdjąć.
- Ja chcę jechać na swoim rowerku!!
- Liluś, ale na twoim rowerku nie dogonisz tatusia. Pojedziesz do przedszkola razem z tatą, jak Jurek, zobaczysz, będzie super.
- Nie, nie, nie!
Tutaj nastąpiła część mało wychowawcza:
- Lila... Jeśli przejedziesz się kawałek z tatusiem, dostaniesz ode mnie jajko-niespodziankę.
Lilianka na chwilę popadła w stupor, po czym ryknęła strasznym płaczem, znamionującym cały tragiczny wybór między żądzą czekoladki i ogromnym strachem przed rowerem taty. W końcu zdecydowała, że pojedzie.
Płacz, ryk, gil, dreszcze ze strachu i mantra "nie tak szybko, nie tak szybko, nie tak szybko", choć Tatuś jechał już tak wolno, że na granicy upadku. W domu Lila zjadła zachłannie obiecaną nagrodę i zażądała jeszcze na deser biszkopcik. Dostała. Drugi biszkopcik. Nie dostała.
- Liluś, już ci wystarczy tych słodyczy...
- ...Chcę na rower!
- Hmm. Chcesz na rower dla roweru czy dla biszkopta?
- Dla biszkopta! I za płakanie.
- Za płakanie? Nie rozumiem.
- Bo jak będę na rowerze, to mnie to... rozweseli - powiedziała jeszcze ze łzami strachu w oczach nasza córka i po tym wyznaniu przejechała jeszcze z tatą kilka kilometrów, a dzień później wybrała się do przedszkola i z powrotem, wcale już nie płacząc. Małe kobiety są tak samo dziwne jak duże.

PS 1 Tu dodam, że dla Tatusia Kochanego wejście na rower w tym roku też nie było takim "hop", zobaczcie sami - klik.
PS 2 Róźka oczywiście przejechała się z Tatusiem z ochotą wielką. I bardzo lubi przymierzać kask, na który mówi "papa", czyli czapka.


9 cze 2013

Znowu o kasie

Lilka, 3,5 roku w zaokrągleniu

Przypomniał mi się dialog sprzed kilkunastu dni:

- Mamo, a kiedy pojedziemy do Isternej?
- Do Istebnej. Za niedługo. Jeśli tylko nie zepsuje się nam samochód.
- A ja bym chciała, żeby się zepsuł! Niech się zepsuje i wtedy kupicie nowy!
- Nie, kochanie, nie mamy pieniędzy na nowy samochód. Gdyby się zepsuł, nie mielibyśmy auta w ogóle.
- Kupicie, kupicie. Taki mały.
- Ale na mały też nie mamy pieniędzy.
- To kupcie tylko dla mnie. Może być škoda.
- Lila, ale zrozum, że nie stać nas teraz nawet na małe autko! Mamy mało pieniędzy.
- A może możesz kupić trochę pieniędzy? Kup dużo pieniędzy za mało, co?

Usypianie

Rózik, 1,5 roku bez 17 dni

Chyba zaliczyłyśmy dziś pierwszy poważny dialog. W wolnym tłumaczeniu to było coś jak:
- Córeczko, dziś niespodzianka, usypia mama, a nie tata, cieszysz się?
- Nie, mamusiu, spadaj na drzewo, zawsze usypiał mnie tata i tym razem też sobie tego życzę, jeśli nie masz nic przeciwko.

W wersji dosłownej brzmiało:
- W górze tyle gwiazd, w dole tyle miast, gwiazdy miastom dają znać...
- Mamo?
- Tak, córeczko?
- Tata.
- Nie, dzisiaj ja usypiam.
- Ne, tata.

I tata przyszedł i uśpił. Jak zwykle. Ja się do tego nie nadaję, w usypianiu za bardzo wkurza mnie fakt, że młode ciągle nie śpi.

Pyskacz

Lila, znów Lila. 3,5 roku. Około.

- Lila, możesz wyrzucić te papierki?
- Nie!
- A niby czemu?
- A bo one są takie niewyrzucalne.

8 cze 2013

A a a, kotki dwa

Lilka, 3,5 i jeszcze troszkę

Ja nie wiem, czy to jest normalne. Ale dzieci generalnie nie są normalne, więc chyba jest. Lila nie umie zamykać oczu. No serio. Zasłania rękami albo się marszczy jak shar pei, ale i tak coś tam widzi. Tak zwyczajnie, zamknąć powieki i trzymać zamknięte - poza możliwościami. Niedawno próbowałam zgłębić frapujące zjawisko, bo wydawało mi się, że młoda trochę ściemnia:
- Lilka, zamknij na chwilę oczka.
- ... Nie umiem!
- No ale jak to!? Spróbuj.
- Nie da się.
- Lila, ale w takim razie jak ty zasypiasz, skoro nie umiesz zamykać oczu? Przecież kiedy śpisz, masz zamknięte.
- Mrugam, mrugam, aż zasnę - odpowiedziała poważnie.

7 cze 2013

Krzysiu, prowadź!

Lilka, 3,5 roku z dokładką

Lila jest zafascynowana nawigacją samochodową. Kiedy jechaliśmy w góry, w trosce o rychłe osiągnięcie mety każde zdanie pilota powtarzała z nabożeństwem (dość ożywionym jak na nabożeństwo, dodajmy, no ale jednak) i specjalną dedykacją dla kierowcy "Tatusiu, a pan powiedział za dwieście metrów skręć w prawo, tatusiu, a pan powiedział jedź prosto, tato, a pan powiedział skręć łagodnie w lewo, a co to znaczy łagodnie?".
Z czasem dziecko się rozkręciło i zaczęło powtarzać kreatywnie. Na przykład chichotliwie oznajmiło nam "A teraz skręć bardzo w lewo na trawę".

5 cze 2013

A może poste restante?

Lilka, 3 lata, 6 miesięcy i 3 dni

Moja mama przyszła do nas, ale w progu zawróciła jeszcze, żeby wyjąć listy ze skrzynki pocztowej.
Lila: A gdzie jest babcia?
Ja: Poszła do skrzynki.
Lila: Hi, hi, taka duża babcia w skrzynce.

3 cze 2013

Wyjazdowo

Lilka, 3 lata i 7 miesięcy
Rózia, rok, 5 miesięcy i tydzień

Z okazji Dnia Dziecka wyjechaliśmy w góry. Nie zamierzając ich deptać, bynajmniej, chcieliśmy się tylko troszkę poopalać i pooddychać wyżynnym powietrzem (niniejsze zdanie jest sponsorowane przez geminaty).
Z opalaniem było bardziej niż różnie, oddychanie wyszło nam już lepiej, zapewne mamy w tym większe doświadczenie.
Ośrodek, do którego się wybraliśmy z dzieciarnią, jest zaopatrzony we wszystko, czego dziecku potrzeba do szczęścia (huśtawki, drabinki, trampolina, ogródek - Lila; stołówka - Rózia), jest też wyjątkowo pokrętny, w związku z czym każdy, kto tam zawita po raz pierwszy, błądzi po korytarzach jak źdźbło w krowich żołądkach. Lila radziła sobie całkiem nieźle, choć zdarzało jej się trochę pobłądzić ("A gdzie jest jadalnia, bo ja jeszcze nie wiem, bo ja jestem jeszcze taka, yyy, średnia"), Rózia nie radziła sobie wcale, ale też nikt po niej tego nie oczekiwał, a ona sama i tak zawsze sprawia wrażenie, że radzi sobie świetnie. We wszystkim.
Koniec ględzenia, teraz foty.

Dwa kogutki



Trochę pleneru




Trochę sportu



Trochę ukochanej rozrywki


(Ta, wiem, wredna jestem)