Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


23 cze 2013

Krajobraz (po bitwie) z urwiskiem w tle

Róźka, 1,5 roku za 3 dni

O Róźce będzie. Bo Róźka jest urwisem. Okropnym. I gdyby nie te loczki, słodkie oczka, dzióbek wysunięty do całowania i maślano-chlebkowy zapach, którym emanuje, zwłaszcza o poranku, bo potem jest już na ogół wysyfiona i zapach zostaje przytłumiony przez inne, mniej rozkoszne... gdyby nie to, dawno już wisiałaby na tablica.pl w kategorii "Oddam za darmo lub wymienię".


Do wpisu zainspirowało mnie dzisiejsze wydarzenie: piękne czekoladki kupione dla dziadka z okazji Dnia Ojca nie zostały w porę usunięte poza zasięg tłustych łapek i opakowanie zostało sprawnie zdemolowane, a czekoladki upstrzyły dywan, niezbyt, zauważmy ze skruchą, czysty.

Zaczęłam w myślach inwentaryzować Rózine przewinienia ostatniego tygodnia i wyszło mi, że to musiałby być najdłuższy post tego blogu. Z barwniejszych:
- Rozwinięcie całej rolki papieru toaletowego reklamowanego jako najdłuższy. Reklama prawdę Ci powie, ale cóż z tego, kiedy Róźka woli przekonać się na własne oczy. Ze sto metrów ma ta rolka, przysięgam. Na zdjęciu poniżej dodatkowo karmi papierem bidet.


- Wybieranie łyżką do lodów (sic!) wody z klozetu (sic!) i wlewanie jej do kociej kuwety (sic!).
- Proces odwrotny: narzędzie to samo, naczynia te same, ale tym razem trociny wędrują do kibelka.
- Każdy poranek Rózia zaczyna zdrowo od niewielkiej porcji royal canina dla kotów sterylizowanych. Kiedyś jeszcze na naszą prośbę wypluwała, teraz ucieka, żeby skonsumować w kąciku.
- Włazi na duży stół w salonie i próbuje jeździć na koronkowej serwecie.
- Na parapet też się gramoli. Sprytnie jej to idzie, lepiej niż Lilce.


- Po każdym posiłku na podłodze lądują najpierw ewentualne resztki jedzenia, następnie widelczyk/łyżeczka i talerzyk/kubeczek. Z im większym hukiem, tym lepiej. Przestawiliśmy się na plastik, ale od biedy arcoroc daje radę, tylko kiedy czasem nie wytrzyma Rózinego impetu, jest ból, bo rozpada się na paskudnie małe i kłujące kawałki.
- Regularnie przekrada się do łazienki, żeby potem zostawić odkręconą wodę w bidecie i mokry chlew dookoła.
- A ostatnio urwała mi zausznik z okularów, o.

I jest, wyobraźcie to sobie, tak słodka, że się jej to natychmiast wybacza i jeszcze sporo naddatku zostaje po bilansie strat i zysków. Ech.