Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


16 lut 2012

Mimochodem


Lila w domu przy stole:
- Bedem śpokojnie jadłam.
Zaciekawiona niespodziewanym wyznaniem rozpoczynam śledztwo:
- Hmm, a w żłobku niektóre dzieci jedzą niespokojnie?
- Tak.
- A które?
- Lilka!

- Nie płaczem dzisiaj.
- Aha. A kiedy płakałaś?
- W śłopku.
- A dlaczego?
- Loksianka udesiła.
- Roksanka cię uderzyła? A ty ją też uderzyłaś?
- Tak.
- I Roksanka też płakała?
- Tak.


Aha. Znaczy - radzi se. 

Róźnice

Podstawowa jest taka, że Lila śpi, a Rózia nie śpi. Nie żeby cały czas, ale jeśli chodzi o hierarchię potrzeb i upodobań u Lilki od samego początku wyraźnie rysowała się piramida:
1. sen
2. zabawa (czytaj: grzeczne i ciche zajmowanie się sobą)
3. jedzenie

U Różyczki schemat ten prezentowałby się raczej:
1. jedzenie
2. jedzenie
3. jedzenie

Rózia owszem, zaśnie, czasem nawet na całą dobę, ale kiedy nie ma nastroju do spania, to niczym jej się do tego nie zmusi, choć włączenie odkurzacza bywa dość mocną kartą przetargową...
Te monotematyczne upodobania odbijają się zresztą na wadze - obecne Róźkowe gabaryty Lilianka osiągnęła w mozole i znoju... pod koniec 4. miesiąca życia.
Lila w obecnym wieku Róźkowym grzecznie przesypiała w nocy osiem godzin, co wspominamy z łezką w oku, bo teraz się nie zanosi - patrz hierarchia potrzeb. Rózia potrafi nie zasnąć nawet na zimowym spacerze i łypać ciekawskim okiem przez mroźną godzinę (podejrzewam, że Lila do czwartego miesiąca w ogóle nie wiedziała, że jest na jakimś spacerze, albowiem zasypiała przed wyjściem i budziła się 2 godziny po powrocie do domu).
No nic. 
Przeżyjemy.

Róź ślicznie się śmieje, posiada bardzo cenną umiejętność nieprzesikiwania się w nocy na wylot razem z materacykiem i od urodzenia jest odporna na wszystkie moje dietetyczne ekscesy (wstrzymałam się jeszcze tylko z grochem, fasolą i kapustą, poza tym Rózia przyjęła wdzięcznie swoim - wówczas kilkudniowym - jestestwem nawet smażoną rybkę i morze czekolady). To ostatnie jest zresztą mieczem obosiecznym, bo mając gdzieś dietę matki karmiącej, nie powinnam liczyć na szybki powrót do figury, hm, w zasadzie to szansa na "szybki" już dawno minęła.

A tu nasza niemal ośmiotygodniowa  panienka i jej wysiłki uniesienia dwóch podbródków