Podstawowa jest taka, że Lila śpi, a Rózia nie śpi. Nie żeby cały
czas, ale jeśli chodzi o hierarchię potrzeb i upodobań u Lilki od samego
początku wyraźnie rysowała się piramida:
1. sen
2. zabawa (czytaj: grzeczne i ciche zajmowanie się sobą)
3. jedzenie
U Różyczki schemat ten prezentowałby się raczej:
1. jedzenie
2. jedzenie
3. jedzenie
Rózia
owszem, zaśnie, czasem nawet na całą dobę, ale kiedy nie ma nastroju do
spania, to niczym jej się do tego nie zmusi, choć włączenie odkurzacza
bywa dość mocną kartą przetargową...
Te monotematyczne upodobania
odbijają się zresztą na wadze - obecne Róźkowe gabaryty Lilianka
osiągnęła w mozole i znoju... pod koniec 4. miesiąca życia.
Lila w
obecnym wieku Róźkowym grzecznie przesypiała w nocy osiem godzin, co
wspominamy z łezką w oku, bo teraz się nie zanosi - patrz hierarchia
potrzeb. Rózia potrafi nie zasnąć nawet na zimowym spacerze i łypać
ciekawskim okiem przez mroźną godzinę (podejrzewam, że Lila do czwartego
miesiąca w ogóle nie wiedziała, że jest na jakimś spacerze, albowiem
zasypiała przed wyjściem i budziła się 2 godziny po powrocie do domu).
No nic.
Przeżyjemy.
Róź
ślicznie się śmieje, posiada bardzo cenną umiejętność nieprzesikiwania
się w nocy na wylot razem z materacykiem i od urodzenia jest odporna na
wszystkie moje dietetyczne ekscesy (wstrzymałam się jeszcze tylko z
grochem, fasolą i kapustą, poza tym Rózia przyjęła wdzięcznie swoim -
wówczas kilkudniowym - jestestwem nawet smażoną rybkę i morze
czekolady). To ostatnie jest zresztą mieczem obosiecznym, bo mając
gdzieś dietę matki karmiącej, nie powinnam liczyć na szybki powrót do
figury, hm, w zasadzie to szansa na "szybki" już dawno minęła.
A tu nasza niemal ośmiotygodniowa panienka i jej wysiłki uniesienia dwóch podbródków
Hm, ale jak już sie kiedyś w końcu tak naprawdę, tak mega mocno naje, to może zacznie więcej spać ;)
OdpowiedzUsuń