Lilka, ponad cztery lata
Róźka, prawie dwa
Czwartek. Szósta trzydzieści. Wstajemy, idziemy do kuchni na kawę. Ze swojego pokoju przychodzi Lila. Robimy wielkie oczy, bo na ogół nasze poranki nie obfitują w takie rozkosze, jak widok dziecka uśmiechniętego, kompletnie ubranego (!), niemal gotowego już do wyjścia. Obfitują natomiast w polecenia, prośby, krzyki, błagania i połajanki, z których statystycznie najczęstsze są: "już jest późno", "nie ma na to teraz czasu" i "Lila, ile razy mam ci powtarzać?!".
I co się okazuje? Nasza sprytna córka ściągnęła piżamkę tuż przed zaśnięciem, założyła dwie bluzeczki, majtki, skarpetki i spodenki, wszystko po to, żeby zyskać trochę czasu po przebudzeniu. Chytrze.
Za to nasza młodsza córka, o czym dowiedzieliśmy się od mojej mamy, która poprzedniego wieczoru opiekowała się dziewczynkami, tuż przed snem rozebrała się do naga i bawiła się w łóżeczku w stercie ciuchów, które samodzielnie wygrzebała z szuflady obok. Prawdopodobnie usiłowała naśladować starszą, ale umiejętności starczyło jej tylko na etap początkowy.
Do dziś usiłujemy zwalczyć megakatar, którego się nabawiła, ale wierzymy, że zabawa była tego warta.