Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


13 cze 2016

O samodzielności

Lilka, 6 lat i 7 miesięcy

Uparła się, żeby pójść samodzielnie na plac zabaw.
- Może z Rózią? - zagajam, bo chyba bardziej zaufaniem darzę zgrany team cwanej czterolatki twardo stąpającej po ziemi i eterycznej sześciolatki, która niby rozsądna, ale jest w stanie zapomnieć, po co wyszła z domu. Puszczenie Lili solo pachnie mi kłopotami.
Jednak Rózia się nie kwapiła, a Lilianka twardo i z wyraźną ekscytacją nastawała na uzyskanie pozwolenia samodzielnego opuszczenia budynku.
- No dooobrze - zgodziliśmy się w końcu, choć miałam w żołądku spory kłębek strachu, bo to i samodzielnie, i przez przejście dla pieszych (ze światłami, ale ulica to ulica). Kazałam młodej szybko wracać, bo nie wiem, jak długo potrafiłabym siedzieć w domu i na nią czekać.
Lila wyszła, za chwilę ruszył za nią Tatuś Kochany na przeszpiegi - niby to po piwo na meczyk, ale przy okazji zerknie.
Spotkali się w drodze powrotnej - Lilka już zmierzała do domu, pomna obietnicy.

Potem zwierzała mi się tonem śmiałka, który udziela wywiadu po samodzielnym zdobyciu Czomolungmy. Na wózku. Podczas burzy. Z ręką w gipsie.
- Ja wróciłam szybko, bo pamiętałam, że ci obiecałam, że wrócę szybko. I wiesz, jak szłam tak sama, to się czułam taka odważna. I pomyślałam, że chcę dalej iść tą drogą.

Ach. Moja mała-duża córeczka.





A tymczasem Adelka: