Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


1 mar 2015

Baba u lekarza

Rózia, 3 lata, 2 miesiące i ciut

Rózia zawsze dziarsko chodziła do lekarzy. I dziarsko się czuła w poczekalni. Potem jej przechodziło. Dawała nogę sprzed gabinetu, udawała, że jest tu tylko przypadkiem i właśnie wybiera się do domu, a zaciągnięta przemocą do środka z początku ryczała niestrudzenie, a z czasem wystarczało jej przerażone zesztywnienie podszyte milczącym oporem. Generalnie - nie było łatwo.

Ostatnio dziewczyny trochę niedomagały (któż domaga w tej inwazji wirusów na Polskę?), Rózia jakby dłużej, więc po 5. dniu gorączki uznaliśmy, że powinien ją obejrzeć specjalista.

Rózia weszła do gabinetu. Rozejrzała się. Powiedziała "dzień dobly". Usiadła na obrotowym krzesełku i otworzyła dziób tak, że można jej było zajrzeć prawie do żołądka.
- Teraz muszę obejrzeć uszka - powiedział niepewnie pan doktor, ośmielony zachęcającym wstępem.
Rózia uśmiechnęła się wyrozumiale i nastawiła uszka do oględzin - najpierw prawe, a następnie lewe.
Po czym na widok stetoskopu podciągnęła bluzeczkę pod samą brodę i grzecznie czekała, aż zostanie osłuchana.
- Ale jesteś zuch - skomentował z zachwytem pan doktor.
- Bo ja wiem wsystko, co sę lobi u lekaza - życzliwie wyjaśniła Rózia, po czym dodała w moją stronę: - Ja poznaję tego pana doktola. On ma zawse w misecce cukielki.