Rózia, 2 lata, 4 miesiące i 3 tygodnie
Obie panny stacjonują dziś w domu w charakterze obiektów do cackania się z.
Katar, pretensje do świata i podwyższona temperatura, oraz - na przekór wszystkiemu - niespożyta energia.
Liliana zaliczyła wczoraj pierwsze swoje warsztaty plastyczne, wykleiła z papierów piękny domek i huśtawkę, a dziś od rana żyć mi nie daje: zarządziła warsztaty domowe, samodzielnie zrobiła konika na karuzeli, a potem z rozpędu machnęła huśtawkę i zjeżdżalnię.
Rózia - a jakże - wtórowała starszej, wycinając nożyczkami fantazyjne kształty i smarując je obficie klejem, z naciskiem na obficie.
Prace w całości samodzielne:
Róźka trzeci dzień gorączkuje, rano była rozpalona, więc chciałam zmierzyć temperaturę, żeby sprawdzić, czy mam jej podać coś na obniżenie.
- Rózia, nie wiesz, gdzie jest termometr?
- Moze w łazience?
- Nie ma. Tata go dziś rano znalazł, ale nie widzę, gdzie położył, może do niego zadzwonię, co?
Tu Rózia patrzy na mnie wielkimi oczami i gwałtownie protestuje:
- Mamo, ale do telmometlu nie mozna zadzwonić!