Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


28 sie 2015

Romansowo

Różyczka, 3 lata i 8 miesięcy


- Róziu, a ten chłopiec, co krzyczał za tobą w przedszkolu, że go kochasz, to jak ma na imię?
- Nie wiem, ale go kocham.

24 sie 2015

Róża

Różyczka, 3 lata i 8 miesięcy


- Mamo, bardzo dobre było to z cynamonem - chwali Róża.
- Ale to nie było z cynamonem!
- No tak, ale już się nauczyłam mówić cynamon, to mówię cynamon. Kiedyś mówiłam cyMAnon, pamiętasz?


Młoda zajada kisiel jabłkowy z daktylami, komentując beztrosko "On tylko wygląda jak kupa, tylko wygląda".


- Mamo, mamo, mamo, MAMO, MAMOOO!!!
Lecę do młodzieży, lekko zaniepokojona:
- Co?!
- A Lila na mnie powiedziała, że jestem krzykacz!


Well...

11 sie 2015

Wyjazdowo

Lilka, 5 lat i 9 miesięcy
Rózia, 3 lata i 7 miesięcy

Przypadkiem byłyśmy przez kilka dni na wschodnich rubieżach. Z atrakcji - klasztor z naturalną klimatyzacją, bardzo pożądaną przy tych nienormalnych temperaturach, jeziorko do taplania się, bardzo pożądane z tych samych powodów oraz Biedronka - bo jakie miasto, takie atrakcje.

Wynotowałam w podróży kilka godnych uwagi zdarzeń i dialogów:

Lila: Tato, daj mamie te twoje ziarenka.
Tatuś Kochany: Jakie ziarenka?
Lila: Te, z których się robi dzidziusia.
Ja: Ale ja nie chcę już więcej dzidziusiów!
Lila: Dobrze, tato, to daj jakiejś innej pani.


Rózia: - Mamo, pojedziemy znowu do kaczora?!
- Do jakiego kaczora?
- No do KACZORA! Proszę!
- Ale...
- To jest taki sklep z jedzeniem!
Aha. McDonalds. Jeden raz, w podróży, człowiek zgrzeszy i potem ma za swoje.


 Lilka wywaliła się na kolana trzeci raz w ciągu kilku dni. Znowu zdarte. Strup koło strupa, ranka obok ranki.
- Ojej, chyba będziemy ci musieli kupić ochraniacze na kolanka - żartuję.
- No! - zapala się Lilka - a mamo, a mogą być różowe?


Ponieważ jadaliśmy w klasztorze i mieszkaliśmy w przyklasztornych budynkach, gawędziliśmy sobie czasem z przebywającymi tam duchownymi. W dzień wyjazdu przy śniadaniu rozgorączkowana Róża dopytuje:
- Mamo, ale gdzie jest ten książę, co ja go tak lubię? Musimy go znaleźć, bo ja MUSZĘ mu podać rączkę! Chodź, ja go tam widziałam koło ubikacji, idziemy poszukać.

Zguba się znalazła w klasztornej jadalni, "książę" był bardzo uradowany Róziową atencją.