Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


24 lut 2012

O wchodzeniu oknem

Lilianka pasjami uwielbia słodycze. A ponieważ mam ambicję wyhodowania społeczeństwu dwóch dziewuch bez ponadprogramowego tłuszczu, próchnicy i rozregulowanego metabolizmu (czyli bez tego, czego sama dorabiam się z uśmiechem na usmarowanym czekoladą ryju wtedy, kiedy Lila nie widzi), słodycze są wydzielane w minimalnych ilościach i w miarę możności w wersji bardziej eko, co zapewne doprowadzi za niedługo do braków magazynowych w europejskich silosach z rodzynkami.
Dziś Lila, po zjedzeniu góry rodzynek, posypaniu ją górą żurawiny, spróbowaniu "jaśnego miodku" i "ciemnego miodku" zażądała jeszcze ciasteczka.
Odmówiłam.
Ryk i mendzenie.
Odmówiłam znów.
Ryk większy i mniej wyraźne mendzenie przez łzy.
Ponownie nie dałam się zmiękczyć.
Mendzenie skutecznie zablokowane przez potworny bulgot w nosie. Histeria. Korzystając z okazji, że moje potwornie skrzywdzone dziecko poszło się wyryczeć do swojego pokoju, uciekam przed natrętem na drugi koniec mieszkania.
Przyszła.
- Jeśtem kotek, wieś?
- Aha?...
- Kotek je ciaśtećko!
- Nie, kotki nie jedzą ciasteczek.
- Jecąąąą! Ryk. Mendzenie. Bulgot.

Kolejne podejście:
- Chce monke!
- Co chcesz? Nie rozumiem.
- Monke. S safki takiej dlefnianej.
- Aaa, mąke. I co z nią będziesz robić?
- Ciasto.

Dzisiaj

Przysłówek uniwersalny.
Również dzięki temu, że "wczoraj" trudno wymówić, wiem, bo ćwiczyłyśmy.

Lilianka - zafascynowana kiełkowaniem fasolki mung, która, trzeba jej przyznać, rośnie jak głupia - komentuje zatem: "o, dzisiaj była mała, a dzisiaj juś ulosła! I dzisiaj będzie jesce duza". Witamy w bezczasie.

22 lut 2012

Koniugacja kreatywna

Najbardziej kreatogenny jest na razie czasownik "prać".

Było już plalka pla, było wyplamy kotka, a z kolei dziś lajtuzki się pierzą.

20 lut 2012

Rytuał przejścia

- Róźka, czemu beczysz, ty głupolku?
- Lusia nie jeśt pupolek!
- Taa, a co jest?
- Lusia jeśt tietonka, jak Lila.

 I tak Róża została przyjęta do klubu. Tylko jak my sobie poradzimy z dwiema biedronkami w domu?

Kolokacja

Do ważnych faktów czasami
dojść może między piętrami

Na przykład wczoraj Lilka w drodze windą na piąte nauczyła się mówić "autko" zamiast "auko". Została nagrodzona brawami i od razu przetestowaliśmy ją pod kątem majtek, które dotąd wymawiane były jako "majki". Udało się.
Od tej chwili te dwa słowa są już nierozłączne. Kiedy rano wybierałyśmy z Lilką ubranko do żłobka, poprosiła o majtki i z radością dodała autko!

19 lut 2012

Propozycja nie do odrzucenia

Przychodzi do mnie rano Lila.
- Chcę jeść!
- Hmm, to trochę mamy problem, bo zabrakło chleba.
Błysk w oku.
- A moze ciastecko? Moze ciastecko chupionce sjemy, co?

18 lut 2012

Wersal

Cienkuje, puściłam ponka.

 Zwroty grzecznościowe jeszcze się Lili trochę mylą.

Przechodniu, waż słowa!

Popularna w naszym domu scena podyktowana najpewniej moim zodiakalnym baraństwem:

- Cholera jasna!! - krzyczę.
- Co?! - odkrzykuje Tatuś Kochany.
- Aa, już nic. Wydawało mi się.

Kurtyna jednak tym razem jeszcze nie zapadła, bowiem nastąpiło nieoczekiwane interludium performed by Lila:

- I nie maś cholely jaśnej.

17 lut 2012

I małe zuchy też.

Lila się przewróciła i uderzyła w kolanko.
Wstaje, przełyka łzy i mówi: "Tietonki nie tłacą"*


* Biedronki nie płaczą.

I po co się, głupia, pytasz?

 2 lata, 3 miesiące i 15 dni

- Lilcia, a ty lubisz jeść w żłobku?
- Tak.
- A co lubisz jeść najbardziej?
- Jecenie.
- A bawić się lubisz?
- Tak.
- A czym?
- Sapafkami.



I przy okazji czytania książeczki o sklepie dla żab:
- A kto to jest pani ekspedientka? Gdzie pracuje?
- W placy.

16 lut 2012

Mimochodem


Lila w domu przy stole:
- Bedem śpokojnie jadłam.
Zaciekawiona niespodziewanym wyznaniem rozpoczynam śledztwo:
- Hmm, a w żłobku niektóre dzieci jedzą niespokojnie?
- Tak.
- A które?
- Lilka!

- Nie płaczem dzisiaj.
- Aha. A kiedy płakałaś?
- W śłopku.
- A dlaczego?
- Loksianka udesiła.
- Roksanka cię uderzyła? A ty ją też uderzyłaś?
- Tak.
- I Roksanka też płakała?
- Tak.


Aha. Znaczy - radzi se. 

Róźnice

Podstawowa jest taka, że Lila śpi, a Rózia nie śpi. Nie żeby cały czas, ale jeśli chodzi o hierarchię potrzeb i upodobań u Lilki od samego początku wyraźnie rysowała się piramida:
1. sen
2. zabawa (czytaj: grzeczne i ciche zajmowanie się sobą)
3. jedzenie

U Różyczki schemat ten prezentowałby się raczej:
1. jedzenie
2. jedzenie
3. jedzenie

Rózia owszem, zaśnie, czasem nawet na całą dobę, ale kiedy nie ma nastroju do spania, to niczym jej się do tego nie zmusi, choć włączenie odkurzacza bywa dość mocną kartą przetargową...
Te monotematyczne upodobania odbijają się zresztą na wadze - obecne Róźkowe gabaryty Lilianka osiągnęła w mozole i znoju... pod koniec 4. miesiąca życia.
Lila w obecnym wieku Róźkowym grzecznie przesypiała w nocy osiem godzin, co wspominamy z łezką w oku, bo teraz się nie zanosi - patrz hierarchia potrzeb. Rózia potrafi nie zasnąć nawet na zimowym spacerze i łypać ciekawskim okiem przez mroźną godzinę (podejrzewam, że Lila do czwartego miesiąca w ogóle nie wiedziała, że jest na jakimś spacerze, albowiem zasypiała przed wyjściem i budziła się 2 godziny po powrocie do domu).
No nic. 
Przeżyjemy.

Róź ślicznie się śmieje, posiada bardzo cenną umiejętność nieprzesikiwania się w nocy na wylot razem z materacykiem i od urodzenia jest odporna na wszystkie moje dietetyczne ekscesy (wstrzymałam się jeszcze tylko z grochem, fasolą i kapustą, poza tym Rózia przyjęła wdzięcznie swoim - wówczas kilkudniowym - jestestwem nawet smażoną rybkę i morze czekolady). To ostatnie jest zresztą mieczem obosiecznym, bo mając gdzieś dietę matki karmiącej, nie powinnam liczyć na szybki powrót do figury, hm, w zasadzie to szansa na "szybki" już dawno minęła.

A tu nasza niemal ośmiotygodniowa  panienka i jej wysiłki uniesienia dwóch podbródków

8 lut 2012

O białej konfabulacji

W. Cejrowski pisał chyba w "Gringo...", że Latynosi nigdy nie pozostawią pytającego człowieka bez odpowiedzi, niezależnie od tego, czy ją znają, czy nie.
Lilka ma - za sprawą wielu dawnych pokoleń - pochodzenie dość różnorodne, ale nic mi nie wiadomo o tym, żeby sięgało aż tak daleko...
Pytałam ją wczoraj, jak były przebrane inne dzieci na balu. Podpytywałam, wyciągałam, podpowiadałam te imiona koleżanek i kolegów, które znałam. Dowiedziałam się, że:
a. Kacperek był przebrany za wróżkę.
b. Ania za skalpelek.
c. Martynka za takie białe.

6 lut 2012

Praktyczna pani

Lilka jadła miód, potem wciska mi lepką łyżeczkę do szuflady.
- Lila, zabierz stąd tę łyżeczkę, jest brudna!
- ... Oblisiałam, juś cista.

5 lut 2012

Działo się

A ponieważ się działo, nie bardzo mi się chciało siadać i o tym pisać, bo jakoś tak.

Panna Lilcia dwa tygodnie temu postanowiła się ogrzać w mroźny styczniowy wieczór bardzo gorącą kawą, w związku z czym pobiłyśmy własny rekord częstotliwości odwiedzin gabinetów lekarskich, bo wykwalifikowana i profesjonalna służba medyczna codziennie musiała Lilutowi zmieniać opatrunek na rączce - i chwała Bogu, bo matka by się pewnie przy tym zapłakała, a już na pewno nie potrafiłaby wiązać bandaża w tak wykwalifikowaną i profesjonalną kokardkę, jak służba medyczna.
Ale było minęło, możemy teraz już z autopsji potwierdzać, że na dziecku się goi jak na psie albo nawet lepiej. Lila dziś rano chwaliła się wszem, wobec i wielokrotnie, że ślupek już odpadł, że loćka się wygoiła i że teraz jeśt lósiowa, ale za niedługo będzie taka siama - i tu pokazywała drugą, nietkniętą przez napoje kofeinowe.

Poza tym Lilianka w czasie tych dwóch tygodni nauczyła się mówić non stop z przerwami na sen (bo na jedzenie już nie) i pewnie kiedyś nas to zmęczy, ale na razie jesteśmy zachwyceni Liliną kreatywnością w tworzeniu niekończących się monologów.

Zapałała także uczuciem do rozgwiazd (!), każe je sobie pokazywać na googlowych obrazkach, a kiedy, korzystając z odejścia Lili od kontemplacji morskich stworzeń na moim monitorze  (o! łaaał! cio to jeeeeś?! Lośjaśdy cy nie? A popać! Iiiii, tu jeś taka s oćkami lośjaśda!) włączę w przeglądarce coś dla normalnych, Lila przybiega, zerka mi przez ramię i z oburzeniem napomina sce lośjaśdy psecies!! 
Przy mojej ostatniej próbie urozmaicenia sobie rozkosznych chwil z dziewczątkami (jedna wisi na cycku, druga zmusza do wgapiania się w rozgwiazdy) digitalną rozmową z mężem, Lilka zaczęła zdrapywać paluchem z monitora i tak już zmniejszone do absurdu i zepchnięte w sam róg okienko komunikatora, tłumacząc mi, że tam taką kalką* się zahaciły te lośjaśdy...

* kartką 

A Rózia? Rózia rośnie, okrągleje, o ile większe zokrąglenie jest jeszcze w ogóle możliwe i - proszę Państwa! - pięknie się uśmiecha. Świadomie. Choć na razie z rzadka, więc albo jeszcze nie wytrenowała dostatecznie nowej umiejętności, albo po prostu uznała, że nie ma po co, bo świat jest zimny i gra w kółko tę samą kołysankę Brahmsa, a żarcie monotonne i pryska po oczach.

4 lut 2012

Nadinterpretacja

Zbliża się pora kolacji. Proponujemy Lili jajka na miękko, na co ochoczo się zgadza. Problem w tym, że Lilianka gustuje głównie w żółtku, konsekwentnie odmawiając zjedzenia "tiałka", my zaś konsekwentnie próbujemy z niej wykorzenić to grymaszenie.
- Ok, Lila, zrobimy ci jajko, ale masz zjeść całe.
Lili rzednie minka i protestuje bezradnie, prawie płacząc:
- Nie sce jeść skolupek.

1 lut 2012

Metamorforźnie

Tatuś Kochany wrócił od fryzjera, u którego nie gości zresztą przesadnie często.

Lubim klóciutkiego tatusia - komentuje zmianę Lila.

Sztuka negocjacji

- Sce ciastecko!!
- Proszę?
- Tlose, tlose, sce ciastecko!
- Ale już dziś jadłaś.
- Sce pół!
- Ale...
- Sce kałałek!
- ...
- Sce tlosecke! Tlosecke ciastecka!