Proszę państwa, Rózia jest STRASZNA. Wszędzie wlezie, wszystkiego spróbuje i nie zrażają jej żadne negatywne doświadczenia.
Nasza czujność mocno była uśpiona przez Lilkę, która od urodzenia była grzeczna, ostrożna i nie pchała się tam, gdzie jej nie było wolno. Niedawno okazało się, że warto tę czujność obudzić i trzymać w ciągłej gotowości. Nie pamiętam już, czy było to wtedy, kiedy Rózia stanęła na siedzeniu plastikowego krzesełka dla dzieci i właśnie podnosiła nogę, żeby pobalansować na oparciu, czy wtedy, kiedy zrzuciła sobie na głowę pudło z zabawkami (ponieważ krzesełko zostało już zmyślnie usunięte poza Róziowy zasięg, sprytne dziecię wysunęło sobie najniższą szufladę i do niej wlazło, żeby mieć wyżej). Mogło to być też w chwili, gdy Różyczka biegała po domu z koszykiem szczelnie zasłaniającym oczy.
A może wtedy, kiedy z zatrzymaną akcją serca ściągałam ją z parapetu okna?
(Tutaj już wersja wyczynu powtórzona z asekuracją, po nim nastąpiło szybkie przemeblowanie pokoju)
W każdym razie kiedy w uszach zalega mi błoga cisza, nie siadam już z kawą i książką w kuchni, żeby się zrelaksować, jak za zamierzchłych czasów Lili, kiedy to cisza oznaczała, że dziecko bawi się klockami, rozbiera lalę albo po prostu położyło się na drzemkę - nie! - zaczynam biegać po mieszkaniu i rozglądać się z Róźką, żeby ją następnie z czegoś zdjąć albo przynajmniej wyjąć jej z buzi jakiś podejrzany przedmiot.
Podobno drugie dzieci są pod tym względem najgorsze. Najbardziej łobuzujące.
Nie żebym robiła jakieś szerokie badania na ten temat. Rodziców Dwójek proszę o opinię w celu potwierdzenia lub zanegowania plotki. Zdanie Rodziców Trójek i Świętych za Życia Rodziców Czwórek będzie tym cenniejsze, że może poświadczyć o wyjątkowej pozycji właśnie drugiego szkodnika.