Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


18 kwi 2013

O fryzurach i tłumaczeniu oczywistości

Lilianka, 3 lata, 5 miesięcy i 16 dni

Jakkolwiek nie zamierzam sobie odmawiać kilku manualnych zdolności, tak muszę uczciwie przyznać, że co najmniej dwie - jak na ironię "typowo kobiece" - są dla mnie na razie absolutnie nieosiągalne: szycie i czesanie. Na co dzień stać mnie na wymęczenie na głowie Lili końskiego ogona, od święta zdobywam się na dwa kucyki rozdzielone meandrycznym przedziałkiem.Wprawdzie warkocz z czterech wałków ciasta drożdżowego opanowałam jakoś w zeszłą Wielkanoc, jednak przy czesaniu Lilianki ustępuję pola zdolniejszym i cierpliwszym. Tym bardziej, że ci zdolniejsi i cierpliwsi pochodzą spoza rodziny, a ten fakt znacznie podnosi wytrwałość czesanej i jej odporność na szarpanie i ciągnięcie złotych loków...
Wczoraj zaspaliśmy potężnie, więc Lila entuzjastycznie podeszła do pomysłu, że może tym razem uczesze ją pani w przedszkolu, a my entuzjastycznie powitaliśmy misterną koronę z czterech warkoczy po powrocie córki do domu.
- Kto cię tak pięknie dziś uczesał?
- Pani Ola.
- A może to dwie panie czesały? - dopytuje się babcia, równie lewa w temacie skomplikowanych splotów i zapewne z trudem - jako i my - ogarniająca wyobraźnią czesanie czterech warkoczy na jednej wiercącej się główce.
- No przecież nie ma dwóch paniów Olów! - wyjaśnia Lila z politowaniem.