Różyczka, 2 lata 10 miesięcy i kilka dni
- A ja będę w zimie miała ulodziny i dostanę moze jakieś cukielki i jakiś plezent (wywracanie oczami).
- A jaki ty być chciała prezent dostać, kochanie?
- Jakieś kulki cekoladowe albo waniliowe. Albo jajko-niespodziankę... - rozmarza się dziecko chowane prawie-bez-cukru...
- Słoneczko, a coś nie do jedzenia? Jakąś rzecz być chciała?
- No na psykład jakieś zecy do bawienia. Na psykład po plostu... miód!
Idyjotka postanowiła się rozmnożyć
Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .
A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)
Miłego czytania.
Tego blogu .
A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)
Miłego czytania.
30 paź 2014
29 paź 2014
O niebezinteresowności
Różyczka, 2 lata, 10 miesięcy i kilka dni
Przytulamy się z senną Rózią na łóżku, młodzież zakleszcza mi szyję w tłustych łapkach, mizia noskiem po brodzie, całuje w policzki...
- Bardzo cię kocham, córeczko!
- Wiem - kwituje Rózia tonem kaprala i głaszcze mnie po plecach. Głaszcze, głaszcze, głaszcze szybciej...
- Mamo! - pyta zaniepokojona - gdzie ty mas cycuski?!
Przytulamy się z senną Rózią na łóżku, młodzież zakleszcza mi szyję w tłustych łapkach, mizia noskiem po brodzie, całuje w policzki...
- Bardzo cię kocham, córeczko!
- Wiem - kwituje Rózia tonem kaprala i głaszcze mnie po plecach. Głaszcze, głaszcze, głaszcze szybciej...
- Mamo! - pyta zaniepokojona - gdzie ty mas cycuski?!
19 paź 2014
O autorytecie
Lilka, 5 lat za 2 tygodnie
Rózia, 3 lata za dwa miesiące
- Nieee, Róziu, mama się pomyliła - tłumaczy Lilka jakiś mój lapsus językowy.
- Mamy się nie mylą - pewnie i spokojnie wyjaśnia jej Róża.
Rózia, 3 lata za dwa miesiące
- Nieee, Róziu, mama się pomyliła - tłumaczy Lilka jakiś mój lapsus językowy.
- Mamy się nie mylą - pewnie i spokojnie wyjaśnia jej Róża.
3 paź 2014
O efektach domowej edukacji dietetycznej
Lilka, 5 lat bez miesiąca
Rózia, 3 lata bez dwóch miesięcy
Bardzo dbamy o to, żeby nasze dzieci nie napychały się cukrem. A w zasadzie: żeby nasze dzieci jadły tego cukru jak najmniej. Najlepiej wcale.
Przedszkole zupełnie nie idzie po naszej linii wychowawczej i w jadłospisie ma takie kwiatki, że na wszelki wypadek wchodząc tam i mijając drzwi intendentki, odwracam głowę gwałtownie w lewo, żeby przypadkiem nie spojrzeć w drugą stronę na jadłospis i nie zepsuć sobie humoru na cały dzień.
Dziewczynki są uświadomione w kwestii tego, że słodycze są tylko smaczne, a nie zdrowe i wydają się to rozumieć. Nie robią scen w sklepie przy lizakach i nie mają nic przeciwko zjedzenia daktyla czy łyżeczki miodu zamiast cukierka.
Rózia ostatnio nawet zaskoczyła mnie wywodem o tym, że "jak się je cukiel, to potem baktejje plodukują taki kwas i on niscy ząbki, wies?".
Próbowałam wynegocjować w przedszkolu, żeby dziewczynki nie dostawały słodyczy na podwieczorki, ale się nie udało. W związku z tym skapitulowałam z poczuciem klęski i staram się tym nie truć bardziej niż trzeba, choć wychodzi różnie.
Wczoraj przy kąpieli Lila mówi tonem świętego oburzenia:
- A wiesz, co mieliśmy dziś na podwieczorek?! Wafelki z kremem czekoladowym! Przecież to jest niezdrowe! Dzieci nie powinny tego jeść.
- A może trzeba było powiedzieć pani, że nie chcesz? - mówię z przekąsem do małej hipokrytki, bo jestem absolutnie pewna, że moje dziecko w życiu nie odmówiłoby nikomu kremu czekoladowego.
- Jak już zjadłam, to od razu pani powiedziałam, żeby mi tego więcej nie dawała - odpowiedziała poważnie Lilianka.
I jeszcze dwa okruszki:
Lila dobitnie: "Cieszę się, że jadę do babci Celi, bo jest po pierwsze fajna, po drugie bardzo miła, a po trzecie śliczna i bardzo nas lubi, ROZUMIESZ?!"
Rózia: Rózia: A ja kiedyś byłam baldzo mała, az do ziemi.
Rózia, 3 lata bez dwóch miesięcy
Bardzo dbamy o to, żeby nasze dzieci nie napychały się cukrem. A w zasadzie: żeby nasze dzieci jadły tego cukru jak najmniej. Najlepiej wcale.
Przedszkole zupełnie nie idzie po naszej linii wychowawczej i w jadłospisie ma takie kwiatki, że na wszelki wypadek wchodząc tam i mijając drzwi intendentki, odwracam głowę gwałtownie w lewo, żeby przypadkiem nie spojrzeć w drugą stronę na jadłospis i nie zepsuć sobie humoru na cały dzień.
Dziewczynki są uświadomione w kwestii tego, że słodycze są tylko smaczne, a nie zdrowe i wydają się to rozumieć. Nie robią scen w sklepie przy lizakach i nie mają nic przeciwko zjedzenia daktyla czy łyżeczki miodu zamiast cukierka.
Rózia ostatnio nawet zaskoczyła mnie wywodem o tym, że "jak się je cukiel, to potem baktejje plodukują taki kwas i on niscy ząbki, wies?".
Próbowałam wynegocjować w przedszkolu, żeby dziewczynki nie dostawały słodyczy na podwieczorki, ale się nie udało. W związku z tym skapitulowałam z poczuciem klęski i staram się tym nie truć bardziej niż trzeba, choć wychodzi różnie.
Wczoraj przy kąpieli Lila mówi tonem świętego oburzenia:
- A wiesz, co mieliśmy dziś na podwieczorek?! Wafelki z kremem czekoladowym! Przecież to jest niezdrowe! Dzieci nie powinny tego jeść.
- A może trzeba było powiedzieć pani, że nie chcesz? - mówię z przekąsem do małej hipokrytki, bo jestem absolutnie pewna, że moje dziecko w życiu nie odmówiłoby nikomu kremu czekoladowego.
- Jak już zjadłam, to od razu pani powiedziałam, żeby mi tego więcej nie dawała - odpowiedziała poważnie Lilianka.
I jeszcze dwa okruszki:
Lila dobitnie: "Cieszę się, że jadę do babci Celi, bo jest po pierwsze fajna, po drugie bardzo miła, a po trzecie śliczna i bardzo nas lubi, ROZUMIESZ?!"
Rózia: Rózia: A ja kiedyś byłam baldzo mała, az do ziemi.
23 wrz 2014
Logopedycznie
Rózia, kiedyś w wakacje
Różka przychodzi do mnie dumna i blada i mówi:
- A ja jus umiem mówić "l". Lowel!
Różka przychodzi do mnie dumna i blada i mówi:
- A ja jus umiem mówić "l". Lowel!
21 wrz 2014
Słownik dwulatka
Rózia, 2 lata, 8 miesięcy i 25 dni
Róźka próbuje rano wyciągnąć mnie z łóżka:
- Mówię do ciebie "chodź"!
- A ja mówię "nie chce mi się". I co teraz?
- Mamy malutki ploblem.
Przewalamy się rano z Róźką po łóżku, gilamy, podszczypujemy i gadamy głupotki:
- Jesteś mądra i słodka. I jaka jeszcze jesteś, Róziu?
- Cielpliwa.
- Taak? I jaka jeszcze.
- Luzala.
- Luzara?!
- Tak.
Co prawda, to prawda.
20 wrz 2014
Okruszki
Lilka, 4 lata, 10 miesięcy i 18 dni
Podczas powrotu z przedszkola do domu włącza mi się tryb przewodnika:
- Wiesz, Lilko, tutaj niedaleko rośnie bardzo rzadkie drzewo. Nazywa się miłorząb. Te drzewa są rozdzielnopłciowe, to znaczy, że są drzewa żeńskie i drzewa męskie...
- Ale jak? Jedno jest różowe?
- Chce mi się pić! Pić, piiiiić! - marudzi Lila ciągle jeszcze w samochodzie, w drodze do domu.
- Zaraz będziemy na miejscu, to się napijesz.
- Ale ja chcę teraz! Piiić!
- Lilusiu. Zastanów się. Od twojego jęczenia ja nie pojadę szybciej. Ale być może jeszcze bardziej zechce ci się pić...
Lila zamilkła nagle, żeby po chwili się odezwać:
- Teraz jęczę w myślach.
Podczas powrotu z przedszkola do domu włącza mi się tryb przewodnika:
- Wiesz, Lilko, tutaj niedaleko rośnie bardzo rzadkie drzewo. Nazywa się miłorząb. Te drzewa są rozdzielnopłciowe, to znaczy, że są drzewa żeńskie i drzewa męskie...
- Ale jak? Jedno jest różowe?
- Chce mi się pić! Pić, piiiiić! - marudzi Lila ciągle jeszcze w samochodzie, w drodze do domu.
- Zaraz będziemy na miejscu, to się napijesz.
- Ale ja chcę teraz! Piiić!
- Lilusiu. Zastanów się. Od twojego jęczenia ja nie pojadę szybciej. Ale być może jeszcze bardziej zechce ci się pić...
Lila zamilkła nagle, żeby po chwili się odezwać:
- Teraz jęczę w myślach.
4 wrz 2014
O sobieradzeniu
Lilianka, 4 lata, 10 miesięcy i 2 dni
Rózia, 2 lata, 8 miesięcy i coś
Dziewczyny oglądają bajkę na Youtube. Po chwili słyszę z pokoju rozpaczliwy krzyk Lilki:
"Mamo, mamo, chodź szybko, zatrzymaj!! Mamo, muszę siku, mamo zatrzymaj, sikuuu!!"
Lecę, bo wiem, że mały kinoman może się zlać, ale nie może opuścić ani jednego zdania filmu, więc jest duże ryzyko, że zasika nam dywan, byle nie mieć przerw w transmisji.
Ale w progu zatrzymał mnie widok Rózi, która flegmatycznie zsunęła się z kanapy, pewnym ruchem nacisnęła spację na klawiaturze i tonem pokrzepiającym, acz nie bez dozy politowania oznajmiła Lilce:
"Leć siku. Jus ci zacymałam".
Czasem sobie myślę, jak to dobrze, że Lilka ją ma.
Rózia, 2 lata, 8 miesięcy i coś
Dziewczyny oglądają bajkę na Youtube. Po chwili słyszę z pokoju rozpaczliwy krzyk Lilki:
"Mamo, mamo, chodź szybko, zatrzymaj!! Mamo, muszę siku, mamo zatrzymaj, sikuuu!!"
Lecę, bo wiem, że mały kinoman może się zlać, ale nie może opuścić ani jednego zdania filmu, więc jest duże ryzyko, że zasika nam dywan, byle nie mieć przerw w transmisji.
Ale w progu zatrzymał mnie widok Rózi, która flegmatycznie zsunęła się z kanapy, pewnym ruchem nacisnęła spację na klawiaturze i tonem pokrzepiającym, acz nie bez dozy politowania oznajmiła Lilce:
"Leć siku. Jus ci zacymałam".
Czasem sobie myślę, jak to dobrze, że Lilka ją ma.
30 sie 2014
Mistrz zwodu
Róża, 2 lata i 8 miesięcy
- Róża, czemu mnie gryziesz!?
- Ja nie glyzę, tylko się do ciebie psytulam ząbkami.
Rózia siedzi mi na kolanach i układa usta w dzióbek. Z werwą cmokam, na co dostaję upomnienie wypowiedziane bardzo zbulwersowanym tonem:
- Psecies ja telas jestem kacką! MAMO! Nie całuj kacek!!
- Róża, czemu mnie gryziesz!?
- Ja nie glyzę, tylko się do ciebie psytulam ząbkami.
Rózia siedzi mi na kolanach i układa usta w dzióbek. Z werwą cmokam, na co dostaję upomnienie wypowiedziane bardzo zbulwersowanym tonem:
- Psecies ja telas jestem kacką! MAMO! Nie całuj kacek!!
26 sie 2014
Księżniczkowo
Róża, 2 lata i 8 miesięcy
Przylatuje do mnie z łazienki, bardzo z siebie dumna i oznajmia, że umiała sama.
- Co umiałaś sama?
- Popsikać pelfumami!
- Yyy, ale co sobie popsikałaś dziecko?
- Dlugie kolanko.
- Dobrze, że nie oko. Słońce, a możesz teraz włożyć kapcie? - pytam, bo słonko nie nosi kapci permanentnie i z rozmysłem, a moje zadanie jako matki polega na przypominaniu jej trzydzieści razy w ciągu dnia o włożeniu czegoś na nogi.
- Nie mogę - oznajmia zdecydowanie.
- A czemuż to?
- Jak jestem taka popelfumowana, to nie mogę. A te polalańcowe pelfumy słodko pachną, faktycnie.
Przylatuje do mnie z łazienki, bardzo z siebie dumna i oznajmia, że umiała sama.
- Co umiałaś sama?
- Popsikać pelfumami!
- Yyy, ale co sobie popsikałaś dziecko?
- Dlugie kolanko.
- Dobrze, że nie oko. Słońce, a możesz teraz włożyć kapcie? - pytam, bo słonko nie nosi kapci permanentnie i z rozmysłem, a moje zadanie jako matki polega na przypominaniu jej trzydzieści razy w ciągu dnia o włożeniu czegoś na nogi.
- Nie mogę - oznajmia zdecydowanie.
- A czemuż to?
- Jak jestem taka popelfumowana, to nie mogę. A te polalańcowe pelfumy słodko pachną, faktycnie.
25 sie 2014
Niedopatrzenie
Rózia, 2 lata i 8 miesięcy
Rózia z podziwem przygląda się jakiejś konstrukcji wybudowanej przez Lilę:
- To ty zlobiłaś?
- Tak.
- I ja ci nie popsułam?! - dodaje z niedowierzaniem.
Rózia z podziwem przygląda się jakiejś konstrukcji wybudowanej przez Lilę:
- To ty zlobiłaś?
- Tak.
- I ja ci nie popsułam?! - dodaje z niedowierzaniem.
13 sie 2014
Dialogi Róziowe
Rózia, 2 lata, 7 miesięcy i 2 tygodnie
- O, mamo, mas inne butki!
- Aha, na obcasach, mogą byc?
- Dobla, tylko się nie wywal.
Przytulamy się na dobranoc. "Jesteście moje skarby" - mówię do Rózi.
- Tak, ja jestem mały skalb, a Lila jest duzy skalb. A ty jesteś staly skalb.
No jestem.
- O, mamo, mas inne butki!
- Aha, na obcasach, mogą byc?
- Dobla, tylko się nie wywal.
Przytulamy się na dobranoc. "Jesteście moje skarby" - mówię do Rózi.
- Tak, ja jestem mały skalb, a Lila jest duzy skalb. A ty jesteś staly skalb.
No jestem.
10 sie 2014
Wsparcie
Lilka, 4 lata, 9 miesięcy i 8 dni
Rózia, 2 lata, 7 miesięcy i 2 tygodnie
Dziewczynki po raz któryś oglądają "Krainę lodu".
- Lila, jak będzie śniegowy potwól, to cię wezmę za ląckę, zeby się nie bałaś - mówi młodsza do starszej.
Rózia, 2 lata, 7 miesięcy i 2 tygodnie
Dziewczynki po raz któryś oglądają "Krainę lodu".
- Lila, jak będzie śniegowy potwól, to cię wezmę za ląckę, zeby się nie bałaś - mówi młodsza do starszej.
22 lip 2014
Dobra, mogło mi się przywidzieć
Róża, 2 lata i 7 miesięcy bez kawałka
Wyciągam z lodówki żółty ser, który czas swojej świetności miał jakieś dwa tygodnie temu.
- Mamo, das mi tlochę tego selka?
- Nie, kochanie, wolałabym nie. On jest już stary, zetrę go i wrzucę do makaronu.
- I wtedy będzie jus nowy? - pyta Rózia tonem, który jakoś zupełnie nie wskazuje na pytanie żądnego wiedzy dwulatka, za to sugeruje mocno, że pojęcie ironii u niektórych rozwija się dużo szybciej niż u innych.
Wyciągam z lodówki żółty ser, który czas swojej świetności miał jakieś dwa tygodnie temu.
- Mamo, das mi tlochę tego selka?
- Nie, kochanie, wolałabym nie. On jest już stary, zetrę go i wrzucę do makaronu.
- I wtedy będzie jus nowy? - pyta Rózia tonem, który jakoś zupełnie nie wskazuje na pytanie żądnego wiedzy dwulatka, za to sugeruje mocno, że pojęcie ironii u niektórych rozwija się dużo szybciej niż u innych.
Samodzielność dwulatka
Rózia, 2 lata i prawie 7 miesięcy
Róźka siedzi ze mną w domu, zmożona gorączką, pogoda nie pomaga w zbijaniu temperatury, ale kiedy gorączka i żar za oknem trochę zelżały, zdecydowałyśmy się na wypad do apteki po żel łagodzący swędzenie po ukąszeniach - Rózia jest naszą domową tarczą komarową, niestety, wystarczy, że odsłoni kawałek pulchnego ramionka, a zlatują się całą chmarą - myślę, że niektóre mogą mieć nawet czeski paszport...
Umawiamy się, że Rózia sama kupi żel i ćwiczymy kwestię jeszcze przed drzwiami apteki.
Wchodzimy.
- No, Różyczko - zachęcam speszone dziecko - co chciałaś kupić?
- Plose zel na komaly i jakiś nowy sylopek - gładko ordynuje Róża.
Róźka siedzi ze mną w domu, zmożona gorączką, pogoda nie pomaga w zbijaniu temperatury, ale kiedy gorączka i żar za oknem trochę zelżały, zdecydowałyśmy się na wypad do apteki po żel łagodzący swędzenie po ukąszeniach - Rózia jest naszą domową tarczą komarową, niestety, wystarczy, że odsłoni kawałek pulchnego ramionka, a zlatują się całą chmarą - myślę, że niektóre mogą mieć nawet czeski paszport...
Umawiamy się, że Rózia sama kupi żel i ćwiczymy kwestię jeszcze przed drzwiami apteki.
Wchodzimy.
- No, Różyczko - zachęcam speszone dziecko - co chciałaś kupić?
- Plose zel na komaly i jakiś nowy sylopek - gładko ordynuje Róża.
Subskrybuj:
Posty (Atom)