Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


12 kwi 2010

De gustibus...

Tydzień 26

Kaszka jest obrzydliwa i śmierdzi zdechłym szczurem. Jeśli się zamknie buzię odpowiednio szybko, to świństwo ma szansę trafić od razu na brodę, bez lokalizacji pośrednich.

Mama wykorzystuje niechęć Lilki do kaszki waniliowej, codziennie dojadając ledwie napoczętą porcję, przygotowaną pod pretekstem "a może dzisiaj będzie jej smakować?".


9 kwi 2010

Dziecko z kalendarzyka

Od czasu do czasu zerkam w jakieś "kalendarze rozwoju psychoruchowego" i sprawdzam, jak tam nam się dziecko psychoruchorozwija.
Oczywiście zawsze jest to znakomita okazja, żeby znaleźć sobie jakiś powód do niepokoju, bo dzień bez powodu jest dniem straconym. Na przykład że Lila nie powtarza sylab (jak ma powtarzać, skoro jeszcze ich nie mówi w ogóle, a?) albo że turlanie się jest poniżej jej godności.

Lilkowy Tatuś Kochany podśmiewyyyywa się z tych kalendarzy, a jeszcze bardziej - z lęków Martwiącej się Matki.

Dzisiaj:
- Który to mamy tydzień? Zaraz sprawdzę w "Kalendarzu pierwszego roku". O, dwudziesty trzeci!
- "Dziecko może już grać z tobą w szachy. Wprawdzie nie musi jeszcze wygrywać, ale już nie powinno tracić figur".

8 kwi 2010

Uczennica Zenona...


Lilianka ma taką ciekawą właściwość, że - z wyjątkiem momentów, kiedy ma pełną pieluchę albo jest bardzo głodna - uznaje stan aktualny za najlepszy z możliwych.
Zapewne dlatego nie nauczyła się jeszcze przewracać z brzuszka na plecy.
Po prostu na brzuszku jest fajnie. To po co się przewracać, a?
Kiedy się ją położy na pleckach, też jest ekstra. Można sobie leżeć i leżeć, i leeeeżeć...
Jej niechęć do zmiany status quo była widoczna zwłaszcza wtedy, kiedy potrafiła się rozryczeć nie dlatego, że mamy długo nie było w okolicy, ale dlatego, że podeszła i wzięła dziecko na ręce... Przecież tak się fajnie leżało, po co to zmieniać?

Dzisiaj zostawiłam dziecko rano na macie z ukochaną żyrafką i poszłam robić śniadanie. W planach miałam nakarmienie Lili zaraz jak skończę. Kiedy wróciłam do jej pokoju, zastałam dziecko smacznie śpiące z palcem w buzi, w drugiej ręce dzierżyła żyrafę. Po półgodzinie obudziła się, podniosła, uśmiechnęła i zaczęła bawić dalej...

5 kwi 2010

Lany poniedziałek

Tydzień 25

Lilianka przestała dziś być poganką.
Z jej wrzasków przed ołtarzem wywnioskowałam, że niechętnie.
Najbardziej krzyczała po księżym "czy wyrzekacie się szatana...?", więc nie wiem, czy tak gorliwie się wyrzekała, czy mówiła "zostawcie w spokoju mojego diabełka, jest fajny i gramy sobie razem w warcaby, jak mama nie patrzy!".

Żeby nie było, że mam takie rozkrzyczane dziecko - prawie całą mszę przesiedziała bardzo grzecznie w foteliku samochodowym przed samym ołtarzem, uśmiechała się do matki chrzestnej, robiła słodkie minki do taty i tylko trochę grzechotała gryzakiem, kiedy jej się nudziło podczas czytania listu rektora KUL-u. Ale potem ludzie idący do komunii zasłonili jej najlepsze widoki, więc biedaczce puściły nerwy.

Samo polewanie wodą zniosła mężnie - w końcu lany poniedziałek, trzeba się poddać tradycji. Chrzczeni razem z nią Franciszek Józef, Krzysztof, Jeremi Władysław i Jan Franciszek już nie byli tacy twardzi.
Lila upodobała sobie zarówno pierwszego z wymienionych, jak i księdza, część uroczystości spędziła zatem w takiej mniej więcej pozycji:
(Fotka z domowego zacisza, nie z kościoła, bo zdjęć chrzcielnych jeszcze nie widziałam. Ale oglądanie świata do góry nogami to jedna z ulubionych rozrywek Lili, kultywowana z zamiłowaniem już w życiu płodowym, więc nietrudno ją na tym przyłapać).

Lila została zasypana wspaniałymi podarkami i oczywiście jako grzeczne dziecko kulturalnych rodziców cieszenie się prezentami zaczęła od lektury:

Jak można zauważyć, największe zainteresowanie młodej czytelniczki budzą Bazylka i Tymianek uwiecznione na kartach książeczki.
Obstawiam, że pierwszymi słowami naszej córki będą "kotek" i "tata". Ktoś chce się założyć?

Dopisane:
tu dowód na to, że ksiądz oglądany do góry nogami jest o wiele bardziej interesujący:

25 mar 2010

Nowa zdobycz

Lila absolutnie rozczula mnie gorliwością, z jaką ćwiczy swoje dopiero co zdobyte umiejętności.
Tu repertuar nowych odgłosów paszczą...
Popłakałam się ze śmiechu, jak pierwszy raz zobaczyłam te miny:

19 mar 2010

Marchewka


Wczoraj otworzyłam pierwszy słoiczek z marchwią.
Chciałabym, żeby moje dziecko na mój widok też zawsze się tak cieszyło, jak na widok pomarańczowej miazgi. Prawie sobie szczękę zwichnęła... A po wszystkim wyssała resztki ze śliniaka.

Wprawdzie nie odkryła jeszcze, że przy jedzeniu język służy także do czegoś innego niż rozsmarowywanie papki na podniebieniu w taki sposób, by pięć szóstych mogło na powrót ujrzeć światło dzienne, ale i tak dziś radziła sobie o wiele lepiej niż wczoraj. Łącznie z próbami samodzielnego jedzenia. Co zostało uwiecznione. Hough.

16 mar 2010

Njusy

4,5 miesiąca - tydzień 20

Njus pierwszy - Lila pokonała już Tymianka w wyścigu wagowym i - uwaga, uwaga! - dobiła do trzeciego centyla, co oznacza, że prawdopodobnie gdzieś na kuli ziemskiej są jeszcze mniejsze od niej wypierdki.

O, prosię:
Njus wtóry: potrafi już tak wysoko podnieść głowę, leżąc na brzuchu, że od czasu do czasu przypadkiem się gibnie i ląduje na plecach. Na ogół wywołuje to u niej chwilową radość - do czasu, kiedy zorientuje się, że z powrotem ten sposób nie działa i trzeba tak leżeć w pozie kopniętego skarabeusza póki nie przyjdzie tatuś i nie przekręci dziecka do pozycji wyjściowej.
Tu moment przed gibnięciem:


Njus trzeci: pierwszy raz posmakowała dziś czego innego niż mleko mamy (nie liczę paskudnej anyżowej witaminy D w kroplach, za którą mała zołza przepada) - dostała na łyżeczce trochę jabłka. Nie wiem, czy jej smakowało, bo miała minę tak idealnie obojętną, jakby już od dwóch miesięcy chyłkiem* podkradała nam renety z kuchennej misy i wsuwała je razem z ogryzkami gdzieś w przytulnym kącie za kocią kuwetą.

Njus kolejny: w Wielkanoc Lilu ma przestać być poganką. Na dzień chrztu wybraliśmy lany poniedziałek. Niech sobie ksiądz nie żałuje...

Poza tym bez zmian.
Jest urocza, kochana, w nocy przesypia do 14 godzin, a potem wita nas tak:


Płakać też umie, i to znakomicie, ale się nie przyznajemy.

* Tribute to.

24 lut 2010

Dlaczego Lilianka jest taka filigranowa?

"Oto dlaczego!", jak odpowiedzieliby marketingowcy IKEI:



Codziennie morderczy trening tańca towarzyskiego. Na razie na sucho - bez muzyki.


PS Myślę, że to podgryzanie partnera wskazywałoby na gorące tango. Ewentualnie jakiś "Taniec modliszki".

21 lut 2010

Kto tam? Hipopotam

Lilianka się ocknęła.
Z wagą.
Doszła do wniosku, że za kilkanaście lat nie będzie jej rajcowało przekopywanie wieszaków w Zarze w poszukiwaniu rozmiaru 32 i wzięła się za siebie.

Fakt, że nadal ma swój własny centyl i to się pewnie szybko nie zmieni. Zresztą - po co się ma zmieniać? Może kiedyś zostanie ochrzczony jej imieniem? Centyl Zerowy - Lilkowy...

Ale naprawdę rośnie! Jak mały rześki bambusik!
Kisiła się ze dwa i pół miecha w śpiochach dla kurdupli. A potem nagle przeskoczyła od razu o dwa rozmiary.
I raptem nabyła takich słodkich dołeczków w kolankach, jeju.

Nie wiecie, jak długo można całować takie dołeczki, żeby nie skończyło się na patologii stawów kolanowych? :>



6 lut 2010

Ale to nie wszystko...

Pokażę Wam moją kolejną umiejętność.

Umiem już czytać bez trzymanki!

O!


Pomysł Tatusia Kochanego vel NMSIE.

4 lut 2010

Podnosimy poziom czytelnictwa w Polsce

"Książeczki dla dzieci schodzą na psy. Niby ładne to, niby kolorowe, a treści - wcale. Wszystkiego trzeba się domyślać. A może mnie interesuje, co się stało z tą kaczuszką i czy ona potem wsiadła do tamtego samochodu, czy nie wsiadła, kurczę blade!"