Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


7 lut 2013

O małych kochanych pszczółkach

Rózia, rok, miesiąc i 12 dni.

Godzina 17. Bawimy się z Rózią w turlanie piłeczki, w podrzucanie 11 kilogramów dziecka* i udawanie przy tym, że mam tytanowy kręgosłup, w karmienie misia widelczykiem, w burzenie wieży z klocków, w całowanie w nosek i w "nie dam ci teraz cycka, mały wymuszaczu".
Klucz w zamku.
Rózia staje słupka. Dosłownie zamiera na sekundę. Po czym ze ściśniętego emocjami gardziołka wyrywa się radosne TATA!!! i małe tłuste nóżki pędzą pod drzwi. A na małych tłustych reszta berbecia przytula się do tatowej nogi.
Mówiłam już, że mnie Róźka wzrusza, nie? No to się powtórzę.


* Odkąd Rózia zaczęła chodzić, mocno wysmuklała, wcześniej dobijała już chyba do trzynastu.

A tu jeszcze fotki z przymiarki stroju karnawałowego. Bal już za nami, Rózia okazała się salonowym lwem w pszczelej skórze.




8 komentarzy:

  1. Ale slodziutka przuleczka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudna jest!
    PS> Mój Starszak jeszcze nie dawno nie umiał wymówić szcz więc wg. niego bzykały PCZÓŁKI;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozia jest cudna Tosia

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudna, taka do schrupania!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. C'nie? :) Rózia w zasadzie nie mogłaby być niczym innym. Pszczółka to przy jej gabarytach rola życia ;)

      Usuń