Lilka, 4 lata i 7 miesięcy
Msza. Lila obserwuje rozdawanie komunii. Uważnie słucha powtarzających się szeptów księdza. Wreszcie uradowana krzyczy głośno:
On mówi cały czas "Chciałbym z nosa"!
Idyjotka postanowiła się rozmnożyć
Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .
A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)
Miłego czytania.
Tego blogu .
A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)
Miłego czytania.
22 cze 2014
19 cze 2014
Prosimy o głosik
Na Różkowo-Lilkowe dialogi.
Tutaj.
Raz dziennie można. I dziękuję pięknie :)
Update:
Dziękuję! Dostaliśmy wyróżnienie:
https://apps.facebook.com/socialappspl/campaigns/vF55KIjv5yM7/entries/60644
Tutaj.
Raz dziennie można. I dziękuję pięknie :)
Update:
Dziękuję! Dostaliśmy wyróżnienie:
https://apps.facebook.com/socialappspl/campaigns/vF55KIjv5yM7/entries/60644
Wróciłyśmy
Byłyśmy nad morzem.
Jechaliście już kiedyś samochodem z czworgiem dzieci, przez 11 godzin?
Bo ja dwa razy. Mam silne podejrzenie, że dwa ostatnie razy w moim życiu ;)
Ale Bałtyk był piękny, łagodny, cieplutki, jak oswojone jeziorko.
- Rózia, wejdziesz z nami do morza?
- Nie!
- Ale zobacz, ciocia zaraz będzie się kąpać.
- Tak. Bo jest baldzo bludna.
Lilka zagadywała wszystkich na plaży (ale nie że dwa zdania o pogodzie i do widzenia. Nie, prowadziła długie dialogi w formie monologów, czasem i godzinne...). Rózia wyciągała od plażowiczów jedzenie. Zaiste, perfekcyjny team.
Wróciliśmy o 2 w nocy.
- Mamuniu... - zagaiła Róża, wybita ze snu przy przenoszeniu z auta do mieszkania.
- Tak, córeczko?
- A das mi telas jakiś obiadek?
A na plaży sama sobie gotowała. Z piasku. Spytana, co przyrządza, zrelacjonowała jak następuje:
- Kotlety z blokułów z cuklem. I kiełbaską.
- Yyy, a jakaś surówka do tego?
- Tak. Z makalonu.
Jechaliście już kiedyś samochodem z czworgiem dzieci, przez 11 godzin?
Bo ja dwa razy. Mam silne podejrzenie, że dwa ostatnie razy w moim życiu ;)
Ale Bałtyk był piękny, łagodny, cieplutki, jak oswojone jeziorko.
- Rózia, wejdziesz z nami do morza?
- Nie!
- Ale zobacz, ciocia zaraz będzie się kąpać.
- Tak. Bo jest baldzo bludna.
Lilka zagadywała wszystkich na plaży (ale nie że dwa zdania o pogodzie i do widzenia. Nie, prowadziła długie dialogi w formie monologów, czasem i godzinne...). Rózia wyciągała od plażowiczów jedzenie. Zaiste, perfekcyjny team.
Wróciliśmy o 2 w nocy.
- Mamuniu... - zagaiła Róża, wybita ze snu przy przenoszeniu z auta do mieszkania.
- Tak, córeczko?
- A das mi telas jakiś obiadek?
A na plaży sama sobie gotowała. Z piasku. Spytana, co przyrządza, zrelacjonowała jak następuje:
- Kotlety z blokułów z cuklem. I kiełbaską.
- Yyy, a jakaś surówka do tego?
- Tak. Z makalonu.
31 maj 2014
Dialogi Róziowe (plus jeden monolog)
Rózia, 2 lata i 5 miesięcy
1.
Jedziemy windą na piąte. Winda zatrzymuje się na trzecim, dziewczyny natychmiast wyrywają się na zewnątrz.
- Kochane, stójcie! Teraz nie wychodzimy, jedziemy jeszcze wyżej.
- Będziemy fluwać? - krzywi się Róźka.
2.
- A chłopcy mają siusiaki? - upewnia się Rózia.
- Tak, mają.
- A dziewcynki mają pupy?
- Mają. Ale wiesz, pupy to mają wszyscy... - zaczynam, żeby uporządkować Rózi zawiłości różnic międzypłciowych.
- Ja mam p u p k ę! - koryguje Rózia tonem obrażonej księżniczki.
3.
Kroję Rózi brzoskwinię na kawałki. Mały sęp stoi przed kuchennym blatem i uważnie śledzi moje ruchy.
- Mamo, a ty sobie nie obtnies paluska?
- Nie, nie obetnę sobie niczego.
Rózia natychmiast sięga rączką po odkrojony kawałek i, pakując go sobie do buzi, mamrocze:
- Dziękuję, ze mi tes nie obcięłaś.
4.
"Lilka-bilka" - gada do siebie pod nosem Różyczka - A to się tak lymuje.
1.
Jedziemy windą na piąte. Winda zatrzymuje się na trzecim, dziewczyny natychmiast wyrywają się na zewnątrz.
- Kochane, stójcie! Teraz nie wychodzimy, jedziemy jeszcze wyżej.
- Będziemy fluwać? - krzywi się Róźka.
2.
- A chłopcy mają siusiaki? - upewnia się Rózia.
- Tak, mają.
- A dziewcynki mają pupy?
- Mają. Ale wiesz, pupy to mają wszyscy... - zaczynam, żeby uporządkować Rózi zawiłości różnic międzypłciowych.
- Ja mam p u p k ę! - koryguje Rózia tonem obrażonej księżniczki.
3.
Kroję Rózi brzoskwinię na kawałki. Mały sęp stoi przed kuchennym blatem i uważnie śledzi moje ruchy.
- Mamo, a ty sobie nie obtnies paluska?
- Nie, nie obetnę sobie niczego.
Rózia natychmiast sięga rączką po odkrojony kawałek i, pakując go sobie do buzi, mamrocze:
- Dziękuję, ze mi tes nie obcięłaś.
4.
"Lilka-bilka" - gada do siebie pod nosem Różyczka - A to się tak lymuje.
17 maj 2014
Rzecz o bretniku
Lilianka, 4 lata, 6 miesięcy i 15 dni
- A my jesteśmy bretnikami - rzuca Lila niezobowiązująco.
- Bretnikami?! A kto to jest bretnik?
- To jest taki pan, co umie wchodzić za fotel. A Rózia jeszcze nie jest bretnikiem, ale będzie, jak jej dam taką bransoletkę. O, już!
- A my jesteśmy bretnikami - rzuca Lila niezobowiązująco.
- Bretnikami?! A kto to jest bretnik?
- To jest taki pan, co umie wchodzić za fotel. A Rózia jeszcze nie jest bretnikiem, ale będzie, jak jej dam taką bransoletkę. O, już!
16 maj 2014
O twórczości plastycznej i przytomności umysłu w gorączce
Lilka, 4,5 roku i 2 tygodnie
Rózia, 2 lata, 4 miesiące i 3 tygodnie
Obie panny stacjonują dziś w domu w charakterze obiektów do cackania się z.
Katar, pretensje do świata i podwyższona temperatura, oraz - na przekór wszystkiemu - niespożyta energia.
Liliana zaliczyła wczoraj pierwsze swoje warsztaty plastyczne, wykleiła z papierów piękny domek i huśtawkę, a dziś od rana żyć mi nie daje: zarządziła warsztaty domowe, samodzielnie zrobiła konika na karuzeli, a potem z rozpędu machnęła huśtawkę i zjeżdżalnię.
Rózia - a jakże - wtórowała starszej, wycinając nożyczkami fantazyjne kształty i smarując je obficie klejem, z naciskiem na obficie.
Prace w całości samodzielne:
Róźka trzeci dzień gorączkuje, rano była rozpalona, więc chciałam zmierzyć temperaturę, żeby sprawdzić, czy mam jej podać coś na obniżenie.
- Rózia, nie wiesz, gdzie jest termometr?
- Moze w łazience?
- Nie ma. Tata go dziś rano znalazł, ale nie widzę, gdzie położył, może do niego zadzwonię, co?
Tu Rózia patrzy na mnie wielkimi oczami i gwałtownie protestuje:
- Mamo, ale do telmometlu nie mozna zadzwonić!
Rózia, 2 lata, 4 miesiące i 3 tygodnie
Obie panny stacjonują dziś w domu w charakterze obiektów do cackania się z.
Katar, pretensje do świata i podwyższona temperatura, oraz - na przekór wszystkiemu - niespożyta energia.
Liliana zaliczyła wczoraj pierwsze swoje warsztaty plastyczne, wykleiła z papierów piękny domek i huśtawkę, a dziś od rana żyć mi nie daje: zarządziła warsztaty domowe, samodzielnie zrobiła konika na karuzeli, a potem z rozpędu machnęła huśtawkę i zjeżdżalnię.
Rózia - a jakże - wtórowała starszej, wycinając nożyczkami fantazyjne kształty i smarując je obficie klejem, z naciskiem na obficie.
Prace w całości samodzielne:
Róźka trzeci dzień gorączkuje, rano była rozpalona, więc chciałam zmierzyć temperaturę, żeby sprawdzić, czy mam jej podać coś na obniżenie.
- Rózia, nie wiesz, gdzie jest termometr?
- Moze w łazience?
- Nie ma. Tata go dziś rano znalazł, ale nie widzę, gdzie położył, może do niego zadzwonię, co?
Tu Rózia patrzy na mnie wielkimi oczami i gwałtownie protestuje:
- Mamo, ale do telmometlu nie mozna zadzwonić!
11 maj 2014
Szelmostwa małego maluśka
Różyczka, 2 lata, 4 miesiące i coś
Zbieram z kilku ostatnich dni. Bo się nazbierało, oj.
1. Próbuję coś napisać, ale się nie da.
- Oj, chyba ktoś mi odłączył klawiaturkę.
- Siba ja ci odłąciłam kladafulkę. - Tu zaczyna łyskać chytre oczko - Abo Lilećka...
2. Róża oderwała Lili wszystkie naklejki, które te nakleiła na nocniku. Na sprzeciw starszej siostry Róźka wali Lilkę w głowę.
- Yyyy! - drze się Lila - te naklejki są zniszczone i całe z kurzu, a w dodatku Róża mnie bijeee!
Różka słodziuteńkim głosikiem wysuwa współczującą ofertę:
- Lilećko, chces się psytulić do mamusi? Ić do mamy siobie.
3. - A gdzie jest tata?
- Poszedł do kościoła.
- A tutaj lezi jego faślok.
- Co?
- Siaślok.
- A, szlafrok! Powiedz "szlafrok"
Różka oburzona: - ALE JA JEŚTEM MAŁYM MALUŚKIEM!
4. Róźka przytula się do mnie przed snem i - jak to Różka - nie może się powstrzymać przed bolesnym uszczypnięciem mnie w kark.
- Róża! Jeśli nie przestaniesz mnie szczypać, natychmiast sobie stąd idę!
- A od dlapiecia tes idzies?
- Od drapania też!
- A od bijenia? A od łaskocenia?...
Zbieram z kilku ostatnich dni. Bo się nazbierało, oj.
1. Próbuję coś napisać, ale się nie da.
- Oj, chyba ktoś mi odłączył klawiaturkę.
- Siba ja ci odłąciłam kladafulkę. - Tu zaczyna łyskać chytre oczko - Abo Lilećka...
2. Róża oderwała Lili wszystkie naklejki, które te nakleiła na nocniku. Na sprzeciw starszej siostry Róźka wali Lilkę w głowę.
- Yyyy! - drze się Lila - te naklejki są zniszczone i całe z kurzu, a w dodatku Róża mnie bijeee!
Różka słodziuteńkim głosikiem wysuwa współczującą ofertę:
- Lilećko, chces się psytulić do mamusi? Ić do mamy siobie.
3. - A gdzie jest tata?
- Poszedł do kościoła.
- A tutaj lezi jego faślok.
- Co?
- Siaślok.
- A, szlafrok! Powiedz "szlafrok"
Różka oburzona: - ALE JA JEŚTEM MAŁYM MALUŚKIEM!
4. Róźka przytula się do mnie przed snem i - jak to Różka - nie może się powstrzymać przed bolesnym uszczypnięciem mnie w kark.
- Róża! Jeśli nie przestaniesz mnie szczypać, natychmiast sobie stąd idę!
- A od dlapiecia tes idzies?
- Od drapania też!
- A od bijenia? A od łaskocenia?...
8 maj 2014
Pink future
Lilka, 4,5 roku + 6 dni
Róża, 2 lata, 4 miesiące i coś
- Lila, a kim ty będziesz, jak dorośniesz?
- Będę żoną tatusia.
- Ale jakiego tatusia? Swojego?
- Nie, jakiegoś innego pana.
- A ja tez będę zoną i będę miała męza - wtóruje Różyczka wygórowanym aspiracjom starszej siostry. - Tylko takiego lózowego!
Różowy. Stopień najwyższy. Cokolwiek sobie wymarzą, zawsze jakość tego można podnieść o oczko wyżej. Uróżowiając. Powiedzcie mi, skąd to się bierze, bo ja ich tego nie uczę.
Róża, 2 lata, 4 miesiące i coś
- Lila, a kim ty będziesz, jak dorośniesz?
- Będę żoną tatusia.
- Ale jakiego tatusia? Swojego?
- Nie, jakiegoś innego pana.
- A ja tez będę zoną i będę miała męza - wtóruje Różyczka wygórowanym aspiracjom starszej siostry. - Tylko takiego lózowego!
Różowy. Stopień najwyższy. Cokolwiek sobie wymarzą, zawsze jakość tego można podnieść o oczko wyżej. Uróżowiając. Powiedzcie mi, skąd to się bierze, bo ja ich tego nie uczę.
4 maj 2014
Zamówienie niebieskie
Lilka, 4 i pół roku + 2 dni
Lila rysuje.
- Wiesz mamo, to jest rysunek dla Pana Boga. Poproszę go dzisiaj, żeby jutro padał deszczyk. Tak tylko trochę, żeby kropiło. Żeby rośliny rosły. Na pewno będzie tęcza, bo ja narysowałam słońce i pokazałam Panu Bogu. Pokażę mu ten rysunek, gdy będzie poniedziałek i pan Bóg zobaczy przez okienko, że jest tak ładnie, to na pewno się ucieszy. Ale nie wiem, czy panie z przedszkola się ucieszą, bo dzieci z przedszkola lubią chodzić na plac zabaw.
Narysuję teraz drugi kawałek tego rysunku i zobaczysz, jaka ma być potem pogoda.
Lila rysuje.
- Wiesz mamo, to jest rysunek dla Pana Boga. Poproszę go dzisiaj, żeby jutro padał deszczyk. Tak tylko trochę, żeby kropiło. Żeby rośliny rosły. Na pewno będzie tęcza, bo ja narysowałam słońce i pokazałam Panu Bogu. Pokażę mu ten rysunek, gdy będzie poniedziałek i pan Bóg zobaczy przez okienko, że jest tak ładnie, to na pewno się ucieszy. Ale nie wiem, czy panie z przedszkola się ucieszą, bo dzieci z przedszkola lubią chodzić na plac zabaw.
Narysuję teraz drugi kawałek tego rysunku i zobaczysz, jaka ma być potem pogoda.
27 kwi 2014
Mistrz gry
Lila, 4 lata, 5 miesięcy i 26 dni
Spałam dzisiaj do 10, bo wczorajszy wieczór i pół nocy spędziłam wciągnięta po czubek spiczastego nosa w serial BBC o Sherlocku. Rano słyszałam tylko przytłumione zamkniętymi drzwiami sypialni oraz posherlockowym otumanieniem, chociaż jednocześnie bardzo piskliwe i donośne wrzaski starszej, w których dało się wysłyszeć ton totalnego zbulwersowania.
Wg relacji Tatusia Kochanego sytuacja wyglądała następująco:
- Lila, czemu Ty tak na Rózię krzyczysz?
- Bo ona mi zabrała bidonik, a my się przecież bawimy, a nie nie bawimy!!
- Ale ona się tylko chciała napić. Napiła się i oddała.
- Ale ja jej nie pozwoliłam!! Przecież nie bawimy się w pijącą dziewczynę!!!
Potem jeszcze dodała: - Ja się bawię tak, jak ja chcę, a nie tak, jak ja nie chcę!!!
Spałam dzisiaj do 10, bo wczorajszy wieczór i pół nocy spędziłam wciągnięta po czubek spiczastego nosa w serial BBC o Sherlocku. Rano słyszałam tylko przytłumione zamkniętymi drzwiami sypialni oraz posherlockowym otumanieniem, chociaż jednocześnie bardzo piskliwe i donośne wrzaski starszej, w których dało się wysłyszeć ton totalnego zbulwersowania.
Wg relacji Tatusia Kochanego sytuacja wyglądała następująco:
- Lila, czemu Ty tak na Rózię krzyczysz?
- Bo ona mi zabrała bidonik, a my się przecież bawimy, a nie nie bawimy!!
- Ale ona się tylko chciała napić. Napiła się i oddała.
- Ale ja jej nie pozwoliłam!! Przecież nie bawimy się w pijącą dziewczynę!!!
Potem jeszcze dodała: - Ja się bawię tak, jak ja chcę, a nie tak, jak ja nie chcę!!!
21 kwi 2014
O mądrości
Rózia, 2 lata, 3 miesiące i 26 dni
- Rózia, powiedz no coś mądrego - zagaduję moje dziecko w sposób arcyidiotyczny, być może w szczytnym celu odwrócenia jej uwagi od jedzenia, ale nie wiem, czy to wyjaśnienie mnie ratuje.
- Mondly pan.
- Ha, ha, mądry pan? Jaki pan?
- Taki cio źlobił ciebie i tatusia, i Lilę, i mnie. I kotka.
Tak.
Dzieci zaskakują.
A mądry pan się uśmiecha może. Jeśli istnieje, oczywiście.
- Rózia, powiedz no coś mądrego - zagaduję moje dziecko w sposób arcyidiotyczny, być może w szczytnym celu odwrócenia jej uwagi od jedzenia, ale nie wiem, czy to wyjaśnienie mnie ratuje.
- Mondly pan.
- Ha, ha, mądry pan? Jaki pan?
- Taki cio źlobił ciebie i tatusia, i Lilę, i mnie. I kotka.
Tak.
Dzieci zaskakują.
A mądry pan się uśmiecha może. Jeśli istnieje, oczywiście.
17 kwi 2014
Półokrągłe
Lila, 4 lata, 5 miesięcy i 15 dni
Rózia, 2 lata i niespełna 4 miesiące
Lila z ogromnym podnieceniem od dwóch tygodni czekała na MOJE urodziny. Wczorajsze rozczarowanie na wieść, że nie będzie dzisiaj gości i tortu, uprzytomniło mi, skąd to podniecenie. No ale. Prezenty dostałam. Lilka od kilku dni po powrocie z przedszkola zawsze wracała z jakimś rysunkiem, krzycząc "Mama, nie patrz, nie patrz! Mam tu dla ciebie prezent na urodziny, nie możesz patrzeć!". Potem z rysunków robiła książkę. Potem rysowała na nowo. Każdą kartkę pakowała do osobnej torebki prezentowej i kazała tacie chować w różnych niedostępnych dla mnie miejscach. A następnie znów wyciągać, żeby coś dorzucić albo dorysować...
Nawet Różyczkę zaangażowała - i tu naprawdę pomysł mnie wzruszył.
Rózia bazgroliła po kartkach, a Lila ułożyła z tego historyjkę, którą kazała Tatusiowi Kochanemu spisać na stronach książeczki. O:
Historyjka brzmi tak:
"KOTEK I KŁĘBEK, KTÓRY UCIEKA"
Kłębek ucieka i ucieka, a kotek go goni. A kotek też goni sznurek. Chłopiec bierze sznurek. Kotek - miau, miau! - chce wziąć sznurek. Kotek lubi się bawić sznurkiem. Sznurek też chciał pogonić kotka! Kłębek też ma rację. Już koniec. Ten kłębek lubi się bawić.
Widzę tu wyraźny wpływ na twórczość Lilkową książeczek Barbro Lindgren o Maksie. Tym niemniej - z dobraniem tekstu do gotowych ilustracji nieźle sobie poradziła.
I jeszcze takie rysunki Wam pokażę:
To są chyba urodzinowe ciasteczka i inne słodycze
A tutaj ciekawostką są te plusy koło kotka. Tatuś Kochany spytał Lilkę, co to.
- To present, a to absent - wyjaśniła rezolutnie.
Rózia, 2 lata i niespełna 4 miesiące
Lila z ogromnym podnieceniem od dwóch tygodni czekała na MOJE urodziny. Wczorajsze rozczarowanie na wieść, że nie będzie dzisiaj gości i tortu, uprzytomniło mi, skąd to podniecenie. No ale. Prezenty dostałam. Lilka od kilku dni po powrocie z przedszkola zawsze wracała z jakimś rysunkiem, krzycząc "Mama, nie patrz, nie patrz! Mam tu dla ciebie prezent na urodziny, nie możesz patrzeć!". Potem z rysunków robiła książkę. Potem rysowała na nowo. Każdą kartkę pakowała do osobnej torebki prezentowej i kazała tacie chować w różnych niedostępnych dla mnie miejscach. A następnie znów wyciągać, żeby coś dorzucić albo dorysować...
Nawet Różyczkę zaangażowała - i tu naprawdę pomysł mnie wzruszył.
Rózia bazgroliła po kartkach, a Lila ułożyła z tego historyjkę, którą kazała Tatusiowi Kochanemu spisać na stronach książeczki. O:
Historyjka brzmi tak:
"KOTEK I KŁĘBEK, KTÓRY UCIEKA"
Kłębek ucieka i ucieka, a kotek go goni. A kotek też goni sznurek. Chłopiec bierze sznurek. Kotek - miau, miau! - chce wziąć sznurek. Kotek lubi się bawić sznurkiem. Sznurek też chciał pogonić kotka! Kłębek też ma rację. Już koniec. Ten kłębek lubi się bawić.
Widzę tu wyraźny wpływ na twórczość Lilkową książeczek Barbro Lindgren o Maksie. Tym niemniej - z dobraniem tekstu do gotowych ilustracji nieźle sobie poradziła.
I jeszcze takie rysunki Wam pokażę:
To są chyba urodzinowe ciasteczka i inne słodycze
A tutaj ciekawostką są te plusy koło kotka. Tatuś Kochany spytał Lilkę, co to.
- To present, a to absent - wyjaśniła rezolutnie.
15 kwi 2014
Zagadkowy poniedziałek
Lilka, 4 lata, 5 miesięcy i 13 dni
"Ma ostre zęby,
kolczaste brwi
i myśli o kocie,
gdy tylko go zwi."
A zwi to znaczy widzi, wiesz mamo. To co to jest?
Lila wczoraj cały wieczór zadawała nam zagadki. Najważniejszy był rytm. Potem rym. Ale sensu też się trochę uchowało.
"Ma ostre zęby,
kolczaste brwi
i myśli o kocie,
gdy tylko go zwi."
A zwi to znaczy widzi, wiesz mamo. To co to jest?
Lila wczoraj cały wieczór zadawała nam zagadki. Najważniejszy był rytm. Potem rym. Ale sensu też się trochę uchowało.
13 kwi 2014
Niedziela
Lilka, 4 lata, 5 miesięcy i 11 dni
Rózia, 2 lata, 3 miesiące i 18 dni
Siedzę z Lilą w kościele. Nie, nie "siedzę": oprócz standardowej gimnastyki fundowanej nam przez kościół katolicki, w pakiecie mam jeszcze przywoływanie gestami Lili z różnych kątów przybytku, podnoszenie spod ławki pieniążka oraz wyciąganie spod ławki dziecka, które polazło za pieniążkiem, a następnie najwyraźniej zapragnęło tam zamieszkać.
Jesteśmy w pierwszej ławce, więc Lila uparcie obraca się za siebie, żeby zaprezentować swoją palmę siedzącym za nami ludziom. Prezentuje dość nachalnie, nie odwracając się z powrotem, póki nie usłyszy pochwały.
W pewnym momencie słyszę głos mojego dziecka, bynajmniej nie cichy:
- MAMO! POPATRZ NA TEGO PANA! ON ŚPI! SIEDZI W ŁAWCE I ŚPI! JEJU, W KOŚCIELE ŚPI.
Też bym czasem chciała móc pospać w kościele, naprawdę.
Po powrocie pytam Róźkę, czy wychodziła gdzieś z tatą.
- Tak.
- A gdzie byliście?
- Na placzabawie.
Rózia, 2 lata, 3 miesiące i 18 dni
Siedzę z Lilą w kościele. Nie, nie "siedzę": oprócz standardowej gimnastyki fundowanej nam przez kościół katolicki, w pakiecie mam jeszcze przywoływanie gestami Lili z różnych kątów przybytku, podnoszenie spod ławki pieniążka oraz wyciąganie spod ławki dziecka, które polazło za pieniążkiem, a następnie najwyraźniej zapragnęło tam zamieszkać.
Jesteśmy w pierwszej ławce, więc Lila uparcie obraca się za siebie, żeby zaprezentować swoją palmę siedzącym za nami ludziom. Prezentuje dość nachalnie, nie odwracając się z powrotem, póki nie usłyszy pochwały.
W pewnym momencie słyszę głos mojego dziecka, bynajmniej nie cichy:
- MAMO! POPATRZ NA TEGO PANA! ON ŚPI! SIEDZI W ŁAWCE I ŚPI! JEJU, W KOŚCIELE ŚPI.
Też bym czasem chciała móc pospać w kościele, naprawdę.
Po powrocie pytam Róźkę, czy wychodziła gdzieś z tatą.
- Tak.
- A gdzie byliście?
- Na placzabawie.
7 kwi 2014
Zajączkowo
Lilka, 4 lata, 5 miesięcy i 5 dni
Lila już czeka na wielkanocnego zajączka, choć w naszym domu raczej nie ma tradycji takich prezentów. No ale gdzie mi tu o tradycji dziecku mówić, skoro Lilka wie, że zajączek jej coś przyniesie. Ostrzegłam ją tylko, że jest mały i nie może za dużo dźwigać.
- Mamo, a ja poproszę zajączka, żeby mi przyniósł... sokowirówkę dla lalek!
Lekko mnie osłupiła zarówno precyzja, jak i oryginalność prośby.
- Myślisz, że coś takiego w ogóle da się kupić? - pytam, bo zwykłam dostosowywać prośby dziecka do swoich możliwości, a nie stawać na rzęsach w próbach spełniania próśb dziecka.
- No, jak dobrze poszuka po WSZYSTKICH sklepach, to na pewno znajdzie - z optymizmem zapewnia moja córka.
Ktoś, coś?
Lila już czeka na wielkanocnego zajączka, choć w naszym domu raczej nie ma tradycji takich prezentów. No ale gdzie mi tu o tradycji dziecku mówić, skoro Lilka wie, że zajączek jej coś przyniesie. Ostrzegłam ją tylko, że jest mały i nie może za dużo dźwigać.
- Mamo, a ja poproszę zajączka, żeby mi przyniósł... sokowirówkę dla lalek!
Lekko mnie osłupiła zarówno precyzja, jak i oryginalność prośby.
- Myślisz, że coś takiego w ogóle da się kupić? - pytam, bo zwykłam dostosowywać prośby dziecka do swoich możliwości, a nie stawać na rzęsach w próbach spełniania próśb dziecka.
- No, jak dobrze poszuka po WSZYSTKICH sklepach, to na pewno znajdzie - z optymizmem zapewnia moja córka.
Ktoś, coś?
Subskrybuj:
Posty (Atom)