Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


9 maj 2013

Dialogi samochodowe

Lilka, 3,5 roku + tydzień


- A wiesz, ostatnio bawiłam się z babcią w sklep.
- O, to fajnie. A w jaki sklep się bawiłyście? Kto kupował, a kto sprzedawał?
- Ja mówiłam "Babciu, bawimy się w sklep?", a babcia mówiła, że jest zajęta.



Jedziemy do przedszkola, na drodze zwężenie i człowiek w odblaskowej kamizelce kieruje ruchem. Przejeżdżamy, Lila bardzo przejęta wyznaje:
- Mamo, ten pan w zielonej bluzeczce do mnie machał!



- Mamo, a kiedy ja urosnę?
- Za niedługo.
- A jak już będę duża, to będę miała duże cycki i wyrosną mi dziurki w uszach!

8 maj 2013

Wędrówka luda

Rózia, 16 miesięcy i 2 tygodnie

Zrezygnowanie ze szczebelków i przeniesienie młodszej do prawie dorosłego łóżka przyniosło nietrudne do przewidzenia skutki:
Piąta rano, budzi mnie sapanie. Otwieram oko, 10 cm od mojej twarzy szczerzy się Róź.
- Słonko, co ty tu robisz, czego chcesz?
- Cycy - rzeczowo odpowiada słonko.

7 maj 2013

Majowo

Lilka, 3,5 roku
Róźka, 16 miesięcy z kawałkiem

Nasz najulubieńszy polski weekend majowy jaki był, każdy widział. Gdybym była ślimakiem, wspominałabym z rozrzewnieniem. Ale - tadam - nie jestem. W dodatku pojechaliśmy na działkę, na której jest specyficzny mikroklimat pod tytułem "zawsze leje". Mikroklimat się nie wyłamał, pierworodna, spoglądając drugiego dnia pobytu na zachmurzone niebo, orzekła "ja tej pogody nie robiłam". Słońce wyszło ostatniego dnia, akurat żeby przyświecać przy pakowaniu ubłoconych spodenek i kaloszy.
Ale koniec narzekania. Dziewczynki były zachwycone, mimo pogody. Latały pół dnia po dworze, a potem spały razem na wersalce (Róźka pierwszy raz poza łóżeczkiem z drabinkami... Usypiał, chwała Bogu, Tatuś Kochany, bo ja bym trzy razy wyszła z siebie i wróciła na tarczy, śpiąc zresztą).
Tu jedna z rzadszych chwil siostrzanej łóżkowej czułości

Matka, jak widać, dokumentowała fotograficznie, dzięki czemu nie ma jej na żadnym z kilku setek zdjęć. Może to i dobrze, bo nawet bez czerwonego nosa prezentuje się na fotografiach raczej mało zachęcająco.

Podróż była męcząca


Ale potem od razu trzeba było przywitać się z trawką

i huśtawką

oraz pokłócić z młodszym kuzynem Franiem o zabawkę

i oczywiście przywitać z dziadkiem

Najfajniejsze były spacery (zdaniem Lili)

i jedzenie (zdaniem Rózi)




(Lila to nawet przy jedzeniu musi gadać)

Na koniec trochęśmy się wybrudzili

trochęśmy posprzątali


I już trzeba było wracać


1 maj 2013

Przedszkole

Lilka, prawie 3,5 roku

Lila jest od 2 lat dzieckiem zinstytucjonalizowanym.
Wpływ przedszkolnych zwyczajów i norm na dziecko widać głównie w tym, że próbuje je stosować również w domu - całe szczęście nie są to złe zwyczaje. Choć pewnie Rózia jest już nieco znużona ciągłym odgrywaniem jedynego w placówce przedszkolaka pozostającego pod czujnym okiem usmarkanej pani nauczycielki...

A niżej przykłady tego, jak przedszkole wpływa na dziecko:

- Mamo, proszę daj mi to.
- Nie dam.
- Tatooo, mama nie chce mi dać tego kremu!
- Bo to jest mamy krem, na zmarszczki, ty takiego nie możesz używać.
- A w przedszkolu jest napisane, że się trzeba dzielić! Mamo, no daj mi ten krem!



- Wiesz, Lilu, odwiedziłyśmy dziś z Rózią Franka i nauczyłam go pokazywać język (Franek to mój półroczny chrześniak).
- Oj, to bardzo nieładnie! W przedszkolu jest napisane, że nie wolno pokazywać języka.



- Lilka, chodź się myć.
- Nieee, najpierw chcę coś zjeść.
- Ale woda już nalana, chodź do brodzika, a potem możesz coś dostać.
- No to umowa! Najpierw kolacja, a potem idę się myć. Tak? Umowa!

30 kwi 2013

Spacerowo

Lilka, prawie 3,5 roku
Rózia, 16 miesięcy i 4 dni

Róźka pierwszy raz w tym roku poznała się z piaskownicą i pokochała ją miłością szczerą i wierną (matka przyjęła to z rezygnacją, bo nie znosi babrać się w piachu, ale baby cierpliwie stawia, żeby młoda miała co rozwalać); ostatnio nawet zawarły poważniejsze braterstwo: Róźka solidnie najadła się piasku (co niestety nie zwolniło nas z konieczności przygotowywania kolacji po powrocie z placu zabaw).

Rózia jest na placu zabaw żywiołem i czystą ciekawością, Lila wszystko robi metodycznie, z rezerwą i powagą (tutaj na przykład bardzo skrupulatnie przygotowywała piaskową zupę ogórkową, a potem nas nią częstowała z zachowaniem form grzecznościowych i wszystkimi szykanami).

Kilka fotek z centrum akcji:








29 kwi 2013

Co u Szymka

Na początku grudnia zeszłego roku pierwszy raz napisałam Wam o Szymku. Zbieraliśmy razem na operację w Niemczech, z pomocą wielu dobrych ludzi rodzicom Szymka udało się zdobyć całą kwotę - dla nas to w zasadzie koniec akcji, dla ich synka- początek niełatwej drogi do zdrowia.
Operacja miała być na początku roku, dlatego wiele osób zdążyło już spytać mnie, co dalej i jak czuje się Szymon. W lutym niestety okazało się, że chłopiec musi jeszcze odczekać swoje - w kolejce było tyle dzieci, że operacja Szymka została wyznaczona na 6 maja - czyli już za tydzień! Wcześniej, 3 maja, Szymek będzie miał cewnikowane serce - oczywiście nie miałam pojęcia, co to jest, ale mama Szymka mi wyjaśniła:

3. cewnikowanie, czyli zabieg w ogólnym znieczuleniu, kiedy gmerają drutem w sercu przez tętnice udową, żeby 1. dokładnie obejrzeć, co jest w środku, 2. zamknnąć naczynia oboczne, czyli taką siatkę naczyń, która się u Szymka zrobiła od urodzenia i ciągle oplata serce, już było kilka prób i jeszcze nigdy nie zamknęli bo strach - on dzięki tym naczyniom żyje...

Jak widzicie - już wtedy nie będzie Szymkowi łatwo, dlatego bardzo proszę Was o ciepłe myśli, modlitwy, kciuki i pokrzepiające uśmiechy za zachodnią granicę. Serduszko, które tyle już przeżyło, musi być dzielne i mocne! Czekamy, Szymku, aż wrócisz do nas zdrowy pod koniec maja. Szerokiej drogi do profesora!

Ile pasty w paście

Lilka, prawie 3,5 roku

Lila bardzo lubi myć zęby, a najbardziej - zjadać pastę, choć oczywiście wie, że nie wolno. Kiedyś nawet przyssała się z partyzanta za fotelem do elmeksa Rózi i wyżarła prawie całą tubkę.
- Lila, zjadłaś całą pastę Rózi!
- No to Rózia może teraz myć moją - odpowiedziała niewzruszenie Lilka Dobra Rada.
Aktualnie past do wyboru ma Lilka aż cztery - licząc z tą Róźkową resztką - jakoś tak wyszło, że się nam zebrało. Codziennie wybiera inną i nie wiem, czy więcej radości czerpie z możliwości wyboru, czy z tego, że może wystawiać moją cierpliwość na próbę.
- Lilu, to jaką dziś pastę wybierasz?
- Hmm, może piłową?
- Jaką?!
- Piłową, bo ona jest jak piwo.
- Aa, coca-colową?
- Tak, ona nie jest naprawdę piłowa, ale ja na nią tak mówię.

28 kwi 2013

Oeconomia divina

Lilka, prawie 3,5 roku

- Mamo, a kiedy mi kupisz rowerek z pedałami zielony?
- Yyy, a mam ci kupić?
- No tak.
- Ale ja nie mam pieniędzy.
- To może pożycz od tatusia?
- No tak, ale nie będę mu miała z czego oddać.
- Przecież jak pożyczysz, to potem oddasz.
- Ale Lilu, jeśli je na coś wydam, to już ich nie będę miała. Skąd wezmę pieniądze, żeby oddać tatusiowi?
- Może tatuś ci pożyczy znowu. Wiesz, pieniądz za pieniądz.

27 kwi 2013

Wymownie

Róźka, 1 i 1/3 roku

Elenka spytała pod poprzednim postem, czy Rózia już nawija. Owszem, całe referaty nam recytuje po swojemu, może nawijać też sobie na rączkę papier toaletowy. Poza tym jest mistrzem mowy niewerbalnej, o:

Kilka słówek powtarza, nawet chętnie, nawet rozumie, co mówi, ale nie będę kłamać, że buduje z tego rozbudowane wypowiedzi :D
Tu Rózik gadający po ludzku:

Jak nietrudno zauważyć, obydwa filmy kręcone po unieruchomieniu modelki w foteliku, inaczej nastąpiłyby próby wyrwania aparatu albo ucieczka w najdalszy kąt mieszkania.

24 kwi 2013

Varia

Lilka, prawie 3,5 roku, mała mądralińska
Róźka, prawie 16 miesięcy, mały słodziak
1. Lila o swoim małym kuzynie: Fajnie, że Franio ma już dwa ząby, yyy, dwa zębki.
2. A jak byłam mała, to mówiłam na strzałkę "ryba". 
 Po dłuższym kminieniu okazało się, że nie zmyśla, o to chodziło:
3. Z cyklu "zakamuflowana opcja niemiecka":
Dziewczyny siedzą w samochodzie i ruszamy spod przedszkola do domu.
- No, jedziemy!
- A tata mówi "jadymy". Ale on tak żartuje.
4. Kończę kąpiel pod prysznicem. Pełna adoracja: dziewuchy wyrywają sobie ręcznik, żeby mi podać. Silniejsza Lila wygrywa, otwiera drzwi kabiny i woła: Ale masz, mamo, wielkie cycki, co?!

5. Mamo, daj mi gorzką czekoladę, ale taką najgorzszejszą!
6. Lila: Rózia, nie baw się tym!
Ja: Ale ja jej pozwoliłam.
Lila: dobra, to niech się bawi. No, Różyczko, niech się baw!
7. Szkoda, że babcia Iza nie ma żadnych dzieci. 
Ponieważ Lilka jest mocna w gębie, niech Róźka będzie za to obrazowa: 

I Lilusia
 
 

19 kwi 2013

Lila, basen i Kicia Kocia

Lilka, 3 lata, 5 miesięcy i 17 dni

Lila boi się wody. Dostaje spazmów, kiedy kropla wpadnie jej do oka, nie lubi Róźkowego chlapania w brodziku, a mycie głowy traktuje jak wyrok. Kiedy miała 5-6 miesięcy, chodziliśmy z nią na basen na lekcje pływania dla bobasów, ale każde kolejne zajęcia przyjmowała z większym lękiem, a kiedy po dłuższej przerwie poszłam z nią na basen sama, pierwsze pół godziny spędziłam na obchodzeniu go dookoła z Lilą na rękach, wczepioną we mnie ze strachu. Mimo to Lilka utrzymuje dziarsko, że basen jest fajny i zawsze przyjmuje z entuzjazmem pomysł, żeby się wybrać popływać (entuzjazm jest podtrzymywany przez jedną z ulubionych bohaterek Lilinych lektur - Kicię Kocię). Tylko że z reguły na pomysłach się kończy - Tatuś Kochany nie lubi, a ja lubię bardzo, ale nie bardzo mogę.
Dziś jednak po dniu spędzonym z uwieszoną na mnie Róźką postanowiłam pointegrować się ze starszą:
- Lila, a co powiesz na to, żebyśmy poszły na basen?
- O, tak! Chcę na basen! Ja już się nie boję, już czuję się pewnie, poproszę na basen!
W drodze kwiczała ze szczęścia i ekscytacji, w basenowym holu sprawiała wrażenie basenowego starego wyjadacza, kokietowała panie bileterki, a w szatni wskoczyła w kąpielówki i czepek z prędkością o jaką nigdy bym jej nie podejrzewała. Zapał zaczął nieco słabnąć przy prysznicach, bo Lila prysznica też się boi, ale jeszcze jadąc na resztkach odwagi wykrzykiwała "Weźmy okularki! Będę nurkować!!" (z trudem powstrzymywałam się, żeby nie parsknąć śmiechem, bo nurkowanie i Lila - to coś jak ja i dzierganie rękawiczek), potem już weszłyśmy do hali basenowej...
- Mamo, ale do tego dużego nie idziemy - powiedziała lękliwie.
- Nie, idziemy do takiego dla dzieci.
- Dobrze... O, nie!!
- Co? Wchodzimy?
- Nie! Tu jest za dużo wody!
Pokrążyłyśmy dookoła. Potem odważyła się zanurzyć do kolan, więc brodziłyśmy tak przez kilka minut. Lila oswajała się baardzo powoli - żadnego zanurzania się po szyję, żadnego kładzenia się na wodzie - więc kiedy po godzinie zdecydowała się zjechać z małej basenowej zjeżdżalni dla dzieci, byłam z niej bardzo dumna. Pech chciał, że uderzyła tyłem głowy o dół zjeżdżalni i potem zanurzyła buzię, co zdecydowanie pogorszyło jej humor. Ukoiłam płaczącą, pogrzebałam moje nadzieje na rychłą integrację Lila-basen, a po 15 kolejnych minutach nie wierzyłam własnym uszom, kiedy Lila deklarowała, że znów chce zjechać. Pech to pech - zjechała w identyczny sposób, znów się poryczała, a kiedy masowałam jej potylicę i tak strasznie mi było szkoda małej biednej dziewczynki, która starała się przełamać swój lęk, Lila oznajmiła "Ech, dobrze, że miałam czepek, to mnie tak bardzo nie bolało" i wróciła do swojej zachowawczej basenowej zabawy w brodzenie.
Wyszłyśmy po dwóch (sic!) godzinach. Mały wymoczek stwierdził, że nie było tak źle i "ja się na początku boiłam, tak jak Kicia Kocia, ale potem już się boiłam mniej, tylko prysznica nie lubię, a Kicia Kocia i jej kolegowie to się nie boili nawet prysznica". Chwała Kici Koci, że Lilut w ogóle chce na ten basen chodzić. Może do matury odważy się zanurzyć choć pół ucha.

18 kwi 2013

O fryzurach i tłumaczeniu oczywistości

Lilianka, 3 lata, 5 miesięcy i 16 dni

Jakkolwiek nie zamierzam sobie odmawiać kilku manualnych zdolności, tak muszę uczciwie przyznać, że co najmniej dwie - jak na ironię "typowo kobiece" - są dla mnie na razie absolutnie nieosiągalne: szycie i czesanie. Na co dzień stać mnie na wymęczenie na głowie Lili końskiego ogona, od święta zdobywam się na dwa kucyki rozdzielone meandrycznym przedziałkiem.Wprawdzie warkocz z czterech wałków ciasta drożdżowego opanowałam jakoś w zeszłą Wielkanoc, jednak przy czesaniu Lilianki ustępuję pola zdolniejszym i cierpliwszym. Tym bardziej, że ci zdolniejsi i cierpliwsi pochodzą spoza rodziny, a ten fakt znacznie podnosi wytrwałość czesanej i jej odporność na szarpanie i ciągnięcie złotych loków...
Wczoraj zaspaliśmy potężnie, więc Lila entuzjastycznie podeszła do pomysłu, że może tym razem uczesze ją pani w przedszkolu, a my entuzjastycznie powitaliśmy misterną koronę z czterech warkoczy po powrocie córki do domu.
- Kto cię tak pięknie dziś uczesał?
- Pani Ola.
- A może to dwie panie czesały? - dopytuje się babcia, równie lewa w temacie skomplikowanych splotów i zapewne z trudem - jako i my - ogarniająca wyobraźnią czesanie czterech warkoczy na jednej wiercącej się główce.
- No przecież nie ma dwóch paniów Olów! - wyjaśnia Lila z politowaniem.

12 kwi 2013

Pani ważna

Lilka - 3 lata, 5 miesięcy i 10 dni


Dwa najważniejsze czynniki - przedszkole i młodsza siostra.
Rezultat?

- Mamo, powiedz "autko".
- Autko.
- No proszę, bardzo ładnie powiedziałaś.

- Tatusiu, a teraz masz maszerować. No, maszeruj! Ale po całej łazience! Dobrze. A teraz maszeruj po pokoju. A teraz proszę podnieś ten kwiatek.
- Jaki kwiatek?
- No ten kwiatek na niby!

I do babci, która przyszła wykąpać i położyć towarzystwo podczas nieobecności rodziców:
- Mam nadzieję, że będziesz dziś grzeczna. Jak będziesz grzeczna, dostaniesz nagrodę.
- A co?
- Piosenkę "Duży dom".

- Tato, dotknij ten kolor, który jest twój ulubiony.
- Już.
- Ale niee, przecież masz dotknąć różowy!

5 kwi 2013

O zabawie

Lilka, 3 lata, 5 miesięcy i 3 dni
Rózia, rok, trzy miesiące i 10 dni

Siedzimy z Tatusiem Kochanym w salonie. Tatuś zajęty czytaniem, a ja nicnierobieniem, bo mi w krzyżu łupnęło i w znacznym stopniu uniemożliwiło działalność ruchową. Nagle z pokoju dzieci, w którym akurat przebywa sama Róźka, słyszymy ŁUBUDU, TRACH, a potem jeszcze jeszcze gromkie ŁUP! i w dodatku na tym się nie kończy. Samo dziecko głosu nie wydaje, co sugeruje, że jeszcze nie ma dramatu i moje krzyże mogą sobie spokojnie boleć dalej na kanapie. Ale wypadałoby sprawdzić, co się dzieje.
- Lilka! Idź do pokoju i zobacz, co robi Rózia.
Lilka biegnie, zagląda i wraca z raportem:
- Rózia grzecznie się bawi.

4 kwi 2013

Bluzgowo

Lilka, 3 lata, 5 miesięcy i kawałek.

- No i dupa... - mówię do siebie w związku z czymś tam (powiedzmy, że z pogodą - ach, czemu nas to nie dziwi, prawda?). Mówię do siebie, ale cóż z tego, kiedy Lila Gumowe Ucho jest w pobliżu?
- Ty jesteś dupa - podsuwa uprzejmie pierworodna.
- Yyy, nie jestem - bronię się wątle. Jakby dodała, że fajna, tobym się nie broniła.
- Jesteś. Jesteś dupa i kropka! Ty jesteś dupa, a ja jestem kropka... - rozwija pomysł rozochocone dziewczę.
- Lila, ale to nieładnie mówić tak do ludzi. Jak tak komuś mówisz, to mu jest przykro.
- No dobra. To ja jestem kropka, a ty nie jesteś dupa, okej?

Okej.