Róża, 2 lata, miesiąc i 18 dni
Chorak ma dwa lata, gorączkę, bolące uszy i nieprzerwany słowotok.
...jesiem chola, mam golońćke, o tutaj [pokazuje swoją rączkę], daj lekalsfo! A silopek to jeśt lekalsfo? Ale śmieśnie. Jeśtem chola i mam jumieńce jak Kicia Kocia, chcem josiołek. Maś josiołek?...
Zapisałam choraka do doktora, pojechałyśmy, wcześniej dokładnie przećwiczywszy, jak pokazuje się gardło i co pan doktor będzie badał. O:
U pana doktora w poczekalni Rózia natychmiast obwieściła "siusiu i kupę!", ale po tym, jak z bardzo przepraszającą miną zapukałam do gabinetu i spytałam o przybytek, a doktor zaprosił nas do swojego domu i otworzył odpowiednie drzwi, dziecku momentalnie się odechciało. Od razu zapragnęła wyjść na zewnątrz, choć bystre oko nie omieszkało omieść przybytku, bo potem w aucie usłyszałam, że pan doktor ma "siupel kabinę". W poczekalni "siusiu i kupę" wróciło ze zdwojoną siłą, do tego doszło "mamo, chcem cycuśka", a audytorium w postaci pozostałych czekających miało ubaw, gratulując mi wyczerpania limitu obciachu na dziś. U pana doktora w gabinecie było wesoło, póki nie przyszedł pan doktor, wtedy od razu gęba się zawarła, łapy zacisnęły się na uszach, a brzuch wił w tańcu hula, żeby nie dopuścić do podniesienia bluzeczki. Pan doktor musi bardzo lubić dzieci, bo zniósł te brewerie z uśmiechem i wypisał Róźce kwit na syropek, który dzierżyła przez całą drogę jak trofeum.
- Ja juś nie mam golońćki.
- Nie masz?
- Tak, ciolaj ja upadłam i udesiłam na kolanko.
- I co?
- Golońćka śpadła.
Kurtyna.
Biedulka, widac jakie ma wypieki.
OdpowiedzUsuńZdrowka dla Rozki!