Ostatnio Rózia przy obiedzie zapragnęła nakarmić kotka. Ponieważ prawdziwy z niespecjalnym entuzjazmem podszedł do faszerowania go ryżem ze szpinakiem, ofiarą opiekuńczych instynktów młodej padł święty kotek z obrazka fundacji Kocie Życie (nieodparcie kojarzy mi się z tymi rozdawanymi przez księży chodzących po kolędzie).
Rózia bardzo sprawiedliwie dzieliła - łyżeczka dla niej, łyżeczka dla kotka.
Następnego dnia okazało się, że opieka nad płaskim sierściuchem nabrała charakteru stałego i kotek był namiętnie częstowany mandarynkami i pojony z plastikowego klocka mającego imitować butelkę.
Może kupić Rózi lalę, co?
Rózia jest cudowna! Cuuuudowna :)
OdpowiedzUsuńCudna, urocza ta Twoja Rózia!
OdpowiedzUsuńUśmiałam się oglądając zdjęcia. Hmmm lalę, ale Twoje dziewczynki mają chyba jakieś pluszowe misie? Jakby to chodziło o cokolwiek to nakarmiłaby misia, ja jednak myślę, że chodzi o kotka. Może sprawicie jej pluszowego kotka? Taki to będzie posłuszny, a nie jak żywy. Gdyby nie chodziło o Rózię, to pomyślałabym, że to sposób na uniknięcie jedzenia ;)
OdpowiedzUsuńMają i misie, i lale, mają też kotki, uwazam zresztą, ze za dużo tego mają. Ale dziś doszliśmy z Tatusiem Kochanym do wniosku, że Rózia jeszcze nigdy nie miała takiej naprawde swojej lali (wszystkie są Lili, ZWŁASZCZA Pamtur :-) ) i w zwiazku z tym kupiliśmy kolejną...:-) A w zasadzie kupilismy pierwszą, bo wszystkie dotychhczasowe były zdobyczne.
Usuńpiękna modelka, piękne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńLala może się nie sprawdzić, gdzie jej do kotka w końcu ;)
OdpowiedzUsuńW sumie racja, ale dziś kupiliśmy taką malutką ( na urodziny), zobaczymy :-)
UsuńBędą też klocki LEGO, z kotkiem wśród figurek ;)