W sumie może zamiast się trapić, czy aby ponadwymiarowość Różyczki nie staje się nazbyt jaskrawa, powinnam puchnąć z dumy, że to na MOIM MLEKU takie dorodne dziewoje wyrastają, bo fakt faktem, przez dobre pół roku wszelkie wynalazki warzywno-owocowe napotykały na twardy mur Rózinej wzgardy. Do czasu. Dodania masełka. Masełko w cudowny sposób zamienia niedobrą marchewkę w pyszną marchewkę, mdłą cukinię w cukinię wyrafinowaną oraz paskudny selerek w selerową rozkosz dla podniebienia. Się wie.
W zeszły weekend byliśmy na działce, gdzie dzieciom, również dzieciom-berbeciom, wolno więcej. Głównie dlatego, że rodzice wolą skupić się raczej na odpoczywaniu niż doglądaniu, nakłanianiu, nakazywaniu, pilnowaniu i staraniu się. Rózi wolno było arbuza (gdyby arbuz miał kości, zostałby do kości wyssany, ale ponieważ m tylko skórę i pestki, brakuje odpowiedniej metafory), chlebka - tu pozwolę sobie zaprezentować nieskrywaną chlebkową rozkosz:
a także NIE wolno było ciasta, co Rózia zanotowała z prawdziwą przykrością. Mama z kolei zanotowała w kadrze chrapkę na:
Lila tymczasem objadała się zupełnie bezkarnie, pogłębiając Róźkową frustrację.
No jak można tak na oczach?;)Sołtysa wywaliłam ostatnio z pokoju, gdy widziałam ślinotok Grzesia:)Mały tez wsuwałby wszystko;))Oczka mają cudownej błękitności! -jakkolwiek to brzmi;)
OdpowiedzUsuńno, Róziolec faktycznie pucołowaty :)
OdpowiedzUsuńMoze i ma pucki maluszek ale to dobrze ze je i niech Mama peka z dumy :)
OdpowiedzUsuńA na drugiej fotce to jakoś mi Lilkę przypomniała... Fajne masz te maluszki!
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się Róźkową grubkowatością. Moja młodsza siostra taka była - tylko jadła i spała. Za to miała się z czego wyciągać, gdy zaczęła rosnąć. I urosła 10 cm wyżej ode mnie. I teraz ona jest "posągową pięknością" (tak mówi o niej Magister w naszej osiedlowej aptece) a ja jestem grubym kurduplem, choć w dzieciństwie jeść nie chciałam i babcia płakała nade mną wygrażając moim rodzicom: "Jak wy mi zmarnujecie to dziecko, to...." :)
OdpowiedzUsuń