Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


6 cze 2012

Nocne jazdy

Godzina 3:30. Lila przybiega do naszego pokoju, żądając mleczka (!), po czym idzie do kuchni i sadowi się na swoim krześle.
Ze względu na śpiącą Róźkę zależało mi na tym, żeby się nie wydarła, więc postanowiłam dać gadowi mleka, byle siedział cicho.
- Dobra, Lila, dostaniesz, ale idź do swojego łóżeczka, przyniosę ci.
- Nie! Bo tam t pokoju tym moim jest KONIK!
- Co jest?
- Konik.
- Kochanie, chodź, tu nie ma żadnego konika, jest tylko taki na biegunach, z drewna.
- NIE CHCĘ! On mi ZASKODZI!!
Utuliłam trzęsące się ze strachu dziecko, ułożyłam do łóżeczka, zaraz potem akcja ze szkodliwym konikiem się powtórzyła, tyle że dziecko trzęsło się dwa razy bardziej. Rano tłumaczyła mi jeszcze:
- Nie ma jus tu konika. Posedł sobie.
- Lila, ale on ci się tylko przyśnił. Tu nie było żadnego konika. Poza tym koniki są ładne i miłe.
- Tak, konik jest miły i mnie nie uglyzł. Posedł sobie jus. Moze jest na podwólku? E, nie, nie ma, posedł.

Ciekawe, co czeka nas kolejnej nocy.
A w ogóle to co się robi z takimi snami-strachami? Tłumaczy, że sen? Przegania strachy z pokoju? Rozpoczyna zaznajamianie dziecka z miłymi konikami? Ech, trudne to wszystko.


6 komentarzy:

  1. To i tak luz.... Nasz młody potrafi drzeć się wniebogłosy przerażony, histeria totalna, otwarte oczy, ale zero kontaktu...Tak nie całkiem wybudzony, nie całkiem śpiący. I na ogół nigdy sie nie dowiadujemy o co chodziło. Czasem po 30 minutach takiego koncertu, z wizją policji pukającej do drzwi mówię tonem gestapowca - Antek, bo jak się nie uspokoisz, to przynosze tu wiadro z zimną wodą, żeby cię dobudzić! Taka terapia szokowa na chwilę pomaga, a potem można zacząc negocjować i tłumaczyć... że może coś się przyśniło, może się czegoś przestraszył i że zostawimy mu lampkę włączoną albo przyniesiemy mleczka do picia... Rano budzi się rześki jak ptaszyna, gorzej z nami :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Im dłużej mam dziecko, tym bardziej rozumiem sens powiedzenia: małe dzieci, mały kłopot, duże dzieci, duży kłopot. Trzymam kciuki za dobre rozwiązanie problemu.

    OdpowiedzUsuń
  3. A może przemyślcie, czy mała nie spotkała się z jakimś niedobrym konikiem? W jakiejś reklamie nawet, w bajce gdzieś między wierszami...
    Ja mam węże w domu. Ostatnio przyszedł znajomy z dwuletnim synem. Pokazałam terrarium, chłopak patrzył z ciekawością, wielkimi oczyma i nie zdradzając strachu przez jakieś pół minuty. Na to tatuś: chyba się nie boisz? - i dziecko w ryk. Ergo: niekiedy rodzice nieopatrznie podpowiadają dzieciakowi, czego ma się bać.
    I jeszcze moja dziecięca historia: miałam pacynkę, gumowego pinokia (jak co drugie dziecko w PRL) i sobie jakoś wkręciłam, że on jest straszny. Ale jak po jakimś długim czasie zaczęłam się nim bawić, stał się moją ulubioną zabawką.
    Zastanówcie się, skąd konik i poznajcie Lilkę bliżej z tymi zwierzątkami, bo warto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznawanie było już wczoraj, na razie na YT oglądaliśmy zawody jeździeckie i Lili bardzo się podobały ("to jest taki plac zabaw dla konika?")
      Jeśli się konika przestraszyła, to my nic o tym nie wiemy, telewizora nie mamy, więc mniej więcej orientujemy się w treściach, które do Lili docierają. Może coś w żłobku usłyszała, nie wiem.
      Zapytana - twierdzi, że koniki są ładne i miłe, ten ze snu też podobno taki był, więc może przestraszył ją sam fakt obecności konia w jej pokoju ;)

      Usuń
  4. ICHA. Pozdrawiam, Mama Antka. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ICHA. Pozdrawiam, Mama Antka. :)

    OdpowiedzUsuń