Lilka, 6 lat, 5 miesięcy i 2 tygodnie
Lila przynosi mi kubeczek:
- Proszę, OTO kubeczek po rodzynkach Rózi.
- Macie już budyń - mówię.
- Dziękuję, ale na razie nie. Musimy dokończyć nasze zajęcia plastyczki-chorzyczki.
- Co!?
- Bo Rózia jest chora, więc jej zorganizowałam zajęcia plastyczne, żeby się nie nudziła. Potem przyjdę na budyń, a dla Rózi wezmę jeden na wynos.
Wchodzę, warsztat na łóżku rozłożony, animatorka dwoi się i troi, chora zachwycona.
A tymczasem Adelka...
Idyjotka postanowiła się rozmnożyć
Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .
A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)
Miłego czytania.
Tego blogu .
A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)
Miłego czytania.
15 kwi 2016
14 kwi 2016
Adelka - niespieszne i mało interesujące doniesienia z frontu.
Adelka, 8 tygodni
Nie jest źle w domu z trójką, powiem Wam. Jeszcze nieźlej jest wtedy, kiedy starsza dwójka, albo choćby 50% tej dwójki spędza czas w przedszkolu i nie budzi najmłodszej atakami wylewnej prezentacji siostrzanych uczyć. Ani w ogóle niczym, amen. Ale wszystko do przeżycia. Tak że ten - niezdecydowanych w kwestii powiększania rodziny nieśmiało zachęcam.
Przez tych 8 tygodni zdążyliśmy mieć w domu dwa bardzo potężnie zakatarzone małe noski i jedną ospę (Lila). Najmłodsza, pasiona mlekiem z przeciwciałami, na razie nietknięta żadną zarazą - i niechże tak zostanie.
Pasienie przeciwciałami ma też dodatkowy efekt - trudno stwierdzić, czy uboczny, choć przy tym tempie nabierania masy chyba już tak. Adel rośnie nam w oczach, wczoraj popędziłam do sklepu po pieluchy "3" (3!), bo dwójkom zdarza się już czasem wypuścić górą bogatą zawartość.
Nawiasem mówiąc, "3" to rozmiar, na którym zakończyła swoją przygodę z pieluchami Lilka w wieku dwóch lat.
- A wiesz, mamo, Adelka ma trzech najlepszych kolegów - zagaja Rózia ostatnio.
- Tak? A kto to jest?
- Krab z karuzelki, cycuś i drugi cycuś.
Aha. W sumie racja. Z krabem przegrywamy wszyscy - jego jedynego Adela adoruje ostentacyjnie i bez umiaru. Warunkiem sprzyjającym jest położenie dziecka na przewijaku, najwyraźniej krab od dołu, czyli oglądany z łóżeczka, traci większość powabu.
Kąpiel była problematyczna, ba!, była niemożliwa dopóki nie pożyczyliśmy wiaderka do kąpania niemowląt. Adelka w wiadrze jest kwiatem lotosu.
Adoracja kraba. Krab z offu.
Tak tatuś hoduje sobie małego melomana.
Lilka jest ukochaną zabawką Adelki (drugą po krabie, rzecz jasna). Dobrały się idealnie: Lila może mówić, mówić i mówić niestrudzenie, w tym czasie Adelka bardzo uważnie się jej przygląda i słucha jak zaczarowana.
A tu już Adelka adoruje Adelkę. Lusterko przyjacielem każdej kobiety.
Nie jest źle w domu z trójką, powiem Wam. Jeszcze nieźlej jest wtedy, kiedy starsza dwójka, albo choćby 50% tej dwójki spędza czas w przedszkolu i nie budzi najmłodszej atakami wylewnej prezentacji siostrzanych uczyć. Ani w ogóle niczym, amen. Ale wszystko do przeżycia. Tak że ten - niezdecydowanych w kwestii powiększania rodziny nieśmiało zachęcam.
Przez tych 8 tygodni zdążyliśmy mieć w domu dwa bardzo potężnie zakatarzone małe noski i jedną ospę (Lila). Najmłodsza, pasiona mlekiem z przeciwciałami, na razie nietknięta żadną zarazą - i niechże tak zostanie.
Pasienie przeciwciałami ma też dodatkowy efekt - trudno stwierdzić, czy uboczny, choć przy tym tempie nabierania masy chyba już tak. Adel rośnie nam w oczach, wczoraj popędziłam do sklepu po pieluchy "3" (3!), bo dwójkom zdarza się już czasem wypuścić górą bogatą zawartość.
Nawiasem mówiąc, "3" to rozmiar, na którym zakończyła swoją przygodę z pieluchami Lilka w wieku dwóch lat.
- A wiesz, mamo, Adelka ma trzech najlepszych kolegów - zagaja Rózia ostatnio.
- Tak? A kto to jest?
- Krab z karuzelki, cycuś i drugi cycuś.
Aha. W sumie racja. Z krabem przegrywamy wszyscy - jego jedynego Adela adoruje ostentacyjnie i bez umiaru. Warunkiem sprzyjającym jest położenie dziecka na przewijaku, najwyraźniej krab od dołu, czyli oglądany z łóżeczka, traci większość powabu.
Kąpiel była problematyczna, ba!, była niemożliwa dopóki nie pożyczyliśmy wiaderka do kąpania niemowląt. Adelka w wiadrze jest kwiatem lotosu.
Adoracja kraba. Krab z offu.
Tak tatuś hoduje sobie małego melomana.
Lilka jest ukochaną zabawką Adelki (drugą po krabie, rzecz jasna). Dobrały się idealnie: Lila może mówić, mówić i mówić niestrudzenie, w tym czasie Adelka bardzo uważnie się jej przygląda i słucha jak zaczarowana.
A tu już Adelka adoruje Adelkę. Lusterko przyjacielem każdej kobiety.
4 kwi 2016
I'm a dreamer...
Lilka, 6 lat i 5 miesięcy
Wychodzi z balkonu, gdzie stała, podziwiając okoliczności przyrody, i żali mi się smętnym głosem:
- Mamo, a Rózia mi nie pozwala spokojnie pomarzyć.
- Jak to? - pytam ostrożnie, nie bardzo kumając, o co jej chodzi.
- Bo ja bym sobie tak chciała popatrzyć na te kwiatki, na ptaszki, a ona mi ciągle gada i gada!
Wychodzi z balkonu, gdzie stała, podziwiając okoliczności przyrody, i żali mi się smętnym głosem:
- Mamo, a Rózia mi nie pozwala spokojnie pomarzyć.
- Jak to? - pytam ostrożnie, nie bardzo kumając, o co jej chodzi.
- Bo ja bym sobie tak chciała popatrzyć na te kwiatki, na ptaszki, a ona mi ciągle gada i gada!
3 kwi 2016
O tym, jak Rózia nie została wegetarianką
Różyczka, 4 lata, 3 miesiące
- Mamo, co będzie dzisiaj na obiad? - spytała Rózia, dziecko głodne przez większą część życia.
- Kurczak i ryż z warzywami.
- To ja chcę tylko ryż.
- O, dlaczego?
- Nie będę jeść kurczaka - smutka minka mode on. - On kiedyś żył, mi jest szkoda kurczaczka, nie będę go jeść.
- Ale to nie jest taki mały żółciutki kurczaczek. To wieelki kurczak - mówię i obłuda tłumaczenia nawet mnie samą lekko zniesmacza, więc omal nie dodaję, że to wredne i głupie ptaszysko, które biło kolegów, pluło na chodnik i wyrażało się obelżywie o niepełnosprawnych. Czego nie robi matka, żeby nie musieć zmieniać planów obiadowych...
- Dużego też nie chcę. Ja w ogóle chcę jeść kurczaków! Ani innych zwierzątek. Nigdy!
Nie można zaprzeczyć, dziecko ma rację, empatia mu się włączyła, nie zamierzam walczyć z faktami, choć, szczerze mówiąc, bardzo nie mi się chce bawić w dietę wegetariańską czterolatki, skoro reszta rodziny jest mięsożerna - umiarkowanie mięsożerna, ale jednak. Tym niemniej - szanuję wybór małoletniej:
- Dobrze, kochanie, nikt ci nie każe jeść kurczaka, zjedz ryż.
Na to wchodzi Tatuś Kochany, wyjaśniam mu pokrótce, w czym rzecz. Tatuś, jedyny naprawdę zdeklarowany mięsożerca w naszym gronie, spogląda na mnie z lekkim politowaniem.
- Nie chcesz jeść kurczaka, tak? - upewnia się, kierując pytanie w stronę młodej adeptki wegetarianizmu.
- Nie chcę.
- A mięsko zjesz?
- Taaak! - rozpromienia się Rózia i ochoczo siada do obiadu.
Kwestie dietetyczno-etyczne zostają niniejszym odroczone do odwołania.
- Mamo, co będzie dzisiaj na obiad? - spytała Rózia, dziecko głodne przez większą część życia.
- Kurczak i ryż z warzywami.
- To ja chcę tylko ryż.
- O, dlaczego?
- Nie będę jeść kurczaka - smutka minka mode on. - On kiedyś żył, mi jest szkoda kurczaczka, nie będę go jeść.
- Ale to nie jest taki mały żółciutki kurczaczek. To wieelki kurczak - mówię i obłuda tłumaczenia nawet mnie samą lekko zniesmacza, więc omal nie dodaję, że to wredne i głupie ptaszysko, które biło kolegów, pluło na chodnik i wyrażało się obelżywie o niepełnosprawnych. Czego nie robi matka, żeby nie musieć zmieniać planów obiadowych...
- Dużego też nie chcę. Ja w ogóle chcę jeść kurczaków! Ani innych zwierzątek. Nigdy!
Nie można zaprzeczyć, dziecko ma rację, empatia mu się włączyła, nie zamierzam walczyć z faktami, choć, szczerze mówiąc, bardzo nie mi się chce bawić w dietę wegetariańską czterolatki, skoro reszta rodziny jest mięsożerna - umiarkowanie mięsożerna, ale jednak. Tym niemniej - szanuję wybór małoletniej:
- Dobrze, kochanie, nikt ci nie każe jeść kurczaka, zjedz ryż.
Na to wchodzi Tatuś Kochany, wyjaśniam mu pokrótce, w czym rzecz. Tatuś, jedyny naprawdę zdeklarowany mięsożerca w naszym gronie, spogląda na mnie z lekkim politowaniem.
- Nie chcesz jeść kurczaka, tak? - upewnia się, kierując pytanie w stronę młodej adeptki wegetarianizmu.
- Nie chcę.
- A mięsko zjesz?
- Taaak! - rozpromienia się Rózia i ochoczo siada do obiadu.
Kwestie dietetyczno-etyczne zostają niniejszym odroczone do odwołania.
24 mar 2016
Z zabaw i gier dziecięcych
Lila, 6 lat i 5 miesięcy
Rózia, 4 lata i 3 miesiące
"Ja jestem ludzikiem, a ty mapą" - mówi jedna do drugiej.
W co bawią się moje dzieci? W Google Streetview...
Lila: ...i teraz się bawimy, że miałaś złamaną rękę - idź sobie znajdź jakiś gips. A ja byłam pielęgniarką, ale kotkiem, więc wcale mnie nie rozumiałaś, miau, miau.
Tu należy się słowo wstępu. W zeszłym roku zmieniłam imię. Oficjalnie, w papierach, na to, którego faktycznie używam. A wczoraj podsłuchałam taki dialog-zabawę:
Róża: Moja mama ma na imię Ida.
Lila: A moja Karolina.
- Bo to jest ta sama mama.
- Nie, nie ta sama, one tylko tak samo wyglądają.
- No, mają takie same włosy i oczy...
- Ale pójdziemy na spacerek z moją mamą, ok?
- Z moją też.
- Nie, tylko z moją, bo twoja mama nam pozwoliła, żebyśmy szły z moją. Bo twoja jest w pracy.
I obrazek.
Porządne cienie do powiek, 150 zł. Radość dziecka, bezcenna.
Rózia, 4 lata i 3 miesiące
"Ja jestem ludzikiem, a ty mapą" - mówi jedna do drugiej.
W co bawią się moje dzieci? W Google Streetview...
Lila: ...i teraz się bawimy, że miałaś złamaną rękę - idź sobie znajdź jakiś gips. A ja byłam pielęgniarką, ale kotkiem, więc wcale mnie nie rozumiałaś, miau, miau.
Tu należy się słowo wstępu. W zeszłym roku zmieniłam imię. Oficjalnie, w papierach, na to, którego faktycznie używam. A wczoraj podsłuchałam taki dialog-zabawę:
Róża: Moja mama ma na imię Ida.
Lila: A moja Karolina.
- Bo to jest ta sama mama.
- Nie, nie ta sama, one tylko tak samo wyglądają.
- No, mają takie same włosy i oczy...
- Ale pójdziemy na spacerek z moją mamą, ok?
- Z moją też.
- Nie, tylko z moją, bo twoja mama nam pozwoliła, żebyśmy szły z moją. Bo twoja jest w pracy.
I obrazek.
Porządne cienie do powiek, 150 zł. Radość dziecka, bezcenna.
16 mar 2016
O hojności
Różyczka, 4 lata, 2 miesiące i 3 tygodnie
Dziewczyny dostały w niedzielę słodycze od Lilowej chrzestnej - po paczce czekoladek kinder, a dodatkowo Lilka wzbogaciła się o sześć jajek-niespodzianek i pozwolenie na zjedzenie jednego dziennie.
Dzisiaj Rózia, która siedzi w domu ze mną i Potężnym Katarem, wymyśliła, że przygotuje Lili niespodziankę: kiedy byłyśmy na spacerze, wyszukała dwa białe kamyczki (ostatnio znalazły sobie po jednym i chciały je pomalować, ale Lilka swój zgubiła tuż przed wejściem do domu i potem rozpaczała) - w domu włożyła kamyki do pudełeczka, dorobiła karteczkę "Dla Lili" i podekscytowana pobiegła do mnie:
- Mamo, ja tam chciałabym jeszcze coś dołożyć. Weź moją czekoladkę, dam Lili.
- Na pewno?
- Tak!
- Ale wiesz, że Lila ma swoje? I to nawet więcej niż ty. Nie będziesz żałować?
- Niee, ja przecież dla wszystkich jestem dobra.
No jest.
Dziewczyny dostały w niedzielę słodycze od Lilowej chrzestnej - po paczce czekoladek kinder, a dodatkowo Lilka wzbogaciła się o sześć jajek-niespodzianek i pozwolenie na zjedzenie jednego dziennie.
Dzisiaj Rózia, która siedzi w domu ze mną i Potężnym Katarem, wymyśliła, że przygotuje Lili niespodziankę: kiedy byłyśmy na spacerze, wyszukała dwa białe kamyczki (ostatnio znalazły sobie po jednym i chciały je pomalować, ale Lilka swój zgubiła tuż przed wejściem do domu i potem rozpaczała) - w domu włożyła kamyki do pudełeczka, dorobiła karteczkę "Dla Lili" i podekscytowana pobiegła do mnie:
- Mamo, ja tam chciałabym jeszcze coś dołożyć. Weź moją czekoladkę, dam Lili.
- Na pewno?
- Tak!
- Ale wiesz, że Lila ma swoje? I to nawet więcej niż ty. Nie będziesz żałować?
- Niee, ja przecież dla wszystkich jestem dobra.
No jest.
10 mar 2016
Tatuś Kochany
Lila, 6 lat i 4 miesiące
Róża, 4 lata i 2 miesiące
Adelka, 2 tygodnie
Tatuś Kochany, 4 razy tyle, co wszystkie córki naraz
Lila urodziła się 2 listopada. Potrafiła przespać 6 h z rzędu i była wybitnie niekłopotliwa. Ale pierwszy raz wyszłam z domu bez dziecka 20 grudnia, żeby kupić prezenty świąteczne. Uwinęłam się z wszystkimi w 1,5 h, to był mój życiowy rekord podarunkowy (raczej niechlubny, bo niespecjalnie miałam czas na kreatywność), no, może porównywalny z obrobieniem wszystkiego w Dzień Darmowej Dostawy w grudniu 2011, kiedy leżałam w ciąży z Rózią.
Trzecie to jednak inna bajka. Luzik. Kąpanie co trzeci dzień, jak się akurat przypomni. Ubieranie body przez głowę jedną ręką. Brak dylematów typu "czy aby się najada" (jasne, że się najada, żre jak smok i sika jak drugi smok). Machnięcie ręką na hałas w domu (śpi to śpi, zbudzi się, to będzie obudzona). Unoszenie brwi na hasło "dieta matki karmiącej" i błyskawiczne wychodzenie na spacery, z przekonaniem, że jeśli się czegoś zapomni, to na pewno nie będzie to na tyle niezbędne, żeby się przejmować.
No i na scenę wkracza Tatuś, cały w bieli.
Niby siedział tam od początku, ale mimo wszystko jakoś tak nieśmielej. Może to moja wina, że wcześniej za bardzo chciałam być ekspertem od własnych dzieci i w Tatusia nie wierzyłam dostatecznie.
Tymczasem teraz został niepostrzeżenie ekspertem od Adelki.
I jakiś hormon mu się zaktywizował, dzięki któremu to on słyszy, że dziecko płacze. I on je potrafi uspokoić. Uśpić bez cycka. Odłożyć do łóżeczka.
Mogę nakarmić i pójść w długą, a nieustraszony Tatuś Kochany zostaje na posterunku, bawi, tuli i usypia.
Na trzecie dziecko to on namawiał mnie, ale kto wie czy - jeśli trend się utrzyma - na czwarte nie namawiałabym kiedyś ja jego. Oczywiście czysto hipotetycznie, bo wiadomo, że jestem już matczynym matuzalemem i, doprawdy, nie przesadzajmy z tą prokreacją.
Róża, 4 lata i 2 miesiące
Adelka, 2 tygodnie
Tatuś Kochany, 4 razy tyle, co wszystkie córki naraz
Lila urodziła się 2 listopada. Potrafiła przespać 6 h z rzędu i była wybitnie niekłopotliwa. Ale pierwszy raz wyszłam z domu bez dziecka 20 grudnia, żeby kupić prezenty świąteczne. Uwinęłam się z wszystkimi w 1,5 h, to był mój życiowy rekord podarunkowy (raczej niechlubny, bo niespecjalnie miałam czas na kreatywność), no, może porównywalny z obrobieniem wszystkiego w Dzień Darmowej Dostawy w grudniu 2011, kiedy leżałam w ciąży z Rózią.
Trzecie to jednak inna bajka. Luzik. Kąpanie co trzeci dzień, jak się akurat przypomni. Ubieranie body przez głowę jedną ręką. Brak dylematów typu "czy aby się najada" (jasne, że się najada, żre jak smok i sika jak drugi smok). Machnięcie ręką na hałas w domu (śpi to śpi, zbudzi się, to będzie obudzona). Unoszenie brwi na hasło "dieta matki karmiącej" i błyskawiczne wychodzenie na spacery, z przekonaniem, że jeśli się czegoś zapomni, to na pewno nie będzie to na tyle niezbędne, żeby się przejmować.
No i na scenę wkracza Tatuś, cały w bieli.
Niby siedział tam od początku, ale mimo wszystko jakoś tak nieśmielej. Może to moja wina, że wcześniej za bardzo chciałam być ekspertem od własnych dzieci i w Tatusia nie wierzyłam dostatecznie.
Tymczasem teraz został niepostrzeżenie ekspertem od Adelki.
I jakiś hormon mu się zaktywizował, dzięki któremu to on słyszy, że dziecko płacze. I on je potrafi uspokoić. Uśpić bez cycka. Odłożyć do łóżeczka.
Mogę nakarmić i pójść w długą, a nieustraszony Tatuś Kochany zostaje na posterunku, bawi, tuli i usypia.
Na trzecie dziecko to on namawiał mnie, ale kto wie czy - jeśli trend się utrzyma - na czwarte nie namawiałabym kiedyś ja jego. Oczywiście czysto hipotetycznie, bo wiadomo, że jestem już matczynym matuzalemem i, doprawdy, nie przesadzajmy z tą prokreacją.
3 mar 2016
Artystki
Lila, 6 lat i 4 miesiące
Róża, 4 lata i 2 miesiące
Dziewczyny, chore, trzeci tydzień spędzają ze mną w domu. Szukając pomysłów na rozrywki lepsze niż oglądanie bajek na youtube, odważam się na coraz ryzykowniejsze propozycje spędzania czasu.
Ta była sporym zagrożeniem dla moich farbek i pędzli - całe szczęście dziewczynki ambitnie potraktowały moje uwagi o konieczności mycia pędzelków i niemieszania kolorów wprost w słoiczkach - wszystkie materiały wyszły więc z przygody cało.
A tutaj dzieła:
Róża, 4 lata i 2 miesiące
Dziewczyny, chore, trzeci tydzień spędzają ze mną w domu. Szukając pomysłów na rozrywki lepsze niż oglądanie bajek na youtube, odważam się na coraz ryzykowniejsze propozycje spędzania czasu.
Ta była sporym zagrożeniem dla moich farbek i pędzli - całe szczęście dziewczynki ambitnie potraktowały moje uwagi o konieczności mycia pędzelków i niemieszania kolorów wprost w słoiczkach - wszystkie materiały wyszły więc z przygody cało.
A tutaj dzieła:
23 lut 2016
W czapce urodzona
Lila, 6 lat i 3,5 miesiąca
Rózia, 4 lata i prawie 2 miesiące
Adelka, 4 dni
Nie poprawiajcie. Nie w czepku. W czapce. Nie zdążyłam zdjąć nawet czapki: odkąd przyjechałam na izbę przyjęć i zległam ostatkiem sił na szpitalnej kozetce, minęło jakieś 5 minut i już miałam Adelkę na brzuchu. Całą, zdrową i uroczą. Więc jeśli Wam mówią, drodzy Czytelnicy i drogie Czytelniczki "nie dajcie się nabrać, porody nie wyglądają tak jak w filmach, to musi potrwać" to, tego, nie zawsze wierzcie. Różnie bywa.
A teraz już nasza Ścichapęk Adela odżywia się zdrowo, nabywając przeciwciał broniących ją przed katarem obu siostrzyczek, a mama trenuje cierpliwość, pisząc niedominującą ręką na klawiaturze komputera.
Siostrzyczki nie mogły się doczekać najmłodszej, Róża zrobiła książeczkę "dziecko rodzi się bardzo łatwo" z wklejonymi wydrukami zdjęć noworodków - jak widać instrukcja okazała się pomocna - natomiast Lila przygotowała rysowaną książeczkę zdrowia z namalowanym m.in. syropem na kaszel i ciasteczkiem na odporność (widzę tu nową drogę dla marketingu farmaceutycznego). Oprócz tego po powrocie zostałam zasypana portretami swoimi i Adelki oraz bukietami kolorowych kwiatów wyprodukowanych techniką pasteli olejnych i upiększone sztuką zwijania w wachlarze-harmonijki.

Zdjęć Adeli w zasadzie nie ma potrzeby publikować, bo wygląda jota w jotę jak Róża.
O:
Rózia, 4 lata i prawie 2 miesiące
Adelka, 4 dni
Nie poprawiajcie. Nie w czepku. W czapce. Nie zdążyłam zdjąć nawet czapki: odkąd przyjechałam na izbę przyjęć i zległam ostatkiem sił na szpitalnej kozetce, minęło jakieś 5 minut i już miałam Adelkę na brzuchu. Całą, zdrową i uroczą. Więc jeśli Wam mówią, drodzy Czytelnicy i drogie Czytelniczki "nie dajcie się nabrać, porody nie wyglądają tak jak w filmach, to musi potrwać" to, tego, nie zawsze wierzcie. Różnie bywa.
A teraz już nasza Ścichapęk Adela odżywia się zdrowo, nabywając przeciwciał broniących ją przed katarem obu siostrzyczek, a mama trenuje cierpliwość, pisząc niedominującą ręką na klawiaturze komputera.
Siostrzyczki nie mogły się doczekać najmłodszej, Róża zrobiła książeczkę "dziecko rodzi się bardzo łatwo" z wklejonymi wydrukami zdjęć noworodków - jak widać instrukcja okazała się pomocna - natomiast Lila przygotowała rysowaną książeczkę zdrowia z namalowanym m.in. syropem na kaszel i ciasteczkiem na odporność (widzę tu nową drogę dla marketingu farmaceutycznego). Oprócz tego po powrocie zostałam zasypana portretami swoimi i Adelki oraz bukietami kolorowych kwiatów wyprodukowanych techniką pasteli olejnych i upiększone sztuką zwijania w wachlarze-harmonijki.
Zdjęć Adeli w zasadzie nie ma potrzeby publikować, bo wygląda jota w jotę jak Róża.
O:
Cóż dodać? Jest super. Wszystkie trzy są do zacałowania.
Idźcie i rozmnażajcie się, bo warto :*
18 lut 2016
Wymądrzale
Lilka, 6 lat i 3 miesiące
W radiu słychać reklamę jakiegoś specyfiku dla dzieci na przeziębienie.
Lila: My tego nie potrzebujemy.
Ja: Dlaczego? Przecież jesteście przeziębione. Tu Lila, nieodrodna córa swojego taty, zaczyna mi wyłuszczać:
Lekramy są potrzebne tylko tym, co w nich mówią. Jakby im też ktoś ciągle puszczał lekramy, toby wiedzieli, że są niepotrzebne. Chorym osobom nie są potrzebne lekramy, bo chore osoby mogą zapytać doktora.
W radiu słychać reklamę jakiegoś specyfiku dla dzieci na przeziębienie.
Lila: My tego nie potrzebujemy.
Ja: Dlaczego? Przecież jesteście przeziębione. Tu Lila, nieodrodna córa swojego taty, zaczyna mi wyłuszczać:
Lekramy są potrzebne tylko tym, co w nich mówią. Jakby im też ktoś ciągle puszczał lekramy, toby wiedzieli, że są niepotrzebne. Chorym osobom nie są potrzebne lekramy, bo chore osoby mogą zapytać doktora.
17 lut 2016
Sposobem
Rózia, 4 lata i 2 miesiące
Lila próbuje kręcić hula-hop, nie wychodzi jej zupełnie, a Rózia na to:
- A ja już umiem. W przedszkolu się nauczyłam!
- I nie spada ci?
- Nie. Tylko muszę je trzymać.
Lila próbuje kręcić hula-hop, nie wychodzi jej zupełnie, a Rózia na to:
- A ja już umiem. W przedszkolu się nauczyłam!
- I nie spada ci?
- Nie. Tylko muszę je trzymać.
10 lut 2016
Niedaleko pada jabłko
Lila, 6 lat i trzy miesiące z kawałkiem
Lila czyta na głos tytuł książeczki:
- "Sto obrazków dla maluchów". Ale tam nie jest sto, tam jest więcej.
- Skąd wiesz?
- Liczyłam. Ale już nie pamiętam ile, policzę znowu... Jest sto dwadzieścia siedem!
Lila czyta na głos tytuł książeczki:
- "Sto obrazków dla maluchów". Ale tam nie jest sto, tam jest więcej.
- Skąd wiesz?
- Liczyłam. Ale już nie pamiętam ile, policzę znowu... Jest sto dwadzieścia siedem!
9 lut 2016
Znów o jedzeniu
Lila, 6 lat, 3 miesiące i tydzień
Róża, 4 lata i 1,5 miesiąca
Dziewczyny przekrzykują się po wejściu do domu:
- Mamo, dziś był pyszny obiadek w przedszkolu!
- Przepyszny, dostałam dokładkę klopsika!
- A podwieczorek to już w ogóle!
- No, ja zjadłam trzy dokładki!
- Trzy!? - wykrzykuję - Róża! I nie bałaś się, że pękniesz?
- Nie. Ale pani też się bała, że pęknę.
Róża, 4 lata i 1,5 miesiąca
Dziewczyny przekrzykują się po wejściu do domu:
- Mamo, dziś był pyszny obiadek w przedszkolu!
- Przepyszny, dostałam dokładkę klopsika!
- A podwieczorek to już w ogóle!
- No, ja zjadłam trzy dokładki!
- Trzy!? - wykrzykuję - Róża! I nie bałaś się, że pękniesz?
- Nie. Ale pani też się bała, że pęknę.
29 sty 2016
Starotki
Zbieram hurtem z ostatnich dni. Więcej jest Róziowych, bo przez zeszły tydzień siedziała ze mną w domu cały czas.
Rózia, 4 lata i miesiąc
Lila, 6 lat i 3 miesiące
1. Moje dzieci oznajmiły mi, że będą się teraz bawić w tulanki-chowanki. Jest to ich autorska zabawa w chowanego, która polega na tym, że jedna tuli się do kota i - póki kot nie ucieknie - druga ma czas, żeby się schować.
2. Dziewczyny leżą w łóżkach po długich, męczących staraniach Tatusia Kochanego, żeby je tam wreszcie umieścić. Jeszcze chcą książeczkę (Tatuś Kochany czyta), jeszcze zegar ścienny "sam spadł" (Tatuś Kochany wiesza i strofuje dziewuchy), jeszcze "tato, wody" (Tatuś Kochany się irytuje) i "tato, zapal światło" (Tatuś Kochany zaraz wybuchnie). A na końcu desperacki akt - mimo wyraźnego zakazu Róża wyłazi z łóżka i biegnie do mnie... Tatuś za nią, nieźle zdenerwowany... Róża gorączkowo szepcze "mamo, tylko się szybko przytulę i już sobie idę, ok?". Przytulam, ale każę jej przeprosić tatę za wyłażenie z łóżka.
- Przepraszam, tatusiu - cichutko przymila się Róźka i wracają razem do jej pokoju. Tatuś Kochany zamyka drzwi, zza których dobiega triumfalny okrzyk: MISJA SKOŃCZONA, PRZYTULIŁAM SIĘ!!
3. - Mamo, a ostatnio w przedszkolu było takie picie i dla mnie ono było za słodkie! Tylko dla mnie było za słodkie!
- Kochanie, kiedy tak się zdarzy, zawsze możesz powiedzieć o tym pani i poprosić, żeby ci dolała wody.
- Ale wiesz, ono nie było aż tak bardzo za słodkie... Tak naprawdę to było pycha.
4. Rózia przerywa zabawę z siostrą w kotki, żeby do mnie podbiec: - Ja mówię po ludziemu, żeby ty mnie zrozumiałaś - głęboki wdech - kocham cię tak mocno, że chyba zawsze będę cię słuchać.
5. - Aaa, zmoczyłaś mi warkoczyki! - marudzi Rózia, którą Lila polewa wodą z prysznica.
- Warkoczyki są ważniejsze czy ty? - pyta retorycznie Lila, przejęta misją wykąpania młodszej siostry.
6. - Mamo, puść mi bajkę o pieskach.
- Już dziś jedną widziałaś, wystarczy.
- Ale puść mi tę bajkę!
- Możemy porobić coś innego.
- Chcę bajkę!
- Nie.
- To cię nie zaproszę na występ!
- Trudno.
Rózia przez chwilę milczy, po czym mruży oczy i cedzi przez zęby:
- Nie poddam się.
Rózia, 4 lata i miesiąc
Lila, 6 lat i 3 miesiące
1. Moje dzieci oznajmiły mi, że będą się teraz bawić w tulanki-chowanki. Jest to ich autorska zabawa w chowanego, która polega na tym, że jedna tuli się do kota i - póki kot nie ucieknie - druga ma czas, żeby się schować.
2. Dziewczyny leżą w łóżkach po długich, męczących staraniach Tatusia Kochanego, żeby je tam wreszcie umieścić. Jeszcze chcą książeczkę (Tatuś Kochany czyta), jeszcze zegar ścienny "sam spadł" (Tatuś Kochany wiesza i strofuje dziewuchy), jeszcze "tato, wody" (Tatuś Kochany się irytuje) i "tato, zapal światło" (Tatuś Kochany zaraz wybuchnie). A na końcu desperacki akt - mimo wyraźnego zakazu Róża wyłazi z łóżka i biegnie do mnie... Tatuś za nią, nieźle zdenerwowany... Róża gorączkowo szepcze "mamo, tylko się szybko przytulę i już sobie idę, ok?". Przytulam, ale każę jej przeprosić tatę za wyłażenie z łóżka.
- Przepraszam, tatusiu - cichutko przymila się Róźka i wracają razem do jej pokoju. Tatuś Kochany zamyka drzwi, zza których dobiega triumfalny okrzyk: MISJA SKOŃCZONA, PRZYTULIŁAM SIĘ!!
3. - Mamo, a ostatnio w przedszkolu było takie picie i dla mnie ono było za słodkie! Tylko dla mnie było za słodkie!
- Kochanie, kiedy tak się zdarzy, zawsze możesz powiedzieć o tym pani i poprosić, żeby ci dolała wody.
- Ale wiesz, ono nie było aż tak bardzo za słodkie... Tak naprawdę to było pycha.
4. Rózia przerywa zabawę z siostrą w kotki, żeby do mnie podbiec: - Ja mówię po ludziemu, żeby ty mnie zrozumiałaś - głęboki wdech - kocham cię tak mocno, że chyba zawsze będę cię słuchać.
5. - Aaa, zmoczyłaś mi warkoczyki! - marudzi Rózia, którą Lila polewa wodą z prysznica.
- Warkoczyki są ważniejsze czy ty? - pyta retorycznie Lila, przejęta misją wykąpania młodszej siostry.
6. - Mamo, puść mi bajkę o pieskach.
- Już dziś jedną widziałaś, wystarczy.
- Ale puść mi tę bajkę!
- Możemy porobić coś innego.
- Chcę bajkę!
- Nie.
- To cię nie zaproszę na występ!
- Trudno.
Rózia przez chwilę milczy, po czym mruży oczy i cedzi przez zęby:
- Nie poddam się.
6 sty 2016
Dojrzałość
Rózia, 4 lata i 12 dni
Róża: Mamo, napisz to koleżankom, że już umiem wszystko jak dorosła!
- A co na przykład?
- Zapinać zamek w bluzie.
- To trochę mało. Coś jeszcze potrafisz?
- Obierać marchewkę. I dmuchać nos tak mocno, mocniutko jak dorosła. I napisz "umie pisać ta zdolna Róża"!
No, trochę umie pisać. Na przykład dzisiaj napisała to, ale z pomocą mamy, która podpowiadała kolejne literki. Tata był zachwycony.

A Rózia po robocie lekko, yyy, zatuszowana.
Róża: Mamo, napisz to koleżankom, że już umiem wszystko jak dorosła!
- A co na przykład?
- Zapinać zamek w bluzie.
- To trochę mało. Coś jeszcze potrafisz?
- Obierać marchewkę. I dmuchać nos tak mocno, mocniutko jak dorosła. I napisz "umie pisać ta zdolna Róża"!
No, trochę umie pisać. Na przykład dzisiaj napisała to, ale z pomocą mamy, która podpowiadała kolejne literki. Tata był zachwycony.
A Rózia po robocie lekko, yyy, zatuszowana.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)