Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


23 cze 2017

Wielkie nadzieje

Rózia, 5,5 roku

Rózia była na kolonii. Z przedszkola. Przez ostatnie dwa miesiące z ekscytacją odliczała dni do wyjazdu i choć mieliśmy jeden wieczór totalnej załamki z łzami i zawodzeniem "Ale ja kocham mamusię i tatusia i nie chcę ich wcale nigdy zostawiać!", to dzień później kazała sobie zrobić zdjęcie, poszła ze mną do Rossmanna zrobić odbitki i wręczyła nam z hasłem "tu wam zrobiłam, żebyście nie zapomnieli o mnie przez pięć dni". Potem pojechała i cały czas była bardzo zajęta i bardzo zadowolona.

Wróciła dziś. Weszła. Pokręciła się po domu. I przyszła do mnie ze sfoszoną miną.
- Mamo, OSZUKAŁAŚ MNIE!
- E?
- Obiecałaś, że jak wrócę, to będzie na mnie czekało salami!

Jutro skoro świt jadę po specjalne węgierskie salami dla małego wygłodzonego potwora. Albo dwa, w ramach pokuty.

3 komentarze:

  1. Bo ważne jest, jak ma się do CZEGO wracać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba, oj trzeba uważać co się mówi i obiecuje. Pamięć dziatwa ma doskonałą, choć wybiórczą jeśli idzie o interes własny ;) Swoją drogą Rózia to jest koneserka jedzenia - a to kocie żarcie, a to salami... mój czterolatek salami nie ruszyłby końcem kija, a sałata jest jego zdaniem do "wypluwania" ;) Kotów nie mamy, więc nie wiem jak tam z tego typu przysmakami :)
    Pozdrawiam Was bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O, tak. Róża np. chwaliła mi się ostatnio, że w przedszkolu ich stolik ma codziennie przy obiedzie zawody, kto zje więcej surówki. Jakby jeszcze Lila tak jadła, byłabym w siódmym niebie. Ale Lila warzywem się brzydzi, z owoców toleruje chyba tylko jabłka...

    OdpowiedzUsuń