Rózia, 4 lata i tydzień - Mamo, a prawda, że chlebek z miodem i żółtym serem jest pyszny?
- Yyy, nie wiem. A jadłaś kiedyś taki?
-Nie. Ale ja przecież wszystko lubię.
Z nimi jest pewnie dużo trudniej, ale i z głodomorami życie nie jest proste :) Rózia w godzinę po sutym obiedzie marudzi, że coś by zjadła. - Dziecko, ale nie możesz być głodna! - Mamo, ale ja przecież nie mam dna! Pociesza mnie, że nie jest przesadnie tłusta (choć dwa kilo cięższa od siostry!), bo musiałabym jej mocniej ograniczać jedzenie, a biedna Rózia byłaby nieszczęśliwa.
Fajne, bezproblemowe dziecko. Moja mama zawsze mówiła,że jestem tania w utrzymaniu :) Jako dziecko niewiele było rzeczy, które jadłam. Mogłam przeżyć na jabłkach, zupie ogórkowej, ziemniakach i dyniowych placuszkach. Podobno nie chciałam jeść nic białego ani mięsa innego niż kaczka. I moja największa jedzeniowa miłość to smażone buraczki, do dziś uwielbiam. Wychowałam się na wsi, więc największą frajdą od początku lata aż do póznej jesieni było wcinanie owoców, warzyw i orzechów prosto z ogrodu.
Te warzywa i owoce to nasza bolączka przy Lili - z warzyw akceptuje tylko startą marchew i smażone buraczki (czyli słodkie), z owoców jabłka i banany. Nie naciskamy, zachęcamy do próbowania czego innego (bez powodzenia) i mamy nadzieję, że kiedyś jej się odmieni. Lila to jest człowiek-skrobia. Ryż, chleb, ziemniaki, kluski, makaron i tak w kółko. Jest żywym przykładem na to, że węglowodany jednak nie tuczą ;)
Ja potrafilam jesc zupe ogorkowa tygodniami. Rozia to marzenie kazdej mamy,a Liliance przejdzie, zmieni sie smak...albo nie. Do tej pory nie tykam bialego jedzenia I oprocz buraczkow I dyni, nie zjem nic co ma chodz odrobine slodkawy smak. Nie znosze cukru, nie jem slodyczy, nigdy nie lubilam. Uwielbiam wszystko, co kwasne, im bardziej- tym lepiej.
Zazdroszczę :) Ja mam w domu odwrotny egzemplarz...
OdpowiedzUsuńZ nimi jest pewnie dużo trudniej, ale i z głodomorami życie nie jest proste :) Rózia w godzinę po sutym obiedzie marudzi, że coś by zjadła. - Dziecko, ale nie możesz być głodna! - Mamo, ale ja przecież nie mam dna!
UsuńPociesza mnie, że nie jest przesadnie tłusta (choć dwa kilo cięższa od siostry!), bo musiałabym jej mocniej ograniczać jedzenie, a biedna Rózia byłaby nieszczęśliwa.
Fajne, bezproblemowe dziecko.
OdpowiedzUsuńMoja mama zawsze mówiła,że jestem tania w utrzymaniu :) Jako dziecko niewiele było rzeczy, które jadłam. Mogłam przeżyć na jabłkach, zupie ogórkowej, ziemniakach i dyniowych placuszkach. Podobno nie chciałam jeść nic białego ani mięsa innego niż kaczka. I moja największa jedzeniowa miłość to smażone buraczki, do dziś uwielbiam.
Wychowałam się na wsi, więc największą frajdą od początku lata aż do póznej jesieni było wcinanie owoców, warzyw i orzechów prosto z ogrodu.
Te warzywa i owoce to nasza bolączka przy Lili - z warzyw akceptuje tylko startą marchew i smażone buraczki (czyli słodkie), z owoców jabłka i banany.
UsuńNie naciskamy, zachęcamy do próbowania czego innego (bez powodzenia) i mamy nadzieję, że kiedyś jej się odmieni.
Lila to jest człowiek-skrobia. Ryż, chleb, ziemniaki, kluski, makaron i tak w kółko. Jest żywym przykładem na to, że węglowodany jednak nie tuczą ;)
Ja potrafilam jesc zupe ogorkowa tygodniami. Rozia to marzenie kazdej mamy,a Liliance przejdzie, zmieni sie smak...albo nie. Do tej pory nie tykam bialego jedzenia I oprocz buraczkow I dyni, nie zjem nic co ma chodz odrobine slodkawy smak. Nie znosze cukru, nie jem slodyczy, nigdy nie lubilam. Uwielbiam wszystko, co kwasne, im bardziej- tym lepiej.
OdpowiedzUsuńZazdroszcze, bo jestem mama dwoch NIEjadkow. Nic dziwnego, ze z Rozi taka fajna pyzulka! :)
OdpowiedzUsuńRózia wie, co dobre. Uwielbiam kanapki z serem i miodem
OdpowiedzUsuńTo tak, jak u nas kanapki z dżemem i ogórkiem kiszonym. Z tą różnicą, że Mała Mi wciąga je na potęgę ;)
OdpowiedzUsuń