Ma swoje ciemne strony.
Lila przychodzi do kuchni, otwiera sobie szufladę, po omacku (szuflady znajdują się zdecydowanie powyżej czubka jej głowy) wygrzebuje łyżeczkę, wychodzi, po czym wraca dumna i blada z tą samą łyżeczką, daje mi ją do oblizania i znów wychodzi. No ok, uznaję, że to taka zabawa w "daj pić lali" i dopiero po czwartym kursie idę za Lilą, żeby sprawdzić, gdzie znika.
A mała przedsiębiorcza dziewczynka zmierza dziarsko do łazienki, gdzie nabiera łyżeczką wody z bidetu, w którym moczą się akurat zasiusiane pieluszki, bierze kilka łyków dla siebie, po czym leci z napełnioną łyżeczką do mnie. Łazienka mokra. Lila mokra. Mama mokra, od łez, ze śmiechu.
Wczoraj w nocy przeczytałam tego bloga od deski do deski. Dziś zamiast pracować kontynuowałam z resztą Waszych blogów. Dawno czyjaś pisanina tak mnie nie wciągnęła. Gratuluję świetnej córki, a Lilce Rodziców. Trzymajcie się zdrowo! Będę zaglądać.
OdpowiedzUsuńPaulina
Bardzo nam miło :)
OdpowiedzUsuńIda