Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


31 gru 2011

Łaskawa rozdawczyni dóbr

Lila zjadła obiad, więc może wybrać sobie jakiś pierniczek spośród zastępów wyprodukowanych przez ciocię i babcię. Wybiera gwiazdkę.
Tatuś Kochany bierze sobie inny pierniczek.
- A co to jeś?
- Hmm, chyba kwiatuszek.
- T'jeś katusiek. Mosieś śjeść tatusiu katuśka, chceś?
Trzeba być szefowej wdzięcznym.

30 gru 2011

Gołe kawałki

Lilka się posikała i leży na łóżku bez majtek, czekając aż Tatuś Kochany doniesie sposobną odzież.

- Koła jeśtem ja! O, tu som nóśki kołe, a tu jeś pupa koła, idziś, kochanie?

29 gru 2011

Boska Komedia

26 grudnia.
Jedziemy do szpitala, bo nasz lekarz ma dyżur, a ja w związku z sięrozłażeniem mam duże opory przed rodzeniem naturalnym, ale cesarki też się boję. Jadę zatem z usilnym pragnieniem bycia przekonaną, że mnie nie rozerwie i wszystko będzie ok. Porozmawialiśmy, przekonana zostałam, teraz jeszcze badanie - tak na wszelki wypadek.

- Tu jest izba przyjęć?
- Tak. O co chodzi?
- Podobno rodzę.
- A kto to pani powiedział?
- Doktor C. Już mnie badał i powiedział, że mam 7 cm rozwarcia.
- Aaaa. Dobrze. To proszę tutaj szybko.

- Pani się przebierze, a pan wypełni ankietę, żeby się pan nie nudził. Proszę pani, o której pojawiły się pierwsze skurcze co 5 minut?
- Eeee, nie pojawiły się. Trochę mnie brzuch pobolewał. Ale na pewno nie co 5 minut. Góra co 10. Wie pani, my tu jesteśmy przypadkiem, nie jechaliśmy rodzić.



Kazali mi się położyć pod KTG.


- Czuje pani ruchy dziecka?
- Nie.
- A bo pewnie mała śpi. Jak tam, są skurcze?
- Ahaa.
- Hmm, to jak przyjdzie następny, spróbuje pani poprzeć.
- Haha, poprę, kogo chcecie, jestem w stanie, w którym podpisuje się wszystko, ale...
- TERAZ!



Całość przedstawienia trwała jakąś godzinkę. Różyczka prawdopodobnie przespała swoje narodziny. 

Cóż.
Teraz też śpi.





A jak nie śpi, wygląda tak.

A tu już ziewa...

A tu znów śpi.


24 gru 2011

Wyjeżdżamy na wigilię

- Lila, zbieramy się i wychodzimy!
Lila!!
Idziemy do babci na kolację!
Słyszysz!?
Lila głucha.

- Będzie ciaśtećko u babci?
- Będzie.
- Mama, idziemy!!

Drzemka ekspres

 2 lata, 1 miesiąc i 22 dni

Nie potrafiliśmy dziś namówić Lili na spanie w dzień. Położona, za chwilę wychodziła z pokoju i udawała, że  w ogóle nie wie, o co nam chodzi.
Wpół do trzeciej. Lila bawi się w pokoju. Wchodzę i mówię bez nadziei na sukces:
- A może byś się położyła, co?
Lila grzecznie ściąga butki i ładuje się na łóżko:
- Tak. Śmęciłam się, wieś?

Nasza radość była przedwczesna, po półminucie przyszła do kuchni, oznajmiając:
- Kjótko śpałam ja.

Bóg się rodzi


A inni nie. Zresztą - może to i lepiej.
Jest do dupy, tyle Wam powiem.
Będę bardzo wdzięczna za szybciutkie wynalezienie jakiejś alternatywnej metody porodu, np. przez sublimację i resublimację wskutek okładania liśćmi ogórecznika. Mogę być ciałem doświadczalnym.
Albo nie. Skąd ja wytrzasnę ogórecznik o tej porze roku? W dodatku w święta.

Moja jeśtem ja

Lila znika w swoim pokoju i cichnie. Po dłuższej chwili przybiega do nas i pyta:
- Cemu nie śpim ja?

Piosenka przy stole: Jeśtem siobie ja, jeśtem siobie ja, jeśtem siobie ja...

Siedzę na stole. Podchodzi do mnie Lila i mówi:
- Mamusia sieci na śtole, idziałaś?
- Uhmm.
Potem celuje mi paluchem w kolano i tłumaczy:
- To jeś mamusia, wieś?

No.
Wiem.

17 gru 2011

Kuchareczka

Lila budzi się po drzemce i oznajmia:
- Kisielek malinkowy sce ja!
- A wiesz, jak się robi kisiel?
- Ś malinek.
- Ale co się z tymi malinkami robi?
- Je.

11 gru 2011

Robaki

Lila myje zęby. Ponieważ ostatnio załatwiała to w 10 sekund, dla większej motywacji myciu zaczęła towarzyszyć opowieść o robakach, które trzeba wygonić z ząbków.
Teraz zarządza:
- Mamusia myć siomki teś! Siotećkom takom innom!
- Lilciu, ale ja już umyłam ząbki.
Lila poufale:
- Lopaki wykonione? :>

Myje i myje, chyba z 10 minut.
- Lila, już wystarczy!
- Nie! Jeście lopaka mam!

10 gru 2011

Jestem biedronką, nie myl mnie ze stonką...

2 lata, 1 miesiąc i 8 dni

- Chodź, kwiatuszku, idziemy ręce umyć.
Lila głosem wypranym z emocji tłumaczy jak głupiemu:
- Katusiek nie. Bitolka.
- O, przepraszam, znowu zapomniałam. Chodź, biedronko.

I tak za każdym razem. Powala mnie ta konsekwencja.

Róźka

Wczoraj, po zmierzeniu i oszacowaniu wagi berbecia brzuchowego doktor orzekł, że żadna Różyczka, najwyżej ROUZA.
Ma już prawie 3,5 kg, prawie 38 tygodni - i naprawdę mogłaby już przerwać pępowinę i się wyprowadzić. To akurat ja stwierdziłam, nie doktor, który podczas mojej wizyty wcale jeszcze nie kwapił się do odbierania porodu, choć byłam skłonna pozbyć się Róźki nawet w poczekalni, nawet nieprzyodziana w koronkowe desusy, sic!
Zresztą skłonna jestem nieprzerwanie od co najmniej miesiąca. Zwłaszcza w tych momentach, kiedy mała gmera łapą dookoła siebie i mam wrażenie, że zaraz ją wystawi na zewnątrz, żeby mi pomachać albo pokazać faka. Kiedy rozprostowuje nóżki (nogi, giry, szłapy, giczoły!). Kiedy chcę po prostu a. przewrócić się z boku na bok, b. podnieść coś z podłogi, c. założyć skarpetki i okazuje się to zadaniem nader skomplikowanym logistycznie, bolesnym oraz wymagającym niezwykłej gibkości i krzepy.
Mała - wyłaź! Kupiłam Ci dziś pieluchy. Jesteśmy przygotowani.

Kaspelek c.d.

- O, kaspelki tatusia!
- Lila, SKARPETKI. Nie kaspelki, tylko skarpetki.
Lilianka, na głos i w skupieniu przetrawia informację:
- Nie kaspelki, tylko kaspelki.

7 gru 2011

Okrutnicy

Nasze dziecko  dostało w niewielkich odstępach czasu trzy zestawy czekoladek-bombek + figurki mikołajów w sreberkach.
I żadne z nas nie chce jej wyjawić, że te zabawki są z czekolady. Lila codziennie je wyciąga, maca, zachwyca się, ogląda, opisuje ("A tu bomka tatatowa. A tu peteśka. Choinke tatuś kupi!"*) i odkłada. No przecież gdyby się dowiedziała, nie mielibyśmy życia...


*
tatatowy - fioletowy
peteśki - niebieski

26 lis 2011

Homonimia

Nasze dziecko od dobrych kilku dni uparcie nazywa skarpetki "kaspelkami". Tatuś Kochany próbuje ją nauczyć poprawnej wymowy (uważa, że jest w tym dobry, bo udało mu się ostatnio wygenerować "motilka" z Lilowego "potijka"), ale kończy się na tym, że Lila z wysiłkiem mówi "sss.... kaspelki" i bardzo jest z siebie dumna.
Ostatnio odkrywa także istnienie homonimów.
Przy ubieraniu woła "kaspelki sce!" i zaraz potem dodaje objaśniająco "Kaspelek jes śobku teś!".


Czyścioszek

Lilut przylatuje do mnie ze szmatką z mikrofibry i mówi, że chce "ciścić kulali". Zdjęłam z nosa i podaję.
Lila bardzo dokładnie przetarła koniec jednego zausznika, oczywiście obpalcowując przy tym dokładnie szkła, i dumnie mi oddała. "Juś ciśte".

21 lis 2011

Nie wiem, jak to się stało

minus pięć tygodni

...ale jakoś źle mi się pisze o Róźce.
W zasadzie to wcale mi się nie pisze. Na powód jeszcze nie wpadłam.

Róźka wydaje się być sympatyczna. I ruchliwa. Waży jakieś 2,5 kg, wisi łebkiem w dół i naciska, przez co matka, hojnie popieszczona hormonem na rozluźnienie stawów, trochę za bardzo się rozłazi, jak taki niedosznurowany gorset.
Jeśli się rozpadnie całkiem, dostanie betonowe majtki, pardon, gipsowe, więc w celu niedopuszczenia do czarnego scenariusza leży, stara się nie myśleć o wszystkim, czego w tej pozycji nie da się zrobić i marzy, żeby Róźce nie chciało się czekać tak długo z wyjściem na świat, jak chciało się Liliance.

17 lis 2011

Logika smyka

2 lata i 15 dni

Przyprawiam kurczaka i głośno opowiadam Lilce, co robię:

- Teraz posypię czosnkiem, a teraz dajemy tymianku... - Widzę, że mała dziwnie patrzy, więc tłumaczę: - Tak, nasz kotek nazywa się Tymianek, ale to też nazywa się tymianek. To są takie zioła. Chodź, powąchaj. I co, ładnie pachnie?

- Pachnie jak kotek.

14 lis 2011

Przy śniadaniu

2 lata i 12 dni

Lila się zamyśla.
- Co tam, Lileczko? - pytam.
- Cio tam, mamusiu? - odpowiada Lila, przechylając głowę na bok i mrużąc oczka.

13 lis 2011

Kto ty jesteś? Polak mały.

2 lata i 11 dni

Lila mówi o sobie w 2. osobie - tak jak my do niej mówimy.

- Lila, ty prosiaczku, nie dłub w nosie!
- Nie jeśteś posiaciek!
- To kto ty jesteś, mała dziewczynko?
- Nie jeśteś dziesinka, jeśteś tanećko.
- Taaak? A co robi słoneczko?
- Jazi oćka.

Wcześniej było:
- Co tam, moja myszko?
- Nie jeśteś miśka, jeśteś kotek, miau, miau.

11 lis 2011

Cała Polska czyta dzieciom

2 lata i 9 dni

 Lila bierze z szafki nocnej "Utraconą cześć Katarzyny Blum" i mi podaje:
- Citamy!
- Lila, ale to nie jest książka dla ciebie. Tu nawet nie ma obrazków.
Lila otwiera książkę, pokazuje paluchem na stronie i mówi dobitnie, chcąc udowodnić, że książka jest jak najbardziej dla niej: Citamy! To jeś "O"!


Piotr czyta Lili "Księżniczkę na ziarnku grochu". Dziecko jest t o t a l n i e niezainteresowane. Dopiero przy zdaniu "Ale książę nie zamierzał czekać stu lat na jej przebudzenie..." ożywia się gwałtownie i gromko śpiewa Śtooo jat!!

10 lis 2011

Rodzina, ach, rodzina

2 lata i 8 dni

Oglądamy kolorowy wiatraczek.
- Lila, a jakie tu są kolory?
- Takie i takie.
- Hm, ale jak się nazywają?
- Paścik.

Przekręt

2 lata i 8 dni

Pokazuję Lili w książeczce obrazek lecącego bociana:
- A wiesz, co to?
- Sialomot?

9 lis 2011

Zatrybiło

Nadal trenujemy Liluta w tym, żeby jak człowiek jadła obiady. Problem w tym, że na ogół nie da się jej namówić nawet na spróbowanie. Odmawia z krzykiem i płaczem, po czym żebrze o słodycze i zawsze jest informowana, że jeśli nie chciała obiadu, to znaczy, że nie jest głodna i finito. A słodycze są na deser, a nie zamiast. Tacy jesteśmy okrutnicy. *)

Dzisiaj nasze trudy zupełnie nieoczekiwanie przyniosły rezultaty.
Zachęcana do spróbowania obiadu Lila nagle zapragnęła czekolady.
Przekrzykując bardzo łzawe "Ladke sce, ladke!!" wyjaśniłam gadowi (ze średnim zapałem, bo wyjaśniałam to już sto razy bez efektów), że owszem, jak zje rosołek, dostanie jedną kostkę.
- Ladke, sce, ladke!! Yyyy, josiołka sce!! Sce josiołek!
Nie wierzę własnym uszom.
- O, naprawdę? To już ci daję.
Grzeję rosół, przekonana, że to chwilowa niepoczytalność gada i za chwilę usłyszę jak zwykle kapryśne "nie sce josiołka".
A Lilut je. Jedna łyżka, druga...
Patrzymy zadziwieni, a córka tonem mentorskim wyjaśnia:
- Śjeś josiołek, dośtajeś ladkę.
Wyjaśniała nam to jeszcze co drugą łyżkę, żebyśmy nie zapomnieli o obietnicy. Śmy nie zapomnieli. Ladka została zjedzona z namaszczeniem po maluteńkim kawałeczku. Podobno była chrupiąca, przynajmniej tak wywnioskowaliśmy z radosnego bełkotu umorusanej buzi.



*) Choć czasem się złamiemy i zaproponujemy gadowi zamiast obiadu jakiś jogurt albo racucha...



7 lis 2011

Zdrobnionka vol. 3

Jesteśmy na koncercie ("Filharmonia Malucha").

Panna Lilianka smarcze w chusteczkę, po czym entuzjastycznie obwieszcza zgromadzonej tłuszczy:
"O, gijek jeśt! Gijeciek malutki!"

A tak przy okazji - panna Lilianka przyłapana na chusteczki niemaniu:

Sztuka redukcji

2 lata i 5 dni

Od wczoraj Lila ma zarządzony odwyk od słodkiego, ponieważ w ostatnich dniach konsekwentnie i gwałtownie odmawiała jedzenia czegokolwiek innego niż kaszka i kakao.

Tak więc aktualnie oficjalna wersja brzmi "kaszki nie ma, bo się skończyła" (pierwsza reakcja Lili - ciągnie mnie za rękę i woła: "chodźmy! kupimy!"), zgodziłam się ewentualnie na samo mleko, niech ma coś z życia.

Słyszę dziś rano, jak Lila w kuchni, trzymając łyżeczkę do kaszki, monologuje do siebie: "Kaśki nie ma. Ziośtaje kakao. O, kakała nie ma. Ziośtaje mleko".

2 lis 2011

Panna dziedziczka

2 latka. Równe :)

- Czy panienka Lilianka pije dziś kakałko?
- Panieńka pije.


Wychodzimy z domu, Lila jak zwykle z mozołem pokonała wszystkie schody.
- No, brawa dla tej pani!
- Panieńki. Panieńki Lilećki.

30 paź 2011

Ekwilibrystyka

1 rok, 11 miesięcy i 4 tygodnie

Lila uwielbia komplikować sobie życie. Także w mowie.

Pytana "Na którą nóżkę zakładamy najpierw bucik?" - podnosi prawą i mówi "lewą nie".
Dziś mówię do niej podczas jedzenia jajka "a żółtko to jaki ma kolor?" Lila uznała chyba pytanie za uwłaczające jej inteligencji, bo spojrzała na mnie i powiedziała "biaji nie". Czyżby jakiś zalążek ironii?

Zdrobnionka vol. 2

1 rok, 11 miesięcy i 4 tygodnie

Ja NAPRAWDĘ tak do niej nie mówię...

Zakładamy śpiworek do spania,  procedura obejmuje włożenie rąk, a potem owinięcie nóg i zapięcie.
Lila włożyła rączki.
- A teraz co?
- Nóśki! Nósiećki malutkie - dodaje z czułością.










Pochwała

Lila pięknie robiła siusiu do nocniczka, póki nie zachciało się nam jej odpieluchować. Od 3 dni leje po nogach,  na pytanie, czy chce na nocnik, odpowiada, że nie, po czym znowu ma mokre gatki.
Raz, bardziej przez przypadek, udało się jej zrobić siku w nocnik.
Chodziła potem i gadała do siebie "Siupel, Lilećko, siupel, Lilećko".


28 paź 2011

Precyzja

 1 rok, 11 miesięcy i 26 dni

Lilianka, bez wątpienia po tatusiu, lubuje się w maksymalnym dookreślaniu tego, co ma na myśli.
Łapie mnie za rękę i konstatuje tonem luźnej pogawędki:
"Lonćka mamy jeś ciepła, simna nie, golonca nie"

26 paź 2011

Siła książki

1 rok, 11 miesięcy i 24 dni

- Łup! - słyszę z pokoju Lili - Łup! Łup! Coś wali o podłogę.
Przybiegam. Na podłodze leży już ze dwadzieścia książeczek, za nimi lecą następne.
- Lila, co ty robisz!?
- Citam - spokojnie wyjaśnia Lilianka.

24 paź 2011

Biegłość

Pisałam nie tak dawno (no dobra, parę miesięcy temu), że Lila posługuje się wyłącznie monosylabami.
Ten okres mamy za sobą, płynnie przeszła do wyrazów dwusylabowych, a teraz już wymiata z trzysylabowymi, w dodatku zgrabnie, choć nieumiejętnie, popisując się zdolnościami słowotwórczymi ("ja siama, siamka, siamićka"). Przy czterosylabowcach natomiast trochę się gubi, ale znalazła na nie świetny sposób. Nadmiar zgłosek zastępuje zaprzyjaźnioną od dawien dawna sylabą "TA". Ulubiony ostatnio kolor to "tatatowi" (fioletowy), a dziś kupiłyśmy "tataićki", żeby Lili nie było zimno w rączki.

Załamka

Pierwsze wyznanie miłosne Lili.

"Kocham poduśkę"


...

Intymnie

1 rok, 11 miesięcy i 22 dni

Myję się. Do łazienki wchodzi Lila.
"O, golasiek! O, cicek masz!"

Siedzę w kibelku, dziecko sobie śpiewa w przedpokoju. Wsłuchałam się:
"Siusiu, siusiu, jobisz, mamusiu, tak, tak.
Siusiu, siusiu, śjobiła mamusia, siusiu, tak"

Zręcznie

Naszą rodzinę dotknęło ręczne fatum - po złamaniu obu łap przez NMSIE przyszedł kolej na Lilę, która - jak się okazało wczoraj w szpitalu - ma podwichnięty łokieć. Nic poważnego, dziecko wesołe i ma się dobrze - no ale fatum jak bum cyk cyk.
Niedziela, więc lekarzy jak na, hm, lekarstwo, trzeba było czekać, a że pora drzemkowa nastała, Lila zasnęła najpierw na stojąco, potem u mnie na rękach, potem w samochodzie w drodze do domu, a następnie - po stanowczym zaprotestowaniu przeciwko wszelkiemu jedzeniu - od razu we własnym łóżeczku.
Wczesne popołudnie było.
Wieczorem przyszli dziadkowie zobaczyć się z chorą, ale się nie doczekali, bo chora nie raczyła nawet uchylić powieki.
O 1.15 w nocy Lila otworzyła dziób, mówiąc "jeść chce!", zjadła cztery łyżeczki paszy, popiła, walnęła się na poduszki i spała prawie do 7 rano.
Obudziła się rześka jak skowronek po circa 17 h snu i prawie nie pamiętała o rączce.
Oto, szanowni Państwo, lekarstwo na większość bolączek i chorób.

Pisząca te słowa pisze te słowa, bo dziecko od godziny znów śpi :]

Drobne kłamstewka

Lila miała ostatnio ban na soczki, bo zdecydowanie nadużywała, zresztą nie bez różnych wesołych skutków żołądkowych.
Dowiedziała się, że na razie do picia dostaje tylko wodę. Soczek się skończył, nie ma nowego i sorry.

Wytrzymała niedzielę, wytrzymała poniedziałek, we wtorek zdawała się już zapominać o wiecznym_prosokowym_mendzeniu_w_celu_wyłudzenia; w ogóle zdała się nie pamiętać, że kiedyś, gdzieś, jakiś soczek. Matka odetchnęła.
Ale po kilku następnych dniach, spytana, co chce jeść dziś na śniadanie, z rozmachem otworzyła lodówkę i dojrzała na półce syrop owocowy.
Łupnęła wzburzona lodówkowymi drzwiami, odwróciła się do mnie i z wyrzutem wykrzyknęła:
"SIOCIEK JEŚT!!"

18 paź 2011

Usypianie

1 rok, 11 miesięcy i 15 dni


Misiu, śpij, misiu, tajoć (dobranoc), aaa, aaa, jesie kocikiem (przykrywa), misiu, śtań, majować pupke i pipke (smaruje), śpij, ciii, śpij, misiu...


Lila się naprawdę przyłożyła. Gdybym ja ją musiała tak długo usypiać, dawno już straciłabym cierpliwość.

17 paź 2011

Lila przedstawia swoją rodzinę

Lila Paścik, Paścik mamusia, Paścik tatuś, Paścik bacia, Paścik dziadzio, Paścik misiu.

Lekcja o budowie słowa

- Teraz założymy buciczki... - tu matka zreflektowała się, że przesadziła - to znaczy takie małe buciki.
- Dusze - buty - upewnia się Lila.

12 paź 2011

Wierna towarzyszko...

1 rok, 11 miesięcy i 10 dni

Lila przychodzi do mnie z odkryciem.
- Mama. Kupa jeśt.
- Ojej, no to chodź szybko do łazienki, zmienimy pieluszkę. No chodź, Lilka.
- Chodź, kupko - mówi Lila do swojej pieluchy, zmierzając w stronę łazienki.

10 paź 2011

Najmłodszy w rodzinie?

Lila ostatnio uwielbia zabawę, którą sama sobie wymyśliła. Wykrzykuje kolejno imiona/nazwy członków rodziny:
- Mamaaaaaaa!
- Tataaaaaaa!
- Lilkaaaaaa!
- Baciaaaaa!
- Dziadziaaaa!
- Ciociaaaaa!
- Picieeeee!

3 paź 2011

Nowa koleżanka

1 rok, 11 miesięcy i 1 dzień

Lila wyciąga stare opakowanie po swoim ubranku - tekturkę ze zdjęciem dziewczynki w Lilinej kurteczce.

- To jeś Lilka? Tak.
- Nie, kochanie, to nie jest Lilka.
- Ja ci mówie, to jeś Lilka. Lilko, chodź - bierze kartonik w rękę i wychodzi.

Śmy padli.

2 paź 2011

W tych malinkach coś musiało być...

1 rok i 11 miesięcy

Lila, objedzona po brzegi przywiezionymi z działki przez babcię malinami, poszła spać. Po niecałej godzinie budzi się i głośno marudzi, żebym przyszła.
Wchodzę, przekonana, że dziecko miało zły sen albo znowu chce jeść, albo kidiabeł. Wita mnie rozpromieniona, choć mocno zaspana gęba oparta na łóżkowej barierce. Spod gęby podnosi się ciepła rączka i paluszkiem gmera mi pod okularami.
- Oćko mamusi.
- Tak, kochanie, oczko. Ale czemu ty nie śpisz, jest już późno, śpij.
Lila posłusznie kładzie się na poduszce, aby za chwilkę jeszcze się podnieść, pokazać "nosiek" oraz "ziombki mamusia ma teś" i zasnąć.

1 paź 2011

Zdanie - wytrych

Kiedy Lilce - owładniętej przemożną potrzebą komentowania rzeczywistości w każdej z jej przejawów - akurat brakuje czasownika, przybiera poważną minkę i, jakby tłumaczyła coś nierozumnemu dziecku, powiada z wyższości swojego dwuletniego doświadczenia:

Mamusia jobi TAK.


30 wrz 2011

Środek nocy

1 rok, 10 miesięcy i 4 tygodnie

Trzecia. Budzi mnie płacz Lili "mama, mama!"
Przybiegłam do niej, a Lilka - drugi raz w życiu (mówię o nocach), nie licząc okresu całkowitego noworodkostwa, kiedy paliwa nie starczało jej jeszcze na te święte min. 8 godzin - oznajmiła z płaczem "sce jeść!"
- Kochanie, ale jest środek nocy. Co chcesz teraz jeść?!
- Sce kaśke!
- A może być kakao?
- Nie, kaśka!

Nieco strwożona hipotetyczną reakcją na moją niesubordynację zrobiłam jednak kakao, bo to jednak trwa trochę krócej, a niełatwo jest opierać się presji czasu, słysząc z pokoju głodnego dziecka rozpaczliwe okrzyki "mamusi nie ma! mamusi nie ma!"
Opieprzu nie dostałam, dziecko wypiło prawie całą szklankę, pod koniec nagle stwierdziło "juś", walnęło się na poduchę i usnęło natychmiast snem niewiniątka.

Też bym tak chciała zawsze wiedzieć, czego chcę.

23 wrz 2011

Trzeźwy wniosek

1 rok, 10 miesięcy i 3 tygodnie

Mamusia ma napad czułości:
- Moja Lilusiu! Mój ty kotku kochany! Ty jesteś mój kotek, wiesz? Jak się nazywasz, kotku?
- Fijemon.

Pierwsze ostrzeżenie

1 rok, 10 miesięcy i 3 tygodnie

Wysłałam mężu sms, żeby mi koniecznie kupił kwas chlebowy, bo tylko tam, gdzie akurat pojechał, można go dostać. Po półgodzinie widzę, że zapomniałam nacisnąć "Wyślij".
- Oh, shit!
- Ośit!

Właśnie postanowiłam sobie, że koniec z brzydkimi wyrazami. Najwyżej na piśmie - jeszcze chociaż przez parę lat...

22 wrz 2011

Spuchłam

Siedzi dwóch menelowatych facetów pod pięćdziesiątkę na ławce na skwerku za UM. Nagle jeden szturcha drugiego:
- Ty, patrz jakie śliczne!
- Co?
- Dziecko!
- Aha...
I oboje wgapiają się w Lilkę, maszerującą dziarsko ze żłobka z plecaczkiem-żyrafką, która - mijając ich - uśmiecha się całą gębą i drepce dalej.

Z dumy spuchłam. Że to MOJE.

14 wrz 2011

Co ma konik

1 rok, 10 miesięcy i 11 dni

Przed muzeum postawili jakiegoś białego konia z masy plastycznej - piękne to to nie jest, ale Lila zafascynowana.
- Popatrz, konik. Ma czarną grzywę i ogon. A poza tym jest cały biały. Ma białą głowę, białe nogi, biały brzuch...
- I pupe!
- Pupę też ma białą.
- I pipke!
- Ehm. Słoneczko, a gdzie ten konik ma pipkę?
- Ma! Tam!

Rzeczy, których się nie da

Nie da się, nawet w najgorszy upał, założyć butków bez skarpetek.

Nie da się jeść łyżką większą od najmniejszej deserowej srebrnej łyżeczki, którą można znaleźć w domu. Jeśli łyżeczka nie jest odpowiednio mała, jedzenie nadaje się do wyrzucenia, a cały fakt trzeba długo i rzewnie opłakiwać.

Nie można wstać z nocnika, jeśli nic się w nim nie znalazło, choćby trzeba było siedzieć pół godziny, domagając się co chwilę czytania nowych książeczek.

Jeśli do fotelika samochodowego wsadzi mama, to się nie liczy. Lila musi wejść sama, inaczej będzie zrozpaczona i nie da się zapiąć.

Surowe warzywa są absolutnie niejadalne.

Nie można użyć nawilżonej chusteczki nie wsadzając jej sobie (przed lub po użyciu, obojętne) w gębę celem namiętnego wysysania.

Nie da się przejść obojętnie obok kotka, bez prób złapania go za ogon.

12 wrz 2011

Chiba

1 rok, 10 miesięcy i 9 dni

Prawdopodobnie nadużywamy w domu wyrażeń modalnych.

Lila kilka dni temu upodobała sobie jedno z nich i używa go wszędzie, gdzie się da, a czasem i tam, gdzie się nie da. Oczywiście - nikt nie wątpi - jest to nadzwyczaj pocieszne (wątpiących zapraszamy w tej chwili na dłuższy spacer).

Rano zakłada "majtki chiba", na butkach ma "chiba papiki (motylki)", a pytana, od kogo ma książeczkę, odpowiada, że "tatisia chiba" - i w ogóle każdy fakt radośnie podaje w wątpliwość.

Wczoraj oburzyła się, że dostała swój kawałeczek ciasta na za dużym, jej zdaniem, talerzyku, domagając się zdecydowanie: "chiba małi!". Kiedy pod wieczór wróciliśmy do domu i już od progu dało się poczuć, że kocie systemy trawienne podczas naszej nieobecności bynajmniej nie próżnowały (nasze koty jako jednostki wyzwolone i przekonane o swojej dominacji nie zasypują swoich kuwetowych produkcji) Lila skwitowała zaobserwowany stan rzeczy refleksyjnym "fuj chiba".
A dziś wprawiła nas w prawdziwe zdumienie, wykazując się nie wiadomo gdzie zdobytą znajomością maszyn budowlanych, wykrzykując na widok pracowicie wykrzesanej z Lego Technics przez swojego tatę koparki: "O, palka! palka chiba!".

11 wrz 2011

Sposób aplikacji

Mama wytłumaczyła, że te tabletki się bierze, kiedy boli brzuch, więc Lilka chodzi z podciągniętą bluzeczką i blistrem węgla leczniczego przyłożonym do pępka.

10 wrz 2011

Matka jest chora

i zdycha.

Lilianka tymczasem, natchniona misją pocieszenia zdychającej:

- ruchem nieznoszącym sprzeciwu podaje jej różne rzeczy, których ta akurat nie potrzebuje (okulary, kapcie, kubek z wodą);
- wskakuje śpiącej znienacka na plecy, tak w ramach ożywczej radosnej niespodzianki; z rzadka tylko tuż przed atakiem wydając odgłos ostrzegawczy w postaci gromkiego "mamisia pi!";
- domaga się całusów, wysuwając kusząco mokry, zaśliniony ryjek;
- wydobywa z opakowań i czyta ulotki z lekarstw, a potem zawija w nie różne przedmioty;
- symuluje grę na pianinie, waląc w klawiaturę leżącego nieopodal laptopa;
- skacze po łóżku, co 5 minut przyprawiając zdychającą o stan przedzawałowy (a tym samym zamieniając zdychanie bierne w zdychanie czynne), bo łóżko ma wysokie drewniane brzegi i nie zostało zaprojektowane do tego, żeby skakały po nim nierozumne dwulatki.

Kochane mam dziecko, bardzo :)

Radosna nowina

Lilka budzi się z drzemki i wesoło śpiewa w swoim pokoju. Potem wychodzi z łóżeczka, drepce bosymi stópkami przez przedpokój i z uśmiechem zagląda do nas, pokazując na pieluszkę:
- Chiba kupka.

6 wrz 2011

Skąd ona to zna?

Może ze żłobka?

Imieniny mojej mamy. Siedzimy przy ognisku i śpiewamy "sto lat". Słucham z rozdziawioną gębą, jak posadzony obok mnie Lilut z pełnym zaangażowaniem piszczy "toojat, toojat, baci, baci!"

5 wrz 2011

Dialogi z dużą dziewczynką

1 rok, 10 miesięcy i 3 dni


- Chcesz siusiu?
- Nie sce siusiu.
...
- Mama, siusiu bobiłam!


- Dodi, dodi!
- Chcesz lody?
- Tak!
- To sobie weź.
Lila podchodzi do zamrażarki, otwiera, wyjmuje, podaje. Nakładam jej i sobie.
- Łyśka! - Lila otwiera szufladę i po omacku grzebie - Duua, duua, mała! - Bierze małą i zaczyna zajadać. - Jechke!
- Chcesz jeszcze? Ale już zjadłaś, nie ma.
- Tutaj jeśt - mówi z chytrym uśmiechem, pokazując na moją miseczkę - Daj.
- A poprosisz mnie ładnie?
- Pochę!


Zrobiłam Lili kanapkę z pasztetem. Lila precyzyjnie wydłubuje pasztet z chleba: "Nie sce takie".

- A co dzidzia w brzuszku robi?
- Cita.
- Czyta? A co czyta?
- Kaśke. (książkę)


- Lila, co chcesz jeść na kolację?
- Jajki.
- Co?!
- Jajki, jajki!
- Jajka?
- Nie sce jaja!
- Piotr, nie wiesz, co to są "jajki"?
- Nie mam pojęcia.
- Może chcesz chlebka?
- Nie sce jebka! Jajki!
Zdesperowana Lila otwiera kuchenną szafkę i z mozołem wyciąga z niej toster. I odtąd wiemy, że "jajki" to grzanki.


Ubieramy Lilę do snu, gadamy do niej, przekomarzamy się... A tu masz piżamkę z serduszkiem, może być? A tu jest śpiworek, chcesz śpiworek z kotkiem?
- Pać sce - mówi znużona Lila, sama zsuwa się z przewijaka do łóżeczka, kładzie na brzuchu, nieudolnie jedną ręką nakłada na siebie kocyk, wkłada kciuk do buzi i zasypia.

31 sie 2011

Odkrycia

1 rok, 9 miesięcy i 29 dni

Lila patrzy w ekran komputera i mówi "Nie ma. O, jeśt. Nie ma. Jeśt! Nie ma. O, jeśt...".

Tak, moi państwo.

Kursor.

28 sie 2011

Bunt dwulatka

Rozpacz, bo tata niesie aparat, a aparat jest "MAMIII!!". Mama z kolei nie może chodzić w nie swoich klapkach (BABIII!!), są jej odbierane z krzykiem i oburzeniem i dostarczane babci.
Sprawiedliwy gniew, bo tata siadł na krześle mamy i odwrotnie (miejsca wyznacza Lila). Bo kotek leży na przewijaku. Bo mama nie zrozumiała dziecka i dała bułkę, a chodziło o co innego.
Histeryczny ryk ze spazmami, bo dziecko nie chce spać pod kocykiem, tylko pod puchową kołdrą (30 stopni w cieniu).

Dziś łzy, ryk i smarki do pasa, bo: 1. spadły spodenki od piżamki, 2. kakao było zrobione nie dość szybko, 3. z krzesełka wyjął tata, a nie mama, 4. dziecko rzuciło butem i nikt mu go nie podał, 5. jajko nie dało się stłuc małą plastikową łyżeczką i 6. największa histeria: majtki były z kotkami, a nie z motylkiem.
A to dopiero początek dnia...

26 sie 2011

Miszcz mowy wiązanej

1 rok, 9 miesięcy i 24 dni

- W pokoiku na stoliku stało mleczko i...
- KAKAŁO!

Zagadki

- Lilka, a które zwierzątka potrafią fruwać?
- ...
- Ptaszek fruwa?
- Taaak!
- Piesek fruwa?
- Nie.
- A kotek?
- Nie.
- A motylek?
- Tak.
- A mucha?
- Sio!

Oprócz tego okazało się, że sowa nie potrafi. Wrona umie, gołąbek, wróbelek i sroka też. A sowa? Sowa nie.
- Lila, ale sowa potrafi fruwać.
- Nie.
- Ale naprawdę potrafi!
- Nie. Nie, nie, nie!

23 sie 2011

Komedia w jednym akcie

Położona przed 20 minutami Lila budzi się z płaczem:
- Nóśka, nóśka!
- Co nóżka? Boli?
- Nóśkaaaa!
- Ale co się stało?
Lila pokazuje, że trzeba pocałować.
Matka odkłada brzuch na komodę, przechyla się nad barierką niemowlęcego łóżeczka i całuje.
- Duda!
Matka całuje drugą. Lilka kładzie się na brzuszku i zasypia.

Kurtyna.

18 sie 2011

Panie jeść teś

1 rok, 9 miesięcy i 16 dni

W zasadzie pierwsze zdanie Lili. Tzn. pierwsze z tych, które w całości zrozumiałam i których nie zdążyłam zapomnieć przed zapisaniem (zła matka, zła matka, zła).

"Panie" nie brzmiały dokładnie jak "panie", ale dało się to jakoś tam wyłuskać z różnych bełkotków i zawijasów dźwiękowych. Siedziały obok nas w barze "u Piotra" i spożywały frykasy 20% taniej, bo za pół godziny bar się zamykał.
W tym tygodniu codziennie jeździłam do pracy. Daleeeko. Codzienne pracowanie powinno być zabronione - człowiek jest potem padnięty i ma w domu syf. Oraz pustą lodówkę. W związku z tym żywi się w tych barach, które akurat ktoś miłościwie założył w pobliżu bankomatu. I dzięki temu towarzyszy rozwojowi mowy swojego dziecka. Ale to za mała rekompensata za codzienne jeżdżenie do roboty, zaiste.
Idę spać. Amen.

16 sie 2011

I jechke o spaniu

Lila uwielbia. Kocha. Praktycznie od zawsze.
I my też. Dzięki Lilaczej namiętności nigdy nie byliśmy niewyspanymi rodzicami.
Nasze dziecko nauczyło się przesypiać całe noce skończywszy 8 tygodni. A potem było już coraz lepiej.
Nigdy - poza kilkoma dniami znarowienia, kiedy to upajała się umiejętnością wstawania - nie trzeba było jej specjalnie usypiać, kołysać, śpiewać albo błagać, żeby wreszcie poszła spać. Teraz nie trzeba w ogóle.

Zasypianie w ciągu kilku minut? - nie ma sprawy.
Budzenie się dopiero rano, na śniadanko, z suchą pieluszką - bez problemu.
Pięciogodzinna drzemka w ciągu dnia? - też potrafi. Ale na ogół śpi cztery. Potem zasypia wieczorem o zwykłej porze, około dwudziestej.
Panie w żłobku były pod wrażeniem tego, że od pierwszego dnia Lila grzecznie kładzie się na drzemkę, od razu zasypia i śpi przepisowe dwie godziny (po czym jest, niestety, budzona na podwieczorek i potem snuje się troszkę niedospana).

Przed snem czytamy Lili książeczki. Chyba że znacząco wetknie kciuk do dzioba i pokłada się już na przewijaku, albo usiłuje ześliznąć się z niego prosto do łóżeczka, żebyśmy już dali jej święty spokój i pozwolili spać.
Ostatnio czytałam jej "Trzy świnki". Lila niecierpliwie przewertowała kartki książki do końca, powiedziała "papa, sinki" i kazała się położyć.
No uwielbiam :)

Update: dziś Lilka mówiła przed spaniem "papa, keki" (do chusteczek), "papa, biki" (do rybek wiszących na lampie), potem pożegnała też czule zegar i obrazy na ścianie.

Pochę, pochę, jechke!

1 rok, 9 miesięcy i 2 tygodnie

Tak, unosząc ręce, mówi Lila do wujka Hop-hop (w Lilowej wersji Pop-pop), kiedy chce, żeby znowu podnieść ją wysoko do góry.
O "dziękuję" (dzije) trzeba jej już specjalnie przypominać, bo "pochę" przynosi zdecydowanie konkretniejsze efekty, a "dzije" wydaje się nieopłacalne.

A wczoraj mała dziewczynka wykazała się znajomością zasad ruchu drogowego, kiedy - ostrzegając tatę-kierowcę - mówiła przy zbliżaniu się do świateł "noni, tać!".
"Zielony" to też "noni", no ale wiadomo, że na zielonym mówi się "jedź".


11 sie 2011

Fryzury albo kolejna zaleta żłobka

1 rok, 9 miesięcy i 9 dni

Lilka nigdy nie była bezwłosym niemowlęciem, choć przyznać trzeba, że z początku nie była to imponująca koafiura
Z czasem okazywało się, że Lila - chwała Bogu - w dziedzinie owłosienia wdała się raczej w tatusia i - jeszcze chwalsza Bogu - w dziadka. O:

Niestety, wprost proporcjonalna do wzrostu loków była niechęć Lili do poddawania ich wszelkim, najprymitywniejszym nawet, zabiegom fryzjerskim, w związku z czym włosy rosły jak chciały (grzywkę udało mi się kilka razy podciąć różnymi chytrymi sposobami, w tym raz mininożyczkami od miniscyzoryka, kiedy dziecko przysnęło w foteliku samochodowym), wpadały do oczu i do zupek, zahaczały się o zapięcie śliniaczka i w ogóle czyniły sporo zamieszania.

Kiedy pani w żłobku poprosiła nas o przyniesienie gumek, usiłowałam jej wytłumaczyć, że to na nic, bo Lila zrywa gumki po 10 sekundach, o ile w ogóle pozwoli je sobie założyć.

Takie dziecko odebrałam (moje, nie moje?):


Kolejnego dnia takie:


Potem takie:

I takie:

Próbowałam tego samego w domu, ale zdecydowanie nie ten autorytet. Zdecydowanie...
Więc po prostu odstawiamy Lilkę do żłobka z zestawem gumek w kieszonce i odbieramy pięknie uczesaną pannę.

7 sie 2011

Zestaw Mały Wojownik

21 miesięcy i 5 dni

W skład zestawu wchodzi dziecko, farbki w kilku kolorach oraz pędzelki (fakultatywnie).

Dziecko dostało farbki. Oraz kartkę i dwa pędzelki.
Przez pięć minut malowało pędzelkiem po kartce, wg instrukcji obsługi farb.
Potem zaczęło maczać w farbkach paluszki, również zgodnie z instrukcją, bowiem na pudełku stało jak byk, że są "do malowania rękami". Nie przypominam sobie, żeby instrukcja przewidywała również malowanie rękami twarzy, ale tym zajęła się Lila w następnej kolejności.

Później, jak na elegantkę przystało, Lila wzięła cienki pędzelek i precyzyjnie obmalowała sobie dziurki od nosa (również w środku) oraz paznokcie.

Po każdym etapie zdobienia przyglądała się krytycznie w lusterku.


Na koniec podniosła ochronny fartuszek i zaczęła mazać pędzelkiem po brzuszku.
- Lilcia, a co ty tam malujesz? - pytam.
- Dzidzię.

Kompletny wojownik z dzidzią (choć bardziej pasowałoby: z dzidą) wyglądał tak:


Zaraz po sesji zdjęciowej powędrował pod prysznic, gdzie okazało się, że farbki są łatwozmywalne tylko do pierwszego zaschnięcia. Do kościoła wojownik powędrował już czysty, ale z dyskretnie zielonym wypełnieniem małżowiny usznej prawej oraz gustownym pasemkiem w kolorze khaki.

3 sie 2011

Żłobek

Jakoś o tym nie pisałam. Tylko tyle, że Lila poszła.
A początki były trudne. Truuuudne.

Lilut żłobka nie pokochał od pierwszego wejrzenia, delikatnie mówiąc. Bał się go i odstawiał cyrki. Cyrki zaczynały się już w samochodzie i polegały na łzawych protestach, przeradzających się w miarę zmniejszania odległości od żłobka w protesty histeryczne i gwałtowne. Do tego stopnia, że wychodziłam, zostawiając ryczące dziecko i słyszałam ten ryk jeszcze na ulicy, przez zamknięte okna. Lila w żłobku nic nie jadła, kiedy się po nią przyszło, z wdzięcznością wtulała się w wybawiciela i od razu zaczynała mówić "papa" wszystkim napotkanym osobom, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że już stąd wychodzi. No i poza tym oczywiście chorowała na potęgę.

Tak z miesiąc to trwało.
Po tym czasie Lila przestała chorować.
Przekonała się też do żłobka.
Przekonała się do tego stopnia, że rano w szatni zapomina zdjąć kurteczki, bo już jest przecież w połowie schodów na górę. Zaraz potem sama puka do drzwi sali i biegnie do dzieci, nigdy nie reagując na prośby matki "Liluś, ale pożegnaj się ze mną!" Kiedy ostatnio po nią przyszłam, powiedziała, że nie idzie do domu. Swoim paniom pozwala się czesać w wymyślne fryzury, więc cały przydział gumek do włosów rezyduje teraz w żłobku, bo w domu na ogół nie daje sobie zrobić głupiego kucyka.

I na koniec dialog sprzed kilku dni:
- Lila, a kochasz mamusię?
- E-e
- Hm, to kogo kochasz?
- Baba... Dziadzia...
- I...?
- Bobka! *)




*) Żłobka

1 sie 2011

Samodzielność

Ma swoje ciemne strony.
Lila przychodzi do kuchni, otwiera sobie szufladę, po omacku (szuflady znajdują się zdecydowanie powyżej czubka jej głowy) wygrzebuje łyżeczkę, wychodzi, po czym wraca dumna i blada z tą samą łyżeczką, daje mi ją do oblizania i znów wychodzi. No ok, uznaję, że to taka zabawa w "daj pić lali" i dopiero po czwartym kursie idę za Lilą, żeby sprawdzić, gdzie znika.
A mała przedsiębiorcza dziewczynka zmierza dziarsko do łazienki, gdzie nabiera łyżeczką wody z bidetu, w którym moczą się akurat zasiusiane pieluszki, bierze kilka łyków dla siebie, po czym leci z napełnioną łyżeczką do mnie. Łazienka mokra. Lila mokra. Mama mokra, od łez, ze śmiechu.

31 lip 2011

Precyzja

- Jeść! - prosi Lila, hipnotycznie wpatrzona ciasto w leżące na stole pomiędzy różnymi specjałami z grilla.
- Co chcesz, kurczaka?
- Nie.
- A może kaszanki?
- Nie.
- Kiełbaski?
- Nie!
- To co chcesz?
- Jeść!!

Na jeden dzień

wróciliśmy na łono.
Dziecko szczęśliwe.







28 lip 2011

Wakacje









No to byliśmy na urlopie. 5 dni. Na działkę przyjechaliśmy w piątek - lało, w sobotę nie lało, żeby dla odmiany lunąć w niedzielę, w poniedziałek kropiło, we wtorek było tylko pochmurno, za to nadrobiło w środę. I wtedy się wkurzyłam i obwieściłam mokremu otoczeniu, że nie po to, cholera, brałam urlop, żeby marznąć i moknąć, więc resztę wakacji spędzę w kulturalnych warunkach, z łazienką, z klopem, z pralką i zmywarką, podziwiając deszcz zza szczelnych okien.
Deszcz w dupie ma moje podziwianie i dzisiaj się schował, więc zza szczelnych okien podziwiam słońce i +21, zastanawiając się, czy aby nie można było jeden dzień poczekać...

Dla równowagi wypada mi przedstawić trzy absolutnie zadowolone z wyjazdu istoty, zupełnie niezrażone aurą: Bazylię, Tymianka i Liluta.
Ziółka wypuszczone na wolność po męczącej podróży samochodem od razu zaczęły pomykać w zlanej deszczem trawie jak młode ropuszki i tak pomykały przez pół nocy, przychodząc tylko raz na czas wytrzeć mokre tyłki w naszą pościel.
Lilianka dzielnie wdziewała kaloszki oraz pelerynę z kapturem i wychodziła na eksplorację okolicy, podziwiając kaki, simaki, liski, baki* (te, które się nie utopiły) i kwicząc z radości na widok mokrych pajęczyn.

* kwiatki, ślimaki, listki i biedronki



A kiedy nie padało, trenowała na równoważni

Siuśkowo

20 miesięcy i 26 dni

Lilka udowodniła, że teorie o szybszym odpieluchowaniu dzieci chowanych w tetrze są śmiechu warte. Latała z rozkoszą w zasikanej pieluszce, aż jej się bokami wylewało - i w niczym nie mąciło jej to komfortu brojenia.

Ostatnio coś się zmieniło - z niefrasobliwej abnegatki z mokrymi majtami przerodziła się w małą upierdliwą higienistkę. Już sama nie wiem, co gorsze.
Na przykład: wykąpana i opampersiona na noc Lila domaga się długo i namiętnie, żebyśmy do niej zajrzeli. No to zaglądamy. Mała terrorystka, bez śpiworka, bez spodenek i bez pieluchy stoi na łóżku i z miną lekko zniecierpliwioną podaje mi pieluszkę, którą miała na sobie. "Si!", mówi z wyrzutem, domagając się założenia suchej.
A mówią, że w pampersach dziecko nic nie czuje.
Z grubszymi sprawami rzecz wygląda podobnie, niestety z dużo większym ryzykiem skażenia otoczenia. Po ostatnim praniu prześcieradła, piżamki i poduszki znacznie szybciej reagujemy na wezwania z łóżeczka.

Niech mi tylko ktoś powie - jak nauczyć dziecko, żeby wołało PRZED, a nie PO?

19 lip 2011

Dziś nietypowo

bo kulinarnie.
W ogóle w naszym domu kulinaria są czymś nietypowym. Zawsze ilekroć próbuję zrobić dobry obiad, kończy się 4 godzinami w kuchni i nieziemskim syfem dookoła. Przygotowywanie posiłków jest ze wszech miar nieopłacalne.

Ale dzisiaj coś dla Lili miało być.
Świnkowe bułeczki dla wielbicielki Peppy & co.


Przepis na blogu "Moje wypieki"

Lilianka radośnie skonstatowała, że "sinki", a potem odgryzała każdej uszy, ryjek i - zostawiwszy resztę, która w tym momencie przypominała już najtypowszą bułeczkę - szła po kolejną sinkę.
Następnym razem upiekę coś z większą liczbą elementów do odgryzania. Jakieś kwiatki. Albo stonogi.

18 lip 2011

Na łonie

20 i pół miesiąca


Lilianka na działce przygotowuje się do roli Starszej i Ważniejszej:


Spożywa chlebek:

Pluska się w basenie:

I na koniec najlepsze - siedzi na nocniku spowita w wytworne złamane róże, obsypana płatkami kwiatów. (Nie, to nie mój pomysł, to babcia).
I jak tu nie lubić wyjazdów na łono natury?



28 cze 2011

Ślubnie

20 miesięcy bez kilku dni

Lilianka była ostatnio na pierwszej poważnej imprezie - świętowała ciocine zamążpójście. Okazała się - nie pierwszy raz zresztą - zwierzęciem imprezowym.

Najpierw przygotowania - fascynujące:



Wprawdzie potem w kościele było ciemno i koszmarnie nudno:


Ale potem rozkręciła się zabawa na całego!





Trochę ucierpiały na tym nowe rajstopki, ale Lila nie płakała z powodu obdartych kolan - z satysfakcją za to oglądała zdezintegrowaną garderobę, dyskretnie powiększając paluszkiem powstałe podczas szampańskiej zabawy ubytki.

20 cze 2011

Kreatywność

20 miesięcy i 18 dni

Lilianka zachwyca nas swoimi pomysłami na zabawę. Układa dziwne konstrukcje z bidonu, żabki do bielizny i gumek recepturek. Wkłada ubranka do garnuszka na mleko, odwraca, energicznie poklepuje i próbuje robić z nich babki.
Dziś, ledwie weszliśmy do domu, pobiegła do kuchni, wyciągnęła z szuflady ściereczkę i nakryła nią stołek na balkonie. A potem wyciągnęła śliniaczek, talerze i zaczęła przygotowywać przyjęcie :)

9 cze 2011

Zajęcia plastyczne

19 miesięcy i tydzień

I co z tego, że Lilianka lubi żywe kolory, skoro po kilkakrotnym maźnięciu paluchem i odbiciem łapy na kartce zobaczyła, że jest brudna, i zaczęła krzyczeć "beeee, beeee", domagając się natychmiastowego umycia.
A mówią, że jak brudne dziecko, to szczęśliwe...


8 cze 2011

Maszyna szyfrująca

19 miesięcy i 6 dni

Dalej o mówieniu.

Lila mówi w zasadzie wszystko. Czasem połączy po dwa wyrazy, ale rzadko, więc do posługiwania się zdaniami na razie daleko. Ale pojedyncze słowa - co kto chce.

Są tylko dwa ograniczenia:
1. Używa maksymalnie 2 sylab
2. Przekształca te słowa tak, że tylko kontekst umożliwia ich zrozumienie. No - z czasem także doświadczenie osłuchanych z szyfrem rodziców.

Przykłady:
diki - rodzynki
ciki - kolczyki
baka - biedronka, baki - biedronki (tak, tak, liczbę mnogą też mamy. Oraz dopełniacz: mami, tati, babi)
oni - zielony
besi - niebieski
duka - lodówka
teci - chusteczki

7 cze 2011

Lila się psuje

19 miesięcy i 5 dni

Uznałabym, że już całkiem jest zepsuta, bo od piątku ma gorączkę, smarka na matkę, mendzi i zrzędzi, wyczynia brewerie pod szafką ze słodyczami i nie chce jeść NAWET TRUSKAWEK, a jak już czegoś łaskawie spróbuje, to tym pluje dookoła, co mnie doprowadza do różnych skrajów... - ale chyba nie jest tak do końca źle: właśnie siedzi u taty na kolanach, bardzo grzecznie ogląda na dvd koncert Marillion i entuzjastycznie krzyczy "bawaaa!", klapiąc łapami, kiedy słyszy oklaski.

Niech i mnie zamkną w jakiejś Mozartowskiej Kapsule, złagodzę sobie obyczaj, choć jeden, bo trochę zaczynam mieć dość.

25 maj 2011

Odpowiednie dać rzeczy

18 miesięcy i 23 dni

Lila przynosi mi rysunek, zrobiony wczoraj wspólnie z babcią.
Oglądamy.
- O, słoneczko! O, motyl! O, kwiatek! A to co? - pytam Lilkę na widok wielkiego czarno-brązowego maziaja na środku kartki. Kto to narysował?
- Ja.
- A co to jest?
- Kupa.

Czynny słownik Lili

18 miesięcy i 23 dni

tak
nie
mama
tata
dziadzia
baba (babcia, baba z piasku, żaba)
Ja (Lila)
buba (słodka buba :))
be
Cieja, Izia, Tom (imiona dziadków)
Pepa (świnka Peppa)
daj
bam
jeśt (jest)
dewa (woda)
mam (mam, masz)
kaka (kaczka, kakao)
paka (pasta do zębów)
my/i (myć, prysznic)
bu (buty)
nu (nóżka)
pepś (pieprz, pieprzyk)
mem (krem)
maka (biedronka)
tuf (klucz)
ła (ławka)
deść
buzia
teki (kredki)
bu_a (burza)
ru_ka (rurka)
piś (miś)
dziu_ka (dziurka)
jeść
csejść (cześć)
ciiii (cicho)
bim bam (dzwony, kościół)
tu
jaja (jajko)
lala
kuka (kukułka)
kuko (kółko)
tej (klej)
ziej (żel)
nóś (nóż)
tam
papa
si (siku)
pupa (pupa, kupa)
pipa
niania (na nianię elektroniczną)
mała
duwa (duża, duży)
duka (lodówka)
pi (pić, śpi)
dzidzia
pika (piłka)
dzi (drzwi)
pam (pan)
peć (pięć)
duga (druga)
tau (ford)
papu (opel)
tać (fiat)
nenia (renault)
bisi (mitsubishi)
dadzia (skoda)
ni(ś) (nissan)

Do tego duża porcja onomatopei. Rozgaduje się mała.

Dimonologi, monodialogi

Lila mówi do siebie. Dużo. Czasem do nas. Czasem nawet rozumiemy co. Choć dotąd nie domyśliłam się znaczenia tego, co brzmi jak "buuka", a jest dość często w użyciu...

1. Przejeżdżamy obok wykopów. Lila: "Baba?" - i z uznaniem dodaje - "Duuuuża." *)

2. Lila zjadła obiadek. Popiła soczkiem. Stanęła przed lodówką i mówi "jeść!"
- Ale przecież właśnie zjadłaś obiad!
Lila z miną "czy muszę mówić jak do przygłupa?": - Kaka! (kakao)

3. Lila jest osłuchiwana przez doktora. Drze się z całych sił, aż dziw, że ten lekarz coś słyszy w stetoskopie (może udaje). Po badaniu pytam z przekąsem: "i jak, fajnie było?" Lila z przekonaniem "Taaak". I do doktora radośnie "Papa! Papa!".

4. Jedziemy na spacer. Jakaś ciężarówka wywala gruz, robiąc przy tym straszny rumor.
Lila rozgląda się z ożywieniem: "Burza?"

5. Zrobiłam na obiad szynkę wieprzową. Mówię do dziecka (wegetarianie mają teraz zakaz czytania) "Teraz będziemy jeść świnkę"
Lila: "Peppę?"

6. Babcia nauczyła Lilkę piosenki o deszczyku. Mówię do Lili "Ale ci z nosa kapie". Lila śpiewa: "Kapu, kapu, kapu, kap"

7. Pisałam już, że nasza córeczka jest maniakiem samochodowych logo? Ostatnio na gazetce z Lidla zobaczyła cenę wpisaną w owalny kształt. Pokazuje i mówi "tau!" (ford).

*) Nie, Lilka nie opanowała jeszcze wymowy "ż", ale tego, co mówi, nie ma w alfabecie, więc zamiast transkrypcji wybrałam translację :)

5 maj 2011

Teatr jednego aktora

Mała dziewczynka łazi z plastikowym liskiem z Fabulandu, który ma ten ficzer, że rusza mu się główka.
Lilka animuje rzeczoną, odstawiając przy tym bardzo przekonujące dialogi:

- Tak!
- Nie, nie.
- Taaaak
- Nie!
- Tak, tak.
- Nieeeee.
- Ta.
- Nie, niee, nieeee!
- Tak.

4 maj 2011

Żłobek

Dziś był pierwszy dzień.
A tydzień temu była pierwsza noc, której nie byłam w stanie przespać w całości. Czy to dobry pomysł? Czy nie będzie jej tam źle? Czy sobie poradzimy? Czy będzie tam spać? Jeść?

Dziś rano odwieźliśmy Lilkę do żłobka. Zapomniała się odwrócić, kiedy wchodziła do sali i mówiła mamie "papa". Przy odbieraniu dowiedzieliśmy się, że to "żłobkowe dziecko". Oby tak dalej.


W domu przepytujemy:
- A zabawki były?
- Ta.
- A jakie?
- ...
...- Lale były?
- Tak.
- A misie?
- Tak.
- A krokodyle?
- Tak.
- A małpki?
- Tak.
- A żyrafy?
- Nie.
- A snopowiązałki?
- Tak.

Hobby: motoryzacja

Papu, tau i tać. To opel, ford i fiat. Tych jest w naszej okolicy najwięcej, ale Lila zaczyna rozpoznawać także nissany i skodę. Po każdym spacerze wraca z łapami usmarowanymi brudem ze zderzaków. Konkretna kobita rośnie.

3 maj 2011

Kołysanka

Tatuś cichutko śpiewa Lili kołysankę: "A-a-a, kotki dwa, szarobure obydwa"
Lila dośpiewuje z werwą "KU-KU, KU-KU!"

Tatuś wychodzi, Lila zaczyna marudzić i płakać.
Tatuś wraca.

Uradowana Lila: "KU-KU!"

28 kwi 2011

Plac zabaw

Zauważyłam dziś, że na placu zabaw Lila robi złote interesy.
Np. zanosi nieswoje grabki z dużej piaskownicy do małej, gdzie wymienia je na nie mniej cudzą plastikową ciężarówkę.

Przy czym postępuje nader sprytnie: stara się zaopiekować głównie tymi zabawkami, które akurat przestały być w polu widzenia swoich prawowitych właścicieli - natomiast jeśli już dojdzie do konfrontacji oko w oko nigdy nie używa siły, tylko udaje, że wpada w rozpacz i nie potrafi żyć bez rzeczonej ciężarówki/ grabek/ łopatki/ wiaderka. W efekcie babcia małolata albo nawet sam małolat postanawia podzielić się zabawkami z biedną dziewczynką, która pewnie nie ma swoich własnych.

27 kwi 2011

Piosenki

prawie 18 miesięcy

Lilianka śpiewa tak jak mówi. Czyli zdawkowo. Bardzo zdawkowo.

Ma stosunkowo bogaty repertuar, który realizuje w postaci:

"Tu-tuuuu" (Jedzie pociąg z daleka)
"Ku-ku" (Kukułeczka kuka)
"Ku-ka" (Wyszły w pole kurki trzy)
"Bim-bam" (Panie Janie)
"Zu-jaaaa" (Zuzia, lalka nieduża)
"aaa" (AAA, kotki dwa)
"a-a-a" (na trzy pierwsze dźwięki melodii Wlazł kotek na płotek)

Tutaj wyjątkowo się rozwinęła, choć rozpoznawalny jest tylko refren, reszta to, jak widać, bardzo awangardowa wariacja:

13 kwi 2011

Powiedziały jaskółki...

17 i 1/2 miesiąca

Upiekłam wczoraj ciasto marchewkowe.
Lila na sam dźwięk słowa "ciasto" dostaje ślinotoku i wchodzi w tryb mendzący.
Dałam jej jeden kawałeczek jeszcze ciepłego. Drugi. Trzeci. Czwarty. Po piątym mówię "już chyba masz dosyć, teraz zanieś tacie".
Lila wzięła ode mnie ciasto, grzecznie oddała tacie, po czym wyżebrała sobie od niego sporą część.
Wraca.
"- Ale ty już jadłaś. Nie dam ci"
"- Tata!" - tłumaczy Lilka, nagle niesłychanie dbała o tatową aprowizację.
Dostała kawałek dla taty, połowę zeżarła na odcinku kuchnia-pokój.
I tak jeszcze z pięć razy.

Wróżę jej karierę bankowca...

11 kwi 2011

Gumowe ucho

Wieziemy Lilkę rano do dziadków. Przez telefon informuję, o której mają się nas spodziewać i dodaję "Lila już piła mleczko".
- Kaka! - przerywa mi pierworodna głosem karcącym.

Prawda, wcale nie piła mleczka, piła kakałko, a mama beztrosko minęła się z prawdą.

9 kwi 2011

Nie tuczy

Posadzona nad obiadkiem Lila bardzo zdecydowanie dała mi do zrozumienia, że gardzi ziemniakiem, mdło jej na widok cukinii i absolutnie nie zamierza patrzeć na coś, co mama nazywa "kotlecikiem".

Ok. Nie chcesz - nie jedz.

Została wyjęta z krzesełka do karmienia, po czym w ciągu następnych 10 minut wykradła albo wyżebrała całe jedzenie z własnego talerzyka.

3 kwi 2011

Przekornie

Lila jest na tym cudownym etapie rozwoju, że pierwszą jej odpowiedzią na każde pytanie jest zawsze "nie", a potem dopiero zaczyna zastanawiać się, o co ją pytano. No, chyyyyba że chodzi o ciasteczka.

Dialogujemy sobie dziś podczas spaceru:
- Lila...
- Nie, nie, nie, nie, nie!
- Lila, a powiedz "tak".
- NIE!
- A powiedz "nie".
- ...Taaak.

28 mar 2011

Parafraza

- Umiesz powiedzieć "cześć"?
- Csejś!
- Brawo! Teraz jedziemy do dziadków, będziesz im mogła zaśpiewać Cześć, babcia! Cześć, dziadek! Przyszłam na obiadek.
-
Dajcie jeśś?

22 mar 2011

Sztuka wyboru

Lila jest bardzo zdecydowaną dziewczynką. Wie, czego chce, wie, czego nie chce. Na przykład na pytanie "pocałujesz mamusię?" zawsze rzuca mi spojrzenie "sorry, Winnetou, nie tym razem" i uprzejmie kręci główką, że nie.

Największa zabawa jest przy wybieraniu książeczki do snu. Trzymam 10 kg dziecka w śpiworku przed półką z książkami i wybieramy. Ta? Nie. Ta? E-e. A może ta? Eeeee. O rybaku i złotej rybce? E-e. O poziomkach? Przecież to lubisz! E-e. A może o krasnoludkach? Ta... E-e. Jednak nie? O lisku? E-e. O biedronce? TAK! Uff...

A dziś padł rekord. Zareklamowałam jej kolejno wszystkie książeczki z półki. Ponad pięćdziesiąt sztuk. Akceptacji nie doczekała się żadna. Do snu układałyśmy puzzle, choć księżniczka też nie była do końca przekonana, czy ją to zadowala.

To naprawdę nie to, że Lila jest niezdecydowana. Ona jest bardzo zdecydowana. Na jedną, konkretną książeczkę. Tylko czasem trudno ją znaleźć. Na przykład dzisiejszej jeszcze nie napisano.

16 mar 2011

Odpowiednie dać rzeczy

Liliana jest wielką fanką prostej i niewymagającej wysiłku komunikacji.

W swoim repertuarze do wyrażania myśli i uczuć ma sylaby MA, TA, BA, SI, DA, TU, JI, TY, AM oraz BAM. Większość z nich ma funkcję określania co najmniej dwóch desygnatów.
Do tego jest DI. Tą sylabą określane jest wszystko, czego nie da się nazwać pozostałymi dziesięcioma. Prawda, że praktyczne?
Do kompletu posługuje się gestami, onomatopejami i różnymi innymi wspomagaczami.

Cóż. Dogadujemy się jakoś.

12 mar 2011

Mała Miss

- Założymy sweterek?
- E-e
- A bluzeczkę?
- E-e
- A różową?...
- Tak!


Ale spoko. Jeszcze trzydzieści lat i zostanie abnegatką, jak mamusia.

8 mar 2011

Pomocnik

Rok, cztery miesiące i 6 dni

Lilka wkroczyła niedawno w uroczy okres małego asystenta.

Mama wchodzi do łazienki, Lila za nią. Widzi rozsypany żwirek, mówi "beee" i podaje mamie zmiotkę. W międzyczasie zagląda do kociej kuwety, organizuje łopatkę do sprzątania kocich kupek, po czym zafascynowana przygląda się jak znikają spłukane w toalecie. Potem sama podwija sobie rękawki i leci do bidetu, bo przecież trzeba umyć rączki.
Mama bierze prysznic, Lila puka jej przez szybkę, potem podaje kapcie wprost do brodzika, ściąga ręcznik, zrzucając go sobie na głowę i leci po szmatę, żeby wytrzeć wodę, która zalała łazienkę, kiedy dziecko otworzyło kabinę, żeby pomachać mamusi.

A tak wygląda pomoc w kuchni:

28 lut 2011

Konkrety

Lila cały dzień spędziła u dziadków.

Kiedy po nią przyjechaliśmy, pytamy:
- Lila, a co dzisiaj robiłaś u babci?
- Si.
- A coś więcej?
- E-e*



Słowniczek dla słabiej zorientowanych:
E-e -kupa
Si - siku

18 lut 2011

Komunikacja niewerbalna

Kiedy Lila chce iść na spacer, staje pod drzwiami wejściowymi i naśladuje dźwięk skrzypiącej huśtawki.

15 lut 2011

Nauka

15 i pół miesiąca


- Lila, powiedz "czapka"?
- Pa?
- To trochę za krótko.
- PAAaaaa!

13 lut 2011

o komunikatywności

ba - baranek, beee (czyli to, co baranek mówi), babcia (jak Lili nie chce się mówić więcej)
baba - babcia
bu - piesek, bum, zimno
da - daj, dziadek
jiiiiiii - Lilka, ptaszek, motylek (frrr...)
ma, mamm - am
mama - mama
si - siku, nocnik, wąż
tata - tata
ti, ti, ti - myszka, piszczeć, mikrofalówka, karetka, dzwonek do dzwi
tsi - psik, spryskiwacz, mydło w płynie itp.
Są jeszcze liczne onomatopeje przynależne do różnych zwierzątek, ale te sobie daruję ze względu na trudność z zapisem.

Z pobieżnej analizy wynika, że Lila ma w swoim języku wiele homonimów często dotyczących dość odległych dziedzin, natomiast jedzenie doczekało się aż dwóch różnych (ok, nie bardzo różnych) określeń.
Jakieś wnioski?
Muszę jeszcze komuś przypominać te wytarte przykłady o liczbie określeń rodzajów śniegu u Eskimosów? No.

Zresztą - czyż nie jest komunikatywna, gdy chodzi o to, co dla niej ważne?

8 lut 2011

O jedzeniu

15 miesięcy i 6 dni

- Mosze, ty jedz.

- ...
- Mosze, ty zacznij jeść!
- Przecież jem!
- Ty nie jesz, ty żresz.


Dodawać coś?
Lilianka posługuje się biegle czterema słowami. Mama, tata, da i am. Potrafi z nich tworzyć zdania. Na przykład: Mama am. Mama da am. Da am. Tata am...
Am. Amamamamamama. Da. DA. DADADADADA!!!!
- Lilka, ale popatrz na talerz. Tu już nic nie ma.
- Ma!

Głodna Lila (czyli PO PROSTU Lila) jest w stanie zrobić wszystko, żeby napełnić czymś tę czarną dziurę między grzywką a butkami. Najlepiej, żeby to coś było słodkie. I tłuste. Taki pączuś na przykład. Mniam. Ale smakoszka nie pogardzi też kiszoną kapustą z kminkiem. Pęczakiem. Chińszczyzną na ostro. Szarą renetą. Pumperniklem. Cytryną.
Nie rozdrabniajmy się - nie pogardzi niczym.

Ostatnio tak ubolewała nad faktem, że nie potrafi włożyć sobie całej kiełbaski na raz do buzi, że zdezorientowana kiełbaska wyleciała na podłogę i zajęła się nią zawsze czujna Bazylia, co Lilkę doprowadziło do rzewnego płaczu.

Nie wiem, na co wydatkuje te tysiące kalorii, ale na pewno nie na rośnięcie. Kołace się bida między dziesiątym a dwudziestym piątym centylem i tak się pewnie będzie kołatać do matury, co nam akurat zupełnie nie przeszkadza. Konstatujemy.


Na zdjęciu: łzy Lilianki metaforycznie otarte zupełnie niemetaforycznym biszkopcikiem

23 sty 2011

Kocie zabawy

14 miesięcy i 3 tygodnie

Zainspirowana komentarzem Kariny pod poprzednią notką, zaczęłam uzmysławiać sobie efekty chowania dziecka z kotami. Różne.

Z jednej strony Lila rozpozna kota na najbardziej schematycznym obrazku, a książeczki przegląda pod kątem czy jest tam narysowany kotek. Z drugiej - hmm... Wystarczy spojrzeć na ulubione zabawy: