Rózia odkryła, co trzeba zrobić, żeby móc jeść jeszcze więcej.
Zrobiła sobie ZĄB.
Całkiem własny, malutki i absorbujący. Fajnie się go maca małym tłustym paluchem. Tym samym, który potem pracowicie wciera we włoski rozmoczone chrupki kukurydziane.
Rózia odkryła najlepszy utrwalacz fryzury ever.
A mama położyła Rózię na pleckach na macie do zabawy, a potem odkryła, że podejrzany stukot w pokoju, to fragment oratorium na nocnik i podłogę. Wykonawca leżał na brzuszku metr od maty i wyglądał, jakby robił to od co najmniej dwóch miesięcy. To znaczy: obracał się i przemieszczał, a nie używał utensyliów higienicznych w charakterze instrumentu perkusyjnego. Mina obojętna, ząb na miejscu, fryzura jak od stylisty. Rózia nasza kochana.