Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


28 lut 2013

O fleksji i słowotwórstwie.

Lilianka: 3 lata, 3 miesiące i 26 dni

- Mamo, kto się kąpa w jezioru?
- Nie wiem, dzieci?
- Dzieci nie, bo potem są całe jeziorowe.

Aha.

Rodzice roku

Rózia: rok, dwa miesiące i 2 dni

Jak tu już wspominałam, Róziowa produkcja zębna jest raczej skomna: około 7-8 miesiąca wyszły jej wszystkie jedynki (dwie górne są już ukruszone, bo Rózia na dupce nie usiedzi, choć miałaby na czym, oj miała) i dodatkowo dwie dwójki na górze. Koniec. Zestaw dobry może do pokazania karmiącej piersią matce, kto tu rządzi i dlaczego nie ona, ale mało praktyczny kiedy idzie już o poważniejsze sprawy - żucie kotleta na przykład.
Co jakiś czas sprawdzaliśmy z Tatusiem Kochanym stan uzębienia młodszej, bo wydawało się nam, że już najwyższa pora na dolne dwójki, ale przegląd berbecia zawsze potwierdzał stan "bez zmian". Ostatnio wydawało nam się, że może coś ruszyło, bo Rózia miała bardzo niespokojną noc, dostała nawet środek przeciwbólowy, ale sprawdzaliśmy te dwójki i ciągle nic, a kolejne noce przespała już dobrze.
Zajrzałam wczoraj gadowi do paszczy.
Dwójek nadal brak, ale co tam!
Cztery czwórki.
Cztery. Czwórki.
Idziemy dziś z Tatusiem kupować mięso na kotlety. W drodze z Canossy.





25 lut 2013

Tydzień Siostrzanej Miłości

Lilka, 3 lata, 3 miesiące i 23 dni
Rózia, jutro skończy 14 miesięcy

- No chodź, Rózia, przytulim cię!

- A ja mówię Rózieczka-kotusieczka. A Rózieczka to ma taki śliczny buziaczek.

- Masz, Róziu, no jedz. Mamusiu, a ja dałam Rózi drugie ciasteczko! (miała dwa, dla siebie, z przedszkola)

- Mamo, a Rózia ma czkawkę! Przyniosę jej bidonik. Rózia, no pij, to ci czkawka przejdzie.

- A my się bawimy w przedszkole. Rózia, daj swoją szczoteczkę do kubeczka. Umyć ci ząbki?

Nie wiem. Może ją ktoś zaczarował, a może coś jej przeskoczyło w głowie. Ale niech to trwa, niech trwa! Tym bardziej, że dotychczasowe relacje Lilki z Rózią sponsorowało hasło "Idź stąd!".

Najlepsze zostawiłam na koniec:
Lilka buduje piękny domek z lego, Róźka za wszelką cenę próbuje go zniszczyć. Odciągam ją, zajmuję czym innym, nic nie pomaga. Kiedy domek został przez chwilę bez nadzoru, Różyczka pośpiesznie oddała się radosnej destrukcji, a ja jeszcze pośpieszniej próbowałam wskrzesić całość z tej ściany płaczu, która pozostała, żeby zapobiec Lilowej histerii...
- Rózia, ty dziamoku! - strofuję wesołą niszczycielkę - Lila się tak starała, a ty jej wszystko psujesz! - Na to wchodzi Lila, ocenia sytuację i stwierdza: "Nie musisz naprawiać. Ja ten domek robiłam dla Rózi, żeby sobie burzyła. Rózia, możesz burzyć".

Moja młodsza siostra nie miała takiego dobrego rodzeństwa.

21 lut 2013

Epilog

Lilka: Mamusiu, ja ciebie bardzo kocham.
Ja: Tak?
Lilka: No, ale wczoraj to było fajnie. Jak mówiłam, że nie chcę cię znać.

Pfff.

18 lut 2013

Nas nauczono. Nie ma litości.

Lilka, 3 lata, 3 miesiące i 16 dni

Miły wieczór. Po ciemku usypiam Róźkę przy kindlu, Lilka przewala się w swoim łóżeczku i tonem swobodnej konwersacji zagaja:
- A wiesz, mamo, nie chcę cię znać.
- Yyy? Nie chcesz mnie znać? Wcale?
- No. Była taka piosenka "nie chcę cię znać, nie chcę cię znać..."
- Ale wiesz, jakbyś mnie wcale nie znała, tobyśmy się nigdy nie przytulały ani byśmy się nie śmiały i nie mogłabym ci czytać...
- No. Nie chcę cię znać.
Odkładam kindla. - I mam sobie pójść i nigdy nie wracać?
- No tak! - Lila jest radośnie podniecona - Możesz sobie pojechać gdzieś. Pojedź do ciepłych krainów. A ja zostanę z tatusiem. Będzie mnie nosił na rączkach i będzie ze mną jeździł do przedszkola.
- Już i tak jeździ - mówię zrezygnowana. - A Rózia? Ją chcesz znać?
- Tak, tylko ciebie nie chcę. Zostanę z tatusiem i Rózią.
- Ale tatuś nie da rady nosić was obu naraz - chcę wziąć pierworodną na litość.
- Da radę - odpowiada niezwruszenie. - Ile będziesz jeszcze karmić Różyczkę?
- A co, nie możesz się doczekać aż sobie pojadę?
- No, no! Mamo, a ty chcesz mnie znać?...
Uznaję to za promyk szansy dla mnie. - Jasne, że chcę cię znać, córeczko!
- A ja ciebie nie chcę - wyjaśnia pogodnie Lila.- Aj! Ała! Uderzyłam się! W główeczkę! Boooliii!
- Mam cię - myślę. - To chyba nie mogę Cię przytulić, wiesz - zaczynam chytrze - bo nie chcesz mnie znać, co?
- No tak. To idź już sobie do tego kraju, co?



17 lut 2013

Kaskader

Rózia, rok, miesiąc i 20 dni

Proszę państwa, Rózia jest STRASZNA. Wszędzie wlezie, wszystkiego spróbuje i nie zrażają jej żadne negatywne doświadczenia.
Nasza czujność mocno była uśpiona przez Lilkę, która od urodzenia była grzeczna, ostrożna i nie pchała się tam, gdzie jej nie było wolno. Niedawno okazało się, że warto tę czujność obudzić i trzymać w ciągłej gotowości. Nie pamiętam już, czy było to wtedy, kiedy Rózia stanęła na siedzeniu plastikowego krzesełka dla dzieci i właśnie podnosiła nogę, żeby pobalansować na oparciu, czy wtedy, kiedy zrzuciła sobie na głowę pudło z zabawkami (ponieważ krzesełko zostało już zmyślnie usunięte poza Róziowy zasięg, sprytne dziecię wysunęło sobie najniższą szufladę i do niej wlazło, żeby mieć wyżej). Mogło to być też w chwili, gdy Różyczka biegała po domu z koszykiem szczelnie zasłaniającym oczy.

A może wtedy, kiedy z zatrzymaną akcją serca ściągałam ją z parapetu okna?
(Tutaj już wersja wyczynu powtórzona z asekuracją, po nim nastąpiło szybkie przemeblowanie pokoju)


W każdym razie kiedy w uszach zalega mi błoga cisza, nie siadam już z kawą i książką w kuchni, żeby się zrelaksować, jak za zamierzchłych czasów Lili, kiedy to cisza oznaczała, że dziecko bawi się klockami, rozbiera lalę albo po prostu położyło się na drzemkę - nie! - zaczynam biegać po mieszkaniu i rozglądać się z Róźką, żeby ją następnie z czegoś zdjąć albo przynajmniej wyjąć jej z buzi jakiś podejrzany przedmiot.

Podobno drugie dzieci są pod tym względem najgorsze. Najbardziej łobuzujące.
Nie żebym robiła jakieś szerokie badania na ten temat. Rodziców Dwójek proszę o opinię w celu potwierdzenia lub zanegowania plotki. Zdanie Rodziców Trójek i Świętych za Życia Rodziców Czwórek będzie tym cenniejsze, że może poświadczyć o wyjątkowej pozycji właśnie drugiego szkodnika.

Piosenka dydaktyczna

Lilianka, 3 lata, 3 miesiące i 2 tygodnie

Lila jest kopalnią prostych piosenek-samoróbek na każdą okazję. Wczoraj biegała z piankowym puzzlem, na którym był obrazek żółwia i śpiewała:

Trzeba się dzielić żółwikiem, 
trzeba się dzielić, bo nie...
Żółwik dla mamy,
żółwik dla Rózi,
ty sobie wziesz
i Rózia wzie.


12 lut 2013

Superpamtur

Lilka, 3 lata, 2 miesiące i 10 dni

- A wiesz, Pamtur to był kiedyś nad morzem.
- Oo, no proszę! Ty nie byłaś, ale Pamtur był?! A wiesz, Lilka, jak wygląda morze?
- No jak?
- To taka duża woda, ogrooomna, taka duża, że nie widać końca.
Chwila ciszy.
- A Pamtur widział.
- Co? Koniec? Nie, Lila, nasze morze jest takie duże, że nikt nie potrafi zobaczyć końca.
Dwie chwile ciszy.
- Taki malutki był - Lila pokazuje paluszkami, jaki był malutki. - Ten koniec. I Pamtur go widział.

Nie pogadasz.

Widelczyk

Różyczka, 1 rok, 1 miesiąc i 17 dni

Nie raz już wspominałam, że Rózia jest osobnikiem wysoko rozwiniętym oraz bezproblemowym jeżeli chodzi o jedzenie. Prawidłowe przysysanie się - od pierwszych minut życia, alergie pokarmowe - brak, ślinienie się - brak, bolesne ząbkowanie - brak (jak dotąd, bo po wyjściu 6 zębów Rózia na pół roku przystopowała i wciąż nie widać następnych. Ale po co, sześcioma radzi sobie znakomicie), apetyt - zdecydowanie dopisuje.
Nie znaczy to, że Rózia jest bezkrytycznym żarłokiem-pochłaniaczem. Raczej smakoszem-odkrywcą (dzięki niej na przykład wiemy, że najsmaczniejsze są wyłącznie oryginalne crocsy, chociaż ich podróbki oraz gumowa miotła do sprzątania sierści również zajmują poczesne miejsce w Rózinym rankingu rzeczy do żucia).

Mimo teoretycznej wiedzy na temat BLW - ba! nawet mimo nie aż tak traumatycznych doświadczeń na dziecku numer jeden - przy Rózi sobie odpuściłam. Sprzątanie kuchni i mycie dziecka po każdym posiłku to nie jest to, co mnie wprawia  w dobry nastrój, więc berbeć dostawał paszę łyżeczką lub widelcem, z rzadka do łapy, i każdy był zadowolony.

Wczoraj postanowiłam jednak zaryzykować i dać Róźce widelec do rączki. I co? I potrafi. Bez przygotowania, bez ćwiczeń, bez treningu motorycznego, Róża po prostu w genach, w pakiecie "żarcie", otrzymała również talent do posługiwania się sztućcami.

Proszę. Jedzenie widelcem, dzień drugi. Akurat je chlebek, bo okazało się, że widelec jako medium prowadzące pokarmy do buzi jest tak atrakcyjny, że bez niego Rózi wszystko już gorzej smakuje.
Podrasujemy jeszcze troszkę system monitorujący ilość jedzonka w buzi przed wepchaniem tam kolejnego kęsa i będzie miodzio.



11 lut 2013

I żeby była równowaga w świecie owadów...

Lilianka trwa chyba w przekonaniu, z którego jej nie wyprowadzamy, bo jest nam na rękę, że strój karnawałowy wybiera się raz na całe życie. W związku z czym było dla niej oczywiste, że w tym roku, jak i w poprzednim, będzie biedronką. Strój leżał jeszcze w szufladce, trzeba było tylko dobrać do niego dłuższe rajstopki i gotowe.

Tutaj relacja prosto z balu, w obiektywie cioci Magdaleny.

Czułki już trochę oklapły po intensywnych podskokach. Widać poza tym, że Lila trochę sceptycznie podchodzi do całego tego zamieszania.



I jeszcze Róźka, która z kolei była zamieszaniem zafascynowana

7 lut 2013

O małych kochanych pszczółkach

Rózia, rok, miesiąc i 12 dni.

Godzina 17. Bawimy się z Rózią w turlanie piłeczki, w podrzucanie 11 kilogramów dziecka* i udawanie przy tym, że mam tytanowy kręgosłup, w karmienie misia widelczykiem, w burzenie wieży z klocków, w całowanie w nosek i w "nie dam ci teraz cycka, mały wymuszaczu".
Klucz w zamku.
Rózia staje słupka. Dosłownie zamiera na sekundę. Po czym ze ściśniętego emocjami gardziołka wyrywa się radosne TATA!!! i małe tłuste nóżki pędzą pod drzwi. A na małych tłustych reszta berbecia przytula się do tatowej nogi.
Mówiłam już, że mnie Róźka wzrusza, nie? No to się powtórzę.


* Odkąd Rózia zaczęła chodzić, mocno wysmuklała, wcześniej dobijała już chyba do trzynastu.

A tu jeszcze fotki z przymiarki stroju karnawałowego. Bal już za nami, Rózia okazała się salonowym lwem w pszczelej skórze.




4 lut 2013

Szymkowo - dobre wieści

Mnóstwo osób - także czytelników mojego blogu - wpłacało, przesyłało dalej, przekazywało rzeczy na aukcje na rzecz chorego Szymka i na takich aukcjach kupowało.
I co?
I mam dobre wieści.
ZEBRALIŚMY!

Oddaję głos mamie Szymka, która napisała na FB:

"Kochani, pewnie niecierpliwicie się naszym milczeniem. Na chwilę przymgliły nas choroby Szymka i jego brata. Młodszy zuch już odzyskuje formę. Gada. Gada, gada, nie przestaje paplać. Chyba chce nadrobić wszystko, czego nie obgadał przez swoje prawie 3 lata życia. 
Informacja najważniejsza to ta, że można zamykać zbiórkę!! Są pieniążki na operację Szymkowego serca!!! Wiem, że nie sposób ogarnąć wszystkich, którzy tak licznie zaangażowali się w pomoc Szymkowi, że nasze najszczersze podziękowania nie oddadzą wdzięczności i wzruszenia, jakie towarzyszą nam, odkąd ruszyła studencka akcja "Pomagamy Szymkowi". Chcemy poczekać z podziękowaniami na moment zamknięcia zbiórki w Fundacji. Ale już dziś wszystkim Pomagaczom bardzo, bardzo dziękujemy! Dobrem, które nas spotkało przez ten czas grudniowo-styczniowy, obdzielić by można świat cały!!!"

Ja też, z całego serca, dziękuję wszystkim, którzy włączyli się w akcję.

Ida

1 lut 2013

O tym, że dzieci rosną - opis cokolwiek barokowy

Różyczka, rok, miesiąc i 6 dni

O tym, że dzieci rosną, przekonujemy się zawsze niespodziewanie. Jak na przykład dzisiaj, kiedy okazało się, że kuchenny stół - będący dotąd znakomitym azylem dla kocich misek - nie jest już dla Rózi żadnym wyzwaniem.
Od krzątania się po domu oderwał mnie odgłos pracowitego mlaskania. Pobiegłam do kuchni i co zobaczyłam? Różyczka już zdążyła położyć sobie miseczkę z kocimi chrupkami na dogodnej wysokości (taboret) i oddać niespiesznej konsumpcji. Zaskoczona moim nieartykułowanym okrzykiem (na wpół przerażonym "kocia karma, fuj! Kocia karma, może się zadławić!", na wpół rozbawionym "Kocia karma, uhm, nie pierwszy raz to przerabiamy") Rózia pospiesznie wyjęła kolejną chrupkę z miseczki i trzymała ją w wyciągniętej rączce na znak chęci podzielenia się łupem z mamusią. Potem jeszcze grzecznie, acz nie do końca z własnej woli, pozbyła się zapasu z buzi.
Następnie Rózia musiała wysłuchać kazania o totalnym zakazie wyżerania Borsukom z misek i czasowym zakazie namiętnych całusów - trochę jeszcze czuć ją kotem.

O zwierzątkach.

Róża, rok, miesiąc i 6 dni

W sumie to nie wiem, dlaczego od tylu lat malutkie dzieci mieszczuchów, które ze zwierząt znają najlepiej psy, koty i gołębie, z uporem godnym lepszej sprawy  uczy się rozpoznawania wyglądu i odgłosów krów, kóz czy owiec. Zestaw edukacyjny miastowego dziecka powinien obejmować zgoła odmienny asortyment dźwięków i obrazów. Tym niemniej uległam tradycji i - zakupiwszy w tesku odpowiedni zestaw plastikowych figurek made in China - edukuję.

-Róziu, a co to jest? - pytam, prezentując plastikową owcę.
- Baaaa!
- A to? Piesek?
- Bu! Bu!
Kolejna idzie figurka świni:
- Chrrrr.
- Róziu, a to? - pytam, pokazując osiołka.
- TATA!

Może raczej powinniśmy iść w marki samochodów?