Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


28 kwi 2010

Wie ktoś...


...czy i gdzie można kupić zestaw do zabawy "Mała księgowa"? Nie musi być różowy.

Wczoraj Lilianka nie mogła się oderwać od wielkiego segregatora zatytułowanego "Doradca podatnika", choć nachalnie podtykałam jej pod nos ukochaną żyrafkę i inną martwą naturę.

A dziś? Dziś ściągnęła ze stołu prawie cały obrus, żeby dostać się do leżących na środku papierów z ubezpieczalni.
A kiedy przyszło zamówione dla Lilki łóżeczko turystyczne i rodzice wszystkie siły woli, ciała i umysłu skupiali na zmontowaniu go zielonym do góry, latorośl zajęła się niepostrzeżenie metodyczną konsumpcją faktury VAT.

Całe szczęście łóżeczko bardzo się wszystkim podoba, bo już raczej nie dałoby się go zwrócić.

21 kwi 2010

W chowanego

27 tydzień

Tak się dziś bawiłyśmy, że nam dwa razy woda w wanience wystygła i musiałam dolewać wrzątku...

12 kwi 2010

De gustibus...

Tydzień 26

Kaszka jest obrzydliwa i śmierdzi zdechłym szczurem. Jeśli się zamknie buzię odpowiednio szybko, to świństwo ma szansę trafić od razu na brodę, bez lokalizacji pośrednich.

Mama wykorzystuje niechęć Lilki do kaszki waniliowej, codziennie dojadając ledwie napoczętą porcję, przygotowaną pod pretekstem "a może dzisiaj będzie jej smakować?".


9 kwi 2010

Dziecko z kalendarzyka

Od czasu do czasu zerkam w jakieś "kalendarze rozwoju psychoruchowego" i sprawdzam, jak tam nam się dziecko psychoruchorozwija.
Oczywiście zawsze jest to znakomita okazja, żeby znaleźć sobie jakiś powód do niepokoju, bo dzień bez powodu jest dniem straconym. Na przykład że Lila nie powtarza sylab (jak ma powtarzać, skoro jeszcze ich nie mówi w ogóle, a?) albo że turlanie się jest poniżej jej godności.

Lilkowy Tatuś Kochany podśmiewyyyywa się z tych kalendarzy, a jeszcze bardziej - z lęków Martwiącej się Matki.

Dzisiaj:
- Który to mamy tydzień? Zaraz sprawdzę w "Kalendarzu pierwszego roku". O, dwudziesty trzeci!
- "Dziecko może już grać z tobą w szachy. Wprawdzie nie musi jeszcze wygrywać, ale już nie powinno tracić figur".

8 kwi 2010

Uczennica Zenona...


Lilianka ma taką ciekawą właściwość, że - z wyjątkiem momentów, kiedy ma pełną pieluchę albo jest bardzo głodna - uznaje stan aktualny za najlepszy z możliwych.
Zapewne dlatego nie nauczyła się jeszcze przewracać z brzuszka na plecy.
Po prostu na brzuszku jest fajnie. To po co się przewracać, a?
Kiedy się ją położy na pleckach, też jest ekstra. Można sobie leżeć i leżeć, i leeeeżeć...
Jej niechęć do zmiany status quo była widoczna zwłaszcza wtedy, kiedy potrafiła się rozryczeć nie dlatego, że mamy długo nie było w okolicy, ale dlatego, że podeszła i wzięła dziecko na ręce... Przecież tak się fajnie leżało, po co to zmieniać?

Dzisiaj zostawiłam dziecko rano na macie z ukochaną żyrafką i poszłam robić śniadanie. W planach miałam nakarmienie Lili zaraz jak skończę. Kiedy wróciłam do jej pokoju, zastałam dziecko smacznie śpiące z palcem w buzi, w drugiej ręce dzierżyła żyrafę. Po półgodzinie obudziła się, podniosła, uśmiechnęła i zaczęła bawić dalej...

5 kwi 2010

Lany poniedziałek

Tydzień 25

Lilianka przestała dziś być poganką.
Z jej wrzasków przed ołtarzem wywnioskowałam, że niechętnie.
Najbardziej krzyczała po księżym "czy wyrzekacie się szatana...?", więc nie wiem, czy tak gorliwie się wyrzekała, czy mówiła "zostawcie w spokoju mojego diabełka, jest fajny i gramy sobie razem w warcaby, jak mama nie patrzy!".

Żeby nie było, że mam takie rozkrzyczane dziecko - prawie całą mszę przesiedziała bardzo grzecznie w foteliku samochodowym przed samym ołtarzem, uśmiechała się do matki chrzestnej, robiła słodkie minki do taty i tylko trochę grzechotała gryzakiem, kiedy jej się nudziło podczas czytania listu rektora KUL-u. Ale potem ludzie idący do komunii zasłonili jej najlepsze widoki, więc biedaczce puściły nerwy.

Samo polewanie wodą zniosła mężnie - w końcu lany poniedziałek, trzeba się poddać tradycji. Chrzczeni razem z nią Franciszek Józef, Krzysztof, Jeremi Władysław i Jan Franciszek już nie byli tacy twardzi.
Lila upodobała sobie zarówno pierwszego z wymienionych, jak i księdza, część uroczystości spędziła zatem w takiej mniej więcej pozycji:
(Fotka z domowego zacisza, nie z kościoła, bo zdjęć chrzcielnych jeszcze nie widziałam. Ale oglądanie świata do góry nogami to jedna z ulubionych rozrywek Lili, kultywowana z zamiłowaniem już w życiu płodowym, więc nietrudno ją na tym przyłapać).

Lila została zasypana wspaniałymi podarkami i oczywiście jako grzeczne dziecko kulturalnych rodziców cieszenie się prezentami zaczęła od lektury:

Jak można zauważyć, największe zainteresowanie młodej czytelniczki budzą Bazylka i Tymianek uwiecznione na kartach książeczki.
Obstawiam, że pierwszymi słowami naszej córki będą "kotek" i "tata". Ktoś chce się założyć?

Dopisane:
tu dowód na to, że ksiądz oglądany do góry nogami jest o wiele bardziej interesujący: