Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


26 gru 2014

Urodziny

Różyczka, 3 lata

Różyk skończył dziś trzy latka.
Nie powiem, że nie wiem, kiedy to minęło.
Powiem, że bardzo się dziwię, że to tylko trzy, bo mam uczucie, że Rózia jest z nami już od bardzo, bardzo dawna.



Życzenia

Rózia, prawie trzy lata
Lilianka - 5 lat i prawie 2 miesiące
 - przy wigilii

Rózia składa życzenia Lili: Zyce ci wsystkiego najlepsego i zebyś była taka supel i spaniała i się ze mną zawse bawiła, i mnie nie glyzła ani nie popychała.

Na uroczystą kolację dziewczynki ubierały się same.
- Ja będę baletnicą, a ty człowiekiem - zakomenderowała Lila.




O sprycie i jego niedoborach

Rózia, 3 latka


Rózia ma chory brzuszek i nie wolno jej jeść niczego bez ścisłej kontroli rodzicielskiej. Sucharki, wafle ryżowe, kisiel jabłkowy, banany, Royal Canin dla kastratów * - na tym repertuar się kończy. Trochę kiepsko jak na świąteczne i urodzinowe menu, ale trudno.

- Rózik, wypiłaś kompot z suszu! Przecież ci nie wolno!
- Nie wypiłam.
- Ale stał tu, nikt inny nie pił, a teraz nie ma nic w kubeczku. To kto to wypił?
- Nie ja!
- Róziu, a nie był za słodki ten kompocik?
- Nie, był baldzo smacny.






* Nie, nie dajemy. Sama sobie bierze, choć już stawiamy na wysokiej szafce, żeby nie dosięgła. Ale nie krzyczymy bardzo, bo to akurat jej nie szkodzi ;)

12 gru 2014

O poczuciu własnej wartości

Rózia, 3 lata za 2 tygodnie

Różysia monologuje przy czesaniu: "Mamo, ja jestem taka ślicna i piękna, i słodka, plada? I chyba mnie zjes, plada?"

Plada, plada.

8 gru 2014

Spodprysznicowo

Rózia, 3 lata za 18 dni

Śpiewamy sobie pod prysznicem niewymagające intelektualnie rymowanki:
- Moja mała Róóóózia, słodka Rózi buuuuzia! - skanduję z zapałem - Moja mała Liiiilka, chudziutka jak szpiiiiilka!
- Moja mała Luzia, glubiutka jak klusecka z małą dziuleeecką! - nie chce być gorsza Różyczka. - Bo wies, ja mam taki pępusek jak dziuleckę - dodaje wyjaśnienie dla dociekliwych.

1 gru 2014

La vie, la vie...

Liliana, 5 lat i niespełna miesiąc
Rózia, prawie 3 lata

Podsłuchuję dialog toczący się pod prysznicem:
- Ja jestem bakterią paciorkowca - oznajmia Lila.
- A ja maklofagiem - odpowiada jej przyszły wybitny biolog, Róża Kasprzyk.

Mamusia na paluszkach pobiegła do Wiki...

28 lis 2014

Troska

Rózia, 2 lata, 11 miesięcy i 2 dni

Ponad rok temu zaczęłam biegać. Nie biję rekordów, własnych i cudzych, nie imponuję liczbą przebiegniętych kilometrów i nie mam kolumnowych nóg ze zwałami mięśni, ale swoje amatorskie biegactwo mimo wszytko staram się kultywować, bo dobrze mi robi na głowę i ciało - tylko że ostatnio ciężko mi się zebrać, żeby wyjść z domu.
Podejmuję jednakowoż desperackie próby dania sobie kopa w siedzenie i od czasu do czasu, kiedy rano Piotr odwozi dziewczynki, każę się wywozić samochodem (skojarzenie z niechcianym pupilem nie na miejscu, mimo wszystko), odstawiamy dziewczyny, Piotr jedzie dalej do pracy, a ja - chcąc nie chcąc, bardziej nie chcąc, ale gdzie tu wybór? - wracam świńskim truchtem do domu.

Jedziemy dzisiaj rano autem wszyscy razem, ja w śmiesznych kalesonkach do biegania i butach z amortyzacją, Rózia przygląda mi się bacznie.
- Mamo, będzies biegać?
- Tak, słońce.
- A po ulicy cy po chodniku?
- Po chodniku.
- To dobze - kiwa głową z aprobatą. - A mas buty do biegania?
- Mam.
- To dobze.
- A capkę?
- Mam.
- To dobze - kończy przegląd mojego ekwipunku Różyczka.
Uzyskałam pozwolenie na bieg.

Radio Erewań

Lilka, 5 lat i 26 dni
Rózia, 2 lata, 11 miesięcy i 2 dni

Lilka spędziła wczoraj noc w przedszkolu - impreza organizowana z okazji nadchodzących andrzejków, ciesząca się tak ogromnym powodzeniem, że początkowo nasza córka wylądowała na 7. miejscu listy rezerwowej, ale ostatecznie jakoś udało jej się wkręcić.
Była zabawa, atrakcje, wróżenie, niespodzianki dla dzieci, wreszcie nocowanie na leżakach w sali gimnastycznej - i Lila wróciła zachwycona. Róźka wyraźnie jej zazdrości, choć zazdrość została mocno złagodzona czekoladką, fantem z imprezy, którym Lilka podzieliła się z siostrą.
Dopytuję o szczegóły tej przedwczesnej andrzejkowej nocy:
- Lila, a co jedliście wczoraj na kolację?
- Ja wiem, ja wiem! - krzyczy Róźka, pragnąc uszczknąć dla siebie choć odrobinę mojego zainteresowania - na kolację były takie placuski!
- Nie placuszki, tylko rybka,- z politowaniem poprawia Lila - nie na kolację, tylko na obiad i nie wczoraj, tylko dzisiaj. Oj, Rózia, Rózia.

20 lis 2014

O słów zasobie

Rózia, 2 lata i niespełna 11 miesięcy

Scenka sprzed kilku dni:

Niedziela. Blady świt. Rózia przyłazi do naszego łóżka, miauczy, że chce śniadanko i każe mi się natychmiast spionizować i spełnić jej wyrafinowane wymagania żywieniowe (chlebek z calnymi oliwkami i selek pleśniowy i jesce, yyy, mleko z miodem i na desel cekoladkę).

- Róża - mówię podirytowana - nie chce mi się wstawać jeszcze. Nie zmuszaj mnie.
- Ja cię nie zmusam - obrusza się Róża - ja ci tylko ploponuję!

19 lis 2014

Każdemu według potrzeb

Liliana, 5 lat i 17 dni
Rózia, 2 lata, 10 miesięcy i cóś

Dziewczynki co wieczór się modlą. Tak, wiem, że już coś podobnego pisałam i wiem, że wspominanie Rózinego umiłowania kalorii w końcu stanie się nudne... Ale muszę, uwielbiam ją:

- Dziękuję ci, Panu Bogu, że jesteś, i że mam taką kochaną mamusię, i że jesteśmy zdrowi... - zaczyna Lila.
Różyczka nie chce być gorsza: - A ja dziękuję za żelka. I bułeczkę.
Lila kontynuuje: I proszę, żeby jutro było fajnie i żebyśmy się kochali...
- I żeby mama kupiła daktylki... - rozmarza się Rózinek.
- Róziu, o daktylki prosisz mamę - wtrącam się - a Pana Boga? O co poprosisz?
- Pana Boga... też o daktylki.



Tu z żalem nadmienię, że Rózia w zasadzie opanowała szereg szumiący i choć jeszcze czasem zapomina o tym, że w zasadzie go opanowała, to chyba będę musiała zakończyć fonetyczne różnicowanie wypowiedzi córuchn. Jeszcze tylko "r" nam zostało i koniec dzieciństwa, moi państwo.


Tu bez żalu nadmienię, że Tatuś Kochany twierdzi, iż się mylę i Róźka jeszcze sepleni równo, przynajmniej dziś sepleniła.

18 lis 2014

Sztama

Liliana, 5 lat i 16 dni
Rózia, 2 lata i prawie 11 miesięcy

Liliana, dziecko, które w wieku trzech lat szczyciła się umiejętnościami artykulacyjnymi starego konia (starego metaforycznego konia, dodam - jeśli ktoś tutaj ma wątpliwości i zamierza je zmaterializować w sarkastycznym komentarzu), przedrzeźnia Rózię, niemówiącą jeszcze "r" i z nonszalancją traktującą głoski szumiące.

- Lila, nie mów w ten sposób. Nie wolno wyśmiewać się z Rózi - Tatuś Kochany próbuje przedstawić dziecku zasady współżycia społecznego.
- Wolno!
- Nieprawda. Rózia nie potrafi jeszcze mówić "r" i nie trzeba się z tego śmiać.
- Ale Rózia jest maluszkiem i wolno się z niej śmiać.
- Nie wolno.
- Jest maluszkiem - i wolno! Rozumiesz, tato!?
- Nie rozumiem.
- Jestem maluskiem i wolno się ze mnie śmiać - spieszy z uprzejmym wyjaśnieniem Rózia, spoglądając na tatę z wysokości swoich 90 cm.

10 lis 2014

O nazewnictwie

Rózia, 2 lata, 10 miesięcy i coś

- Nie, tak nie rób. W życiu! - z zaangażowaniem wyjaśniam coś Tatusiowi Kochanemu.
- Mamo, do tatusia nie mówi się "Wzyciu" - strofuje mnie Rózia - tylko "Piotlusiu".

8 lis 2014

O zaradności

Róża, 2 lata, 10 miesięcy i trochę

Przylepiłam się do podłogi. W kuchni. Powód mojego unieruchomienia został zdradzony przez unoszący się w powietrzu zapach syropu z czarnego bzu i widok opróżnionej do połowy, niezakręconej buteleczki stojącej na blacie.
- Róóóżaaa! - krzyczę w stronę pokoju - ile razy ci mówiłam, że nie masz sama brać syropu! - Wobec braku odpowiedzi winowajczyni postanowiłam powychowywać sobie dziecko w późniejszym terminie, a tymczasem zabrałam się za sprzątanie lepkiej, przyschniętej plamy.
I powiem Wam, że naprawdę się ropłynęłam, natknąwszy się w koszu na śmieci kilkanaście usyropionych mokrych chusteczek. Dzielna dziewczynka, starała się jak mogła.
Reprymendy nie było.

5 lis 2014

Co widzi Róża?

Rózia, 2 lata, 10 miesięcy i trochę


Rózia bierze do rąk naszyjnik z nieoszlifowanych bursztynów i mówi "Mamo, zobac, kolale z wysusonych jedzeniów"

31 paź 2014

O hojności

Lila, 5 lat bez 2 dni


Lilianka ma w przedszkolu koleżankę Zosię, która codziennie obdarowuje ją jakimś drobiazgiem - naklejką, plastikowym pierścionkiem, talerzykiem dla lali etc.
- Kochanie, a może rozejrzysz się wśród swoich rzeczy i wybierzesz też jakąś niespodziankę dla Zosi?
- No od wczoraj się zastanawiam - wyznaje mi Lilka - ale niestety wszystko mi się podoba.

Akwarelki

Rózia, 2 lata, 10 miesięcy i ciut

Zobac, mamo, jus jestem paniom



30 paź 2014

O prezentach

Różyczka, 2 lata 10 miesięcy i kilka dni

- A ja będę w zimie miała ulodziny i dostanę moze jakieś cukielki i jakiś plezent (wywracanie oczami).
- A jaki ty być chciała prezent dostać, kochanie?
- Jakieś kulki cekoladowe albo waniliowe. Albo jajko-niespodziankę... - rozmarza się dziecko chowane prawie-bez-cukru...
- Słoneczko, a coś nie do jedzenia? Jakąś rzecz być chciała?
- No na psykład jakieś zecy do bawienia. Na psykład po plostu... miód!

29 paź 2014

O niebezinteresowności

Różyczka, 2 lata, 10 miesięcy i kilka dni

Przytulamy się z senną Rózią na łóżku, młodzież zakleszcza mi szyję w tłustych łapkach, mizia noskiem po brodzie, całuje w policzki...
- Bardzo cię kocham, córeczko!
- Wiem - kwituje Rózia tonem kaprala i głaszcze mnie po plecach. Głaszcze, głaszcze, głaszcze szybciej...
- Mamo! - pyta zaniepokojona - gdzie ty mas cycuski?!

19 paź 2014

O autorytecie

Lilka, 5 lat za 2 tygodnie
Rózia, 3 lata za dwa miesiące

- Nieee, Róziu, mama się pomyliła - tłumaczy Lilka jakiś mój lapsus językowy.
- Mamy się nie mylą - pewnie i spokojnie wyjaśnia jej Róża.

3 paź 2014

O efektach domowej edukacji dietetycznej

Lilka, 5 lat bez miesiąca
Rózia, 3 lata bez dwóch miesięcy 

Bardzo dbamy o to, żeby nasze dzieci nie napychały się cukrem. A w zasadzie: żeby nasze dzieci jadły tego cukru jak najmniej. Najlepiej wcale. 
Przedszkole zupełnie nie idzie po naszej linii wychowawczej i w jadłospisie ma takie kwiatki, że na wszelki wypadek wchodząc tam i mijając drzwi intendentki, odwracam głowę gwałtownie w lewo, żeby przypadkiem nie spojrzeć w drugą stronę na jadłospis i nie zepsuć sobie humoru na cały dzień.
Dziewczynki są uświadomione w kwestii tego, że słodycze są tylko smaczne, a nie zdrowe i wydają się to rozumieć. Nie robią scen w sklepie przy lizakach i nie mają nic przeciwko zjedzenia daktyla czy łyżeczki miodu zamiast cukierka.
Rózia ostatnio nawet zaskoczyła mnie wywodem o tym, że "jak się je cukiel, to potem baktejje plodukują taki kwas i on niscy ząbki, wies?".
Próbowałam wynegocjować w przedszkolu, żeby dziewczynki nie dostawały słodyczy na podwieczorki, ale się nie udało. W związku z tym skapitulowałam z poczuciem klęski i staram się tym nie truć bardziej niż trzeba, choć wychodzi różnie.

Wczoraj przy kąpieli Lila  mówi tonem świętego oburzenia:
- A wiesz, co mieliśmy dziś na podwieczorek?! Wafelki z kremem czekoladowym! Przecież to jest niezdrowe! Dzieci nie powinny tego jeść.
- A może trzeba było powiedzieć pani, że nie chcesz? - mówię z przekąsem do małej hipokrytki, bo jestem absolutnie pewna, że moje dziecko w życiu nie odmówiłoby nikomu kremu czekoladowego.
- Jak już zjadłam, to od razu pani powiedziałam, żeby mi tego więcej nie dawała - odpowiedziała poważnie Lilianka.


I jeszcze dwa okruszki:

Lila dobitnie: "Cieszę się, że jadę do babci Celi, bo jest po pierwsze fajna, po drugie bardzo miła, a po trzecie śliczna i bardzo nas lubi, ROZUMIESZ?!"

Rózia: Rózia: A ja kiedyś byłam baldzo mała, az do ziemi.


23 wrz 2014

Logopedycznie

Rózia, kiedyś w wakacje



Różka przychodzi do mnie dumna i blada i mówi:
- A ja jus umiem mówić "l". Lowel!

21 wrz 2014

Słownik dwulatka


Rózia, 2 lata, 8 miesięcy i 25 dni

Róźka próbuje rano wyciągnąć mnie z łóżka:
- Mówię do ciebie "chodź"!
- A ja mówię "nie chce mi się". I co teraz?
- Mamy malutki ploblem.


Przewalamy się rano z Róźką po łóżku, gilamy, podszczypujemy i gadamy głupotki:
- Jesteś mądra i słodka. I jaka jeszcze jesteś, Róziu?
- Cielpliwa.
- Taak? I jaka jeszcze.
- Luzala.
- Luzara?!
- Tak.


Co prawda, to prawda.

20 wrz 2014

Okruszki

Lilka, 4 lata, 10 miesięcy i 18 dni


Podczas powrotu z przedszkola do domu włącza mi się tryb przewodnika:
- Wiesz, Lilko, tutaj niedaleko rośnie bardzo rzadkie drzewo. Nazywa się miłorząb. Te drzewa są rozdzielnopłciowe, to znaczy, że są drzewa żeńskie i drzewa męskie...
- Ale jak? Jedno jest różowe?

- Chce mi się pić! Pić, piiiiić! - marudzi Lila ciągle jeszcze w samochodzie, w drodze do domu.
- Zaraz będziemy na miejscu, to się napijesz.
- Ale ja chcę teraz! Piiić!
- Lilusiu. Zastanów się. Od twojego jęczenia ja nie pojadę szybciej. Ale być może jeszcze bardziej zechce ci się pić...
Lila zamilkła nagle, żeby po chwili się odezwać:
- Teraz jęczę w myślach.

4 wrz 2014

O sobieradzeniu

Lilianka, 4 lata, 10 miesięcy i 2 dni
Rózia, 2 lata, 8 miesięcy i coś


Dziewczyny oglądają bajkę na Youtube. Po chwili słyszę z pokoju rozpaczliwy krzyk Lilki:
"Mamo, mamo, chodź szybko, zatrzymaj!! Mamo, muszę siku, mamo zatrzymaj, sikuuu!!"
Lecę, bo wiem, że mały kinoman może się zlać, ale nie może opuścić ani jednego zdania filmu, więc jest duże ryzyko, że zasika nam dywan, byle nie mieć przerw w transmisji.
Ale w progu zatrzymał mnie widok Rózi, która flegmatycznie zsunęła się z kanapy, pewnym ruchem nacisnęła spację na klawiaturze i tonem pokrzepiającym, acz nie bez dozy politowania oznajmiła Lilce:
"Leć siku. Jus ci zacymałam".

Czasem sobie myślę, jak to dobrze, że Lilka ją ma. 

30 sie 2014

Mistrz zwodu

Róża, 2 lata i 8 miesięcy


- Róża, czemu mnie gryziesz!?
- Ja nie glyzę, tylko się do ciebie psytulam ząbkami.


Rózia siedzi mi na kolanach i układa usta w dzióbek. Z werwą cmokam, na co dostaję upomnienie wypowiedziane bardzo zbulwersowanym tonem:
- Psecies ja telas jestem kacką! MAMO! Nie całuj kacek!!

26 sie 2014

Księżniczkowo

Róża, 2 lata i 8 miesięcy


Przylatuje do mnie z łazienki, bardzo z siebie dumna i oznajmia, że umiała sama.
- Co umiałaś sama?
- Popsikać pelfumami!
- Yyy, ale co sobie popsikałaś dziecko?
- Dlugie kolanko.
- Dobrze, że nie oko. Słońce, a możesz teraz włożyć kapcie? - pytam, bo słonko nie nosi kapci permanentnie i z rozmysłem, a moje zadanie jako matki polega na przypominaniu jej trzydzieści razy w ciągu dnia o włożeniu czegoś na nogi.
- Nie mogę - oznajmia zdecydowanie.
- A czemuż to?
- Jak jestem taka popelfumowana, to nie mogę. A te polalańcowe pelfumy słodko pachną, faktycnie.

25 sie 2014

Niedopatrzenie

Rózia, 2 lata i 8 miesięcy


Rózia z podziwem przygląda się jakiejś konstrukcji wybudowanej przez Lilę:
- To ty zlobiłaś?
- Tak.
- I ja ci nie popsułam?! - dodaje z niedowierzaniem.

13 sie 2014

Dialogi Róziowe

Rózia, 2 lata, 7 miesięcy i 2 tygodnie


- O, mamo, mas inne butki!
- Aha, na obcasach, mogą byc?
- Dobla, tylko się nie wywal.




Przytulamy się na dobranoc. "Jesteście moje skarby" - mówię do Rózi.
- Tak, ja jestem mały skalb, a Lila jest duzy skalb. A ty jesteś staly skalb.



No jestem.


10 sie 2014

Wsparcie

Lilka, 4 lata, 9 miesięcy i 8 dni
Rózia, 2 lata, 7 miesięcy i 2 tygodnie

Dziewczynki po raz któryś oglądają "Krainę lodu".
- Lila, jak będzie śniegowy potwól, to cię wezmę za ląckę, zeby się nie bałaś - mówi młodsza do starszej.


22 lip 2014

Dobra, mogło mi się przywidzieć

Róża, 2 lata i 7 miesięcy bez kawałka

Wyciągam z lodówki żółty ser, który czas swojej świetności miał jakieś dwa tygodnie temu.
- Mamo, das mi tlochę tego selka?
- Nie, kochanie, wolałabym nie. On jest już stary, zetrę go i wrzucę do makaronu.
- I wtedy będzie jus nowy? - pyta Rózia tonem, który jakoś zupełnie nie wskazuje na pytanie żądnego wiedzy dwulatka, za to sugeruje mocno, że pojęcie ironii u niektórych rozwija się dużo szybciej niż u innych.

Samodzielność dwulatka

Rózia, 2 lata i prawie 7 miesięcy

Róźka siedzi ze mną w domu, zmożona gorączką, pogoda nie pomaga w zbijaniu temperatury, ale kiedy gorączka i żar za oknem trochę zelżały, zdecydowałyśmy się na wypad do apteki po żel łagodzący swędzenie po ukąszeniach - Rózia jest naszą domową tarczą komarową, niestety, wystarczy, że odsłoni kawałek pulchnego ramionka, a zlatują się całą chmarą - myślę, że niektóre mogą mieć nawet czeski paszport...

Umawiamy się, że Rózia sama kupi żel i ćwiczymy kwestię jeszcze przed drzwiami apteki.
Wchodzimy.
- No, Różyczko - zachęcam speszone dziecko - co chciałaś kupić?
- Plose zel na komaly i jakiś nowy sylopek - gładko ordynuje Róża.

14 lip 2014

"Mam tę moc..."

Lilka, 4 lata, 7,5 miesiąca

Z relacji Tatusia Kochanego.
- Tato - zagaduje Lila - a to prawda, że Pana Boga można prosić o wszystko?
- Tak, córeczko.
- To ja - zaczyna z namaszczeniem Lilka - proszę o czarodziejską różdżkę NATYCHMIAST.

6 lip 2014

Dialogi łóżeczkowe

Lilka, 4 lata i 8 miesięcy
Rózia, 2,5 roku

Wieczorem dziewczynki mają solidny słowotok, inspirowany nieco filmem "Kraina lodu", który Lila szczerze wielbi.

Lila: Mamusiu, a kiedy WRESZCIE my z Rózią będziemy mamusiami?
Ja: Kochanie, najpierw musicie urosnąć, a potem jeszcze znaleźć tatusiów dla tych waszych dzieci.
Lila: Tak, ja wiem. Znajdę jakiegoś chłopaka, co już go znam, albo takiego, co go dopiero poznam. Ale muszę go poznać, wiesz. Wiedzieć, jak ma na imię i czy jest fajny. A ty tatę poznałaś, prawda? I tak ci się spodobał, że za niego wyszłaś, a on się z tobą ożenił. A ja bym chciała mieć dwie córeczki i będą się nazywały tak jak my: Lila i Róża. I potem jak będę wołała "Różyczko!", to nie będzie wiadomo, czy wołam do tej naszej Różyczki, czy do tej malutkiej. A nasza Rózia jak się urodziła, to była taka grubiutka, jak kluseczka. I miała taki wieeelki brzuszek. A teraz już ma trochę chudszy.
Rózia: A ja tes będę miała cóleckę. Mamo, a jak ona będzie się nazywała?
Ja: Tak, jak ją nazwiesz. To rodzice nazywają swoje dzieci.
Rózia: Ale ja nie chcę!
Lila: Róża, ale nie wiadomo, czy będziesz miała córeczkę. Ja może będę miała dwóch synków, ale nie wiem, jak się będą nazywali. Ale mogę się modlić o córeczki. Bo my tego nie umiemy zrobić, ale Pan Bóg wszystko umie, prawda? A ja nie mam żadnej mocy. Elza miała. Chciałabym mieć taką moc, jak Elza.
Ja: I co byś z nią robiła?
Lila: Umiałabym zrobić lato w środku zimy.
Rózia: A ja tes bym chciałam calować. Albo bym chcialam być piłowkiem.
Ja: Czym?!
Rózia: Piłowkiem. I bym piłowała lód. I tak mówiła "piłu, piłu".

Kurtyna.


I jeszcze jakieś okruszki dzisiejsze:

Róźka zainteresowała się orzeszkami w posypce chilli. Daliśmy jej jeden do spróbowania, w nadziei, że to wystarczy.
Za chwilę przyłazi znowu:
- Mogę jesce splawdzić, cy nie są za ostle?

Dziewczynki wieczorem się modlą.
- Róziu, za co możemy dziś podziękować?
- Za slebek [chlebek]
- I za co jeszcze?
- Za selek kamembelek.
- Hmm, kochanie, ale nie tylko za jedzenie można dziękować...
- I za ozeski laskowe i migdałki, i za daktylki...
- I...?! - czekam, aż temat jedzenia się wyczerpie.
- JAJO!

30 cze 2014

Menu

Rózia, 2,5 roku

Przychodzi do mnie Róźka z chomiczo wypchanymi policzkami i coś żuje.
- Słonko, a co ty jesz?
- Nibyboby - bełkocze Rózik zza zwałów pulpy wypełniającej jej buzię.
- Co?!
- Niby lody - część najwyraźniej udało się przełknąć.
- A naprawdę to co?
- Kocie zalcie.



29 cze 2014

Piżama party

Lila, 4 lata i 7 miesięcy
Rózia, 2,5 roku
To wszystko w zaokrągleniu


Godzina 21:30
Moje dzieci postanowiły dzisiaj nie zasnąć.
Ryki, śmiechy, radosne piski.
- Ja zalaz wlócę do łóska - zapewnia Różyczka lekko podirytowanego tatę, który zagania ją tam nasty raz - tylko kupię masło.
- I paliwo! - pokrzykuje ze swojego łóżeczka Lila.
Poprzednio Rózia została wysłana po piwo i Lilka bardzo intensywnie domagała się jej z powrotem...

28 cze 2014

Najlepszą obroną jest atak

Rózia, 2,5 roku

Wchodzę do kuchni, Rózia ze skruszoną miną podaje mi pudełeczko serka do chleba, w którym brakuje połowy zawartości.
- Zjadłam paluskiem i buzią, bo NIGDY nie było łyzki! - tłumaczy przejęty mały podjadacz.

Definicja niebezpieczeństwa

Rózia, 2,5 roku

Róźka zażyczyła sobie kawałek arbuza na śniadanie.
- Proszę, Róziu.
- Ale, ale... ale tu są takie pestki!
- Są, ale malutkie. Jedz spokojnie, one są niegroźne.
- Tak - potakuje uspokojona Rózia - bo nie mają klokodylów.

22 cze 2014

O słuchaniu i słyszeniu

Lilka, 4 lata i 7 miesięcy

Msza. Lila obserwuje rozdawanie komunii. Uważnie słucha powtarzających się szeptów księdza. Wreszcie uradowana krzyczy głośno:
On mówi cały czas "Chciałbym z nosa"!

19 cze 2014

Prosimy o głosik

Na Różkowo-Lilkowe dialogi.
Tutaj.


Raz dziennie można. I dziękuję pięknie :)

Update:
Dziękuję! Dostaliśmy wyróżnienie:
https://apps.facebook.com/socialappspl/campaigns/vF55KIjv5yM7/entries/60644

Wróciłyśmy

Byłyśmy nad morzem.

Jechaliście już kiedyś samochodem z czworgiem dzieci, przez 11 godzin?
Bo ja dwa razy. Mam silne podejrzenie, że dwa ostatnie razy w moim życiu ;)
Ale Bałtyk był piękny, łagodny, cieplutki, jak oswojone jeziorko.

- Rózia, wejdziesz z nami do morza?
- Nie!
- Ale zobacz, ciocia zaraz będzie się kąpać.
- Tak. Bo jest baldzo bludna.




Lilka zagadywała wszystkich na plaży (ale nie że dwa zdania o pogodzie i do widzenia. Nie, prowadziła długie dialogi w formie monologów, czasem i godzinne...). Rózia wyciągała od plażowiczów jedzenie. Zaiste, perfekcyjny team.


Wróciliśmy o 2 w nocy.
- Mamuniu... - zagaiła Róża, wybita ze snu przy przenoszeniu z auta do mieszkania.
- Tak, córeczko?
- A das mi telas jakiś obiadek?

A na plaży sama sobie gotowała. Z piasku. Spytana, co przyrządza, zrelacjonowała jak następuje:
- Kotlety z blokułów z cuklem. I kiełbaską.
- Yyy, a jakaś surówka do tego?
- Tak. Z makalonu.



31 maj 2014

Dialogi Róziowe (plus jeden monolog)

Rózia, 2 lata i 5 miesięcy

1.
Jedziemy windą na piąte. Winda zatrzymuje się na trzecim, dziewczyny natychmiast wyrywają się na zewnątrz.
- Kochane, stójcie! Teraz nie wychodzimy, jedziemy jeszcze wyżej.
- Będziemy fluwać? - krzywi się Róźka.

2.
- A chłopcy mają siusiaki? - upewnia się Rózia.
- Tak, mają.
- A dziewcynki mają pupy?
- Mają. Ale wiesz, pupy to mają wszyscy... - zaczynam, żeby uporządkować Rózi zawiłości różnic międzypłciowych.
- Ja mam p u p k ę! - koryguje Rózia tonem obrażonej księżniczki.

3.
Kroję Rózi brzoskwinię na kawałki. Mały sęp stoi przed kuchennym blatem i uważnie śledzi moje ruchy.
- Mamo, a ty sobie nie obtnies paluska?
- Nie, nie obetnę sobie niczego.
Rózia natychmiast sięga rączką po odkrojony kawałek i, pakując go sobie do buzi, mamrocze:
- Dziękuję, ze mi tes nie obcięłaś.

4.
 "Lilka-bilka" - gada do siebie pod nosem Różyczka - A to się tak lymuje.

17 maj 2014

Rzecz o bretniku

Lilianka, 4 lata, 6 miesięcy i 15 dni

- A my jesteśmy bretnikami - rzuca Lila niezobowiązująco.
- Bretnikami?! A kto to jest bretnik?
- To jest taki pan, co umie wchodzić za fotel. A Rózia jeszcze nie jest bretnikiem, ale będzie, jak jej dam taką bransoletkę. O, już!

16 maj 2014

O twórczości plastycznej i przytomności umysłu w gorączce

Lilka, 4,5 roku i 2 tygodnie
Rózia, 2 lata, 4 miesiące i 3 tygodnie

Obie panny stacjonują dziś w domu w charakterze obiektów do cackania się z.
Katar, pretensje do świata i podwyższona temperatura, oraz - na przekór wszystkiemu - niespożyta energia.

Liliana zaliczyła wczoraj pierwsze swoje warsztaty plastyczne, wykleiła z papierów piękny domek i huśtawkę, a dziś od rana żyć mi nie daje: zarządziła warsztaty domowe, samodzielnie zrobiła konika na karuzeli, a potem z rozpędu machnęła huśtawkę i zjeżdżalnię.
Rózia - a jakże - wtórowała starszej, wycinając nożyczkami fantazyjne kształty i smarując je obficie klejem, z naciskiem na obficie.





Prace w całości samodzielne:



Róźka trzeci dzień gorączkuje, rano była rozpalona, więc chciałam zmierzyć temperaturę, żeby sprawdzić, czy mam jej podać coś na obniżenie.
- Rózia, nie wiesz, gdzie jest termometr?
- Moze w łazience?
- Nie ma. Tata go dziś rano znalazł, ale nie widzę, gdzie położył, może do niego zadzwonię, co?
Tu Rózia patrzy na mnie wielkimi oczami i gwałtownie protestuje:
- Mamo, ale do telmometlu nie mozna zadzwonić!



11 maj 2014

Szelmostwa małego maluśka

Różyczka, 2 lata, 4 miesiące i coś

Zbieram z kilku ostatnich dni. Bo się nazbierało, oj.

1. Próbuję coś napisać, ale się nie da.
- Oj, chyba ktoś mi odłączył klawiaturkę.
- Siba ja ci odłąciłam kladafulkę. - Tu zaczyna łyskać chytre oczko - Abo Lilećka...

2. Róża oderwała Lili wszystkie naklejki, które te nakleiła na nocniku. Na sprzeciw starszej siostry Róźka wali Lilkę w głowę.
- Yyyy! - drze się Lila - te naklejki są zniszczone i całe z kurzu, a w dodatku Róża mnie bijeee!
Różka słodziuteńkim głosikiem wysuwa współczującą ofertę:
- Lilećko, chces się psytulić do mamusi? Ić do mamy siobie.

3. - A gdzie jest tata?
- Poszedł do kościoła.
- A tutaj lezi jego faślok.
- Co?
- Siaślok.
- A, szlafrok! Powiedz "szlafrok"
Różka oburzona: - ALE JA JEŚTEM MAŁYM MALUŚKIEM!

4. Róźka przytula się do mnie przed snem i - jak to Różka - nie może się powstrzymać przed bolesnym uszczypnięciem mnie w kark.
- Róża! Jeśli nie przestaniesz mnie szczypać, natychmiast sobie stąd idę!
- A od dlapiecia tes idzies?
- Od drapania też!
- A od bijenia? A od łaskocenia?...

8 maj 2014

Pink future

Lilka, 4,5 roku + 6 dni
Róża, 2 lata, 4 miesiące i coś

- Lila, a kim ty będziesz, jak dorośniesz?
- Będę żoną tatusia.
- Ale jakiego tatusia? Swojego?
- Nie, jakiegoś innego pana.
- A ja tez będę zoną i będę miała męza - wtóruje Różyczka wygórowanym aspiracjom starszej siostry. - Tylko takiego lózowego!


Różowy. Stopień najwyższy. Cokolwiek sobie wymarzą, zawsze jakość tego można podnieść o oczko wyżej. Uróżowiając. Powiedzcie mi, skąd to się bierze, bo ja ich tego nie uczę.

4 maj 2014

Zamówienie niebieskie

Lilka, 4 i pół roku + 2 dni

Lila rysuje.
- Wiesz mamo, to jest rysunek dla Pana Boga. Poproszę go dzisiaj, żeby jutro padał deszczyk. Tak tylko trochę, żeby kropiło. Żeby rośliny rosły. Na pewno będzie tęcza, bo ja narysowałam słońce i pokazałam Panu Bogu. Pokażę mu ten rysunek, gdy będzie poniedziałek i pan Bóg zobaczy przez okienko, że jest tak ładnie, to na pewno się ucieszy. Ale nie wiem, czy panie z przedszkola się ucieszą, bo dzieci z przedszkola lubią chodzić na plac zabaw.


Narysuję teraz drugi kawałek tego rysunku i zobaczysz, jaka ma być potem pogoda.

27 kwi 2014

Mistrz gry

Lila, 4 lata, 5 miesięcy i 26 dni

Spałam dzisiaj do 10, bo wczorajszy wieczór i pół nocy spędziłam wciągnięta po czubek spiczastego nosa w serial BBC o Sherlocku. Rano słyszałam tylko przytłumione zamkniętymi drzwiami sypialni oraz posherlockowym otumanieniem, chociaż jednocześnie bardzo piskliwe i donośne wrzaski starszej, w których dało się wysłyszeć ton totalnego zbulwersowania.

Wg relacji Tatusia Kochanego sytuacja wyglądała następująco:

- Lila, czemu Ty tak na Rózię krzyczysz?
- Bo ona mi zabrała bidonik, a my się przecież bawimy, a nie nie bawimy!!
- Ale ona się tylko chciała napić. Napiła się i oddała.
- Ale ja jej nie pozwoliłam!! Przecież nie bawimy się w pijącą dziewczynę!!!
 Potem jeszcze dodała: - Ja się bawię tak, jak ja chcę, a nie tak, jak ja nie chcę!!!

21 kwi 2014

O mądrości

Rózia, 2 lata, 3 miesiące i 26 dni

- Rózia, powiedz no coś mądrego - zagaduję moje dziecko w sposób arcyidiotyczny, być może w szczytnym celu odwrócenia jej uwagi od jedzenia, ale nie wiem, czy to wyjaśnienie mnie ratuje.
- Mondly pan.
- Ha, ha, mądry pan? Jaki pan?
- Taki cio źlobił ciebie i tatusia, i Lilę, i mnie. I kotka.

Tak.
Dzieci zaskakują.
A mądry pan się uśmiecha może. Jeśli istnieje, oczywiście.

17 kwi 2014

Półokrągłe

Lila, 4 lata, 5 miesięcy i 15 dni
Rózia, 2 lata i niespełna 4 miesiące

Lila z ogromnym podnieceniem od dwóch tygodni czekała na MOJE urodziny. Wczorajsze rozczarowanie na wieść, że nie będzie dzisiaj gości i tortu, uprzytomniło mi, skąd to podniecenie. No ale. Prezenty dostałam. Lilka od kilku dni po powrocie z przedszkola zawsze wracała z jakimś rysunkiem, krzycząc "Mama, nie patrz, nie patrz! Mam tu dla ciebie prezent na urodziny, nie możesz patrzeć!". Potem z rysunków robiła książkę. Potem rysowała na nowo. Każdą kartkę pakowała do osobnej torebki prezentowej i kazała tacie chować w różnych niedostępnych dla mnie miejscach. A następnie znów wyciągać, żeby coś dorzucić albo dorysować...
Nawet Różyczkę zaangażowała - i tu naprawdę pomysł mnie wzruszył.
Rózia bazgroliła po kartkach, a Lila ułożyła z tego historyjkę, którą kazała Tatusiowi Kochanemu spisać na stronach książeczki. O:

Historyjka brzmi tak:
"KOTEK I KŁĘBEK, KTÓRY UCIEKA"
Kłębek ucieka i ucieka, a kotek go goni. A kotek też goni sznurek. Chłopiec bierze sznurek. Kotek - miau, miau! - chce wziąć sznurek. Kotek lubi się bawić sznurkiem. Sznurek też chciał pogonić kotka! Kłębek też ma rację. Już koniec. Ten kłębek lubi się bawić.

Widzę tu wyraźny wpływ na twórczość Lilkową książeczek Barbro Lindgren o Maksie. Tym niemniej - z dobraniem tekstu do gotowych ilustracji nieźle sobie poradziła.

I jeszcze takie rysunki Wam pokażę:
To są chyba urodzinowe ciasteczka i inne słodycze

A tutaj ciekawostką są te plusy koło kotka. Tatuś Kochany spytał Lilkę, co to.
- To present, a to absent - wyjaśniła rezolutnie.

15 kwi 2014

Zagadkowy poniedziałek

Lilka, 4 lata, 5 miesięcy i 13 dni


"Ma ostre zęby,
kolczaste brwi
i myśli o kocie,
gdy tylko go zwi."
A zwi to znaczy widzi, wiesz mamo. To co to jest?

Lila wczoraj cały wieczór zadawała nam zagadki. Najważniejszy był rytm. Potem rym. Ale sensu też się trochę uchowało.

13 kwi 2014

Niedziela

Lilka, 4 lata, 5 miesięcy i 11 dni
Rózia, 2 lata, 3 miesiące i 18 dni


Siedzę z Lilą w kościele. Nie, nie "siedzę": oprócz standardowej gimnastyki fundowanej nam przez kościół katolicki, w pakiecie mam jeszcze przywoływanie gestami Lili z różnych kątów przybytku, podnoszenie spod ławki pieniążka oraz wyciąganie spod ławki dziecka, które polazło za pieniążkiem, a następnie najwyraźniej zapragnęło tam zamieszkać.
Jesteśmy w pierwszej ławce, więc Lila uparcie obraca się za siebie, żeby zaprezentować swoją palmę siedzącym za nami ludziom. Prezentuje dość nachalnie, nie odwracając się z powrotem, póki nie usłyszy pochwały.
W pewnym momencie słyszę głos mojego dziecka, bynajmniej nie cichy:
- MAMO! POPATRZ NA TEGO PANA! ON ŚPI! SIEDZI W ŁAWCE I ŚPI! JEJU, W KOŚCIELE ŚPI.
Też bym czasem chciała móc pospać w kościele, naprawdę.

Po powrocie pytam Róźkę, czy wychodziła gdzieś z tatą.
- Tak.
- A gdzie byliście?
- Na placzabawie.

7 kwi 2014

Zajączkowo

Lilka, 4 lata, 5 miesięcy i 5 dni

Lila już czeka na wielkanocnego zajączka, choć w naszym domu raczej nie ma tradycji takich prezentów. No ale gdzie mi tu o tradycji dziecku mówić, skoro Lilka wie, że zajączek jej coś przyniesie. Ostrzegłam ją tylko, że jest mały i nie może za dużo dźwigać.
- Mamo, a ja poproszę zajączka, żeby mi przyniósł... sokowirówkę dla lalek!
Lekko mnie osłupiła zarówno precyzja, jak i oryginalność prośby.
- Myślisz, że coś takiego w ogóle da się kupić? - pytam, bo zwykłam dostosowywać prośby dziecka do swoich możliwości, a nie stawać na rzęsach w próbach spełniania próśb dziecka.
- No, jak dobrze poszuka po WSZYSTKICH sklepach, to na pewno znajdzie - z optymizmem zapewnia moja córka.

Ktoś, coś?

5 kwi 2014

Zabawa w chowanego

Lilka, 4 lata, 5 miesięcy i 3 dni
Róża, 2 lata, 4 miesiące i 8 dni

Nie cieszyła się u nas w domu powodzeniem. Aż do dzisiaj. Zasada znana, jedynym odstępstwem było to, że to mama pomagała dzieciom znajdować kryjówki, inaczej podłoga pod stołem wytarłaby się od szurających o nią kolan. 
Szarpało nami ze śmiechu, kiedy widzieliśmy, jak ukryta delikwentka zaczyna śpiewać z podniecenia, tańczyć, wybrzuszając rytmicznie zasłonę, i robić inne rzeczy niechybnie prowadzące do jej odnalezienia.
W końcu jednak dziewczynki zechciały się bawić same:
- Choć, Rózia, daj rączkę, pobawimy się w chowanego. Ty wejdź za fotel, a ja cię będę szukać.

4 kwi 2014

Gama

Lilka, 4 lata, 5 miesięcy i 2 dni


- Mamo, a co to znaczy "doryma"?
- Chyba "do rymu"?
- Nie, doryma. - I śpiewa: - Doryma-fasola-sama

1 kwi 2014

1 kwietnia

Róża: Mamo, a ja mam siusiaka.
Ja: Taaak?
Lila: Prima aprilis!

Kołysanka

Różyczka, 2 lata, 3 miesiące i 6 dni


Lila wchodzi do sypialni, kiedy Rózia już leży w łóżku i na cały regulator śpiewa sobie kołysankę:
- Śpij, Luziiiićko, moja mała, jaaaśne oćka mluś...
- Nie! Zaśpiewaj o Lileczce! - dowodzi starsza.
Rózia bez oporów zaczyna znów:
- Śpij, Lileeećko, moja... duzia. A ty jeśteś mała ci duzia?
- Ja mam cztery lata.
- A ty maś mało latów ci duzio latów?

O zdrowym podejściu

Róża, 2 lata, 3 miesiące i 6 dni


Różyczka przychodzi rano do naszego łóżka. Włącza się budzik w telefonie Tatusia Kochanego. Rózia leeeeci, żeby zobaczyć, co tak gra.
- Tato, twój telefon! A, nie, to ziegalek.
- Tak, Róziu, to budzik dzwoni, żeby już wstać.
- Ale PRZECIEŚ ja śtałam! - oburza się Rózia.
- No tak, ty wstałaś, ale my jeszcze nie.
Nagle telefon przestaje grać.
- O, juś mośna źnowu śpać - stwierdza rozsądnie Rózia i włazi nam pod kołdrę.

Szczotka, pasta i daktyle

Lilka: 4 lata, 4 miesiące, 4 tygodnie i dzień
Róża: 2 lata i 2 miesiące mniej niż Lilka

- Jak się je daktyle, to potem trzeba...
Młodsza nie wie, co trzeba, więc starsza edukuje dalej:
- Myć ząbki! Ale ty nie umiesz myć ząbków - mówi Lila z wyższością do siostry.
- No, ja tylko śjadam paśtę - przyznaje pokornie Rózia.

31 mar 2014

Język inglisz

Lilka, 4 lata, 4 miesiące, 4 tygodnie i 1 dzień

Lila przy kolacji wykłada Rózi: Aj lajk ciebie. Aj lajk wodę gazowaną.
A potem śpiewa "Pójdźmy wszyscy do stajenki".

 Eklektyzm pełną gębą.

28 mar 2014

Modlitwa dziewicy

Lila, 4 lata, 4 miesiące i 26 dni
Róża, 2 lata, 3 miesiące i 2 dni

- A jest żona i żon, tak? - pyta Lila
- Nie, jest żona i mąż. Ja jestem żoną, a tata jest moim mężem. Jak dorośniesz to może też będziesz miała męża, a ty będziesz jego żoną.
- Ja będę żoną Jacka. - z niezachwianą pewnością stwierdza Lila.
- Ja będę zioną Jaćka! - protestuje Rózia.

Pożyjemy, zobaczymy.

27 mar 2014

Mądruchy

Lilka, 4 lata, 4 miesiące, 3 tygodnie i 4 dni, uff
Róża, 2 lata, 3 miesiące i dzień

A pochwalę się. A co.

Lila, na pierwszy rzut oka ciapa i życiowa sierota (zdecydowanie ma to po rodzicach. Obojgu), coraz częściej okazuje się bardzo wnikliwym słuchaczem i pilnym uczniem (to oczywiście też po obojgu). Nie łudźmy się, na drugi rzut oka jest identycznie.
Siedzimy sobie przy kolacji, a Lila monologuje potoczyście i z zaangażowaniem:
- A Grenlandia to znaczy "zielony ląd". Ale ona wcale nie jest zielona, wiesz? Jest caałkiem biała! Od śniegu i lodu. A wiesz, kto tam mieszka?
- Eskimosi - mówię, zadowolona, że mogę wziąć udział w wymianie słów na poziomie.
- Nie! Innuici!
I znowu musiałam do wujka Gugla pukać.

A poza tym Lila czyta. I pisze. Od paru tygodni. O. Czyta powolutku, ale zasadę kuma. Jak nie zna literki, to pyta o nią i czyta dalej. Byliśmy pewni, że to panie w przedszkolu odwaliły dobrą robotę, ale panie się zapierają. Czyli co? Sama się nauczyła. Mnie nauczono, kiedy miałam sześć lat, więc patrzę na młodą z lekką zawiścią.

Róźka za to prawie mówi "r" i w ogóle nawija jak Bielicka, ale jej liczne zalety znikają pod warstwami nieujarzmionej działalności psotniczej. I nie łudzimy się, że to bunt dwulatka. To charakter.
Na wszelkie uwagi mające na celu ją zdyscyplinować Róźka przewraca oczami i cedzi lekceważące "Dobla, dobla" (ostatnio "dobrla, dobrla").

I jeszcze taka scenka na koniec, streszczenie dwóch przeciwnych charakterów w kilku sekundach dialogu:
Dziewczyny siedzą w kąpieli.
- Ojej, chce mi się siusiu! - prawie ze strachem mówi Lila, którą absolutnie przerasta wyjście z ciepłej wody na kibelek i która czuje, że jest w potrzasku, więc na wszelki wypadek już prawie płacze nad swoją sytuacją bez wyjścia.
Na to Rózia z niezmąconym spokojem, tonem totalnie olewającym udziela siostrzanej rady:
- Siiikaj do blodziiika.

25 mar 2014

Koparka

Róża, 2 lata i 3 miesiące bez dnia

Czasem wolałabym nie wiedzieć wszystkiego. Ale dzieci nie zapewnią mi tej błogości:
- Byłam dzisiaj niedziećna w psiećkolu.
- Oj, a co robiłaś?
- Kopałam dzieci.
- Naprawdę!? Ale dlaczego?
- Zieby być koło pani.
- Hmm, wszystkie dzieci tak kopałaś po kolei?
- Nie pajętam.
- No to kogo kopnęłaś? Ewunię, Natalkę, Julkę?
- Julki nie!
- A czemu Julki nie?
- Julki dzisiaj nie było.

A wieczorem spłukała sobie w ubikacji szczoteczkę do zębów. A potem się poryczała, że nie może umyć ząbków "Psiecieś nie mam ściotećki mojej, bo śpłukałam!" No cały świat przeciwko małej Rózi.

Konkurs koszulkowy

Wymyśliłam sobie konkurs na zabawne hasło na koszulkę - a teraz pomyślałam, że i tutaj mogę o tym napisać.

Wy wymyślacie hasło, a ja najlepsze wymaluję na koszulce Waszego dziecka. Zupełnie waszego albo tylko troszkę waszego, np. chrześniaka albo córeczki sąsiada z góry (proponuję napis "Ja nie tupię, ja stepuję";)).

W tym miejscu SZCZEGÓŁY

Konkurs trwa do końca marca, więc już niedługo.






20 mar 2014

Little Einstein

Lilka, 4 lata, 4 miesiące i 18 dni
Rózia, 2 lata i prawie trzy miesiące

Tatuś prowadzi z narybkiem konwersację na poziomie:
- Lila, już wiesz, ile to jest trzy i dwa? Bez liczenia na palcach?
- Trzy i dwa to jest pięć. - odpowiada Lila szybko i pewnie.
- Dobrze, a trzy i trzy?
- Też pięć. - odpowiada Lila szybko i pewnie.
Tłumaczymy, że niemożliwe.
- Nie pięć... to... sześć!
- Ładnie - a cztery i trzy?
Lila myśli, Róża znudzonym głosem rzuca od niechcenia:
- Ćtely i ći to siedem.


Nie mamy wątpliwości, że to przypadek, ale i tak trochę spuchliśmy.

19 mar 2014

Mały ichtiolog

Lilianka, 4 lata, 4 miesiące i 17 dni

Mamy płytę z piosenkami dla dzieci, eksploatowaną ochoczo przez całą rodzinę. Jest na niej piosenka z tekstem "ma swą mowę każde zwierzę", który Lilka zrozumiała po swojemu:
- Ma swą nogę każde zwierzę - śpiewa Lila w samochodzie. - Ale tato, przecież ryba nie ma nogi!
Ty następuje kolejna partia liryczno-wokalna i Lila daje się ponieść tworzonej przez siebie naprędce ludowiźnie:
Rybka nie ma nogi,
bo nie potrzebuje,
tylko sobie pływa,
a czasem nurkuje.
- A teraz zaśpiewam piosenkę o rybce do jedzenia - oznajmia.
- A to nie jest to samo? - tato nieśmiało próbuje wybudzić Lilkę z powszechnej w jej wieku dychotomii.
- Nie! - oburza się młoda. - Rybka do jedzenia jest przecież taka... kwadratowa!
- I skąd się ją bierze?
- No kupuje w sklepie.





16 mar 2014

Poliglotka

Liliana, 4 lata, 4 i pół miesiąca

- Mamo - zagaja Lila tonem "znam numery na szóstkę w totka" - a wiesz, że jest taki instrument: PIPA!
- Taaak? - zaczynam ostrożnie. Ech, naprawdę nie wiedziałam i właśnie grzmotnęła we mnie refleksja, że jeśli już teraz muszę po rozmowie z dzieckiem uciekać w te pędy do wujka Gugla, to co to będzie za 10 lat?
- Tak, mamo. Ale to jest po chińszczyńsku. E, nie, czekaj - po mandaryńsku.

Szacun. Ja znam tylko polskie pipy. Za to niejedną.

O modlitwie i innych ekscesach

Rózia, 2 lata, 2 miesiące i coś
Lila, 4 lata, 4 miesiące i kawałek

Od kilku dni próbujemy wprowadzić zwyczaj, żeby przed snem i przed czytaniem książeczek dziewczynki wspólnie się pomodliły.
Sama Lilka modli się od dawna, z różną gorliwością, ale zawsze z fantazją (tu mała retrospektywa: o i o, i jeszcze tutaj), a ponadto na ogół skutecznie (tak, proszę państwa, ta łagodna zima i piękna wiosenna pogoda na początku marca, to zasługa nikogo innego, tylko Lili ;)).

Modlitwa Rózi nie sprawia nam wielkich niespodzianek, co nie znaczy, że nie wywołuje radosnych chichotów:
- Róziu, za co podziękujesz Panu Bogu?
- Zia jedzienie.
- Aha. A o co chciałabyś prosić?
- O banana.
- I o coś jeszcze?
- O jabuśko.

Lila uwielbia się modlić także za innych.
Na przykład:
- Wiesz, mamo, a pani Ola też dzisiaj musi podziękować Panu Bogu!
- Tak, a za co?
- Za to, że w przedszkolu pięknie wykleiłam dzisiaj flagę Polski. A Rózia musi przeprosić, że nie chciała mi dać łyżeczki!
- Ale przecież to ty jej wyrywałaś tę łyżeczkę?!
- No, a ona nie chciała mi jej dać.

Nie znaczy to oczywiście, że Różyczka nie miałaby za co przepraszać. Oj, miałaby! W dodatku myliłby się ktoś, kto próbowałby twierdzić, że dwulatka nie do końca jest świadoma swoich niecnych działań.
Rzeczona dwulatka potrafi odłączyć mi w czasie pracy zewnętrzny dysk od komputera, patrząc mi przy tym bezczelnie w oczy i przyznając "dobzie wiem, zie nie wolno".







15 mar 2014

O nazwach własnych i cudzych

Różyczka, 2 lata, 2 miesiące, 2 tygodnie i 2 dni

Wczoraj w przedszkolu pani spytała Różkę, jak się nazywa jej siostra.
- Lilka - odpowiedziała Rózia, wyjątkowo zgodnie z prawdą.
- A tatuś? Jak ma na imię twój tatuś?
Rózia nie wiedziała.
- A jak mama mówi do tatusia?
- Kotku.

11 mar 2014

Makabreska

Lilka, 4 lata, 4 miesiące i 9 dni

A wiesz mamo, jakbym ja w środku, w ciele, miała pieska, to on by mi zjadł wszystkie kości.

Kurtyna.

10 mar 2014

Skrucha

Różka podarła w strzępy tekturową obwolutę z płyty CD.
Po zebraniu bury od taty chodzi po domu i gada do siebie pod nosem "Ciemu ja podalłam, no ciemu, ciemu?..."

3 mar 2014

Próba telepatii

Lilka, 4 lata, 4 miesiące i 1 dzień

- Mamo, słyszałaś, co powiedziałam!?
Oczywiście, że nie, bo nie da się słuchać aktywnie dziecka, które nie nawija tylko wtedy, kiedy śpi. Oczywiście, powinno mi być głupio, wcale nie jest, ale przepraszająco wyjaśniam:
- Nie, kotku, nie słyszałam. Musiało mi umknąć. A co powiedziałaś?
- Powiedziałam BIE-DRON-KA. W myślach.

28 lut 2014

Więc chodź, pomaluj mój świat na czarno i na biało

Lilka, 4 lata, 3 miesiące i 26 dni


Dziewczynki idą odwiedzić kuzyna. Rózia dzierży ciężką siatkę z klockami dla Frania, Lilka aż się trzęsie, żeby przejąć to honorowe brzemię.
- Rózia, Rózia, nie jest ci za ciężko?
- Jeśt - oddaje klocki bez walki Różyczka.
- O, ale fajnie. Z Rózi jest prawdziwa przyjaciółka! - entuzjazmuje się Lila, przejmując fanty.
- Dobrze, że to widzisz - wtrąca Tatuś Kochany - musisz wiedzieć, że nie wszyscy są tak dobrzy, jak twoja siostra *)
- No - kiwa głową ze zrozumieniem Lila - niektórzy na przykład zabijają.




*) Tatuś Kochany ma misję uświadomienia Lili, że ma wyjątkowe szczęście do rodzeństwa; fakt faktem, Róża jest wyjątkowo wdzięczną i kochającą siostrą, pod warunkiem, że akurat nie szczypie.

23 lut 2014

Pożą-danie

Lila, 4 lata, 3 miesiące, 3 tygodnie


Lidl. Robię szybkie zakupy z Lilką, która oświadczyła mi, że upieczony przeze mnie w domu chleb jest niejadalny, bo MA ZIARENKA, więc bezwzględnie musimy kupić bułki, żeby nie musiała iść dziś spać bez kolacji.
W pewnym momencie Lila wychyla się ze swojego honorowego miejsca w metalowym wózku (tak à propos, te wózki są do 15 kg, ale Lila je kocha, jest ktoś w posiadaniu szesnastokilogramowego dziecka, które przyczyniło się do destrukcji wózka sklepowego? Tak pytam, w celach statystycznych. Napiszcie, czy od razu za to pakują do więzienia, czy dają jeszcze pożegnać się z rodziną), ad rem: wychyla się i pyta o kusząco zaplątany produkt siedzący w lodówce z rybami.
- To sushi - wyjaśniam i idę dalej.
- Ja chcę sushi! - z mocą i niezachwianą pewnością stwierdza Lila.
- Hm, wydaje mi się, że mogłoby ci nie smakować.
- A co tam jest?
- Ryba... - zaczynam.
- Ryba! Przecież ja bardzo lubię ryby. Mamo, kup mi to sushi. Sushi! Chcę sushi! SUSHI! Proszę, kupmy sushi!
Jestem w miarę oswojona z sytuacją, kiedy dziecko marudzi, żeby kupić mu lalkę albo batonik. Mam przygotowane argumenty, kilka typowych kwestii na odparcie ataku oraz jestem wewnętrznie przekonana o tym, że i tak nie kupię, choćby mi się to dziecko zwinęło w trąbkę i porosło zielonym włosiem.
Nie byłam przygotowana na sushi.
Nie byłam przygotowana na to, że ludzie zaczną nam rzucać spojrzenia mówiące "No, niezła rodzinka, pewnie na śniadanie jadają pierożki z rakami, na obiad dzika w prawdziwkach, a dzieci zapychają wodorostami z ryżem".
Nie byłam przygotowana, zatem w końcu kupiłam, choć wydawanie pod koniec miesiąca kasy na niewspółmiernie do smaku i składu drogą popierdółkę niekoniecznie mieści się w moim Kodeksie Konsumenta. Ale - pomyślałam sobie - warto wspierać w dziecku chęć do poznawania nowych smaków, wcale nie tak częstą u małoletnich.

Lila piastowała swój zestaw maki-siaki-i-owaki w drodze do kasy, z niechęcią dała położyć go na taśmie - przy czym musiała obwieścić klientom i kasjerce, że tam jedzie JEJ SUSHI - następnie troszczyła się nieprzeciętnie o umiejscowienie w siatce na zakupy i bezpieczną podróż swojego nowego przyjaciela.

Tu muszę przyznać, że trochę brakuje mi pointy. Zjadła, choć bez entuzjazmu. Stwierdziła, że woli owsiankę. Życie.



 

Bluzgacze

Lilka, 4 lata, 3 miesiące i 3 tygodnie
Róża, 2 lata, miesiąc i 4 tygodnie


Taka sytuacja. Po domu biega czterolatka z kucykami, na co dzień urocza intelektualistka, aktualnie pozwalająca dojść do głosu swojej ciemnej stronie:
- Dupa, dupa, dupa! - drze się wniebogłosy w takt własnych tupiących odnóży.
Za nią pomyka, a raczej toczy się na krótkich nóżkach, powiewający lokami blond aniołek i z podobnym zaangażowaniem wtóruje starszej:
- Pupka, pupka, pupka!

20 lut 2014

Zdrowy przedszkolak

Lilka, 4 lata, 2 miesiące i kawałek

Wyedukowane przez matkę w kwestii szkodliwości cukru moje dziecko modli się codziennie przed snem:
"Panie Boże, proszę o zdrowie i o słodycze z cukrem brzozowym".

15 lut 2014

Ciążowo

Lilka, 4 lata, 2 miesiące i 13 dni

Zrobiłam dziś na obiad wielki przysmak moich dzieci - placki ziemniaczane ze śmietaną. Lilka wtrąbiła jakieś potworne ilości, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej mizerną posturę.
Wieczorem rozbiera się do kąpieli:
- O, Lila, ale masz duży brzuch po tym obiedzie!
- No, jak mi tam wejdzie jakaś dzidzia, to się ucieszy "Ojej, ile placków!!"


Odrobina szczerości z rana

Lilka, 4 lata, 2 miesiące i 13 dni


- Rózia, a pamiętasz, dostaliśmy w tych woreczkach kiedyś czekoladki! - podnieca się Lila, która wspomnienia wszelkich słodyczy pielęgnuje w sobie długo i wytrwale.
- Myślę, że Rózia nie pamięta - mówię - bo była wtedy bardzo mała.
- Wcale nie była mała!
- Była malutka. Nie miała wtedy nawet roku.
- Ale była wielka i gruba. I miała duży brzuszek, co nie, Róża? Miałaś brzuszek jak tatuś...
- Sinka - dopowiada pokornie Rózia.

14 lut 2014

Lekcja anatomii

Rózia, 2 lata, miesiąc i 19 dni

Dziś od rana Różyczka - być może to zasługa choroby i wizyty u pana doktora, poprzedzonej krótką pogadanką dotyczącą tego, co trzeba będzie Rózi zbadać i dlaczego *) - wykazywała wyraźnie monotematyczne zainteresowania.
Możliwe też, że przyczyną jest powtarzane od wczoraj często słowa "gorączka",  które mała skojarzyła na mur z "rączka" i trudno jej wyjaśnić, że jedno z drugim łączy się w sposób mniej oczywisty, niż się to Rózi wydaje.

Zaraz po wstaniu z pościeli, wyraźnie zafrapowana, pokazywała nam żyłki widoczne na nadgarstku, pytając "A co to jeśt, takie dziwne sioletowe?". Wytłumaczyliśmy, pokazaliśmy, że też takie mamy, uspokoiła się. Nie na długo. Wkrótce przybiegła do mnie przestraszona, z łapą wyciągniętą sztywno przed siebie, pokazującą linie dłoni z komentarzem "mamo, ja tu mam takie kleśki!". Wyjaśniłam małemu materiałowi na hipochondryka, że tego się nie leczy i że wszyscy mają podobne, a niedługo potem miałam okazję usłyszeć o nowym odkryciu macającego się wciąż po dłoni małego odkrywcy:
- Mamo, a co ja mam tam ślodku? To jest KOŚ!"


*) Pogadanka przyniosła średnie skutki - po wizycie pytam Róziolca, czemu się tak nieludzko darł i mówię, że przecież pan doktor chciał tylko sprawdzić, czy uszka są zdrowe.
- I pan doktor powiedział, że uszka są...?
- Bludne - rezolutnie odpowiedziała moja córka. Co prawda, to prawda, podejrzewam, że jej uszy są tyleż zdrowe, co brudne. Możliwe, że nie są to fakty niezależne, w końcu dobra izolacja zimą to podstawa.

Inglisz

Lilka, cztery lata, 3 miesiące i coś

Siedzimy przy kuchennym stole, Lila zaczyna wypytywać:
-  A kuchnia to jest kiczyn?
- Tak.
- A jak jest po angielsku "jesteśmy"?
- We are.
- A jak jest po angielsku "f"?
- "F"? "F" to "f". Tak jak po polsku. To nic nie znaczy.
- Aha. Jesteśmy f kiczyn. Łi ar f kiczyn! 


13 lut 2014

Chorak

Róża, 2 lata, miesiąc i 18 dni

Chorak ma dwa lata, gorączkę, bolące uszy i nieprzerwany słowotok.


...jesiem chola, mam golońćke, o tutaj [pokazuje swoją rączkę], daj lekalsfo! A silopek to jeśt lekalsfo? Ale śmieśnie. Jeśtem chola i mam jumieńce jak Kicia Kocia, chcem josiołek. Maś josiołek?...



Zapisałam choraka do doktora, pojechałyśmy, wcześniej dokładnie przećwiczywszy, jak pokazuje się gardło i co pan doktor będzie badał. O:


U pana doktora w poczekalni Rózia natychmiast obwieściła "siusiu i kupę!", ale po tym, jak z bardzo przepraszającą miną zapukałam do gabinetu i spytałam o przybytek, a doktor zaprosił nas do swojego domu i otworzył odpowiednie drzwi, dziecku momentalnie się odechciało. Od razu zapragnęła wyjść na zewnątrz, choć bystre oko nie omieszkało omieść przybytku, bo potem w aucie usłyszałam, że pan doktor ma "siupel kabinę". W poczekalni "siusiu i kupę" wróciło ze zdwojoną siłą, do tego doszło "mamo, chcem cycuśka", a audytorium w postaci pozostałych czekających miało ubaw, gratulując mi wyczerpania limitu obciachu na dziś. U pana doktora w gabinecie było wesoło, póki nie przyszedł pan doktor, wtedy od razu gęba się zawarła, łapy zacisnęły się na uszach, a brzuch wił w tańcu hula, żeby nie dopuścić do podniesienia bluzeczki. Pan doktor musi bardzo lubić dzieci, bo zniósł te brewerie z uśmiechem i wypisał Róźce kwit na syropek, który dzierżyła przez całą drogę jak trofeum.

- Ja juś nie mam golońćki.

- Nie masz?
- Tak, ciolaj ja upadłam i udesiłam na kolanko.
- I co?
- Golońćka śpadła.

Kurtyna.

Jadek

Róża, 2 lata, miesiąc i 18 dni

- Mamo, lubię cię.
- Ja też cię lubię, córeczko.
- I tatusia teś lubię. I Lilkę kofam. I kocham kotki...
Tu następuje krótka pauza, po której Rózia jakby z rezygnacją wyznaje:
- Ciebuli nie lubię.

Różyk jest doskonałym przeciwieństwem dziecka niejedzącego, wybrzydzającego i stroniącego od nowych potraw. Gdyby nie moje dziecko, raczej trudno byłoby mi uwierzyć w to, że niespełna dwulatek - wtedy jeszcze - może mieć słabość do sera pleśniowego i oliwek albo żebrać o warzywa.

Są rzeczy, których Rózia nie lubi, ale można je policzyć na palcach jednej ręki. Pamiętam cynamon (w kaszce, bo ciasto z cynamonem jadła i jej nie przeszkadzał), majonez oraz rzodkiewkę, cebulę i czosnek w wersji na surowo. Można zrozumieć.

Dziś kroiłam buraki.
- Cie ślubować! - domaga się Rózia, jak przy każdym jedzeniu, które widzi w zasięgu wzroku.
- Chcesz spróbować buraka? Surowego?
- Tak! - Bierze, chrupie, krzywi się. - Niedoble.
Po chwili Różyk wisi mi na nodze i woła:
- Cie ślubować jesie laś!
- Kochanie, ale już próbowałaś i ci nie smakowało.
- Ale śjadłam! - dumnie podkreśla Róża.




10 lut 2014

W roli

Lilka, 4 lata, 3 miesiące i tydzień

Lila i Róźka bardzo często bawią się w dom, przy czym stałym elementem zabawy jest to, że Lilka reżyseruje, natomiast kluczowym elementem zabawy jest przyznawanie wszystkim członkom rodziny ról innych niż rzeczywiste (ja będę tatą, a ty, Rózia, będziesz Lilą, a mama będzie Różą, a tata Lilą. Mamo, nie mów "przestań", Rózia tak nie mówi, bo nie umie, ona mówi "psieśtań"). I na tym zasadniczo zabawa się kończy, chyba że dodatkowo dojdzie nagła potrzeba zatrudnienia "małej dzidzi", którą Róźka z Lilką bywają na zmianę. Wyobraźcie sobie, jak brzmi sepleniąca dwulatka, która dodatkowo zniekształca słowa, wcielając się w rolę niemowlaka...
A, przepraszam, bywają jeszcze urodzinki, kiedy to dziewczynki na zmianę śpiewają sobie "Sto lat" i wręczają swoje zabawki zapakowane w torby upominkowe wyszarpane z wnęki za pianinem. Nie jestem jednak pewna, czy jest to ciągle ta sama zabawa w dom, czy też zupełnie odrębna zabawa w urodzinki.

Dzisiaj jednak okazało się, że przedszkole jest w stanie wybić Lilę z jej domowej rutyny:
- Wiesz, mamo, w przedszkolu bawiliśmy się w dom.
- I kim byłaś?
- Chomiczkiem Pipkiem. Śliczne imię, prawda?

Śliczne. Jeśli kiedykolwiek trafi nam się w chacie jakiś chomiczy mieszkaniec, niech wie, jakie imię go czeka (że nie wspomnę tu o dwóch kotach, które czekają z pewnością nie mniej intensywnie).


9 lut 2014

Pęd do świętości

Lilka, 4 lata, 3 miesiące i tydzień

Wyszłyśmy z kościoła po niedzielnej mszy. Lilka rozsiada się na swoim foteliku i tonem "mamo, a dlaczego ona ma więcej galaretki niż ja" robi mi wyrzuty:
- Mamo, ja bym chciała umarnąć. Dlaczego ja jeszcze nigdy nie umarnęłam!?
- Chciałabyś umrzeć?
- Taak! Bo ludzie umierają, co?
- Tak, umierają. A dlaczego chciałabyś umrzeć?
- Bo chciałabym pójść do nieba, w niebie jest super, prawda?

3 lut 2014

Trochę prywaty

Już tu kilka razy wyskakiwałam z moją produkcją koszulkowo-bodziakową, ale czas na powtórkę, bo może ktoś nie widział.
To jest MOJA STRONA.
Można lubić, polecać, pokazać potencjalnie zainteresowanym znajomym (będę wdzięczna), komentować albo po prostu obejrzeć i zobaczyć, czy się podoba.
Oraz zamówić, jeśli się podoba.

.








W sprawie koszulek można się ze mną kontaktować na facebookowym czacie albo przez stronę http://fabrykotki.pl

31 sty 2014

Śłoś

Lila, 4 lata i prawie 3 miesiące
Róża, 2 lata, miesiąc i 5 dni


Bardzo długo się opierałam, bo po trwających niezbyt długo w czasach mojej wczesnej młodości próbach tenisowych, które były raczej porażką, miałam jak najgorsze zdanie o swoich możliwościach machania rakietą, a squash w ogóle wydawał mi się egzotyczny, trudny i nie do ogarnięcia dla przeciętnej baby oderwanej od garów i dzieci.
Dziś byłam pierwszy raz w życiu, sport okazał się bardzo dla ludzi (dla ludzi o dwumetrowych nogach i refleksie Flasha, ale ciągle jeszcze ludzi), ale ja nie o tym, tylko o okolicznościach towarzyszących.
Okoliczności były dwie. Cztero- i dwuletnia.
Obie dostały polecenie ograniczać swoją chęć eksploracji do kącika dla maluchów oraz nie włazić na korty.
W związku z czym Rózia zaczęła eksplorację od wypicia czyjegoś soku, pozostawionego na stoliku przed wejściem do kortu, i chęci zwinięcia mu kluczy, po czym oczywiście wepchała się na kort, natomiast Lila zaległa na kanapie przez wielkim telewizorem z jakimś sitcomem, skąd ją po półgodzinie zabrałam, bo płakała rzewnymi łzami, że "Te lekramy są za długie". Potem pani recepcjonistka się zmiłowała i puściła jej bajkę.
Sposoby na wyciągnięcie Rózi choć na pół meczu na drugą stronę szklanej szyby cechowały się takąż różnorodnością, co nieskutecznością. Kiedy w końcu po raz kolejny udało mi się ją wywalić z kortu, zaraz usłyszałam "mamo, siku", więc rzuciłam rakietę i pobiegłam za delikwentką do toalety. Podczas gdy szamotałam się ze spodenkami, delikwentka poinformowała mnie radosnym tonem "O, juś źlobiłam!", ale niespodzianka całe szczęście okazała się niewinnym żarcikiem, majtki były suche, posadziłam, wysiusiała, odetchnęłam z ulgą, że nie muszę przebierać, a ulgę ubrałam w słowa.
- Róźka, dałaś radę, super!
- Jeśtem mega.
- Yy - nie zrozumiałam w pierwszej chwili - No, jesteś świetna dziewczynka.
- Mega jeśtem teś.





30 sty 2014

Logika dwulatka

 Rózia, dwa lata i miesiąc z haczykiem

Ja przepraszam, że tak o Rózi ciągle, ale Lilka rąbie na przodku w przedszkolu, więc mam ją tylko wieczorami (a wtedy szaleje z Róźką na całego) i w weekendy (a wtedy to ja szaleję i staram się odpocząć od wszystkiego, co ma poniżej 25 lat i się rusza).

Róźka życzy sobie jabłuszko. Kroję jej całe na nierówne kawałki. Zabiera się oczywiście za ten największy. Po zjedzeniu trzech czwartych odkłada i bierze inny, niewiele mniejszy, bo ten pierwszy jest za duży i go nie zje (i "busiek pęknie"). Drugi zjada w całości.

Po wizycie w ubikacji Róźka spłukuje "duzim i małim", bo przecież robiła kupkę i siusiu.

Dziewczyny mają eksploatowany ochoczo zestaw płyt z piosenkami dla dzieci. Jest tam wesoły utwór o skrzywionej muzycznie delikwentce, zatytułowany "Dźwiękołapka". Róźka ostatnio pokazuje mi rączkę i mówi "Obać, mam łapkę. Dźiękołapkę!"

Leżę na kanapie z Róźkiem na podołku. Mała mówi coś o drapiącym kotku. Nie bardzo mi się chce wierzyć, że ma na myśli nasze rozlazłe ameby pokryte gęstym futrem, zalegające w różnych punktach mieszkania, ale na wszelki wypadek dopytuję:
- Nasz kotek cię podrapał?
- Taaaak.
- A co Ty mu robiłaś?
- Goniłam.
- I coś jeszcze?
- Psituliłam.
- Aha, i jak go przytuliłaś, to cię potem podrapał?
- Nie! - protestuje zbulwersowana Rózia - Uciekł! Telaś ty jeśteś mój kotek - dodaje za chwilę i tuli się do mnie z całej siły, a po chwili dodaje: - A telaś uciekaj!

29 sty 2014

Mały pyskacz

Róża, 2 lata, 1 miesiąc i 3 dni

Ładuje mi się na kolana, kiedy siedzę przy komputerze.
- A co ty tu chcesz robić?
- Psieśkadzać.


Róźka stuknęła się w kolanko i jęczy.
- Boli? Nie martw się, zaraz przestanie - pocieszam poszkodowaną.
- Ablo psieśtanie, ablo nie psieśtanie - zrzędzi podirytowana Róża.


Chcę posprzątać plastikowe zwierzątka, które rozrzuciła po całym dywanie. Różka chce mi przeszkodzić:
- To jeśt plesient! Ja mam da latka!
- I co teraz?
- Too lat, too lat, niesije, sije nam! Jesie laś, jesie laś, niesije, sije nam. A kto? Józia!!

27 sty 2014

Safo słowieńska

Lila, 4 lata, 2 miesiące i 25 dni


Siedzi Lila z Różą w kąpieli i tworzy poetyczne zagadki polsko-angielskie:
"Dlaczego latające jest masło śliczne na łące?"

Po moich zachwytach nad treścią i formą Lila podaje Róźce foremkę z "piciem", czyli wodą z brodzika i brnie dalej:
"Dlaczego latające jest masło śliczne na łące,
gdzie pachną prawdziwe zające.
Ja moje picie,
ty twoje picie,
a małe masło
siedzi na szczycie"

24 sty 2014

Krótko

Róża, 2 lata i miesiąc bez 2 dni

- Róża, a co zrobisz, jak ci się w przedszkolu zachce siku?
- Siku.




- Róża, skąd ty się taka mądra wzięłaś?
- Ź Biedlolki.

23 sty 2014

Abecadło

Lilka, 4 lata, 2 miesiące i 3 tygodnie

Lila siedzi przy stole kuchennym i na kartce stawia przypadkowe literki.
- Tato! "O", "L", "A", co ja napisałam?
- Ola.
- Ola, napisałam Ola! Hurra, umiem już pisać, napisałam Ola!


16 sty 2014

Dramacik w 1 akcie

Rózia, 2 lata i 3 tygodnie

Przy obiedzie Różka z zaangażowaniem prowadzi dialog z zawartością swojego widelca:

- "Dziebdobly, jeśtem blokułek. Zjeś mie?" "Taaaak!"

13 sty 2014

Tuwim ;)

Rózia, 2 lata i 18 dni

Kupiłyśmy żel pod prysznic, który pani sprzedawczyni zapakowała do zgrabnej małej reklamówki. Róźka uparła się ją nosić i targała pół litra żelu ze sobą, wlokąc go po ziemi i trzaskając torebką o schody przy wchodzeniu.
- A co ty tam masz? - pyta Tatuś Kochany.
- Wolek! - odpowiada dumnie Rózia - a sieś dziulke siasiek ciulkiem sipie Siesiem!

10 sty 2014

Ulubione słówka, czyli rzecz o elokwencji dwulatka

Róża, dwa lata i 15 dni

Uczące się mówić maluchy bardzo często wykazują przywiązanie do określonych konstrukcji czy słówek. Warto zapisywać, bo inaczej ucieka - za często i za szybko to się zmienia.
Pamiętam, że Lilka w wieku lat około dwóch nieustannie używała "wieś?", "idziałaś?" i "chiba" oraz namiętnie operowała zdrobnieniami, żeby nie powiedzieć zdrobnionkami, bo były naprawdę ciupciusieńkie. O. I o.

Rózia z kolei wykazuje żywe zainteresowanie tajemnymi kosmicznymi połączeniami wszystkiego ze wszystkim, które kwituje słówkiem "pasiuje". Pasują do siebie dwa takie same przedmioty, to oczywiste, tak samo dwie rzeczy o podobnym kolorze albo przeznaczeniu. Ale i np. nosek Różyczki "pasiuje" do szyby kabiny prysznicowej, kiedy go do niej mocno przyciśnie.

Dziś znalazła na podłodze dwa dzwoneczki, które koty zrzuciły z choinki.
- Obać, pasiujom! - podetknęła mi przed nos oba naraz i zaczęła nucić - Idom siętaaa, idom siętaaa!

Poza tym daje się we znaki, nie wiem tylko czy bardziej jej czy nam, mamusina predylekcja do defetyzmu (do słownika wyrazów obcych jeszcze nie, ale to kwestia czasu). Podchodząc do jakiegokolwiek zadania, od zaśpiewania piosenki począwszy, a skończywszy na zrobieniu kulki z ciastoliny, Rózia na wstępie stwierdza żałościwie: "nie uda się". Z odziedziczonym po matce pesymizmem najwyraźniej jednak toczy w Rózinej duszy walkę radosny optymizm, bo mimo przekonania o bezsensowności podjętych działań i przy wtórze owego "nie uda się" mruczanego pod nosem -  Różka śmiele je kontynuuje, często kończąc radosnym "udało się!". Uff. Może jest jeszcze nadzieja, że nie będzie takim ponurym czarnowidzem, jak ja.
Powiedziałam "nadzieja"?
To chiba rzeczywiście jest.

5 sty 2014

Lekcja rachunków

Lilka, 4 lata, 2 miesiące i 3 dni
Rózia, 2 lata i 10 dni

- Ile to jest jeden i jeden?
- Teli.
- Nie, nie cztery! Jeden i jeden to dwa. A wiesz, ile jest paluszków w obu rączkach? Zobacz: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, jedenaście, dwanaście. To ile jest paluszków?
- Danaście - odpowiada pilna uczennica.
- Tak, jest dwanaście paluszków.

Dobrze, że chociaż włosy mają po tacie.

2 sty 2014

Mało wesoły wpis o służbie zdrowia

Nie wiem, z jakich pobudek zostaje się lekarzem pediatrą. Kontakt z kilkoma z nich utwierdza mnie w przekonaniu, że nie z sympatii do dzieci.
Byłam z Rózią niedawno na bilansie dwulatka. Rózia gada zdaniami, śpiewa piosenki, wycina nożyczkami, układa puzzle i pyka w memory jak stary. I, pani doktor, jak się jej powie "otwórz buzię", to ją otwiera. Prędzej czy później, bo czasem trzeba chwilę popertraktować, jeśli ma akurat coś innego do roboty. Nie trzeba od razu na siłę wciskać jej drewnianego patyka w gardło aż po same nerki. Można też poczekać, aż oswoi się ze stetoskopem. Niedługo, naprawdę, kilkanaście sekund. Można się uśmiechnąć. Można zauważyć, że dziecko jest człowiekiem, a nie torebką swojej mamy, psiakrew. Mamy, która, nawiasem mówiąc, usilnie starała się wytłumaczyć dziecku, co się zaraz będzie działo i której nie dano szansy, bo trzeba było się spieszyć.
Siedziałam w poczekalni pół godziny i na własne oczy widziałam, że za nami nie było tłumu chorych na malarię małych Murzyniątek czekających na natychmiastowe podanie im chininy. Nikogo nie było.
Można było przedłużyć wizytę o kilka minut i sprawić, żeby moje dziecko na dźwięk słowa "doktor" nie zaczęło histerycznie płakać. Bo zaczęło.

Kolejna sprawa: przyszłyśmy rano, zapisane miesiąc wcześniej, na godzinę, która - jak mniemałam - zarezerwowana jest na szczepienia i badania dzieci ZDROWYCH. Wpadłyśmy wprost na wypluwającego w poczekalni płuca chłopca, a kiedy próbowałam przejść z Rózią korytarzykiem pod drugi gabinet, pani rejestratorka powstrzymała mnie okrzykiem, żeby tam nie, bo tam ospa. Pani miała mój numer telefonu. Czasem dzwoni, żeby przypomnieć o terminie szczepienia albo umówić się na kolejne. Czy bilans dwulatka, de facto zmierzenie, zważenie i pobieżne zbadanie dziecka oraz odpowiedź na parę śmiesznych pytań w rodzaju "czy dziecko trafia jedzeniem do buzi" to naprawdę jest tak istotne badanie, żeby nie można było go przełożyć?



Małpa w kąpieli

Rózia, 2 lata z kawałeczkiem


Rózia z Lilką siedzą w brodziku i dokazują. Nagle młoda zaczyna jęczeć.
- Nóśka boli.
Tatuś Kochany, jak każdy rodzic, zna najlepszy sposób na bolące odnóża i inne wypustki:
- Co, trzeba pocałować?
- Nie, ty nie! - wzbrania się Róża - Ty kujońci, mama dobla.