Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


28 lut 2011

Konkrety

Lila cały dzień spędziła u dziadków.

Kiedy po nią przyjechaliśmy, pytamy:
- Lila, a co dzisiaj robiłaś u babci?
- Si.
- A coś więcej?
- E-e*



Słowniczek dla słabiej zorientowanych:
E-e -kupa
Si - siku

18 lut 2011

Komunikacja niewerbalna

Kiedy Lila chce iść na spacer, staje pod drzwiami wejściowymi i naśladuje dźwięk skrzypiącej huśtawki.

15 lut 2011

Nauka

15 i pół miesiąca


- Lila, powiedz "czapka"?
- Pa?
- To trochę za krótko.
- PAAaaaa!

13 lut 2011

o komunikatywności

ba - baranek, beee (czyli to, co baranek mówi), babcia (jak Lili nie chce się mówić więcej)
baba - babcia
bu - piesek, bum, zimno
da - daj, dziadek
jiiiiiii - Lilka, ptaszek, motylek (frrr...)
ma, mamm - am
mama - mama
si - siku, nocnik, wąż
tata - tata
ti, ti, ti - myszka, piszczeć, mikrofalówka, karetka, dzwonek do dzwi
tsi - psik, spryskiwacz, mydło w płynie itp.
Są jeszcze liczne onomatopeje przynależne do różnych zwierzątek, ale te sobie daruję ze względu na trudność z zapisem.

Z pobieżnej analizy wynika, że Lila ma w swoim języku wiele homonimów często dotyczących dość odległych dziedzin, natomiast jedzenie doczekało się aż dwóch różnych (ok, nie bardzo różnych) określeń.
Jakieś wnioski?
Muszę jeszcze komuś przypominać te wytarte przykłady o liczbie określeń rodzajów śniegu u Eskimosów? No.

Zresztą - czyż nie jest komunikatywna, gdy chodzi o to, co dla niej ważne?

8 lut 2011

O jedzeniu

15 miesięcy i 6 dni

- Mosze, ty jedz.

- ...
- Mosze, ty zacznij jeść!
- Przecież jem!
- Ty nie jesz, ty żresz.


Dodawać coś?
Lilianka posługuje się biegle czterema słowami. Mama, tata, da i am. Potrafi z nich tworzyć zdania. Na przykład: Mama am. Mama da am. Da am. Tata am...
Am. Amamamamamama. Da. DA. DADADADADA!!!!
- Lilka, ale popatrz na talerz. Tu już nic nie ma.
- Ma!

Głodna Lila (czyli PO PROSTU Lila) jest w stanie zrobić wszystko, żeby napełnić czymś tę czarną dziurę między grzywką a butkami. Najlepiej, żeby to coś było słodkie. I tłuste. Taki pączuś na przykład. Mniam. Ale smakoszka nie pogardzi też kiszoną kapustą z kminkiem. Pęczakiem. Chińszczyzną na ostro. Szarą renetą. Pumperniklem. Cytryną.
Nie rozdrabniajmy się - nie pogardzi niczym.

Ostatnio tak ubolewała nad faktem, że nie potrafi włożyć sobie całej kiełbaski na raz do buzi, że zdezorientowana kiełbaska wyleciała na podłogę i zajęła się nią zawsze czujna Bazylia, co Lilkę doprowadziło do rzewnego płaczu.

Nie wiem, na co wydatkuje te tysiące kalorii, ale na pewno nie na rośnięcie. Kołace się bida między dziesiątym a dwudziestym piątym centylem i tak się pewnie będzie kołatać do matury, co nam akurat zupełnie nie przeszkadza. Konstatujemy.


Na zdjęciu: łzy Lilianki metaforycznie otarte zupełnie niemetaforycznym biszkopcikiem