Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


11 sie 2011

Fryzury albo kolejna zaleta żłobka

1 rok, 9 miesięcy i 9 dni

Lilka nigdy nie była bezwłosym niemowlęciem, choć przyznać trzeba, że z początku nie była to imponująca koafiura
Z czasem okazywało się, że Lila - chwała Bogu - w dziedzinie owłosienia wdała się raczej w tatusia i - jeszcze chwalsza Bogu - w dziadka. O:

Niestety, wprost proporcjonalna do wzrostu loków była niechęć Lili do poddawania ich wszelkim, najprymitywniejszym nawet, zabiegom fryzjerskim, w związku z czym włosy rosły jak chciały (grzywkę udało mi się kilka razy podciąć różnymi chytrymi sposobami, w tym raz mininożyczkami od miniscyzoryka, kiedy dziecko przysnęło w foteliku samochodowym), wpadały do oczu i do zupek, zahaczały się o zapięcie śliniaczka i w ogóle czyniły sporo zamieszania.

Kiedy pani w żłobku poprosiła nas o przyniesienie gumek, usiłowałam jej wytłumaczyć, że to na nic, bo Lila zrywa gumki po 10 sekundach, o ile w ogóle pozwoli je sobie założyć.

Takie dziecko odebrałam (moje, nie moje?):


Kolejnego dnia takie:


Potem takie:

I takie:

Próbowałam tego samego w domu, ale zdecydowanie nie ten autorytet. Zdecydowanie...
Więc po prostu odstawiamy Lilkę do żłobka z zestawem gumek w kieszonce i odbieramy pięknie uczesaną pannę.