Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


28 lut 2017

Love story

Różyczka, 5 lat i 2 miesiące

- Mamo, a mój Michałek to już nie mówi, że mnie nie lubi! - wpada do domu po przedszkolu rozpromieniona Różyczka - Bo wiesz, on tylko nie lubi, jak ja się do niego tak przyczepiam i przytulam. A ja się przyczepiam, bo go kocham. Ale mi powiedział, że jakby zapytałam, to się nie będzie gniewał! I ja zapytałam i raz mi pozwolił się przytulić, ten mój Misiu. Bo ja do niego mówię Misiu, bo tak go bardzo lubię, i teraz wszyscy w przedszkolu tak do niego mówią.

Misio. Ma facet przekopane. Róża jak kocha, to na zabój.


O homonimach

Lilka,  lat i 4 miesiące

Lila, Bardzo Ważna Uczennica, egzaminuje Rózię:
- Róża, a wiesz, co to jest igrek?
- Gy?
- Nie. Gy to gie.
- To może I?
- I to i - śmieje się Lila. - A igrek to y!
- Niektórzy mówią też ygrek - wtrąca się Tatuś Kochany.
- Ale może oni mówią w innym znaczeniu - Lila nie ma ochoty na oddanie pozycji najmądrzejszego w rodzinie i nie w smak jej, że ktoś wchodzi w jej kompetencje.
- Jakim innym znaczeniu?
- Na przykład jak się kogoś spytamy, kto mieszka w Grecji i on odpowie "Yyy, Grek?"

27 lut 2017

Adelka

Adusia, rok i kilka dni

Zastanawiam się właśnie, czy już przekroczyłam tę magiczną granicę i jestem rodzicem z plakietką "dojrzałe macierzyństwo". Heh, w sumie to nie ma co kokietować - jestem. Dzisiaj Tatuś Kochany powiedział mi, że teraz do trzydziestki Adela będzie słuchała przy próbach wejścia na łóżko "Tylko uważaj, bo jak miałaś roczek i schodziłaś z łóżka, rozerwałaś sobie wędzidełko i krwawiłaś przez cały dzień!". Tak, tak, takie, proszę Państwa, krwawe historie u nas odchodzą.
Tatusiowi Kochanemu, rodzicowi tyleż dojrzałemu co, dla równowagi, wyluzowanemu, wystarczyło jednak przejrzenie wyników wyszukiwania Google, żeby stwierdzić, że dziecko nie potrzebuje interwencji lekarskiej oraz że będzie żyć i prawie na pewno się nie wykrwawi. Miał rację, dziecko jest aż nadto żywe i właśnie próbuje oswoić moją komputerową mysz, z czym zarówno ja, jak i mysz, godzimy się z pewnym trudem.


Ze zleżałych nowinek:
1. Od dobrego miesiąca Ada chodzi. W tej chwili potrafi iść i jednocześnie pić wodę z butelki, więc ośmielę się przypuszczać, że to taki level master w mikroskali. A kiedy się przewraca i z mocą 10 kilogramów wali w sosnowe deski, aż wypadają fugi, próbuję obśmiać zdarzenie, że niby nie ma nic radośniejszego niż klapnąć sobie znienacka na pupę. Efekt tego jest taki, że potem Ada specjalnie wali głową w zmywarkę i zanosi się śmiechem albo dostaje spazmów z radości, kiedy ktoś ją stuknie piłką w głowę. O:


Na chodzenie po dworze jeszcze sobie poczekamy, ponieważ próby włożenia jakichkolwiek butków, nawet najbardziej miękkich i wygodnych, spotykają się z tak żarliwymi protestami, że dorównują im tylko te przy myciu głowy. Dość powiedzieć, że wczoraj oddałam do sklepu dwie pary nowych butków, ponieważ nowa właścicielka wpadała w histerię przy próbach ich założenia.

2. Ada wreszcie przesypia noce, co jest wielką zasługą Tatusia Kochanego, który mężnie wstawał do młodego żarłoka przez kilka nocy z rzędu, pojąc wodą, lulając, wtykając smoczek i tłumacząc, że mama śpi, więc na mleko wraz z jego szlachetnym opakowaniem może liczyć dopiero rano. Mama oczywiście wcale nie spała, tylko gryzła paluchy w pokoju obok i zastanawiała się, czy aby dobrze robimy. Dziecko wykazało się niebywałą inteligencją i uznało, że skoro ma się budzić na wodę, to już woli nie budzić się wcale.

3. Nauczyłam dziecko dmuchać nos. Nie jest to może jeszcze turbosmarkanie wyrywające chusteczkę z ręki, ale jesteśmy na dobrej drodze.
Taki roczniak to, proszę Państwa, bardzo zmyślna i inteligentna bestia, więc niech Was nie zmylą nieartykułowane dźwięki i zasikane pieluchy. Nauka gry na pianinie, pierwsze gitarowe chwyty, szybkie czytanie i rozwiązywanie równań kwadratowych leżą w zasięgu ręki. Rączki. Małej, tłustej łapki upapranej kaszką.











20 lut 2017

Roczek

Adusia, rok i dzień

W czasach bitwy pod Wiedniem, kiedy jeszcze nie mieliśmy dzieci, mówiłam mojemu narzeczonemu, że jak już kiedyś się odważę w ogóle mieć jakieś potomstwo, to zamawiam takie od razu pięcioletnie - żeby się dało pogadać na poziomie, puzzle razem poukładać i nie trzeba było zmieniać pieluch.
Dość szybko przekonałam się, że było to jedno z najbardziej idiotycznych i bezmyślnych zdań, jakie udało mi się w życiu wypowiedzieć (obok "o nie, żadnego trzeciego dziecka", "chyba nie przekonam się do kindla" i "masło jest niesmaczne").

Dziś najchętniej zawsze miałabym przy sobie jakiegoś rozkosznego roczniaka - gdybyż tylko nie wiązało się to z męczącym okresem inkubacji oraz faktem, że każdy roczniak stanie się w końcu pyszczącym nastolatkiem.
Na myśl o Adelce czuję, jakbym była nafaszerowana po brzegi czekoladkami eiskonfekt. I one się tak rozpływają i rozpływają...


Zdjęcia Ady w następnym wpisie, ten zdominował niemiecki przemysł cukierniczy. Czy pisałam już, że ona jest idealna?