Idyjotka postanowiła się rozmnożyć

Powiedzmy, że to blog-córka. Choć lepiej wyglądałoby "córki".
Tego blogu .

A gdyby ktoś szukał ojca - znajdzie go tu :)

Miłego czytania.


8 cze 2009

Akrobata postanowił utyć

tydzień: 21
na wadze: +4 kg (!!!!!!!!)
brzuch: dalej skromny

papierosy: 0
alkohol: przyglądałam się jak dziewczyny piją karmi. O nie, poczekam, aż mi będzie wolno prawdziwe piwo.



No bo przecież nie ja.

Ja w życiu nie postanowiłabym takiej głupoty. Dotąd tylko obiecywałam sobie schudnąć, zresztą ze stałym skutkiem.
A małe Kasprzyk nie dość, że puchnie i zmienia swoją konsystencję na coś w rodzaju ołowiu, co niezbicie wykazała wczoraj waga łazienkowa, to jeszcze bezczelnie wykorzystuje telepatię.
"Lody, serek, landrynki, żelki, budyń, muffinki" - taką mantrę sobie wymyślił i mnie bombarduje. Zbrzusznie. I podprogowo.

I żeby się to jeszcze trochę chociaż postarało. Na przykład wymyśliło jakieś zaklęcie antidotalne w rodzaju "kiedy dziecko fiknie, to kaloria zniknie!" albo chociaż optymistyczne "niech słodycze idą w cyce" (wierzcie, asonans drugą naturą płodu).
Ale nie. Zero finezji. Zero starań o dobre samopoczucie organizmu-żywiciela.

Coś czuję, że to będzie dziewczynka.
Za 15 lat przyjdzie do mnie taka siksa ubrana w różową mini. Z absurdalnie płaskim brzuchem na wierzchu. I powie: "matka, ale ty jesteś tłusta, zrobiłabyś coś ze sobą. Jakieś ćwiczenia, dieta. Popatrz na mnie, bierz przykład".