Nasze dziecko od dobrych kilku dni uparcie nazywa skarpetki "kaspelkami". Tatuś Kochany próbuje ją nauczyć poprawnej wymowy (uważa, że jest w tym dobry, bo udało mu się ostatnio wygenerować "motilka" z Lilowego "potijka"), ale kończy się na tym, że Lila z wysiłkiem mówi "sss.... kaspelki" i bardzo jest z siebie dumna.
Ostatnio odkrywa także istnienie homonimów.
Przy ubieraniu woła "kaspelki sce!" i zaraz potem dodaje objaśniająco "Kaspelek jes śobku teś!".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz