- Mamo, przepraszam cię bardzo.
- ?
- Bo ja tak trochę rodzyny podżerałam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam.
- Ale kiedy podżerałaś? - pytam, zdziwiona nie tyle wykradaniem rodzynek z szafki, bo Rózia znana jest z tego, że podżera wszystko, co jadalne, a raczej nagłym i wylewnym przyznaniem się do winy.
- No dzisiaj. Ale mamoo, bo jeszcze nie było obiadu.
- Dobrze. Wybaczam - mówię z odpowiednim namaszczeniem, żeby sobie nie myślała, że wyjadanie rodzynek tak naprawdę nie stoi zbyt wysoko w naszej hierarchii czynów nierekomendowanych.
- Bo ci powiedziałam, prawda, prawda? - dopytuje Rózia i już wiem, że od dziś to oznacza "wszystko, do czego się przyznam odpowiednio wylewnie zostanie od razu wybaczone i zapomniane".
Sprytna, mądra dziewczyna, a że przebiegła...
OdpowiedzUsuńNawet jeśli, to nie najgorsza zasada, przynajmniej będzie Ci ufać i masz wgląd w niecne postępki swej latorośli.
I dobrze. Lepiej wiedzieć o najgorszym i wybaczyć niż nie wiedziwć nic ☺
OdpowiedzUsuń