1 rok, 10 miesięcy i 9 dni
Prawdopodobnie nadużywamy w domu wyrażeń modalnych.
Lila kilka dni temu upodobała sobie jedno z nich i używa go wszędzie, gdzie się da, a czasem i tam, gdzie się nie da. Oczywiście - nikt nie wątpi - jest to nadzwyczaj pocieszne (wątpiących zapraszamy w tej chwili na dłuższy spacer).
Rano zakłada "majtki chiba", na butkach ma "chiba papiki (motylki)", a pytana, od kogo ma książeczkę, odpowiada, że "tatisia chiba" - i w ogóle każdy fakt radośnie podaje w wątpliwość.
Wczoraj oburzyła się, że dostała swój kawałeczek ciasta na za dużym, jej zdaniem, talerzyku, domagając się zdecydowanie: "chiba małi!". Kiedy pod wieczór wróciliśmy do domu i już od progu dało się poczuć, że kocie systemy trawienne podczas naszej nieobecności bynajmniej nie próżnowały (nasze koty jako jednostki wyzwolone i przekonane o swojej dominacji nie zasypują swoich kuwetowych produkcji) Lila skwitowała zaobserwowany stan rzeczy refleksyjnym "fuj chiba".
A dziś wprawiła nas w prawdziwe zdumienie, wykazując się nie wiadomo gdzie zdobytą znajomością maszyn budowlanych, wykrzykując na widok pracowicie wykrzesanej z Lego Technics przez swojego tatę koparki: "O, palka! palka chiba!".
dubito ergo sum :)
OdpowiedzUsuńDziś się uderzyła i skomentowała "Ał chiba".
OdpowiedzUsuńpopłakałam się ze śmiechu ;))))
OdpowiedzUsuń