Z lenistwa, jakże wrodzonego, jakże zżytego ze mną, odkładałam opiewanie ulotnych chwil swojego ciężarostwa aż do teraz.
Nie zdążyłam zatem opisać tego, jak babki z forum "A teraz mama" namawiały mnie cały dzień do zrobienia testu, bo ja twierdziłam, że mają urojenia i na pewno nie jestem w żadnej kurde ciąży.
Odpadło mi opisywanie tego uczucia, że chce się człowiekowi beknąć, ale nie może i to są właśnie te osławione mdłości.
Pominęłam zdjęcie z USG, na którym Akrobata stoi na głowie i jeśli dalej nie raczy się ujawnić z płcią, to mu tak wpiszemy do dowodu, słyszysz, smarkaczu?!
Przegapiłam blogowo pierwszy odczuwalny ruch (18 t.c., tydzień temu), który zresztą kojarzył mi się dość obrzydliwie z jakimś pasożytem uaktywniającym się nagle w okolicy lewego boku i jeśli coś wtedy chwyciło mnie za gardło, to bynajmniej nie wzruszenie.
To teraz mogę zacząć:
Wkroczyliśmy sobie w piąty miesiąc.
Nie mam:
- mdłości,
- brzucha,
- zachcianek,
- pryszczy,
- cellulitis, rozstępów i nadwagi,
- lęków "co to będzie?!!",
- odpału na widok małych dzieci, tyciutkich różowych sweterków i takich tam.
Mam:
- radochę z powodu tego, czego nie mam.
Nie zdążyłam zatem opisać tego, jak babki z forum "A teraz mama" namawiały mnie cały dzień do zrobienia testu, bo ja twierdziłam, że mają urojenia i na pewno nie jestem w żadnej kurde ciąży.
Odpadło mi opisywanie tego uczucia, że chce się człowiekowi beknąć, ale nie może i to są właśnie te osławione mdłości.
Pominęłam zdjęcie z USG, na którym Akrobata stoi na głowie i jeśli dalej nie raczy się ujawnić z płcią, to mu tak wpiszemy do dowodu, słyszysz, smarkaczu?!
Przegapiłam blogowo pierwszy odczuwalny ruch (18 t.c., tydzień temu), który zresztą kojarzył mi się dość obrzydliwie z jakimś pasożytem uaktywniającym się nagle w okolicy lewego boku i jeśli coś wtedy chwyciło mnie za gardło, to bynajmniej nie wzruszenie.
To teraz mogę zacząć:
Wkroczyliśmy sobie w piąty miesiąc.
Nie mam:
- mdłości,
- brzucha,
- zachcianek,
- pryszczy,
- cellulitis, rozstępów i nadwagi,
- lęków "co to będzie?!!",
- odpału na widok małych dzieci, tyciutkich różowych sweterków i takich tam.
Mam:
- radochę z powodu tego, czego nie mam.
Notki Idyjotki przeczytałam za jednym zamachem, w końcu sesja trwa i trzeba czymś ręce zająć, prawda. Ubolewam ogromnie, że nieczęsto jest coś nowego tam, tu też.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za opisanie zjawiska mdłości, od dawna mnie to nurtowało. :)
Pozdrawiam i lekkości życzę.
Ale, ale! Coś nowego jest zdecydowanie częściej niż sesja.
OdpowiedzUsuńW ciągu kilku ostatnich dni przeszłam przez ~8 lat z Waszego życia. Uśmiałam się i wzruszałam nieraz też, wpisy są cu-do-wne. Choć nie ukrywam, wyzwalaczem emocji niewątpliwie było też to, że obecnie noszę w sobie 12tygodniową śliweczkę i zastanawiam się, kurczę, czy u nas to też będzie tak fajnie? Oj, jak bym chciała... :)
OdpowiedzUsuńPaulina
Szalenie mi miło :) Zdrowia dla śliweczki! Nie będzie TAK fajnie, będzie dużo fajniej, obiecuję.
UsuńOjacie, jak miło wrócić do tamtej bezsennej nocy i Twoich pozytywnych słów, które były wtedy naprawdę uśmiechające i są ze mną do dziś. Noce wciąż są bezsenne - tyle że śliwka przeistoczyła się w ośmiomiesięcznego klopsa - i jest naprawdę, naprawdę dobrze :) Pozdrowienia!
Usuń